Kongens Nytorv

zaśmiała się i napiła kawy. - ja siedzę sama, ty siedzisz sam, więc usiądźmy razem. a może zyskasz nową znajomość? nigdy przecież nie wiadomo. - uśmiechnęła się i spojrzała na niego. był całkiem niezły, więc spojrzała się tylko jeszcze na stolik i na swoją filiżankę. kawa dalej parowała, ale jakoś tym razem się nie poparzyła, jak to miewa w zwyczaju. - jestem jackie. - przestawiła się.

- Wolfgang. Miło mi. - uniósł brew przyglądając jej się szczegółowo od stóp do głow - Taa. Nową znajomość - powiedział cicho sam do siebie i się zaśmiał - A więc Jackie... Proszę powiedz mi coś o sobie. - Nachylił się nad stolikiem patrząc to w jej oczy to na jej nos, który mu się wyjątkowo spodobał. Nie wiem dlaczego akurat nos. Jakiś fetysz?

ona właśnie ze wszystkimi sypiała, więc plus dla niego! uśmiechnęła się do niego, odgarniają włosy z czoła, wpadały jej do oczu. od razu wpadł jej w oko, był przystojny i pewnie bogaty, co jej odpowiadało bardzo. przyjrzała się mu i napiła kawy, sprawdzając czy aby ma papierosy. - mam ci o sobie opowiedzieć? może lepiej jak będziesz zadawał mi pytania. - powiedziała z uśmiechem, przybliżając się do niego.

Zaśmiał się, bo nie był dobry w zadawaniu trafnych pytań. Zazwyczaj były głupie.
- Mężatka, wdowa czy panna? - zaśmiał się i wyciągnął pomiętą paczkę papierosów, które zwinął swojemu szoferowi ze schowka. Wyciągnął ją w jej kierunku by ją poczęstować. Nie wiedział czy pali. Chociaż wydawało mu się być seksownym kiedy koieta pali. No moze zapach nie byl idealny

wzięła papierosa i wyciągnęła tylko swoją zippo, żeby właśnie teraz tego papierosa odpalić. zaciągnęła się nim i przez chwilę zastanowiła. napiła się swojej gorącej kawy, a pani która im się intensywnie przyglądała, chyba właśnie była z siebie dumna, że połączyła dwójkę ludzi. poprosiła ją zaś o jakąś popielniczkę, i zaraz ją dostała. - mhm, na razie panna. a ty, wdowiec, żonaty, czy wolny? - zapytała z uśmiechem całkiem seksownym.

- Rozwiedziony - oblizał wargi nadal uśmiechając się trochę tajemniczo, trochę łobuzersko jakby właśnie ukradł jakiegoś lizaka. Zapalił swojego papierosa i rzucił prawie pustą zapalniczkę na stolik - OD dawna tu mieszkasz, Jackie?

uśmiechnęła się do niego i uniosła jedną brew do góry. - hm, niezbyt. przeprowadziłam się tutaj tylko żeby studiować. właściwie jestem z paryża. a ty, jesteś rodowitym duńczykiem, czy może przyjechałeś z innego kraju, co? - zapytała z uśmiechem i napiła się kawy. zaraz po tym, zaciągnęła się papierosem.

/sorry, że tak długo

- duńczyk. - powiedział dumnie poprawiając podwinięty rękaw koszuli - Na pierwszy rzu oka widać, że nie jesteś stąd. Francuzki są niezwykle seksowne, wiesz? - przeczesał palcami włosy potem musnął jej dłoń opuszkami palców

- duńczycy też są przecież niczego sobie - uniosła kącik ust do góry i tylko na niego zalotnie spojrzała. kiedy ją dotknął, nawet się przysunęła, żeby móc się dokładniej przyjrzeć mu. uśmiechnęła się i zaciągnęła papierosem, a z dymu zrobiła małe fajne kółeczka.

- Hm masz zręczne usta - powiedział kiwnięciem głowy wskazując na kółeczka z dymu. Sam zawsze chciał opanować tę sztukę. Jednak nie był taki zdolny. Patrząc na niewinnie wyglądającą Jackie był w stanie myśleć tylko o jednym. Sprotstujmy, że jego myśli zawsze krążyły wokół jednego sprośnego tematu. Wyszczerzył bielutkie zęby w uśmiechu.

zaśmiała się tylko i spojrzała na niego. - hm, myślisz że tylko w robieniu kółeczek jestem dobra, co? - zapytała, patrząc na niego i oblizując tylko usta, które smakowały kawą. ona zaś przecież nie zgrywała jakiejś niewinnej panienki, nie było po co, i tak przecież miała sama na niego ochotę i to dopiero jaką.

