Teatr

taka odpowiedź go usatysfakcjonowała. wziął odrobinę i uśmiechnął się do niej uroczo w ramach podziękowania- w takim razie, skoro już przyszedłem to co będziemy robić?- spytał i włożył do ust watę która zaczęła mu się lepić już do palców.

wzruszyła ramionami biorąc kawałek waty i oblizując usta. -co tylko sobie zażyczysz-uśmiechnęła się i wytarła palcem kawałeczek waty, który pozostał w kąciku ust santiago.-możemy obrabować tego pana w kapeluszu i zjeść całą watę jaką zrobił.-powiedziała wskazując głową i spoglądając niespokojnie w jego stronę czy aby nie podsłuchiwał. chciała jeszcze kiedyś kupić tu watę, może nawet dzisiaj.

oj, ona by wolała nie wiedzieć co on sobie zażyczył... no dobra. moze by się jej to spodobało. uśmiechnął się do niej ładnie kiedy wytarła mu watę i wstał wyciągając od niej ręce- najpierw możemy kupić watę a później.. no nie wiem- powiedział uśmiechając się łobuzersko. podszedł do pana od wat i kupił taką wieeelką niebieską

pewnie pociągnęła go za rękę i poszli do niej do domu i nawet zacznij!

siedziała na schodkach prowadzących do teatru, przyglądając się mijającym ją przechodniom. piła kawę ze starbaksa i rozważała kupno biletów na jakąś sztukę, chociaż z drugiej strony nie miała większej ochoty, bo w londynie matka często ciągnęła ją na różnego rodzaje spektakle.

- cześć arogancki, niemiły kasprze - uśmiechnęła się mimowolnie na jego widok, bo mimo wszystko lubiła jego towarzystwo - nie mów mi, że byłeś w teatrze - dodała, pewnie lekko zdziwiona, bo nie wyglądał na miłośnika kultury. przynajmniej nie na takiego, który lubił spędzac czas w teatrze. jeszcze w taką pogodę!

- tak, tak, bywasz. gdybyś nie bywał, pewnie bym tu obok ciebie nie siedziała - stwierdziła, zakładając kosmyk włosów za ucho - postanowiłam pobłądzić bez mapy, już bardziej orientuje sie w mieście, a zresztą wszystko mi jedno gdzie trafię - wzruszyła chudymi ramionkami i uśmiechnęła sie do kaspra - to dobrze, ze sie połapałeś, bo byłabym zdziwiona, że taką pogodę wykorzystujesz by sie ukulturalnić - dodała, po czym zanurzyła wargi w kawie, dodam, że mrożonej, bo w końcu było gorąco.

- i dobrze, bo powinieneś - prychnęła i pokazała mu język, jakby miała siedem lat. - tak, to byłby ciekawy przypadek, ale kto wie - uśmiechnęła się lekko do niego - cóż, w tak okropny dzień postanowiłam wyjść do ludzi i poudawać zagubioną, bo pomyślałam, że może spotkam któregoś z superbohaterów. no i proszę, zjawiłeś sie ty!

- jejku, zepsujesz mi fryzurę, którą misternie układałam przez dwie godziny - mruknęła, udając smutek, bo tak naprawdę, nie było żadnej misternie układanej fryzury. po prostu związała włosy na supełek z racji takiej, że było ciepło i moglo to jej zając co najwyżej minutkę, czy dwie. skoro ja potargał, zmuszona była rozpuścić włosy. zmierzwiła je tylko dłońmi, żeby jako tako wyglądały - hm, muszę się zastanowić - stwierdziła, udając, że sie zastanawia -chociaż chyba ostatnio ci to obiecałam, wiec powiedzmy, że tak - rzekła w końcu, uśmiechając sie do niego.

powinna, ale nie zrobiła tego, bo pewnie więcej szkody wyrządziłaby sobie niż jemu! - wolę jak zwracasz sie do mnie per joy - mruknęła tylko, naprawdę nie lubila pełnej wersji imienia. kiedyś nie lubiła w ogóle swojego imienia. to jej matka wybrała takie imię, twierdząc, że jest krejzolkowe. no cóż, jak kto tam lubi. jako mentalna matka joy zdradzę ci w sekrecie, że myślałam o joy division nadając jej to imię, jak to ja:) - okej, nie omieszkam im tego zakomunikować - uśmiechnęła sie szeroko do kaspra, który pewnie prężył sie dumnie. w końcu czuł sie lepszy od 'tych frajerów'.

nie chodziło mi o to, że by jej oddał, tylko, że ona prędzej narobiłaby sobie szkody, łamiac jakąś kość w dłoni:d pewnie nie miała siły, a szkoda. - mam, poczekaj - odparła i zaczęła szukać w raportówce swoją czarną zippo z johnnym lennonem, którą dostała w prezencie od znajomych z jakiejś tam okazji. - proszę - podała mu ja ostrożnie, żeby nie zgubił, czy coś, bo to dla niej jak relikwia! - zdajesz sobie sprawę jakie obowiązki ma superbohater numer jeden? - zapytała nagle, uśmiechając sie do niego.

Schowała zapalniczkę na powrót do torebki, bo zakładam, ze jej oddal, a nie ukradł! była dla niej zbyt cenna, w sesnie emocjonalnym, bo raz to johnny, a dwa dostała ją od znajomych z londynu. - myślałam o tym - odparła rozbawiona - ale tak naprawdę nie wiem, jakie ma obowiązki - stwierdziła, wzruszając ramionami - musisz chronić biedną małą joy przed złem i występkiem tego miasta - jak atomówki!

