Tivoli- park rozrywki

zapewne przyszła tutaj, bo jak to ona miała dziką ochotę na watę cukrową, plus karuzele były bardzo ładnym obiektem do sfotografowania. tak więc siedziała na ławce jedząc watę i patrząc na cały kolorowy przybytek owego parku.

dobra dałam ci vianne, bo nic nie mówisz, a jestem nią zalogowana. ; d
weszła do parku, zastanawiając się w sumie, co tu robi w tak mało ciepłą i zachęcająco pogodę. skierowała się w stronę chuśtawki, gdzie usiadła, zadowolona, że była wcześniej przed tym dzieckiem, które do owej chuśtawki biegło i zaczęła delikatnie się kołysać, odpychając swoim trampkiem.

jelka zauważyła vianne bo się znały, prawda? no więc podeszła do niej i usiadła na huśtawce, z której jakaś matka ściągnęła swoje dziecko i poszła - hej vianne - powiedziała odrywając kawałek waty i wsuwając ją do ust - nie wiedziałam że też lubisz huśtawki. - dodała, podstawiając vianne watę, w ramach zapytania czy cche kawałek.

- jelka. - rzuciła, odwracając głowę w jej stronę z kącikowym uśmiechem. - cześć. - dodała, po czym pokręciła przecząco głową na znak, że nie chcę waty, która ma w sobie tyle kalorii i tak tuczy, ale oczywiście tego jelce nie powiedziała, bo to jej sprawa jak dba o swoją figurę. - chuśtawki są fajne. - skwitowała, uśmiechając się, jak piecioletnia dziewczynka i zaczęła mocniej się chuśtać.

jelka miała super metabolizm poza tym była bardzo chuda ;<
- to prawda, chociaż ja jak byłam mała to wolałam te w kształcie zwierząt, teraz na nich nie mogę siadac, mam za długie nogi - wytłumaczyła ze smutkiem, dokańczając watę i zapewne rzuciła patyczkiem do śmietnika i nie trafiła - ojejku. - powiedziała z udawanym smutkiem i odepchnęła się mocno nogami.

- ja zawsze toczyłam z bratem walki o wielkie koło, które wisiało w ogrodzie na trzepaku. - powiedziała, uśmiechając się z rozmarzeniem, znanym nam, przy wspomnieniach, po czym roześmiała się, kręcąc głową z dezaprobatą do samej siebie, że plecie takie głupoty. zwolniła chuśtawkę i przyjżała się nogą jelki, bo nie umknęły jej słowa o owych długich nogach, po czym ze smutkiem stwierdziła, że faktycznie takowe posiada, ale nie okazała tego, uśmiechając się kącikowo. - co u ciebie, jelka? - spytała, unosząc pytająco w górę jedną brew.

- ostatnio dzika nuda - powiedziała śmiejąc się - byłam u ciotki i wuja w perth, w sumie to niedaleko perth, mniejsza. mają tam hodowlę kangurów, wiesz? kilkadziesiąt kangurów, skaczących tu i tam. super widok - korzystając z faktu że huśtawka miała szerokie siedzenie podciągnęła na nie nogi - a co u ciebie? - spytała patrząc na vianne i myśląc że kto jak kto, ale vianne nie ma kompleksów.

- kangury? - powtózyła po niej, wyobrażając sobie ową hodowlę i mnóstwo skaczących kangurów, toteż zapewne na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, bo bądź, co bądź kangury zawsze ją fascynowały, po czym ocudziwszy się z labiryntów swojej wyobraźni, uśmiechnęła się lewo kącikowo do jelki. - u mnie wszystko dobrze, poza tym, że nadal nie jestem w stanie ujarzmić mojego brata, udając słodką i niewinną siostrzyczkę. - powiedziała, uśmiechając się łobuzersko, po czym załozyła pasmo włosów za ucho.

- kangury - potwierdziła - no wiesz, nikt nie umie oddziaływac na starszego brata pewnie - powiedziała, bo sama nie miała rodzeństwa, jak wiemy i trochę z tego powodu cierpiała - chyba będzie padac - mruknęła patrząc na ciemne chmury kłębiące się bodajże na południu.

vianne również spojrzała na niebo, zachmurzając się podobnie jak i ono pełne było chmur, gdyż nie lubiła burzy i idącego razem z nią deszczu, a już tym bardziej, gdy była poza domem i nie miała ze sobą parasola. - okropna pogoda. - wymruczała, mając na myśli jej gwałtowne zmiany.