- Nie wiem? Może pokażesz mi w czym jeszcze jesteś tak dobra, hm? Przyjmij wyzwanie - zaśmiał się chowając zapalniczkę i paczkę z dwoma papierosami do kieszeni jeansów nisko opuszczonych na tyłku. - Chyba oboje chcemy teraz opuścić to miejsce - bardziej stwierdził niż zapytał

- hm, chyba myślimy o tym samym - uśmiechnęła się i poszli, zaczniesz.

siedziała na ławce, nucąc coś pod nosem i bawiąc się swoim telefonem, pewnie grzebała coś w necie, czy coś takiego. pewnie było przyjemnie ciepło, ale może nie jakoś przesadnie duszno, tak jak jest dzisiaj.

oderwała wzrok od telefonu i spojrzała na tj. pomyślała sobie, że mówi do niej, więc wyciągnęła z kieszeni zapalniczkę.
- proszę - podała mu, nawet się uśmiechając i schowała telefon do kieszeni.

- chyba raczej niszczę twoje płuca - oparła się o oparcie ławeczki i spojrzała na jego papierosa. w zasadzie sama pewnie też by chętnie zapaliła, no ale obiecała sobie, że już nie będzie, bo to niezdrowe i w ogóle, a na wyładowanie się są różne inne sposoby, pewnie zacznie biegać, albo uprawiać jogę, czy coś takiego. - isabella - odpowiedziała, odgarniając kosmyk włosów za ucho.

- no popatrz, mi się nie podoba - wzruszyła ramionami. przypomniała sobie, że zawsze jak była mała, to chciała mieć na imię jakoś inaczej i obrażała się na mamę, że dała jej na imię isabella i jeszcze zdrabniała to do 'bella'. sama nie wiedziała, która forma jest gorsza. uśmiechnęła się do tj.

- nie wiem, kojarzy mi się ze starymi, nudnymi harlequinami, które czytała moja babcia. kiedyś nawet mi opowiadała, że była tam jakaś isabella - zaśmiała się i założyła nogę na nogę. jak sobie o tym przypomniała, to jeszcze bardziej nie cierpiała swojego imienia w sumie, no bo mieć imię rodem z harlequinów, to chyba niefajnie, to tak, jakby się nazywać sally spectra, czy jak jej tam. - ale i tak wszyscy mówią na mnie bella i sama nie wiem co gorsze.

w zasadzie wczoraj już jej się odwidziało wyjeżdżanie z kopenhagi, aż do czasu, kiedy spotkała się z jonathanem. w każdym razie jeśli tj uda się namówić ją, żeby została, to brawa dla niego. ;d
- nie da się tego chyba wydłużyć - powiedziała po chwili namysłu. - okej, możemy iść - kiwnęła głową. i poszli chyba, zaczniesz?

więc siedziała na jakiejś ławeczce na tym placu. boże, nie wiem czemu zaczynam zdania od 'więc'. :c właśnie skończyła palić i teraz czytała jakieś przerażające teksty na paczce swoich papierosów typu 'palenie zabija' i takie inne! nie przeraziło ją to jednak. schowała paczkę do torebki i rozejrzała się. aha, mogą się znać, w sumie, ale jak wolisz!

toteż znają się. ;x
przechodził tędy, bo wracał z jednej z kawiarenek, a co się z tym wiąże, z całkiem miłego popołudnia, spędzonego przy kawie i próbie ujarzmienia młodszej, pięcioletniej siostry, którą teraz odebrali od niego rodzice i w spokoju mógł wrócić do mieszkania, jak i palić papierosa. zauważył heather i uśmiechnął się ironicznie, jak to w zwyczaju miewał. podszedł do niej i usiadł obok. - cześć. - rzucił, zaciągając się papierosem.

- cześć - uśmiechnęła się na jego widok, odrywając wzrok od jakiegoś rozwrzeszczanego dziecka, które za wszelką cenę chciało dostać jakiegoś tam balonika, bo handlował nimi jakiś pan. pokręciła tylko głową i prychnęła, rzucając pod nosem coś w stylu 'przeklęte dzieciaki' i odwróciła głowę w stronę coopera. - co słychać?

- wszystko w porządku, poza tym, ze nienawidzę dzieci. - powiedział, uśmiechając się ironicznie w stronę owego dziecka, na które uprzednio spoglądała heather. przypomniał sobie, że dzisiaj przechodząc tymi stronami z siostrą, również musiał stoczyć z nią walkę z powodu owych balonów. - trzeba być idiotą, żeby stać tutaj z tymi balonami. - skwitował, roześmiawszy się cynicznie, po czym przeniósł wzrok na heather. - a co u ciebie? - spytał bez żadnego wyrazu, zaciągając się papierosem.

- nie idiotą, trzeba chcieć zarobić, tu wiecznie kręcą się jakieś rozpieszczone dzieciaki, które chcą, ba, MUSZĄ mieć te balony - zaczęła filozofować i przewróciła oczami. - u mnie w porządku - podrapała się po nadgarstku. - chociaż muszę powiedzieć, że zaczyna mnie dopadać nuda.

- powiedz rodzicom, żeby zafundowali ci młodsze rodzeństwo, to nie będziesz się nudzić. - skwitował, śmiejąc się ironicznie, jednocześnie wypuszczając dym tytoniowy przez nos, po czym przeniósł wzrok na heather i uśmiechnął się uroczo i niewinnie.