Park i nekropolia

taaak, coś o tym wiem xd on zawsze odkąd pamiętamy, zawsze to on się nią zajmował, ona zajmowała się lane a charles zajmował się siostrami. to krejsi jest <3 - dzięki klajd. na prawdę to doceniam, dzięki. jesteś cudownym przyjacielem, wiesz o tym? idealny materiał na chłopaka. znaczy, nie... oj, nieważne. zapędziłam się sama - zaśmiała się przez łzy i tylko się do niego mocno przytuliła. - zabierzesz mnie do domu, co? kołuje mi się strasznie w głowie, coś czuję że jutro nic i tak nie będę pamiętała. - powiedziała cicho i oblizała słone usta od płaczu.

a biednym klajdem nikt się nie zajmował! :<
on był takim idealnym materiałem i na przyjaciela i na chłopaka, coś jak tony na berlinie, ale wiem, mam nie porównywać. - och, dobrze już nic nie mów. - pewnie musiała nieźle wysilać szare komórki pod wpływem narkotyków, żeby mówić o przyjaźni i wgl blablabla. - zaprowadzę ci do domu. - przytaknął jej i poszli i zaczniesz. :d

theo i lizzy siedzieli sobie na ławce, każde z dzieckiem na rękach, płciowo na ukos, czyli hteo miał bree, a lizzy johnniego. o tej porze przez theo, bo przeczytał że nocne powietrze jest zdrowsze dla dzieci niż to popołudniowe, świeższe czy coś takiego.

czemu z dziećmi, nie lubię już dzieci xd no ale dobra, skoro już mają te bliźniaki, to niech będzie. - theeo! nie możemy czasem mieć trochę chwili dla siebie, co? może zostawmy je z opiekunkąą i pójdźmy na jakiś romantyczny spacer, sami. - powiedziała całkiem cicho i pocałowała małego w czółko, bo zaczął się wiercić na jej ręce.

kurde bela trzeba było mówić! ja je tam wpakowałam dla ciebie xd
- abrdzi chętnie, wiesz? - powiedział, na szczęście mieli jedną 19/6, dziękujemy teraz za piętrowe domy! - są kochane i tak dalej, ale trochę tęsknię za wolnością - pocałował bree w łapkę, a potem liz w usta - ale tylko trochę, ważne że mam je z tobą.

kiedy się hajtną? będzie można zrobić wesele i ogólnie jakąś imprezę.

może tak bardziej na początku września <3
więc na razie tylko uśmiechnęła się do niego. - nawet nie wiesz jak bardzo mam ochotę w końcu na jakiś mały seks, taką kolację tudzież zwykłe namietnie pocałunki, jak to robiliśmy kiedy nie mieliśmy jeszcze dzieci. cieszę się że je mam, jest całkiem cudownie. theeeo, więc jak, może zadzwonimy do jakiejś opiekunki, hm? - zapytała jęcząc, miała ochotę trochę pomęczyć jego samego!

oki!
wsadził małe do wózka, mieli taki jeden podwójny i zadzwonił do... nazwijmy ją... tilda. jak tilda swinton w zasadzie to ona nawet może tak wyglądać tylko jeszcze plus trzydzieści lat, żeby liz nie była zazdrosna, i po chwili tilda zabrała małe do domu nucąc im jakieś idiotyczne piosenki o kanarkach. theo objął liz i wyszeptał jej mrucząco do ucha - noo, nareszcie sami.

o kanarkach xd jej, słodkie! przeczesała palcami jego włosy i pocałowała go bardzo namiętnie. - zgadnij na co ja mam teraz ochotę, zgadnij zgadnij. - wyszeptała muskając jego usta i tylko całując go jeszcze raz bardziej namiętnie i z języczkiem. po raz pierwszy miała znowu aż taką ochotę na niego, jak dla niej to wszystko może dziać się jeszcze przez caałą noc, mhm! więc na razie tylko sama oblizała usta, seksownie niewyżyta była!