marcus zabrał lauren na huśtawki ! xd huśtali się, więc teraz na owych huśawkach i marcus wciskał lauren do buzi watę curkową, którą sam pożerał z nieurkywałną chęcią.

szkoda, że to nie huśtawka powieszona na drzewie, ale lauren zadowoliła się tym co było, zastanawiam się czy to były huśtawki zwykłe, czy te takie kręcące się, chociaż jeżeli byłyby to kręcące się huśtawki nie możliwe byłoby wpychanie lauren waty cukrowej do ust!
- jaki kolor ma ta wata cukrowa - ej bo nie zauważyła, a to dosyć ważne.

to były zwykłe huśtawki. ;x
spojrzał uważnie na watę, bo nie było tutaj, bądź co bądź, żadnej lampy w pobliżu, więc musiał wytęrzyć wzrok, ażeby ujrzeć ów kolor, a kiedy odróżnił jednak różowy od niebieskiego i stwierdził, że to zielony, oświadczył to lauren z dziarskim uśmiechem, po czym wsadził sobie kawałek owej waty cukrowej do buzi.

ona pewnie lubiła zieloną watę cukrową, a najbardziej pomarańczową, ale uśmiechnęła się tylko odrywając kawałek !
- lubię watę cukrową, chociaż już mi chyba mdło o jej słodkiej smaku - stwierdziła spoglądając na markusa.

- zawszę mogę ją sam zjeść. - powiedział, uśmiechając się entuzjastycznie, po czym cmoknął klejącymi się i słodkimi ustami, lauren w czubek nosa, śmiejąc się cicho i czekając na jej reakcję. nawet w pogotowiu położył rękę na kieszeni spodni, w których miał paczkę chusteczek. xd

oderwała kawałek waty cukrowej przyklejając mu go do policzka, ale nie omieszkała później musnąć wargami owego w istocie słodkiego policzka! uśmiechnęła się do niego seksownie huśtając się trochę mocniej.

roześmiał się całkiem przyjemnie, acz krótko i cicho, po czym pewnie skończył watę, bo dużo jej nie zostało i wrzucił patyczek do kosza, za którym chodził dobre parę minut. wrócił na huśtawkę bez większego problemu, bo pewnie w powietrzu roznosił się miły okrzyk radości lauren, kiedy tak się huśtała. zapalił papierosa, którym się zaciągnął, kiedy w końcu usadowił tyłek na huśtawce.

- markus podziel się - wyszeptała mając nadzieje, że nie powie jej, coś w rodzaju, nie powinnaś palić bo, blablabla, i tak dalej, lauren wcale nie krzyczała tak głośno, ale radośnie rozhuśtała się ciesząc się wiatrem we włosach swych!

- musisz się zatrzymać. - powiedział stanowczo, spoglądając przed siebie. - albo papieros, albo huśtawka. - skwitował, przenosząc wzrok z papierosa na lauren i z powrotem, mrużąc oczy.

posłusznie się zatrzymała i z potulną miną wyciągnęła dłoń po papieros trzepocząc rzęsami cmoknęła markusa w oko aka powiekę, cnie;x!

podał jej papierosa, uśmiechając się ujmująco, po czym trochę rozbujał hustawkę i teraz to on się huśtał, ale deliaktnie. spoglądał w niebo, może na gwiazdy, może na księżyc, a może po prostu ot tak, po czym przeniósł wzrok na lauren i uśmiechnął się do siebie.

zapalił jej pewnie tego papierosa też, bo ona nie za bardzo miała czym, a nie potrafiła jak w robinsonach zapalić samodzielnie ognia okularami, zresztą to tego konieczne jest słońce ;c
- czuje się zazdrosna o niebo - powiedziała chichocząc całkiem sympatycznie.

miał ochotę ją czymś rzucić, tak w żartach, prawda, ale w jego dłoni znajdował się tylko papieros, toteż zrezygnował z tego pomysłu i roześmiawszy się przyjemnie, wstał z huśtawki i podszedł do lauren z dziarskim uśmiechem. - czuję się mega dowartościowany. - stwierdził, nachylając się nad nią i pocałował ją w usta.

ujęła jego twarz za podbródek przyciągając ją ku sobie, po czym zaczęła go całować bardzo namiętnie, - powinieneś tak właśnie się czuć - szepnęła przygryzając płatek jego ucha spojrzała na niego uśmiechając się delikatnie.
- zapomniałam, twój tata przysłał Ci jakąś paczkę, ale w sumie była bardzo ciężka, a listonosz, nie chciał mi pomóc i jest na poczcie - zaznaczyła również, ze listonosz, to wredna kobieta o złośliwym spojrzeniu, ot co.