Rosenborg Slot- pałac

- no masz rację, nie potrafię - westchnął. - czyli nie bardzo się tu nadaję - spojrzał na ową panią, która chciała zabić vianne wzrokiem i zaczął sobie znowu nucić jakąś piosenkę. pani nadzorująca ciszę chciała chyba tym razem zabić wzrokiem eliaha, ale nie przejął się tym, tylko złapał vianne za nadgarstek i pociągnął dalej. - ciekawe kto to - przyjrzał się jakiemuś obrazowi. no cóż, skoro miał udawać zaciekawionego turystę... ale po chwili machnął ręką i poszedł dalej.

vianne roześmiała się i poczłapała za eliahem, uśmiechając się dziarsko. - eliah. - wymruczała, przystając, przy wielkimogromnym łożu w jednej z komnat, po czym przeszła przez bramkę, którą owe było odgrodzone, wcześniej upewniając się, że owa, zła pani jej nie widzi i usiadła na łóżku, sprawdzając czy jest wygodne. - musisz mi kupić takie łóżko w prezencie urodzinowym. - stwierdziła, śmiejąc się pod nosem, po czym rozejrzała się po pomieszczeniu, jakby czegoś szukała.

usiadł sobie obok niej, chociaż podejrzewał, że zaraz ktoś ich stąd przegoni, ale był za bardzo leniwy i nie chciało mu się wstawać.
- jasne, kupię - pokiwał głową. - chociaż właściwie... wolałbym kupić takie łóżko sobie, przynajmniej coś bym z tego miał - roześmiał się. - czego szukasz? - rozejrzał się razem z nią, ale nie dostrzegł tu raczej niczego wartego uwagi. no ale to tylko eliah!

- niczego. - powiedziała beztrosko, po czym odwróciła głowę w stronę eliaha i uśmiechnęła się figlarnie, muskając delikatnie ustami dolną jego wargę. - wiesz na co mam ochotę? - mruknęła, zakładając kosmyk włosów, który zapewne wysmyknął się z kucyka za ucho. uniosła w górę lewą brew, uśmiechając się seksownie, po czym usiadła okrakiem na kolanach eliaha, a jej dłoń powędrowała do jego rozporka.

chyba się nie spodziewał tego po vianne, a przynajmniej nie w takim miejscu. ale chyba nie miał nic przeciwko, bo tylko ją pocałował, a potem spojrzał przez ramię, czy przypadkiem ktoś tu nie idzie.
- nie wiem - powiedział w końcu, uśmiechając się łobuzersko i wsuwając jej dłonie pod bluzkę, czy co tam miała.

w odpowiedzi pewnie, popchnęła go na owe miękkie łoże i podpierając się rękami nad nim, całowała go namiętnie, rozpinając rozporek jego spodni z seksownym uśmiechem. jak zrobią to tutaj, to będą hardkorami i wszystkie gazety będę pisać o tym, jeśli ktoś ich tutaj przyłapie. xd vianne zażywała tabletki antykoncepcyjne, także eliah nawet nie musiał szukać gumki, gdzieś w głębokich kieszeniach spodni, które zsunęła już z jego tyłka, a teraz podciągnęła do góry koszulkę eliaha i całowała go po jego lowe torsie. ;x

nie mieli chyba zbyt wiele czasu, więc zrzucił ją z siebie na to fajne, pewnie zabytkowe, łóżko, a sam "zawisł" nad nią. pewnie całkiem szybko pozbawił ją ubrań i takie inne. pocałował ją jakoś fajnie pewnie. nawet przemknęło mu w myślach to, czego później będzie od niego oczekiwała, ale teraz uznał to za najmniej ważne, prawda. więc kiedy już zostali bez ubrań, to zapewne w nią wszedł i zaczął posuwać, całkiem delikatnie.

a vianne nie będzie po tym chciała od niego niczego i przejdzie, po tym wydarzeniu do porządku dziennego, czyli nadal będą dobrymi znajomymi i nic więcej, bo vianne nie zależało na miłości, a tylko na dobrym seksie i wiedziała, że eliah, pomimo tak krótkiego limitu czasu jest w stanie jej go dać. pewnie wbiła w niego swoje paznokcie, kiedy w nią wszedł i cicho jęknęła, żeby nikogo tutaj nie zwabić, prawda. całowała usta eliaha, jego szyję i obojczyk, po czym uniosła w górę biodra, wyginając się jak kot.

