Bakken- park rozrywki

Bakken

najstarszy na świecie park rozrywki.

kręciło jej się w głowie od tych wszystkich karuzel i innych atrakcji, jakie tutaj mieli. dodatkowo przytłaczała ją ilość dzieci. zastanawiała się czy to kolejny dzień dziecka, albo inne komercyjne święto. siedziała przed bramą wejściową na ławce, myśląc jaką wate cukrową powinna kupić u miłego staruszka, który ją sprzedawał.

- julien!- odparła nieco zaskoczona, nie wiem czym bardziej. czy pocałunkiem czy tym, że spotyka go w takim miejscu, lecz chyba bardziej tym pierwszym dlatego też speszyła się trochę, mimo iż powinna być przyzwyczajona do tych wylewnych powitań juliena. - cześć- odparła przecierając palcami usta, gdyż była prawie pewna, że rozmazał jej pomadkę. - co tu robisz?- zapytała przyglądając się mu, ale wcześniej odwróciła się w jego stronę.

- wcale mnie nie wystraszyłeś!- odparła naburmuszając się trochę. nie lubiła gdy ktoś z niej żartował, a stwierdzenie że jest mała troche ją ubodło xd. - cześć, jestem madison, mam sześć lat i uwielbiam karuzele. widzisz? jestem mała i to aż tak. i chyba nie powinnam z tobą rozmawiać, bo skąd mogę wiedzieć czy nie jesteś pedofilem?- odparła zerkając na niego kątem oka i przygryzając dolną wargę.

- wujku julku xd, mam dość karuzel. tak naprawdę siedzę tutaj, bo była gigantyczna kolejka po bilety. kiedy wreszcie udało mi się je zdobyć i zajęłam miejsce na karuzeli to po jednym kółeczku zakręciło mi się w głowie, ale spokojnie. mała madison nie ma zamiaru zwymiotować ci na spodnie- odparła uśmiechając się, wcale nie złośliwie i przyglądając julienowi, bo miała nadzieję, że jego naburmuszenie szybko mu minie. lubiła go, mimo tego jego trudnego charakteru.

- najwyraźniej nie jestem grzecznym dzieckiem, bo nie słucham rodziców- westchnęła przysuwając się do niego dosłownie troszeczkę i odgarniając włosy do tyłu, bo było jej dość gorąco. jakby sobie przypomnieć to madison naprawdę nie była grzecznym dzieckiem, ale w sumie nigdy o tym nie wspominała, bo niewiele pamiętała ze swojego burzliwego dzieciństwa.

- idźmy, idźmy- odparła wstając i ciągnąc go gdzieś w stronę wyjścia na ulicę. chyba w końcu zapomnieli o wacie dla nanou, ale ona z pewnością się nie obrazi xd. zacznij, gdzieś.

przyszła sobie tu, właściwie nie wiem czemu, bo jakoś nieszczególnie przepadała za karuzelami. przyglądała się jakiejś megawysokiej kolejce górskiej, mając wrażenie, że zaraz się zawali i spacerowała sobie.

przyszedł do parku, o dziwo sam, nie wziął ike ze sobą, to w sumie przykre. ale bella miała szczęście, że własnie nie przyszedł z nią. od razu zauważył ja pod tą kolejką, podszedł więc do niej z uśmiechem. - cześć bella. boisz się, czy wspominasz właśnie swoją kolejną przejażdżkę, co? - zapytał z uśmiechem.

raczej on miał szczęście, chyba. uśmiechnęła się na jego widok i nawet pocałowała go w środek ust.
- cześć. raczej patrzę na tych niespełna rozumu ludzi, którzy zgadzają się na to wsiąść - popatrzyła jak wagonik zjeżdża z jakiejś zabójczej wysokości. to naprawdę było przerażające. ale i tak najbardziej z karuzeli kocham rock n'roll. <3

uśmiechnął się do niej i lekko objął ją w talii. - mhm, no tak, ale wiesz, że ja już kilka razy na niej byłem, i nawet się świetnie bawiłem! było faajnie, tak w górę i w dół, górę i dół. - uśmiechnął się do niej i odsłonił jej delikatnie szyję, żeby móc ją zaraz pocałować. - jej, stęskniłem się w sumie. - powiedział szeptem prawie jakoś.

popatrzyła na niego, jakby uciekł z pilnie strzeżonego szpitala psychiatrycznego.
- w życiu bym na to nie wsiadła - pokręciła przecząco głową. w sumie skoro bała się pomników, to tym bardziej kolejek górskich, chyba. - ja też - powiedziała całkiem szczerze, bo przecież w końcu to prawda, stęskniła się za nim, nawet jeśli wczoraj przespała się z innym chłopakiem i właśnie o nim myślała, prawda.

