Miejski rynek

Okej nigdy nie mogę się zdecydować, gdzie zacząć. Dwayne chodził sobie po rynku, gdzieś w pobliżu pomnika andersena i przyglądał się staruszkom karmiącym gołębie bajglami. Nie żeby kręciły go staruszki!

wybrała się na spacer,akurat po miejskim rynku bo było blisko.to nic,że miała z 38 stopni gorączki albo i więcej i strasznie bolało ją gardło.co wcale nie znaczy,że wyglądała masakrycznie i wcale nie pociągała nosem,nawet dodam.no bo co musiała się przewietrzyć.szła obejmując się rękoma i patrzyła pod nogi,coś mrucząc do siebie pod nosem.

pewnie dłejni zobaczył ją, więc postanowił podejść, ponieważ się znali, nie mam wenki na jakieś poznawanie. - cześć bailey! - przywitał ją dosyć radośnie, podchodząc do niej, bowiem humor mu dopisywał dzisiaj - niewyraźnie dziś wyglądasz - zaważył, pewnie nie wzięła rutinoscorbinu i to dlatego. nie wiedział, ze miała gorączkę, gdyby wiedział uciekłby bojąc się, że zarazi go świńską grypą, czy innym syfilisem.

-cześć dłejni-pomachała do niego to nic,że stali blisko siebie.-wiem i dlatego nienajlepiej sie czuje,a co tam u ciebie-uśmiechnęła się i spojrzała na swoje buty,żeby zaraz przenieść swój wzrok pewnie na dłejna lub coś innego,równie interesującego.-wogóle wiesz gdzie tu znajduje sie jakas apteka?-zmarszczyła brew.

- powinnaś pójść do lekarza - powiedział, bo dwayne czasem wnioskował bardzo inteligentnie! - u mnie wszystko w jak najlepszym porządku, niedługo zacznie sie szkoła, no ale nieważne - mruknął, teatralnie machając ręką, bo teraz ważniejsze było zdrowie bailey, bo co jeśli zaraz mu tu gdzieś zemdleje. dłejna nie było na lekcjach pierwszej pomocy, bo wolał iść na papierosy, na szczyt :d - tak sie składa, ze wiem gdzie jest apteka - powiedział, bo w końcu znał kopenhagę bardzo dobrze, a poza tym wolał kupować kondomy w aptece, niz na jakiejś stacji benzynowej, ale juz tego jej nie powiedział.

-jakoś sobie z tym poradzę-machnęła ręką.bailey wydaje mi sie była zawsze bardzo dzielna,nawet kiedy była mała i chodziła na zastrzyki nawet nie płakała i napewno dostawała takie naklejki dzielny pacjent czy cos.-a moglbys mnie tam zaprowadzic?bo w mojej dzielnicy nie ma zadnej cholernej apteki!-nabrała powietrza w usta i tylko ładnie się uśmiechnęła.

- jasne - odparł tylko, szczerząc się i zacznę!