Park i nekropolia

usłyszała swoje imię, a raczej jego zdrobnienie. rozejrzała się i zobaczyła amelkę, która bardzo energicznie machała do niej. Odmachała jej także i ruszyła w jej stronę-Hej moja kuzynko, która macha strasznie energicznie i w ogóle-powiedziała z uśmiechem i cmoknęła ją w policzek. czasem zastanawiała się czemu amelia się z nią zadaje. w koncu 1. nie była piękna, 2. nie miała faceta, 3. była dziewicą. a ona raczej dobierała sobie przyjaciółki spełniające te wymagania.

-hej, no co chciałam żebyś mnie zoabczyła, bo jakbym machała jak jakiś anemik to byś mnie nie ozbaczyła i se poszła w długą- pwoiedziała i wzruszyła ramonami, a co do tego to ten melcia ją kochała jak kuzynkę, prawda nie była taka jak ona, ale ona w głębi była wrażliwa i w ogóle, może by nie była taka co do zmieniania facetów gdyby jej pierwszy niedyuany związek jezeli to związkiem można nazwać, oszustwo i stracenie z nim dziewictwa. już nie ufa facetom tak nie ufa, smutne ;x

-masz może czas? muszę sobie kupić jakąś mega przygnębiającą sukienkę w pierwszym lepszym sklepie. najlepiej taką mroczną, która jeszcze bardziej zdołuje moją kochaną babunię i wyrzuci mnie z obrzydliwej kolacji na której poda pewnie kapustę z ziemniakami, buraki i mięso mielone-powiedziała jednym tchem-nie chcę tam iść. chcę siedzieć w domu i płakać, jaka to żałosna jestem i jakie mam niepowodzenie w życiu-jęknęła i zachlipała głośno. tak. była kupą nieszczęścia, właśnie teraz. no cóż, podobno w kupie raźniej. a jej raźniej nie było.

przytuliła ją do swojej piersi tak swoją kochaną kuzynkę.- flo kochanie, ile razy mam Ci mówić że nie jesteś żałosna i te pe i te de- spojrzała na nią- a kupimy sukienkę, tylko będzie porblem ja nie kupuję przygnębiających sukienek, to trochę nam to czasu zajemie i energii, ale znajdziemy coś, a jak chcesz to mogę Cie potem porwac gdzieś czy coś. nie możesz tak sama siedzieć bo to nic nie da, muisz wyjśc moja piękna do ludzi- pwoiedziała dlaej ją tuląc.

-staram się staram-powiedziała bardziej do jej piersi niż do niej-ale to nie jest tak łatwo gdy jest się odrzutkiem społeczeństwa i nie ma się nikogo poza kilkoma przyjaciółmi-dodała i połaskotała amkę żeby ją puściła. gorąco jej się zrobiło w tych jej objęciach. chyba zmienię flo na imo gerl. może ktoś imo gerl pokocha?

jezuu hela. dobra odsunęła się od niej upewniając się że wsyztsko z nią w miarę okej.- no znajdziesz więcej, ze mną znajdziesz widzisz poznałaś wczoraj mą feeej, to już masz wiecej znajomych- uśmiechneła się.

-aj em de czempions-wykrzyczała z ironią. byla zdesperowana. może ma okres? możliwe, sama nie wiem. szukała wzrokiem jakiegos monopolowego. tak, lubi wino. mocne jakieś.-freja sie z nami spotka-powiedziała jeszcze i wyciągnęła z kieszeni wszystkie drobniaki. za mało na wino. ale na piwo wystarczy, kupi się w tesco-a w ogóle. jak kolacja u cioci?-zapytała i zaczęła pod nosem nucić 'u cioci na imieninach, są goście i jest rodzina, sialalalala....'

jezuu pijaczkę z niej jeszcze zrobisz oO.- o to fajnie że się z nami spotka, może ona nam pomoże.- stwierdziła i spojrzała na jej drobniaki ona miała kasę, miała karte ale nie dla niej na wino!- weź przestań, sprawdzała co u mnie, czy jestem grzeczna wiesz takie stałe gadki, posiłek a i tak potem truskawki jadłam i mily film oglądałam- uśmiechnełą się , tak noc była lpesza niż wieczór.