no i było im bardzo przyjemnie, aż w końcu oboje doszli i chyba nawet nikt ich nie przyłapał, prawda. wyszedł więc z niej i położył się obok, zupełnie zapominając, że są w miejscu publicznym i w każdej chwili ktoś może ich zaskoczyć.
- jesteś świetna - szepnął jej tylko na ucho i jeszcze raz ją pocałował, po czym zaczął się ubierać, w końcu. - wycieczka zakończona, czy chcesz iść gdzieś jeszcze? - uśmiechnął się uroczo, mierzwiąc sobie lekko włosy.

ubrała się dość szybko, po czym wstała z łóżka, otrzepując tyłek z wyimaginowanego kurzu, chociaż kto wie, może faktycznie owy tam był i spojrzała na eliaha. - chodźmy na kawę. - powiedziała całkiem normalnie, bez żadnej nutki, która mówiłaby, że oczekuje, iż na owej kawie eliah zaproponuje jej, żeby się do niego przeprowadziła i byli razem, pewnie gdyby to zrobił, to wybuchnęła by śmiechem. uśmiechnęła się entuzjastycznie, po czym pociągnęła go za rękę i przeszła przez brameczkę, czy też sznureczek odgradzający owe łoże od reszty świata i rzucając ostatnie spojrzenie, przez ramię na łóżko, którego pościel nie wyglądała tak zachęcająco i pedantycznie ładnie, jak wtedy, kiedy weszli do owej komnaty. vianne pewnie zachichotała i dorównała kroku eliahowi.

- okej, chodźmy - pokiwał głową i poszli, zacznęzacznę.

więc pałętał się tędy, konkretnie to nie wiem co robił. w każdym bądź razie był niewyspany, przez co równocześnie markotny, także może się dziś fochać i krzyczeć!

ała, amanda szła z wielkim bólem głowy i z kompletną pustką w pamięci, kolejny raz nic nie wiedziała ani nie pamiętała. nie miała chyba ochoty dzisiaj na poważne rozmowy, tudzież tym bardziej z ojcem, który ciągle do niej wydzwaniał. w końcu poprawiając swoje wielkie czarne okulary, wpadła na klajda, kompletnie go nie poznała. - cholera, prze... - powiiedziała cicho i zdjęła swoje musze okulary. - to ty, przepraszam, hej. - powiedziała jakoś niemrawo.

byli dziś oboje niemrawi i nie w humorze, mogą się w sumie pokłócić. :d on też jej na początku nie poznał, miał już zamiar wygłosić monolg na temat wpadania na innych ludzi i nie patrzenia przed siebie, ale zczaił, że to amanda, toteż darował sobie. - hej. - odparł drapiąc się po policzku z kilkudniowym zarostem, wyglądał mrrr. - co tu robisz? - zapytał, wiem głupie pytanie, ale rozkręcam się dopiero.

- nie wiem, chyba próbuję spacerowac i nie myslec coo właściwie wczoraj robiłam. od jakiejś połowy poranka nic nie pamiętam. a ty, co tutaj robisz? - zapytałła się cicho, jakby chyba dzisiaj jej ktoś zabrał głos albo wstydziła się tego, że po prostu niczego z wczoraj nie pamięta. nie pamiętała tym bardziej że była z clydem u charlesa to już w ogóle czarna dziura. nawet nie wiedziała o tym, że się przed nimi otworzyła i popłakała xd no dobra, więc na razie spokojnie zapaliła sobie papierosa i spojrzała na niego.

mógł jej wszystko opowiedzieć, z detalami nawet. :d ale skoro nie dopytywała się to i on się nie za bardzo wysilał, był dziś zmęczony więc nie spodziewajmy się żadnej inicjatywy z jego strony. - właściwie to nie wiem. miałem zamiar sępić papierosy od przechodni bo nie chce mi się iść do sklepu. - odparł jak gdyby sępienie było normalną czynnością w jego życiu i wzruszył ramionami.