- hmmm, na ostry seks na łąwce w parku, chociaż nieopodal siedzą staruszkowie od gołębi? - spytał sadzając ją sobie na kolanach i całując namiętnie, rzeczywiście, ostatnio pościli dość mocno. wsadził jej ręce pod bluzkę i zaczął pieścić jej piersi - jeżeli tak, to ja w to wchodzę*
*okej, to nawet jest a propos! xd {a pornos najpierw napisałam matkoooo, ale ze mnie zboczuch!}

hrhrhr! kiedy tylko wylądowała na jego kolanach zaczęła od razu pewnie namiętniej go znacznie całować. przysunęła się do niego, żeby teraz macać jego krocze. - tak, ostry seks, a potem przeniesiemy się na przykład na stół w naszym domu? - zapytała sie, całując go w międzyczasie, próbując jeszcze rozpiąć jego rozporek, pewnie nie mogła już się doczekać, jak to ona, dobrze, że brała tabletki. aha i żadnych dzieci, będą z opiekunką xd

po raz kolejny dzięki, że jadalnia/kuchnia jest na parterze xd
- dobrze, albo na biurko do gabinetu - wyszeptał w jej włosy, i rozpiął szybko swój rozporek i podciągnął jej sukienkę, no nawet nie zdejmował jej majtek tylko przesunął je na bok i wszedł w nią ostro, haha, aż sie gołębie spłoszyły!

pewnie ostro oboje teraz pracowali, żeby im było dobrze. obok nich przeszli własnie jacyś ludzie, a ona tylko pokazała im faka, żeby się nimi nie interesowali! przyciągnęła go bardziej do siebie i pocałowała bardzo namiętnie z języczkiem, dzisiaj miała ochotę zrobić to z nim w bardzo nietypowych miejscach, nawet jeszcze jak wejdą do domu, rzuci się ona chyba na niego. dzisiaj odrabiali xd jęczała pewnie nieźle, bo wszystko było dzisiaj na ostro, taaa.

taktak, nadrabiali obudwoje jak mogli, ludzie udawali że nic nie widzą oczywiście. zazdrośnicy! w zasadzie mogliby to zrobić w konfesjonale xd theo położył liz nał ławce i pewnie powoli zaczynali finiszować, bo to strasznie podniecające uprawiać seks w parku hrhr! kiedy ludzie są dookoła.

i pewnie zaraz doszli, przy czym ona bardzo krzyczała, znaczy wykrzyczała jego imię! więc na razie tylko próbowała uspokoić swój oddech, strasznie się zmęczyła, ale miała ochotę na znacznie znacznie więcej! uśmiechnęła się do niego i oblizała jego usta. - jej, to było coś. uwielbiam takie emocje, chodź, idziemy gdzieś jeszcze. mam straszną ochotę na ciebie. jak cholera cię pragnę - wyszeptała w jego usta.

było mu bardzo dobrze, więc poszli w kilka jeszcze miejsc xd, a ja będę jutro rano jakoś, bo teraz idę spać, jestem strasznie zmęczona :<
sori ;C doblanoć!

więc, na pewno zabrał ją tutaj, na wieczorny spacer. po drodze wpadli na kawę, żeby teraz ją spokojnie popijać sobie. uśmiechał się do siebie jak głupi. - hm, więc, fran, jak spędziłaś dzień, co? - zapytał się jej, żeby teraz zacząć jakoś rozmowę, jakkolwiek głupio, nawet takim pytaniem. więc, patrzył sobie na nią.

oja, a fran wpatrywała się uporczywie w swoją kawę, bo nie mogła non stop gapić się na piotrusia. wgl to ona była całkiem wstydliwą dziewczyną i kryła się z emocjami, pzdr amanda, stworzyłam jej idealną przyjaciółkę! - rysowałam, rysowałam i jeszcze raz rysowałam. pracuję nad nowym projektem. - podsumowała z uśmiechem. pewnie rysowała nagich mężczyzn bo ćwiczyła akty! uwielbiała rysować, zostanie damskim odpowiednikiem picassa, czy coś. - ale mniemam, że mało cię to interesuje.

idealną <3 - sztuka jest w porządku, podziwiam amandę i takich ludzi jak właśnie ona, czyli ciebie, bo tworzycie całkiem dobry kawałek sztuki. ale amanda nie ma do tego głowy, z resztą sama ci powie, jak się spotkacie, bo nie będziemy chyba rozmawiać o problemach prawda? - powiedział z uśmiechem i tylko napił się kawy, smakowała mu, zawsze mu taką robiła mamusia szanowna, pozdrawiamy mamusię kenoque, marcelline o ile pamiętam miała na imię. więc na razie tylko szli powoli, on zawinął sobie szyję szalikiem.

