Kongens Nytorv

zmroziła go wzrokiem.
- chyba bym umarła, jakbym miała jeszcze jakiegoś bachora w rodzinie. zresztą oni i tak mieszkają w los angeles - wzruszyła ramionami. - zaczekam aż będę miała własne, czyli nigdy - machnęła ręką. nie chciała mieć dzieci, może kiedyś jej się odwidzi. poza tym, wiadomo, nie miała z kim, prawda, szkoda.

cooper roześmiał się, po czym spochmurniał, bo niestety jego rodzice mieszkali w kopenhadze i on musiał zajmować się swoją nieznośną siostrą, która tak doszczętnie go przypominała. - punkt dla ciebie. - stwierdził z lekką niechęcią, uśmiechając się pod nosem, po czym wyrzucił niedopałek papierosa i przygniótł go podeszwą czarnego trampka.

- zawsze we wszystkim wygrywam - uśmiechnęła się tak jak emotka <cwaniak2> na gg. xdd założyła nogę na nogę i dziękowała bogu, że zrobiło się już na tyle późno, że wszystkie dzieciaki poszły już do domów i było tu teraz całkiem cicho. nawet pan z balonikami się zmył!

pewnie cooper również był rad z tego powodu. pokręcił głową z dezaprobatą i spojrzał na heather. - tak ci się tylko wydaje. - rzucił pewnym tonem, w którym kryła się nutka pogardy, po czym wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i ponownie zapalił. - chcesz? - spytał, podsuwając jej ową pod nos.

- nie wydaje mi się, ja to wiem. nie chcę, przed chwilą wypaliłam pół paczki - spojrzała na papierosy i pokręciła przecząco głową. usiadła sobie na ławce bokiem, żeby lepiej widzieć coopera.

roześmiał się ironicznie, odchylając do tyłu głowę, po czym z nieznikającym z jego ust ironicznym uśmiechem, zabrał sprzed jej nosa, wyciągniętą rękę, w której trzymał paczkę papierosów i schował ową do kieszeni swoich jeansów. spojrzał przed siebie, mocno zaciągając się papierosem.

- co w tym śmiesznego? - zmarszczyła brwi i spiorunowała go wzrokiem, po czym założyła rękę na rękę i zaczęła udawać wielce obrażoną

- ależ nic. - powiedział z pełną powagą. - bynajmniej nie śmieję się z powodu, iż wypaliłaś pół paczki papierosów. - rzucił, uśmiechając się uroczo. - spokojnie, skarbie. - dodał, a na jego twarzy ponownie pojawił się ironiczny uśmiech, który nikł, gdy wsadził do ust papierosa i zaciągnął się.

- jasne, nic - prychnęła. - boże, ty palisz więcej niż ja - nie wiedziała, że to w ogóle możliwe. roześmiała się cicho i poprawiła sobie włosy, pewnie wiał lekki wiaterek i trochę jej się poczochrały, prawda.

spojrzał na papierosa trzymanego w dłoni i wzruszył ramionami. - przynajmniej szybciej zejdę z tego świata, niż ty. - powiedział, uśmiechając się szyderczo i wypuścił nosem dym tytoniowy, po czym ponownie się zaciągnął. rozłożył się wygodnie na ławce, po czym spojrzał na niebo, na którym nie było żadnych gwiazd, bo zasłaniały je chmury.

- i to dla ciebie powód do dumy? - zmarszczyła brwi. - przy moim trybie życia nie dożyję trzydziestki - wzruszyła ramionami i zsunęła się, tak, że prawie leżała na ławce. wyciągnęła nogi przed siebie.

- dla ciebie też, bo zaczynasz się ze mną kłócić w tej kwestii. - stwierdził, uśmiechając się triumfalnie i ironicznie, bo właśnie o to też mu chodziło. zaciągnął się papierosem, spoglądając na heather spod przymrużonych powiek.

- wcale się nie kłócę - spojrzała na niego z lekkim poirytowaniem, bo chyba dążył do tego, żeby wyprowadzić ją z równowagi. - radzę ci mnie nie denerwować - zmrużyła groźnie oczy. - bo konsekwencje będą straszne - szaleńczy śmiech!

on natomiast roześmiał się ironicznie. - wybacz, najdroższa. - powiedział, skłaniając się w pół z ręką na sercu i z tego wszystkiego o mało nawet nie przypalił sobie papierosem swojej ulubionej polówki, co też jej powiedział, dodając, że to iście żentelmeńskie poświęcenie, po czym pewnie ponownie roześmiał się ironicznie i wrócił do uprzedniej pozycji, siedzącej.

roześmiała się, bo ją tym rozbawił.
- no dobra, wybaczam - powiedziała, ale kiedy się ironicznie roześmiał, znowu zrobiła naburmuszoną minę. - jesteś okropny, tak, czy inaczej! ale i tak cię lubię - uśmiechnęła się.

- mógłbym powiedzieć, to samo, ale za dżentemena mnie nie uznają, więc nie zważając na to, co wypada, a co nie, nie powiem tego. - skwitował, jakże soczystym i długim zdaniem, po czym posyłając jej szeroki uśmiech, w którym ukazał rząd swoich równych i białych zębów, zaciągnął się papierosem. aż dziw, że ma takie białe zęby, skoro kopci jak smok. ;c

- tak, tak - mruknęła i zabrała mu papierosa, żeby sama się nim zaciągnąć. oddała mu go po paru sekundach, może się jej nie brzydzi, kto wie. xd

chyba się jej nie brzydził, bo podziękował, kiedy owego mu zwróciła i również się zaciągnął, wyciągając nogi przed siebie.

założyła nogę na nogę i wyciągnęła z kieszeni telefon.
- jezu, już tak późno? - skrzywiła się. - nocuję tu dzisiaj, za daleko mam do domu - stwierdziła, rozsiadając się wygodniej na ławce.

- bardzo orginalny i odważny krok. - stwierdził, kiwając głową z aprobatą, uśmiechając się cynicznie, po czym dopalił papierosa i wyrzucił, gdzieś na trawę niedopałek z nadzieją, że nic się od niego nie podpali.

- czemu odważny? nikogo tu o tej porze nie ma, a w razie czego poradzę sobie. zresztą, nie zrozumiałeś aluzji, myślałam, że zostaniesz ze mną i będziesz mnie bronił - uniosła brwi, spoglądając na niego i zaśmiała się.

- masz rację, nikogo tu nie ma oprócz tych ćpunów i zapitych kolesi, pod tamta ławką. - powiedział obojętnie, wskazując głową na każdego z wyżej wymienionych. - i wybacz, ale nie mam zamiaru poświęcać się dla twojego lenistwa. - stwierdził, uśmiechając się ironicznie w jej stronę.

- jesteś okropny - powiedziała po raz enty. - więc pozwolisz, żeby mi zrobili krzywdę, tak? mój duch będzie cię nawiedzał! - postraszyła go. - zresztą co za różnica, czy spędzę noc tutaj, czy wrócę do domu, skoro podczas drogi i tak może mnie ktoś napaść - machnęła ręką.

- w drodze powrotnej do domu, hm - podrapał się po brodzie, urywając. - a więc w drodze do domu moge ci towarzyszyć, ale nie licz na to, że zostanę tu z tobą. - dodał, śmiejąc się ironicznie i kręcąc głową z dezaprobatą.

- po prostu stchórzyłeś! - powiedziała i roześmiała się głośno. - boisz się tu nocować i boisz się MNIE - dumnie wypięła pierś i rozejrzała się. - hej, naprawdę robi się ciemno - stwierdziła, lekko przerażona i skuliła się na ławce.