Kongens Nytorv

- oh. - zaczął, teatralnie wzdychając. - tłumacz to sobie jak chcesz. - rzucił obojętnie, wzruszając ramionami, po czym uśmiechnął się ironicznie pod nosem, gdy heather ujawniła strach, który w niej pałał. - tak, czy inaczej - zaoponował, wstając z ławki. - ja idę, a tobie mimo wszystko życzę miłej nocy. - dodał, uśmiechając się cynicznie, po czym nachylił się nad heather i cmoknął ją w policzek.

- nienawidzę cię! - wrzasnęła za nim, wyraźnie przerażona, bo panowie z ławki obok dziwnie się jej przyglądali. rozejrzała się, ale nikogo innego tu nie było. poderwała się z ławki, zastanawiając się, którą drogą najszybciej trafi do domu.

stanął w miejscu, kiedy za nim krzyknęła, śmiejąc się głośno i ironicznie. - chodź, skarbie ! - krzyknął do niej, machając zachęcająco ręką. - odprowadzę cię do domu, znaj moją dobrą duszę. - dodał, śmiejąc się ironicznie i stał, czekając na heather.

z braku laku podeszła do coopera, chociaż była na niego pewnie zła. spojrzała jeszcze raz w stronę tych facetów i jeszcze bardziej zbledła. starała się jednak nie okazywać strachu i poszli. i nie wiem, koniec? a jak nie, to zacznij u heather. ;d

koniec. ;x

siedziała na ławeczce, paląc papierosa i zabijając panującą tutaj zieleń, nie wiem czemu napisałam siemień! xd spoglądała od czasu do czasu na swoje szpilki, w których jej zgrabne nogi prezentowały się iście seksownie, trzymając papierosa w dłoni i przytrzymując drugą dłonią włosy, które leciały jej na oczy.

przyszła tutaj bo się włóczyła po mieście ciągle teraz i po chwili zobaczyła vianne, do której podbiegła i pocałowała ją w policzek - hej vianne, jak się masz? - spytała, bo długo się nie widziały i poprawiła sweterek.

uśmiechnęła się kącikowo w stronę pheobe, pewnie klepiąc dłonią miejsce obok siebie na ławeczce. - cześć, pheobe. - wymruczała, po czym zaciągnęła się papierosem. - wszystko, ok. - powiedziała, zakładając pasmo włosów za ucho. - a u ciebie? - zapytała, mrugając kilkakrotnie rzęsami, po czym uśmiechnęła się do niej przyjaźnie i spojrzała pytająco w stronę pheobe.

usiadła na ławeczce, poprawiając koszulkę i podrapała się w łydkę - wiesz, wszystko w porządku. nawet bardziej niż w porządku - rzekła i nasunęła opaskę głębiej na głowę - kupiłam sobie bardzo ładny obraz do gabinetu - bo ona takowy miała, bardzo przyjemny zresztą.

- obrazy są całkiem fajne. - stwierdziła, jakże inteligentnie, śmiejąc się cicho pod nosem, po czym oblizała spierzchnięte wargi. - co masz na myśli mówiąc: "bardziej niż w porządku"? - zapytała, zaciągając się papierosem, po czym wypuściła dym w górę, jednocześnie odchylając głowę do tyłu. vianne lubiła pheobe, pewnie nie tylko dlatego, że miała fajny, duży gabinet, w którym było mnóstwo obrazów! ;x

uśmiechnęła się odsłaniając równiutki, białe zęby - lubię planetaria, wiesz? miło się w nich seks uprawia - i zaśmiała się wesoło - nie, ale serio mówię, jakby co to polecam - ona z kolei lubiła vianne nie tylko dlatego że miała cudne nogi, ale dlatego że była dobrym człowiekiem xd <3

o tak! ;d vianne jest istnym aniołkiem z różkami. xd ;x
- hej, muszę wypróbować. - powiedziała pełna entuzjazmu, przydeptując niedopałek papierosa obcasem, po czym spojrzała na pheobe i roześmiała się całkiem miło. - z kim się tam kochałaś? - zapytała, mało dyskretnie, odwracając się w stronę pheobe i opierając głowę na łokciu, który zaś wsparła o oparcie ławki, przy czym uśmiechnęła się do niej łobuzersko.