- jesteś jednym z nielicznych, którzy docenili sztukę i to co robimy z amandą i innymi studentami. - pewnie 3/4 ludzi mówiło jej, żeby znalazła sobie normalne studia i normalną pracę, a nie zarabiała na życie malowaniem, dla nich było to tak banalne, cóż fakt faktem akt tworzenia nie był taki łatwy jak się może wydawać. - ojej, a co się stało amandzie? zresztą nie ważne, właśnie, nie rozmawiajmy o tym, sama z nią o tym pogadam. - o tak, musi się do nie w końcu wybrać! - masz fajny szalik, kolor podkreśla twoją urodę.- no dobra, może była dziwna, ale zwracała uwagę na takie szczegóły jak szalik.

- ekhm, dziękuję, nietypowy komplement, ale dzięki - powiedział uśmiechnięty i pocałował ją w policzek, przyjaźnie, nie nachalnie jak na przykład różni inni faceci. rozejrzał się dookoła i spojrzał na gwiazdy - ładnie, nie? podoba mi się wieczorny spacer przez park, pełno gwiazd, żeby tylko nie padało, bo nie mam parasolki - powiedział i napił się kawy, rozgrzewała go, bo tak to zimno wieczorami już całkiem było. - amanda wszystko ci opowie, przecież jesteście przyjaciółkami - pokiwał głową.

- może i nietypowy, ale chyba wolisz taki niż coś tandetnego w stylu: ale jesteś seksowny lub masz cudowne perfumy, tak ślicznie pachniesz. - oczywiście ostatnie frazy powiedziała tak jakby udawała jakąś przesłodzoną, tlenioną blondi cnie. - oczywiście, że ładnie, tylko nieco chłodno, ale tak już jest o tej porze roku. - podsumowała i zadarła głowę do góry aby spojrzeć na gwiazdy, pewnie próbowała odnaleźć małą niedźwiedzicę lub dużą nvm. - no tak, mam nadzieje, że mi opowie, ale sam wiesz jaka jest, cholernie skryta. - w sumie tak samo jak fran.

- w końcu to tylko amanda. siedzi sama w sobie skryta, a jak tylko komuś zaufa, to otwiera się i dopiero o czymś mówi - powiedział z uśmiechem i napił się kawy. przeczesał palcami włosy i westchnął cicho. - właściwie to od niej wracam, ostatnio ciągle jakoś u niej przebywam. - wzruszył ramionami, pewnie amanda ufała peterowi, jak każdemu ze swojego rodzeństwa, no tak, więc, na razie spojrzał się w górę. - gwiazdy są fajne, szczególnie jak się na nie patrzy z dołu, nie uważasz - zapytał się jej z uśmiechem.

- no tak, w końcu to amanda. - biedak! nie wiedział, że fran jest podobna, a nawet gorsza pod tym względem! bo przecież ona nie miała rodzeństwa i jedyną osobą z jaką mogła pogadać była właśnie amandzia. - mhm, ja też muszę ją odwiedzić. a poznałeś jej chłopaka? - tak pzdr kladziu! :d i cóż, potem znów zadarła głowę do góry. - uważam, że gwiazdy prezentują nam, jacy mali jesteśmy wobec wszechświata. - podsumowała filozoficznie.

- hm, jej chłopaka nie poznałem, z resztą ona pod tym względem jest jakaś taka wrażliwa, wiadomo, ale da się z nią czasami porozmawiać. - pokiwał głową i napił się kawy. zapewne tylko spojrzał na zegarek. - hm, jest już późno. odprowadzę się do domu, a potem może sprawdzę jak się ma amanda, bo nie wiadomo co sobie jeszcze biedne dziecko - powiedział całkiem poważnie, amanda dla niego była małym dzieckiem, mhm, no cóż, trzeba było jej pomóc psychicznie!

ej to odprowadził ją i już. :d