Amager Strandpark

- ej, nie powinnaś chyba palić - zmarszczył brwi i przełożył skręta w drugą rękę, dalej od nanou. - nie zmieniłem się. cholera, więc nie wyszło - roześmiał się, zaciągając się jeszcze raz, a potem pewnie zgasił skręta, żeby nie stracić świadomości. - powiedz mi więc kogo obecnie usidliłaś? - poruszył brwiami z uśmiechem.

mam mega wenę ;x nanou roześmiała się perliście i chwilowo położyła głowę na ramieniu eliaha, zaraz ją stamtąd zabierając. - dlaczego? robiłam już to nie raz - zmarszczyła brwi, po czym uniosła je ku górze i uśmiechnęła się kącikowo. - ale to ci służy, jako casanovie, prawda - stwierdziła hardo, bawiąc się stopami w piasku. chwilę pomyślała, nim eliah usłyszał jakąkolwiek odpowiedź. - bastiena. a o ciebie nawet nie pytam, co tydzień inna ;x

- dlatego, że nie wiem, czy julien nie zabije mnie z tego powodu - stwierdził, próbując przypomnieć sobie charakter juliena i to, czy mógłby się na niego wkurzyć za to, że upalił mu siostrę. - bastiena - powtórzył za nią, chociaż chyba go nie kojarzył. - wcale nie co tydzień, bez przesady, nanou. tak czy siak, teraz jestem wolny i wcale mnie to szczególnie nie martwi, serio. fajnie jest - wzruszył ramionami.

nanou pogłaskała go delikatnie po plecach, z nieustającym uśmiechem na twarzy. - spokojnie. najpierw zabije bastiena, że jesteśmy razem, potem przejdzie do mniej ważnych rzeczy - mruknęła, pocieszająco, oczywiście wszystko mówiła w żartach, choć dobrze wiedziała, jaki julien bywa opiekuńczy. nie, on nie bywa. on jest opiekuńczy. aż za bardzo. - hej, poza tym julien sam pali skręty! - wytknęła mu i wbiła palec wskazujący w jego bok. - bez przesady, co dwa tygodnie - tu roześmiała się wesoło. - żartuję, przecież wiem jak jest, eliah. wolny strzelec, casanova, i te sprawy!

- julien pali? przykładny tata - znowu się roześmiał. - przestań mówić do mnie casanova, bo cię wrzucę do tej zimnej wody - zagroził i zaśmiał się diabolicznie. eliah to eliah, nie miałby oporów, żeby to zrobić, zapewne.

wzruszyła chudymi ramionami i wydęła lekko wargi. - pali. dużo i często, dokładnie tak jak ty. może macie tego samego dillera? - zainteresowała się i znów pokazała mu koniuszek języka. - ej, ale casanova to całkiem miłe określenie - stwierdziła po chwili namysłu i kopiąc bosą stopą w piasku, rzuciła nim w eliaha.

- może, nie wiem. grabisz sobie, nanou - powiedział, kiedy rzuciła w niego piaskiem. wstał i otrzepał się, po czym bez najmniejszego kłopotu wziął nanou na ręce i zaczął się zbliżać w stronę wody. - ha! masz mi być posłuszna, albo cię tam wrzucę - znów zaśmiał się diabolicznie, robiąc taki ruch, jakby chciał ją wrzucić, ale jeszcze tego nie zrobił, prawda.

nanou pewnie śmiała się panicznie, energicznie machając nogami. owinęła też dość mocno ręce wokół jego szyi, gdyby jednak miał zamiar ją wrzucić. popatrzyła błagalnie na eliaha i zatrzepotała wytuszowanymi rzęsami. - okej, będę posłuszna, o panie! - wspięła się jakby wyżej, coraz bardziej kurczowo trzymając się eliaha, ale stwierdziła, że w zasadzie byłoby fajnie, gdyby ją wrzucił ;d

eliah miał szósty zmysł, albo znał dobrze nanou i wiedział, że nie miałaby nic przeciwko temu, żeby ją tam wrzucił, więc to zrobił.
- mam nadzieję, że umiesz pływać - powiedział śmiejąc się i mając nadzieję, że woda nie jest zbyt zimna. a potem ściągnął bluzę, z zamiarem okrycia nią nanou, kiedy już wyjdzie.

okej, śmiała się cały czas, to przez tego skręta, chociaż była mokra aż po sam czubek włosy. machała rękoma, pływając, a kiedy już wyszła, uprzednio połykając odrobinę wody, wbiegła prosto w ramiona eliaha. - dupek! - powiedziała, uśmiechając się, przytulona do każdej części jego ciała!