wyszczerzyła się wesoło - z żeremim, ale ciiiii! - powiedziała przykładając palec do ust - chociaż pewnie i tak ciocia plo nam to wywlecze na swojej stronce. - dodała po chwili namysłu - oj wypróbuj, tylko usiądź w dalszych rzędach, w środkowych siedzą stare babcie i się gapią

roześmiała się, po czym pokiwała twierdząco głową na znak, że zrozumiała i na pewno dostosuje się do wskazówek pheobe, jak i wypróbuje. w sumie zastanawiała się też kim u licha jest żeremi, bo wcale go nie kojarzyła, ale dała sobie spokój, nie mając też zamiaru pytać o niego pheobe. podrapał się po skroni, po czym wygładziła koszulkę na idealnie, płaskim brzuchu. ;x

szczęściara.
- paskudnie się ochłodziło - stwierdziła pheobe krzyżując łapki, i przestępując z nogi na nogę, a pewnie miała mega legginsy z cekinami, i potu[ując obcasami - matka natura jest bezczelna, psuje mój ulubiony okres w roku - i wydęła usta.

- o tak, dlatego nie możemy się jej dać złamać - mówiąc to miała na myśli chorobę - i zapraszam cię na kawę do siebie. - wymruczała, uśmiechając się kącikowo, po czym wstała z ławki, strzepując ze spodni niewidzialny kurz. zacznij, bo zapewne poszły! ;d

dotleniał się tutaj, pewnie przez biankę już od jakiegoś czasu niećpał, brawa dla niego! i hm, nie wiem rozmyślał o wszystkim, biance, siostrach, rodzicach, ćpaniu i życiu. podejmwał tematy egzystencjalne. :dd

Właściwie przechodziła tędy, zupełnie przypadkowo, nieco rozdrażniona, bo pewnie miała pms, a poza tym ostatnie spotkania z charlesem i amandą wpłynęły na nią fatalnie. w końcu zburzyli jej wizję idealnej rodziny, która powinna stanowić wzór cnót! a tu sie okazuje, ze żyła wśród ćpunków, w totalnej nieświadomości.chociaż to chyba nie było dla niej najgorsze, gorzej, że ją oszukiwali. także lejn przechodziła tędy, prawdopodobnie z kubkiem duzej kawy, którą dzierżyła w dłoni i wtedy natknęła się na charlesa. - o. cześć - powiedziała, ale nie było to entuzjastyczne powitanie.

o tak, zdecydowanie powitanie nie należało do najcieplejszych, wręcz czarls poczuł lekki powiew chłodu w przywitaniu siostry. - cześć, lejn. - pewnie zbliżył się ażeby ucałować ją miło w policzek, dawno się widzieli! czarls miał zamiar się odezwać, ale nie miał czasu jakoś i w sumie dobrze, że się zobaczyli, chciał wiedzieć co u lejn. a co do tego ucałowania, to nie wiem czy czarlsowi się to udało, czy lejn przypadkiem się nie odsunęła.

pewnie się nie odsunęła, bo to tylko lane, nie była dobra w udawaniu królowej śniegu, dość, że się nie odzywa do amandy. - hm, dawno cię nie widziałam - stwierdziła tylko, kładąc jedną rączkę do kieszeni jasnego trencza, było chłodno o tej porze, bo to w końcu kopenhaga. pomyślała nawet, że w sumie miło go widzieć żywego, bo z jego trybem życia powinna czekać na wiadomość, że znaleźli go zaćpanego w jakimś rowie. najlepiej z amandą :d nie żeby czekała na takowe informacje, ale pod wpływem zlości, niekiedy przychodziły jej do glowy takie mysli, tudzież jeszcze głupsze.