on na razie dopóki miał ike, wszystko było okej, miał alternatywę po prostu inną. doskonale wiedział że jakby to ona go też zdradziła, nie wybaczył by jej tego, w końcu ma jakąś klasę, a i co z tego, że właśnie on też ją zdradzał. przyjrzał się jej i nawet uśmiechnął. - idziemy stąd? te kolejki przyciągają strasznie dużo dzieciaków, a one strasznie się drą zawsze, serio. - zaśmiał się.

w każdym razie nie zamierzała się przyznawać do zdrady, tym bardziej, że jonathan powiedział, że nic do niej nie czuje. a ona kochała maxa, tak myślę.
- możemy iść - przytaknęła, bo faktycznie, nie dość, że z każdej strony grała inna muzyka, to jeszcze wszędzie były jakieś rozwrzeszczane dzieciaki, rozpychające się łokciami, żeby jak najprędzej dostać się na jakąś tam karuzelę. - dokąd?
i możesz zacząć xd

- idziemy do kawiarni! - i poszli ;x

przyszli więc, ale wszystkie światła był już zgaszone, nie było żywej duszy, któa mogłaby otworzyć im bramę do parku.
- jestem zawiedziony!- odparł, udając zmartwienie, bo doskonale wiedział, że tak będzie, ale nie chciał siedzieć i marznąć na owych schodkach, plus pewnie martwił się trochę o kris.

-głupek!-powiedziała z rozbawieniem w głosie trzymając kevina za rękę. -wiedziałeś, że tak będzie! specjalnie mnie tu ściągnąłeś!-zaśmiała się-tylko nie wiem w jakim celu. patrz, tu żywej duszy nie ma-powiedziała i zachwiała się omal nie wywalając się na trawnik ciągnąc za sobą kevina.

pewnie za to on się wywalił, jednocześnie potykając o rozwiązane w trampkach sznurówki, bo nie lubił ich wiązać, zupełnie jak ja; nie mam pojęcia czy kristen wywróciła się razem z nim, sama zdecyduj xd.
- spokojnie, żyję. naprawdę żyję- odparł, dumny z siebie, że jest cały, nie ma żadnego guza ani innych obrażeń, ale za to wyszedł na niezdarę.

no dobra, to niech ona też leży xd
-ej, nie zauważyłeś, że mnie pociągnąłeś za sobą-zapytała podnosząc się do pozycji siedzącej. mimo upadku wcale nie poczuła bólu w nodze czy coś i była teraz cała happy. nagle dostała histerycznego napadu śmiechu i tak siedząc na krawężniku chichrała się ze wszystkiego co zobaczyła.

- wybacz. ale nie wyglądasz jakby coś ci się stało. wręcz przeciwnie- odparł podnosząc się. siedział na trawie machając nogami na lewo i prawo i w końcu zmusił się do zawiącania sznurówek. uśmiechnął się entuzjastycznie do kristen, bo było miło!

-czy ja mówię, że coś mi się stało-zapytała po czym ponownie wybuchnęła śmiechem. o matko, jakby się czegoś nawdychała. przybliżyła się do kevina po czym objęła go ramieniem i pocałowała w policzek, ot tak,po prostu, z przypływu radości chyba xd

- to pewnie za to, że park jest zamknięty? i za to, że się wywróciłem jak ostatnia kaleka ciągnąc cię za sobą, tak?- zapytał, minimalnie przybliżając twarz do jej, z łobuzerskim uśmieszkiem, po czym delikatnie pogładził ją zewnętrzną częścią dłoni po policzku nie przestając się uśmiechać.

-i pewnie jeszcze za wiele innych rzeczy-powiedziała roześmiana patrząc mu w oczka.

- hm, naprawdę? na przykład jakich?- zapytał unosząc pytająco brew ku górze, ale wcale nie zależało mu na jej odpowiedzi i nie miał zamiaru na ową czekać. tak więc tylko pocałował ją w sam środek ust, po czym się zaśmiał, tak po prostu, odwracając głowę w przeciwnym kierunku, nie dlatego że był nieśmiały, bo nie był. ale może chciał się z nią trochę podrażnić.

-sama nie wiem-odpowiedziała uśmiechając się. odsunęła się trochę od niego, też lubiła się droczyć. położyła się na trawie, wpatrując się w gwiazdy i czekając na ruch k.