Istedgade

nie ma sprawy ;p

- dobrze wiedzieć! - rozejrzała się - czyli najprawdopodobniej więcej się tu nie pokażę, bo jestem strasznym cykorem. ale jak narazie mogę być chyba spokojna, skoro mam u swego boku chucka norrisa - uniosła brew i uśmiechnęła się cwaniacko.

- istotnie. - kiwnął twierdząco głową. - tylko i wyłącznie spokojna i bezpieczna. - uśmiechnął się ujmująco i łagodnie kładąc dłoń na jej łopatce zaoponował, ażeby ruszyli przed siebie z racji, że robi się już późno, a jak się ściemni, to nie wyjdzie stąd cała nawet z chuckiem norrisem, jeśli napadnie ich dziesięciu kiboli, co też jej powiedział, uśmiechając się, jakże przyjaźnie i subtelnie.

- słodki jezu, teraz to na pewno się tu więcej nie pokażę. o ile się tu znowu nie zgubię - skrzywiła się lekko cały czas się rozglądając, pewnie w poszukiwaniu jakiegoś ćpuna, chuligana, czy czego tam jeszcze.

uśmiechnął się łagodnie, bo stwierdził, że nie wypada wybuchnąć śmiechem, chociaż miał na to ochotę i poszli przed siebie, byle by wyjść z tej ulicy. + zacznij, gdzieś. ; d

po wyjściu z baru postanowił przejść się wzdłuż istedgade, tradycyjnie trzymając w zębach papierosa.

szła trzymając dłonie swe w wielkich kieszeniach szortów patrząc tylko pod nogi, włosy zakrywały 2/3 twarzy, dość bladej i skacowanej, a odgłos jej obcasów wcale nie odróżniał się od innych, westchnęła z nadzieją że nikogo nie będzie miała okazji zdeptać.

powiedzmy, że daniel jeszcze tu był. od razu poznał elyse po tych jej długich rudych włosach. nawet nie znał jej imienia ;p
w każdym razie kiedy ją spostrzegł, to uśmiechnął się do siebie pod nosem. przyspieszył kroku i szedł za nią.
- oho, kogo my tu mamy?

słysząc jego głos przeszły ją dreszcze, niekoniecznie przyjemne, momentalnie odwróciła się na pięcie i wzrok ze swych butów podniosła na jego twarz, - jakiś problem ? -uniosła lewą brew, trzymając dłonie w kieszeniach.

- nie, skądże - przeczesał włosy palcami i uniósł lekko brwi - nie przeszkadzaj sobie, najwyraźniej idziemy tylko w tym samym kierunku - mrugnął do niej, patrząc się na nią spode łba i uśmiechając się kącikowo. pewnie zdawał sobie sprawę, że nie ma ochoty się z nim widzieć, ale cóż poradzić na jego złośliwość ;p

pokiwała głową twierdząco, - okej, okej - po czym odwróciła się na pięcie w przeciwnym kierunku i dalej szła, patrząc na czubki swoich butów, szła dość niezgrabnie i powoli, szczerze mówiąc nawet zdawała sobie z tego sprawę, z tym, że jakoś mało ją to teraz interesowało.

on dalej szedł za niią. w pewnym momencie miał wrażenie, że zaraz się przewróci, bo nie wyglądała na kogoś kto jest pierwszej trzeźwości xd w każdym razie, gdy mu się tak wydawało, że zaraz się przewróci, to złapał ją za ramię, żeby tak się nie stało. nie był aż taką mendą, żeby pozwolić jej się wywalić.

spojrzała na niego z miną dość zdziwioną, unosząc lewą brew, dla lepszego efektu mogliby jej dorobić taką chmurkę nad głową z napisem "wtf ?!" i byłoby idealnie. jednak ona stała tak w bezruchu, czując dość mocny uścisk na swoim ramieniu z wyrazem twarzy dość pytającym i najwyraźniej czekała na jakieś wyjaśnienia, a gdyby daniel się na takie pokusił to byłoby bardzo miło, dla niej, chyba.

- uważaj, bo zaraz się przewrócisz - rzucił dość chłodno i znowu wbił wzrok w jej oczy, niemal prześwidrywując (?!) ją na wylot. wyrzucił niedopalonego papierosa gdzieś za siebie.