-to dobrze, bo nie mam innych pomysłów, jakie mogłyby być twoje obowiązki. - wzruszyła ramionami, bo szczerze nie wiedziała do czego może się przydać ulubiony superbohater! - mogłabym być wredna i kazać ci chodzić ze mną na zakupy - stwierdziła z uśmiechem, miał szczęście, że jednak nie była wredna! popatrzyła więc tylko na niego i poprawiła swoją sukienkę.

- nie jestem taka mała - stwierdziła, miała całe metr siedemdziesiąt wzrostu! okej, mogla sie schować z tym wzrostem, ale jej on nie przeszkadzał. dla mnie też to prawie idealnie. - a co jeśli jednak jestem? - spojrzała na niego, unosząc brew do góry i posyłając mu kącikowy uśmiech, co bezwiednie wyszło jej całkiem seksownie.

rozbawił ją swoją propozycją - kasper, jesteś niemożliwy - stwierdziła wstając i poprawiając sukienkę, która trochę się podwinęła. - nie robiłam zakupów na ebayu od lat - uśmiechnęła się - ale i tak dzięki za propozycję. jako, że jesteś superbohaterem numer jeden daje ci prawo zabrac mnie gdzieś, bo od tego słońca dostaniemy jakiegoś udaru - dodała, stając tuz przed nim. pewnie była niższa o głowę, może trochę więcej.

stała sobie przed teatrem i paliła papierosa, mhm, zapewne. uwielbiała teatr i ciągle do niego chodziła. więc, rozglądała się po ludziach.

liam miał zapewne jakiś szósty zmysł i zawsze wiedział gdzie jest coolance, a może po prostu umówili się, że po nią przyjdzie. xd miał tylko nadzieję, że się nie spóźnił, chociaż rzadko kiedy zdarzało mu się być punktualnym. rozejrzał się i niemal od razu odnalazł wzrokiem cool.
- cześć - podszedł do niej i pocałował ją krótko w usta, a potem objął w talii.

- witam pana liama. co pan tu robi? - zapytała się z uśmiechem i tylko zgasiła papierosa, żeby nie smakowac jak jakaś mokra popielniczka. spojrzała się na niego i zarzuciła mu ręce na szyję, bo miała właśnie taką ochotę. lubiła się do niego przytulac, ogólnie to od kiedy po raz pierwszy się spotkali, zawsze albo to ona na niego wpadała, albo to on na nią. więc, teraz się jej to zostało.

- sam nie wiem. chyba tak myślałem, że cię tu spotkam - uśmiechnął się i pociągnął ją w stronę jakichś ławeczek, które, dajmy na to, były w pobliżu teatru. - co słychać? - zapytał, bo w sumie dość dawno się nie widzieli. znaczy parę dni, ale dla liama to długo, bo bardzo kochał coolance, jakież to urocze, no i na pewno się za nią stęsknił, taktak.

- hm, nic ciekawego, wiesz, na razie przygotowuję się powoli na powrót na studia, fizyka jest okropnie wyczerpująca. odpoczywałam, piłam kawę, czyli zwyczajnie to co zwykle. - uśmiechnęła się do niego i pocałowała go w usta. - a ty, liam, co ty robiłeś? - zapytała się go, bo chciała wiedziec, była zawsze ciekawa tego co robi bez niej, oprócz zwykłego oglądania pornoli pod łóżkiem xd

- tęskniłem za tobą, oczywiście - uśmiechnął się, opierając się wygodniej o oparcie ławki. - poza tym nic ciekawego, nadrobiłem pełno zaległości filmowych i takie inne - potarł oczy. wyglądał na zmęczonego i taki też był. no tak, spędził całą noc na maratonie filmowym, a na dodatek w domu skończyła mu się kawa. a brak kawy i bezsenna noc to chyba niezbyt fajne połączenie, biedny liam. :c

- biedaczku. trzeba koniecznie coś z tym zrobic, tęsknisz i jeszcze do tego nie sypiasz, widzę to po twoich oczach! liam! - powiedziała z uśmiechem, przytulając się do niego. - mhm, za tydzień jest nasza rocznica, wiesz o tym? - poinformowała go subtelnie i tylko się do niego uśmiechnęła. spojrzała na niego, z przygryzioną wargą, chciała wiedziec, czy aby pamięta o ich rocznicy, czy jednak zapomniał!

o cholera, nie będzie mnie za tydzień xd
- wiem, wiem - powiedział i przytulił ją. - ale prawdopodobnie nie będzie mnie wtedy w kopenhadze. mojej kuzynce urodziło się dziecko i chce, żebym był chrzestnym, a mieszka we włoszech - westchnął. - no i właśnie za tydzień będę musiał tam być - powiedział, patrząc na nią badawczo. bał się, żeby się nie obraziła i nie chciał, żeby było jej przykro. - ale możesz jechać ze mną, jeśli chcesz - zaproponował, odgarniając jej włosy z czoła.

- oh, nie będzie cię za tydzień, ojaa, no dobrze. hm, pojechac? bardzo chętnie poznam twoją kuzynkę. ale fajnie, że będziesz właśnie chrzestnym. a mama chrzestna? znasz ją? - zapytała się z ciekawością i wskoczyła mu na kolana, pewnie nie mało go prowokując, bo to tylko coolie, która zawsze i wszędzie musiała go prowokowac. więc, na razie uśmiechnęła się do niego i przygryzła wargę, nie wiedząc czy przypadkiem nie gapi się teraz w jej dekolt i czy ją w ogóle słuchał.

- tak, znam. to przyjaciółka mojej kuzynki, w dzieciństwie dość często się widywaliśmy - wzruszył ramionami i uśmiechnął się, mając wrażenie, że coolance jest zazdrosna. wcale nie gapił się jej w dekolt, skądże, tylko ją obejmował w talii. - dlaczego o nią pytasz? - zapytał w końcu, przyglądając jej się i wodząc opuszkami palców po wierzchu jej dłoni.