czarlsa.

a teraz się obudziła, zwinięta pod kocykiem na kanapie, trochę połamana i pomięta, ale całkiem zadowolona i wyspana. miała kompletne siano na włosach i rozmazany nieco makijaż, taki starty, ale ciągle wyglądała zupełnie słodko i miło, takie dziecko trochę. otworzyła najpierw jedno, a potem drugie oko i czekała co się stanie xd

i stało się to, że czarls siedział na fotelu naprzeciwko kanapy i od pewnego czasu patrzył na śpiącą biankę. urooooocze. <3 i cóż, gdy się obudziła od razu pojawił się na jego twarzy uśmiech. - wyspana? - zapytał.

- o rany - jęknęła, bo się przeraziła trochę, znaczy była jeszcze taka mało przytomna i mało ogarnięta również, kiedy usłyszała jego głos, ale przynajmniej tyle, że ją trochę obudził - cześć, czarls. wyspana. a ty?
w sumie to myślę, że zaczynam mieć pomysł na dramy z nimi xd

dramy? jakie dramy? mów! kochamdramy. :d
- ja? również wyspany. - odparł z uśmiechem i westchnął, po czym się przeciągnął, pewnie nie sam nie dawno się obudził i wstał. i wcale nie był wyspany, całą noc miał ochotę na narkotyki, ale wytrzymał, ze względu na biankę, jakie poświęcenie! - jesteś głodna? - zapytał. - ojeny, co za głupie pytanie, na pewno jesteś. - wymamrotał po chwili, na pewno była głodna po całej nocy i wgl.

pw ci napiszę xd
- trochę - mówiłam, że ona jest trochę mną i pewnie również to, że jest permanentnie głodna po mnie odziedziczyła. uniosła się nieco, znaczy tak teraz półsiedziała już, patrząc na niego z uśmiechem. trochę się znowu zarumieniła, ale nie na tyle, żeby musiał znów to komentować, bo się wtedy peszyła jeszcze - ale nie martw się, zjem cokolwiek. naprawdę.

- nie będziesz jeść czegokolwiek. - no co, musiał dbać o biedną, chudziutką bianką. - powiedz co chcesz a ja zaraz to przygotuje. - był jej wdzięczny za to, że go wspiera, on nie miał się jak odpłacić, bo jej nie trzeba było raczej wspierać teraz, więc przynajmniej zrobi śniadanie. a w sumie nieźle gotował. :d

- ja wiem - uniosła brew i wyglądała teraz bardzo niewinnie, zresztą nie miała co wyglądać, ona była niewinna. - może jajecznicę? czarls, naprawdę nie rób sobie z tego problemu - biedna bianka miała syndrom matki teresy i wychodziła z założenia, że naokoło potrzebującego, czyli w tym wypadku czarlsa, skakać trzeba ol de tajm. zresztą jak na razie całkiem jej się to podobało. miała satysfakcję z pomagania ludziom i w ogóle. - pomogę ci, okej?

- to nie problem, zrobienie dla ciebie jajecznicy to sama przyjemność. - odparł, on pewnie coś jadł, dlatego też robił śniadanie tylko i wyłącznie dla bianki. - tak możesz mi pomóc. - odparł, wstał z fotela, zbliżył się do niej, uchwycił za rekę i zaprowadził do kuchni. - twoja pomoc będzie polegać na siedzeniu na krześle. - oznajmił jej i wziął się do pracy. lecę, jak chcesz to zakończ a jak nie to potem dokończymy.

- okej! - ona potem wyjdzie po papierosy, bo wszyscy wychodząc po papierosy wracają, żeby zastać jakąs dramę xd i zastanie go już na haju. ale teraz sobie usiadła i siedziała właśnie, przyglądając mu się z przyjemnością naprawdę, że taki czysty, w sensie, że nie naćpany, bo to raczej oczywiste, że się mył, mam nadzieję xd. - ale jakbyś potrzebował pomocy to krzycz!

więc bianka pewnie wyszła po papierosy, czy coś w tym stylu, a czarls nie wytrzymał i zadzwonił do dzielnicowego dilera i sobie poćpał trochę, ale chyba nic nie wstrzykiwał, chociaż może i wciągał pewnie też i pewnie teraz siedział zaćpany na kanapie, wszystko mu wirowało i nie czuł juz głodu, tego narkotykowego.

za to bianka sobie rozkosznie wróciła, z paczką fajek i papierową torebką pełną świeżych bułek pod pachą. była totalnie rozoptymizowana, nie wiem czy istnieje takie słowo, znaczy czy istniało, bo teraz już na pewno jest, oto stało się i wspinała się po schodach już, kiedy uderzyło ją, że na całym korytarzy kamienicy czarlsa pachnie przypaloną jajecznicą. oho, to był zły znak. otworzyła drzwi.
- czarls?