- to samo mogę powiedziec o tobie. - nie wiem dlaczego dawno go nie widziała, może dlatego, że czarls rzadko wychodził, bo nie chciał spotykać swoich kumpli ćpunów i kumpli dillerów na mieście, ażeby go nie kusiło. genialny argument wiem. - lejn? jesteś dalej zła prawda? - spojrzał na nią wzrokiem, takim hm, takim, który zawsze pojawiał się w momencie poważnej rozmowy, a ta raczej się na taką zapowiadała.

zmarszczyła delikatnie nos, zastanawiając się co mu odpowiedzieć. może powinna na niego nakrzyczeć i powiedzieć, ze jest cholernie wściekła, albo po prostu udawać, ze nic się nie stało, choć oboje dobrze wiedzieli, że to nie prawda. - zła to mało powiedziane, jestem wściekła czarli - powiedziała, choc ja na miejscu charliego nic bym sobie z takiej wściekłej lane nie robiła, ponieważ zwyczajnie nie umiała się wściekać tak, żeby wydawać się groźną. raczej była oburzona, jak dziecko które ma zamiar tupnąć nóżką, bo nie dostało lizaka. - dlaczego ja o wszystkim muszę dowiadywać się ostatnia, co? - zapytała jeszcze, wbijając paznokcie w plastikowy kubeczek, który nadal trzymała w ręce. na szczęści nie zrobiła w nim dziury, toteż kawa się nie wylała. jeszcze tego by brakowało!

miał ochotę zapaść się pod ziemię, nie żeby bał się wściekłej lejn, która rzuci się na niego i zacznie go okładać małymi piąstkami, ale widział w jej zawiedziony wzrok i to go okropnie dobijało, kogo by nie dobijało w sumie. - leeeejn, jesteś najmłodsza, nie wszystko jeszcze rozumiesz, po co miałem ci zawracać głowę takimi problemami. musisz wykorzystać swoje młodzieńcze lata jak najlepiej a nie zajmować się swoim bratem ćpunem. - odparł poważnym i dojrzałym tonem, jak nie czarls normalnie. i cóż, czuł ogromny wstyd, bo lejn wydawała się o wiele bardziej odpowiedzialna niż on i amanda, a on jednak stwierdził, że i tak jest za młoda na zrozumienie pewnych spraw.

- tak, bo jam ma siedem lat, a wy trzydzieści - przewróciła oczami, bo miała dość słuchania o tym, że jest najmłodsza, jakby różnica wieku miedzy nimi była jakoś strasznie duża. - bratem ćpunem i siostrą ćpunką - mruknęła jeszcze, w razie gdyby jeszcze nie wiedział, ze ona wie o amandzie. bo niby skąd miał wiedzieć? chyba, że amanda się mu żaliła. w każdym bądź razie lejn się do niej na razie nie odzywała. - to wy zachowujecie sie jak małe dzieci, a usilnie chcecie mnie pilnować. jednak mam wrażenie, że sama radze sobie lepiej niż wy oboje razem wzięci, wielcy dorośli - dodała z wyrzutem, ciągle lustrując go wzrokiem.

w sumie to miała rację, ale czarls z racji, że był facetem nie mógł jej przyznać tego, bo przecież jak ona mogła urazić tak męska dumą, blablabla. - ojezu, będziesz teraz mi i amandzie wypominać, że ćpamy co? to nic nie zmieni lejn. - pewnie wiedziała o tym, ale czarls starał sie mieć jakieś mądre wywody. - nie usilnie, tylko staramy się ciebie pilnować, jesteś naszą młodszą siostrzyczką, kto się tobą kurde zaopiekuje jak nie my. może i radzisz sobie dobrze, ale nie masz pojęcia co to życie i kiedy spotkają cię jakieś grube problemy zwrócisz się do nas zobaczysz. - ehe, czarls sam sobie nie umiał poradzić z życiem.