colton

spojrzał na nią unosząc brwi, podrapał się po lewej łopatce, opierając się wygodnie sennie potarł powieki. - tak? - mruknął zachrypniętym głosem. miał nadzieje, że nie powiem mu, że jednak pragnie wrócić do domu razem z jego kotem ;c

- fajnym jesteś chłopakiem. - powiedziała, wbijając palec w jego żebro z szerokim, szelmowskim uśmiechem, po czym cmoknęła go w policzek i spojrzawszy na owe miejsce, na którym złożyła pocałunek, oparła głowę o ramię coltona, zamykając powieki, ale nie zasypiając, bo chwilę później otwarła je i rozejrzała się po pokoju, który wydawał się być taki straszny, toteż trochę się wzdrygnęła i powiedziała coltonowi, że widziała jak pod szafkę wchodzi zła wróżka, która porwie ich w nocy z iście przerażoną miną.

uśmiechnął się rozentuzjazmowany, ale nie tym, że jakaś zła wróżka w postaci ćmy, albo co gorsze mola zagnieździła się pod jego szafą - ty też jesteś całkiem fajna, ale teraz pozwól, że uśmiercę ową wróżkę, albo wypuszczę ją na wolność - zajrzał pod szafę, niestety ów ćma pewnie już się gdzię ukryła ;c

krzyknęła, coś w stylu, nie podchodź, co cię porwie, ale było już za późno, bo colton kucał koło szafki i zaglądał pod nią, a vianne nie mogąc na to patrzeć, zasłoniła oczy, rękoma i spuściła głowę. - i co, jesteś tu jeszcze? - wybełkotała, przez dłonie, nadal nie podnosząc głowy, ani nie robiąc żadnej szpary palcami, przez którą mogła by zerknąć, czy coltona, aby na pewno nic nie porwało.

wymamrotał coś niewyraźnie spod szafy, bo pewnie jakieś tysiące cząsteczek kurzu właśnie znalazły się w jego płucach, po czym trumfalnie wypuszczając ćmę przez okno, poinformował biedną vianne, że żyje ściągając jej dłonie z oczu - jeszcze tu jestem!

rzuciła mu się na szyję, ale niezbyt gwałtownie i wcale razem nie wywrócili się na ziemię i powiedziała mu, że jest wielkim bohaterem, po czym uśmiechając się promiennie, usiadła na sofie i spoglądała na coltona z dumą i uradowaniem.

gdyby bohaterowie byli jak kolton, pewnie jakaś ciemność pochłonęłaby świat, chyba, że jego bohaterskim wyczynem byłoby łapanie owadów! cmoknął ją w czoło przyciągając do siebie musnął wargami jej szyję, poluzowując trochę swój jakże żelazny uścisk.

vianne spojrzała na ekran telefonu, który magicznie znalazł się w jej dłoni, po czym spojrzała na coltona z szerokim uśmiechem. - mój brat przyjdzie tu i zrobi ci krzywdę, bohaterze. - wymruczała do policzka coltona, w który później go pocałowała i roześmiała się jak małe dziecko.

colton nie przejął się zbytnio, bo jakoś śmieszyli go tacy nadopiekuńczy braciszkowie, pewnie byłby takim samym, wzruszył ramionami zastanawiając się skąd ów braciszek wie, gdzie on mieszka, znaczy w sumie to ja się nad tym zastanawiam, a nie on!
- a właściwie czego on od mnie, albo od Ciebie, jak wolisz, chce?

nie wiedział, a brat wcale nie miał zamiaru przyjść, bo to była pijacka wyobraźnia vianne, co też powiedziała coltonowi, pomijając fakt o owej pijackiej wyobraźni, bo wcale nie zdawała sobie, w tym momencie, z tego sprawy. położyła głowę na kolanach coltona, dając mu do ręki telefon, bo głowa zaczynała ją boleć, toteż nie miała pomysłu, gdzie telefon zostawić. pewnie nawet powiedziała coltonowi, że boli ją owa głowa.

pewnie wyrzucił jej telefon przez okno, albo nie, automatycznie odłożył go na jakąś bliżej nieokreśloną szafkę, po czym gładził głowę vianne, nie zaproponuje jej żadnych proszków, przykro mi ;c
- chcesz już iść spać - zapytał łagodnie odprężony.

- a pójdziesz ze mną, tam.. - ucięła i delikatnie dotknąwszy warg zębami, syknęła, bo właśnie przypomniałam sobie, że one dobrze się jeszcze nie zagoiły. xd - gdziekolwiek to jest. - dodała, uśmiechając się słodko, a na myśli miała sypialnię i to czy colton będzie spał z nią w łóżku i jakby nie patrzeć, to nie pierwszy raz, a do tego bez żadnego stosunku.

kolton pewnie miał jakąs nędzną zasadę, że nie wykorzystywał nikogo, w żaden sposób, kto nie był świadomy, tego co robi, to też uśmiechnął się dziarko biorąc vianne na ręce zaniósł ją do sypialni kładąc ją ostrożnie na łóżku po czym położył się obok niej.
- moje łóżko nie jest za wygodne - mruknął ,chociaż było szerokie, co się chwali!