- chcesz trochę? masz moje, ja i tak pewnie je rzucę - powiedziała i dała mu swoje marlboro, bo pewnie takie lubiła, tak była na przekór tym wszystkim slimom. spojrzała się na niego i tylko zaciągnęła się papierosem. - hm, no dobrze, tak się zastanawiam w sumie dlaczego jak się obudziłam to obok siebie zauważyłam tylko karteczkę od ciebie. hm, widocznie się mną zaopiekowałeś, tak? - zapytała się go i tylko oblizując usta, poprawiła swoją torebkę na ramieniu. było jej zimno.

- taa, dzięki. - mruknął i zapalił sobie jednego, dobrze, że nie paliła slimów, bo takiego by na pewno nie zapalił! to uwłacza czci mężczyzn, palenie slimów znaczy się. :d- hm, właściwie to tak, zaopiekowałem się tobą, nie byłaś wczoraj w stanie zająć się sobą sama. - podsumował wczorajszą sytuację, chociaż opieka nad amandą była dla niego samą przyjemnością, serio...

- dzięki. potrzebowałam chyba kogoś. wiesz, może pójdziemy na jakąś kawę gdzieś na miasto? chłodno się zrobiło. znaczy robi. - powiedziała z niemrawym uśmiechem i zaciągnęła się papierosem, który jej się powoli kończył. pewnie jak się obudziła zobaczyła że na łokciach ma pełno znaków po wkłuciach, oczy miała przekrwione, zupełnie przekrwione a na twarzy była cała blada. wyglądała z resztą tak samo jak teraz. spojrzała się na niego i tylko pewnie czekała aż w końcu gdzieś pójdą.

- nie ma sprawy, wiesz jeśli będziesz potrzebowała takiego kogoś do przytulenia nawet na trzeźwo to jestem do twojej dyspozycji, znasz mój numer. - wymamrotał, no cóż chciał być blisko niej, tak jakby czuł, że to jego obowiązek. a wszystko zaczęło się od wspólnego seksu. - kawę? wiesz, nie wiem czy to najlepszy pomysł z uwagi na to, że chciałbym dziś zasnąć, ale chodźmy gdzieś. - cóż, pociągnął ją j pewnie poszli i wybierz jakąś miłą kawiarenkę ola i zacznij. ;x

kevin siedział gdzieś na ławce, w pobliżu owego budynku czekając na kristen, z którą z resztą był na dzisiaj umówiony. trzymał w dłoniach dwa kubki pełne gorącej kawy, które udało mu się kupić w pobliskiej kawiarni, dzięki bogu jeszcze czynnej. spoglądał przed siebie, zapewne od czasu do czasu jego wzrok zawieszał się na przypadkowych przechodniach, których wcale nie było mało.

a kristen szła wesołym krokiem nucąc coś pod nosem. szukała kevina wzrokiem jednocześnie starając się nie przewrócić. w końcu błyskotliwie go zauważyła i podeszła, a właściwie podbiegła z wesołą minka, bo ona w ogóle jest dziś very hepi <3

jak tylko zauważył biegnącą w jego stronę kristen uśmiechnął się lekko, a co za tym idzie niemal niezauważalnie. odłożył kubki na ławkę, żeby jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności nie wylać na kristen tej kawy kiedy będzie chciał z wielką radością ją przywitać! uniósł swój tyłek, w celu ucałowania jej policzków, co uczynił kiedy już podbiegła na odpowiednią odległość.
- cześć, kris!- odparł całkiem uradowany z jej powrotu, czego wcale nie ukrywał.

-cześć!-odpowiedziała równie optymistycznie i po powitaniu opadła na ławkę, oczywiście uważając na kubki. odgarnęła włosy do tyłu uśmiechając się milutko. spoglądała z nieukrywaną radością, to na swoje bransoletki na przegubie, to na kevina.

podrapał się leniwie po policzku, po czym przypomniał sobie o tej kawie, która na szczęście nic a nic nie wystygła, więc podał jeden kubek kristen cały czas uśmiechając się lekko.
- i? jak było?- zapytał przypominając sobie jednocześnie ich rozmowę na temat spędzania wakacji w towarzystwie rodziców, którzy będą chcieli znać każdy szczegół z życia swojego dziecka.