-to fajnie-poszły cnie?

no poszły zacznij kochanie gdzieś tam bo ja nie wiem gdzie ją mają kupić oO. ale stąd już ładnie poszły.,

Freja sobie tutaj przyszła no bo co. Blisko ma przynajmniej do domu, a to rzadkość w tym przypadku, bo sobie jakieś cholernie dalekie od centrum miejsce do mieszkania wybrała. Tzn. nie do końca ona. Ok, nieważne. W każdym razie sobie przysiadła, bo i tak nie miała co ze sobą począć. Ciężko jej było w tej Kopenhadze mimo, iż spędziła tu już jakiś tydzień albo i więcej nawet ;x

ta ławka była jedną z nielicznie, nieoświetlonych w tym parku, toteż pewnie nawet nie zauważyła siedzącego na niej marcusa, które mimo wszystko zdradzał unoszący się nad jego głową dym tytoniowy, jak biała otoczka. uśmiechnął się pod nosem, po czym znacząco głośno wypuścił w górę dym. - cześć. - rzucił, uśmiechając się szelmowsko, czego zapewne nie widziała. nie zastanawiał się, czy ją wystraszy, czy też nie, jakoś jego umysł dzisiaj nie troskał się o takie rzeczy.

No właśnie, on się nie zastanowił a ona i tak się wystraszyła, więc morał z tego taki, że nie wolno po ciemku straszyć Fre i tyle chyba, o. W każdym więc razie blondyneczka obróciła się w stronę chłopaka, ale zamiast zobaczyć jego twarz to poczuła tylko chmurkę dymu tytoniowego na twarzy. O jak miło. Ona w takim razie chyba też musi tego spróbować. Dziecinnie odgoniła dym i nachyliła się nad chłopakiem. Wyglądało to dość dziwnie, ale nie martwiła się o to tym razem.

roześmiał się, kiedy prawie ich nosy się zetknęły, bo freja tak blisko się przysunęła, nie wiedząc, gdzie ma się zatrzymać z powodu tych egipskich ciemności. - chcesz mnie pocałować? - spytał, uśmiechając się dziarsko, po czym wytęrzając trochę bardziej niż wcześniej wzrok, próbował dojrzeć jej twarz. marcus miał dzisiaj całkiem niezły humor, jak widać.

Trochę ją przytkało, gdy usłyszała kolejne słowa chłopaka. Właściwie to fajny koniec dnia, być może jeszcze kiedyś to zrobi. Haha, ale nie tak szybko mój drogi - Skąd taka pewność ? Nie całuję ludzi brzydkich, a Ciebie nie potrafię dostrzec - tradycyjnie postawiła na swoją niepowtarzalną szczerość. Ma ktoś może w pobliżu latarkę czy coś ? Freja delikatnie się odsunęła, bo jego nos zaczął nieco ją łaskotać xd ale nie za daleko, żeby nie spadła z całej tej ławki czy coś.

- tak więc nie możesz stwiedzić, czy jestem mało przystojny, a ja mogę - uciął, drapiac się, po skroni i trochę przysuwając w jej stronę, po czym kiedy odnalazł jej twarz, uśmiechnął się łobuzersko do siebie i przysuwając się jeszcze trochę, pocałował ją przelotnie w usta. - ukraść ci całusa. - zakończył, śmiejąc się łobuzersko i z lekką drwiną w głosie, po czym zaciągnął się papierosem. nie wiem, czy był taki zjarany, czy po prostu tak żart mu się trzymał, bo rzadko kiedy się tak zachowywał,a może ferja i ta ciemność tak na niego działały. ; o

Ona już kocha Kopenhagę. Wcześniej jej nienawidziła, ale chyba przestanie. A jutro się obudzi i wróbelki zaczną jej świergotać, że tu faktycznie ma jeszcze szansę zaistnieć. Dziwne to wszystko i to bardzo. Ale wcale nie za bardzo pokręcone jak na ten jej powalony łebek - Wnioskuję mój drogi - w tym momencie przyłożyła mu delikatnie swój palec do ust - że skoro mnie całujesz, to musisz śmiało twierdzić, że jesteś przystojny - dokończyła zadziornie i ponownie przybliżyła się tak, by ich noski się stykały - w co nie wątpię.