- o mnie się nie martw, dam sobie radę - uśmiechnęła się lewokącikowo prawie że cytując słowa starej piosenki, po czym odwróciła się ponownie wyrywając rękę z uścisku, tym razem idąc zupełnie normalnie patrzyła przed siebie, tak, że nikt z przechodniów nie zwracał już na niej uwagi, a sam spacer dla elyse zrobił się już nudny i przestał jej się podobać.

trzeba z niego zrobić chyba jeszcze natręta ;p
po chwili znowu złapał ją za rękę, ale już nie trzymał jej tak mocno. powiedzmy, że zauroczyły go jej rude włosy, bo jak wcześniej było wspomniane, on lubił rude ;p
- mógłbym dowiedzieć się jak ci na imię? - rzekł lekko zachrypłym i niskim głosem.

- koniecznie musisz ? -spytała spoglądając w jego kierunku z delikatnym uśmiechem trzymając jego dość ciepłą dłoń i to nawet lepiej że ją złapał, bo było jej dość zimno, z resztą, jej zawsze jest zimno.

- nie, nie muszę. zapytałem się, czy mógłbym - jego ton wciąż brzmiał chłodno, ale to było już przyzwyczajenie. po prostu nie umiał inaczej :< nie umiał też przestać się natrętnie gapić, jak z kimś rozmawiał. przy każdej rozmowie zależało mu na konfrontacji wzrokowej. nawet miło mu się zrobiło, gdy się do niego uśmiechnęła, choć się lekko zdziwił. nie odwzajemnił uśmiechu.

- powiem ci, jak przestaniesz się na mnie patrzeć tak, jakbym ci zabiła psa naleśnikiem - mówiąc to przypomniało jej się, że jej najdroższy pies został dziś uśpiony, także miło się nie poczuła, ale po chwili jej przeszło i czekała na jakąś zmianę na jego twarzy.

uniósł brew, tadam!
- nie wiem, co ci przeszkadza w sposobie, w jaki na ciebie patrzę. nie wiedziałem, że jesteś przewrażliwiona - spuścił z niej wzrok i spojrzał przed siebie zwalniając jej rękę z uścisku.

doczekała się zmiany, ale niekoniecznie takiej oczekiwała, pokręciła głową nikle, co oznacza mniej więcej tyle, co koniec tematu, - na imię mi elyse - poczuła że puścił jej dłoń, co znaczyło dla niej, że nic więcej go już nie interesuje, stąd odwróciła się i szła dalej spacerkiem przed siebie, zupełnie normalnie co by nie wzbudzić kolejnych podejrzeń o alkoholizm, tudzież inną chorobę.

powtórzył jej imię pod nosem kilka razy, cały czas idąc obok niej.
- powinnaś zdawać sobię sprawę, że nie odejdę, dopóki nie zobaczę, że bezpiecznie trafiasz do domu - rzekł stanowczo. wiedział, że ta dzielnica nie należy do najbezpieczniejszych, a on nie chciał, żeby jej się coś stało. zresztą, miał nadzieję, że kiedyś ją zaliczy, bo podobała mu się, hihi.

- chyba twojego.. -mruknęła cicho pod nosem, z resztą, nie zamierzała mu się chwalić swym mieszkaniem kupionym za ostatnie pieniądze, po tym jak ostatnie mieszkanie jej babcia przegrała w karty, a to nowe to burdel na kółkach.

usłyszał.
- jeśli chcesz, to nie mam nic przeciwko - uśmiechnął się złośliwie. wiedział, że to była ironia i że elyse z pewnością nie odważyła by się odwiedzić go, zwłaszcza, że wiedział, jakie wrażenie wywierał na ludziach xd

przystanęła, - serio ?- uniosła lewą brew, mocniej wsadzając dłonie do kieszeni, ciekawa była jego mieszkania, może nie tak bardzo jak jego imienia, ale o imię byłoby teraz niezręcznie spytać, z resztą, ona odważna jest, najwyżej ją zgwałci i wyrzuci z mieszkania.

spojrzał na nią, znowu ją trochę świdrując ;p
- tak, serio - kiwnął lekko głową na potwierdzenie swoich słów, po czym zapalił kolejnego papierosa, znowu dmuchając jej dymem w twarz.