- jest dobre. - skwitowała, uśmiechając się promiennie, po czym położyła głowę na torsie coltona, wodząc palcem wskazującym koło jego pępka i przyglądała mu się z iście dziecięcym zaciekawieniem. - colton, czy ty nie masz pępka, jak kajl iks igrek? - spytała, po czym spojrzała na coltona z całkowicie poważnym wyrazem twarzy.

- mam, ale zdarzało mi się spać w wannie - przypomniała mu się osiemnastka jego przyjaciela, obudził się w wannie pełnej wody, pewnie prawie się utopił ;c

- naprawdę? - spytała zafascynowana i oparła łokieć o brzuch coltona, pewnie wbijając ów w jego ciało. - ale ta wanna to musi być nie wygodna, co? - zadała kolejne pytanie, ale chyba nie miała zamiaru zasypać go kolejnymi i tak aż do rana, po zabrała wbijający się w coltonowy brzuch łokieć i przytuliła się do jego torsu, nic już nie mówiąc.

- jest - powiedział cicho, nie omieszkał stwierdzić, że używała fajnego szamponu, który pachniał mu nektarynkami, ale tego jej nie powiedział, po relaksował się, chociaż wcale nie usnął. - a ty masz pępek? - zapytał zerkając na nią z rozbawieniem .

- mam. - powiedziała, odchylając głowę, tak żeby mogła spojrzeć na coltona. - pokazać ci? - spytała, po czym nie czekając na jego odpowiedź, usiadła na łóżku i podciągnęła koszulkę do góry, pokazując mu pępek. - widzisz? - uniosła w górę lewą brew, uśmiechając się promiennie, po czym zanim zdążył cokowliek powiedzieć, albo zrobić jakiś ruch, obciągnęła koszulkę i z powrotem położyła sie na jego torsie.

-fajny! - stwierdził z rozbawieniem czując, że jej łokieć ponownie wbija się w jego ciało, a mianowicie jakoś w żebro, odsunął ją delikatnie, stwierdzając, że powinni już iść spać! gdy on pewnie uciekł do łazienki ona już zasnęła ;c to też poszedł w jej ślady!

obudziła się w łóżku coltona z niemiłosiernie bolącą głową, nie mając pojęcia, że przespała cały dzień, a co gorsza do końca nie wiedziała, gdzie jest i jak tutaj wczoraj trafiła. spojrzała pospiesznie pod kołdrę i z ulgą stwierdzając, że jej ubranie nadal jest na odpowiednim miejscu, westchnęła, po czym próbując się podnieść, złapała się za głowę, gdyż okropny ból rozrywał jej czaszkę i wydawało się, że mózg zaraz wypłynie jej uszami. ;c

colton usadowiony na parapecie palił papierosa spoglądając za okno, wydawało mu się, że ktoś wyrzuca ubrania przez balkon, to też obserwował ową kłótnię sennie strzepując popiół za okno, ale nie na swój parapet ;c

odwróciła powoli głowę w bok i zobaczyła coltona. usta vianne otwarły się w bezsilnym zdziwieniu, jeśli takie może występować i jęknęła, kładąc dłoń na oczach. zacisneła powieki i ściągnęła usta w złości do samej siebie, po czym usiadła w łóżku, trochę zażenowana, aczkowliek próbując przybrać, jak najsubtelniejszy wyraz twarzy. - dzień dobry. - powiedziała, po czym spojrzała przez okno i skrzywiła się. - to znaczy dobry wieczór. - dorzuciła pospiesznie, łapiąc się za głowę, bo owe słowa wypowiedziała zbyt głośno, tak więc głowa zaczęła bardziej ją boleć.

- jak się spało - mruknął zachrypniętym głosem wypuszczając dym przez usta, wyrzucił papierosa przez okno, miał nadzieje, że ów nie spadł komuś na głowę ;c.
podszedł cicho do łóżko, oraz podał jej jakąś szklankę z proszkami na ból głowy, gdyż przeczuwał co musi czuć ;c

wzięła od niego szklankę i jednym haustem opróżniła jej zawartość, po czym pewnie rozejrzała się i odstawiła ją na jakąś szafeczkę, tuż przy łóżku. - spało się dobrze. - wymruczała, drapiąc się niezgrabnie po policzku i wbijając wzrok w swoje dłonie, które położyła na nogach, znajdujących się pod kołdrą. czuła się mega zażenowana i zastanawiała się, co ją tutaj wczoraj przyprowadziło, jak i jakie głupoty nagadała coltonowi. miała ochotę zapaść się pod ziemię.

- to dobrze - uśmiechnął się siadając na brzegu łóżka spojrzał na nią stwierdzając, że ona jest okropnie skrępowana, co też go rozbawiło! - chciałaś pożyczyć mojego kota - wyszeptał stwierdzajac, że nadal nie rozumie, po co był jej jego kot, ale może kiedyś się dowie!