- i tak mnie kochasz - zaśmiał się i okrył ją swoją bluzą. - nie jest ci zimno? - przytulił ją, żeby się rozgrzała. - chyba cię odprowadzę, co? - zaproponował, bo w sumie muszę iść za moment. xd

pokręciła przecząco głową, przez co posypały się krople z jej mokrych włosów. uśmiechnęła się niewinnie w stronę eliaha, dokładnie tuląc się do samej bluzy i chłopaka też. - nienawidzę cię. ale możesz mnie odprowadzić! - i tak jak powiedziała, tak zrobili!

Siedział pewnie gdzieś na tej plaży co na obrazku i palił papierosa. Nic nadzwyczajnego. Poranek był zbyt piękny by Wolf mógł siedzieć zamknięty w czterech ścianach

usiadła na piasku i zaczęła poszukiwania zapalniczki, którą zapewne zostawiła w domu. wzruszyła ramionami i schowała papierosa z powrotem do paczki.

Przyglądał jej się w momencie gdy szukała zapalniczki. Przysunął swój chudy tyłek w miejsce obok kristen.
- Zapalniczkę? - zapytał i sam zaczął się szubrać po kieszeni, bo jak wiadomo zapalniczki nie trzymały się wolfa.

kiwnęła głową uśmiechając się kącikowo i wyjęła ponownie papierosa. obracała go chwilę w ręku zapewne myśląc co w nim tak strasznie uzależnia, chociaż to wiedziała.

W końcu znalazł disnejowską zapalniczkę i podpalił jej papierosa przyglądając się jak z przymrużonymi oczami zaciąga się nim. Był ewny, że już ją kiedyś gdzieś widział.
- Wolfgang - przedstawił się wyciągając dłoń w jej kierunku

-Kristen-odpowiedziała i uścisnęła mu rękę. Ona też go skądś kojarzyła. Przez chwilę patrzyła na morze i na kąpiących się tam ludzi. Na samą myśl zrobiło jej się zimno.

powiedział, że miło było poznać i poszedł.

/musze iść, nagły wypadek ;c

soooł, przechodziła panna cherry, siostrzyczka nique i chciała wepchnąc kogoś do wody, a był to julien. podeszła do niego. - witam pana. - powiedziała całkiem niemiło i zapaliła tylko papierosa, no cóż.

uśmiechnęła się do niego i zaciągnęła się papierosem. - co, wracasz od swojej dziewczyny? bo wątpię, żebyś wracał od mojej siostry, i mojej małej siostrzenicy. - powiedziała całkiem ironicznie i tylko na niego spojrzała.

pewnie że nique by była zazdrosna jak cholera, wiadomo. pewnie tylko zaciągnęła się papierosem i spojrzała na niego. - nic mi do tego? a chciałbyś żeby na przykład nique płakała przez ciebie, jakbyś miał kogoś innego przy sobie niż ją co? zbyt wiele razy widziałam ją przyklejoną do poduszki i zapłakaną, nie chciałabym tego znowu, strzeż się, julien. - uśmiechnęła się ironicznie.

- andrew, chyba jesteś śmieszny, nie widziała go już bardzo dawno, i ona go sama zaczęła olewac. a poza tym, mogę sobie ci grozic ile mi się tylko żywnie podoba, mam ochotę to to robię, nie mam ochoty to tego nie robię. a ty, jak ją jescze skrzywdzisz, albo odejdziesz, policzysz się z bratem. wiesz? będzie ciężko, julien. nie odpuszczę. - mruknęła i wrzuciła do wody papierosa.

- hm, tak? przekonamy się właśnie za dwa tygodnie. a co ty tak patrzysz na ten zegarek? śpieszysz się na dziwki, czy gdzie? - zironizowała z lekka i pewnie spojrzała się na niego. zapaliła kolejnego papierosa a potem spojrzała sie na swoje buty, chciała go wepchnąc do wody, i zaraz to zrobi!

i poszła!