- jakże się cieszę, madam. - rzekł, przykładając dłoń do serca, chciał się jeszcze skłonić, ale uniemożliwiała mu to bliskość twarzy freji, która bynajmniej mu nie przeszkadzała. nie zmieniając więc pozycji, wyrzucił niedopałek papierosa, gdzieś w bok, z nadzieją, że nie podpali się coś od niego i jeszcze raz zadziornie cmoknął freję w usta, śmiejąc się później ironicznie, a zarazem tak seksownie.

Jak ona uwielbiała ironię. Tzn. miała nadzieję, że te nic nie znaczące pocałunki Marcusa aż tak ironiczne nie były, bo to by była... no cóż, ironia losu (ona chyba dzisiaj przez całą tę sytuację nie mogła dojść do siebie, może to ten wpływ miasta, dziwne miasto można by rzec). Ale w chłopaku siedzącym obok dostrzegała coś, mimo tych ciemności, których wspomniał, co raczej trudno ominąć w normalnych warunkach. A w takich tym bardziej przyciąga - Jej, zawsze tak wieczorem polujesz na niewinne istotki ? - zapytała równie zadziornie jak wtedy.

- właśnie zacząłem, a ty jesteś moją pierwszą ofiarą. - odrzekł, ponownie ironicznie się śmiejąc i przeszył wzrokiem freję, bo wzrok przyzwyczaił mu się do ciemności, po czym stwiedził, że całkiem niezła jest, toteż uśmiechnął się do siebie szelmowsko. - a ty moja droga, często pozwalasz kraść sobie całusy? - spytał ironocznie z nieukrywaną ciekawością.

Przyłożyła dłoń do swoich ślicznych usteczek nieco teatralnie i otworzyła oczy szerzej udając, że ogarnia ją strach - Jeszcze pewnie zaraz wbijesz mi swoje kły gdzieś w szyję, a teraz mnie tylko chcesz omamić, ale ja się dzióbku nie dam, oj nie - pokiwała przecząco głową i uśmiechnęła się słodko, tak ślicznie, że normalnie nie można nie ulec jej urokowi. No taka już była - Wiesz, mogłabym Ci równie dobrze przylać w ten Twój śliczny ryjek, ale wolę tę pierwszą opcję - zaśmiała się.

zmarszczył trochę nos, kiedy zaczęła porównywać go do wampira, bo stwierdził, że to kolejna, płytka fanka zmierzchu i patisona. ;c - szkoda, chciałbym zobaczyć twoje prawdziwe oblicze. - rzekł wyzywająco do jej uprzednich słów o uderzenie go w twarz. uśmiechnął się szeroko, a przez jego uśmiech przebijała ironia, któej dzisiaj nie mogę się u niego pozbyć, ale dodaje mu ona w jakiś sposób uroku, także niech na ten wieczór zostanie. xd

Ale porównywanie do wampira wcale nie musi od razu kojarzyć się z tym całym 'cudownym' Robertem Pattinsonem czy jak mu tam, bo jest dużo innych filmów, ale to się stało już takim fenomenem, że szkoda gadać. No i tyle na ten temat, o - Cały czas na nie patrzysz, kochany. Gdybym Ciebie uderzyła, to raczej nie byłbyś już w stanie go dostrzec - powiedziała to równie ironicznie, jak on wszystkie jego słowa. Jak słodko, dwoje dzieci sobie siedzi wieczorem i nic tylko ironizują siebie nawzajem, oj.

nienawidzę tego całego zmierzchu i mojej siostry, która ma fioła na tym punkcie. -.-
- oj, czuję, że już przestaję widzieć, bo twoje słowa tak mnie zraniły, że zaleję się łzami strachu, do tego. - powiedział, mrugając teatralnie z przestrachem rzęsami, po czym posłał jej ironiczny uśmiech, podpierając łokiec na bocznym oparciu ławeczki, a na nim zaś swój podbródek.

no, masakra. Co prawda oglądałam film, ale jakiś znowu super to on nie był ; d
A ona zatrzepotała również swoimi długimi rzęsami, których nawet nie tuszowała, bo śmiało mogła brać udział w reklamie tych specyfików, które i tak gówno działały, ale do rzeczy - Biedactwo, nie płacz przeze mnie - spojrzała na niego smutno swoimi wielkimi, błyszczącymi oczkami, które faktycznie połyskiwały nawet w takich ciemnościach i uniosła jego podbródek swoją dłonią, spoglądając mu w oczki.