o tak czarls spalił jajecznicę i pewnie w kuchni roiło się od siwego dymy z kucheni czy coś. i hm, gdy usłyszał głos bianki usiłował wstać, ale było to nieco niemożliwe, za każdym razem gdy próbował wstać niebezpiecznie kręciło mu się w głowie i padał znów na kanapę, dlatego też siedział, bianka na pewno dotrze sama do salonu!

najpierw dotarła do kuchni, ręką rozganiając jakiś kłąb dymu właśnie, który wciskał jej się w oczy i nozdrza, a potem, przedzierając się przez niego z trudem dotarła do okna, które otworzyła na osciez.
- czarls? - przystawiła drzwi kuchenne krzesłem, zeby wywołać przeciąg i ruszyła do salonu - czarli? - była już nieco przerażona, kiedy dotarła do niego, siedzącego raczej dość bezwładnie na kanapie właśnie.

a on dalej siedział bezwładnie, może nawet zrobiło mu się nieco zimno przez owy przeciąg, ale nie miał siły ruszyć po koc, bluzę, cokolwiek. - hm? - spojrzał tylko na nią pytająco, miał poszerzone źrenice i to bardzo, pewnie jutro będzie czuł ogromny wstyd z tego powodu, że bianka musiała go oglądać w takim stanie, jak na razie czuł się błogo, bardzo błogo i dobrze, w końcu sobie zaćpał.
miałam ci pisać żebyś sprawdziła sb. xd

no sprawdziłam już xd.
- czarls, o boże - jęknęła, przykucając tak przy nim i kładąc mu dłonie na kolanach. próbowała mu zajrzeć w oczy, ale miał jakiś dziwnie nieprzytomny i nieobecny wzrok. domyślała się, co to może być, chociaż jeszcze się przed sobą nie przyznała do tego świadomości i wmawiała sobie, że to może chwilowo, że to cokolwiek innego niż to, czego bała się najbardziej. - o jezu.

wiem, że sprawdziłaś. :d
słyszał głos bianki, może nieco wyraźnie, ale słyszał to było istotne. niestety nie miał siły jej nic odpowiedzieć, był w dziwnym amoku. widział jej zatroskaną, bezradną i przestraszoną twarz. obiecywał jej, że nie zaćpa, złamał obietnicę. pewnie czuł się jak kupa, ale jutro będzie czuł się jeszcze gorzej, dopadnie go moralniak. :d - przepraszam bianka. - brawo, w końcu udało mu się przemówić i przemówił, nieco bełkotliwym głosem, ale dosyć zrozumiałym.

- o boże, czarls - najwyraźniej biankowe możliwości emocjonalno intelektualne ograniczyły się chwilowo tylko do tych słów, była w za dużym stresie i szoku, żeby teraz się wysławiać jak intelektualistka - czarls - wzięła jego twarz w dłonie i zajrzała mu głęboko w oczy, żeby zobaczyć rozszerzone źrenice, które świadczyły tylko o jednym. - kurwa. - jęknęła. niech nie liczy chłopaczek na jakieś 'ależ spoko, nic sie nie stało!'.

nie liczył na to, liczył na jakąś mega burę albo i gorzej, myślał nawet, że po tym wszystkim bianka nie będzie chciała go znać! - przepraszam cię, na prawdę przepraszam. - wymamrotał jeszcze raz, tak jakby nie potrafił powiedzieć nic więcej, w sumie w tym stanie podziwiam go za to, że powiedział cokolwiek, chyba dziś wziął za dużo, o tak zdecydowanie za dużo. i okropnie kręciło mu się w głowie, dlatego też uchwycił odruchowo dłoń bianki, jakby to coś miało pomóc.

- jezu - jęknęła, a potem nerwowo przeczesała jak zawsze niesforną grzywkę. wstała i pognała do kuchni po jakąś wodę czy cokolwiek, nie miała nigdy do czynienia z ćpunami, ale przypomniała sobie, że w razie przedawkowania skutkuje roztwór soli, więc była przygotowana na pojenie czarlsa mineralną z jakimś kilogramem soli w środku. usiadła obok niego zaraz, kładąc dłoń na jego policzku. dawno się tak nie bała, serio - czarls, kurwa. patrz na mnie.
biedne dziecko z niej takie xd

biedne i nieporadne. jest słodka, serio. :d
patrzył na nią, tzn starał się, ale jego wzrok był tak niespokojny, że nie mógł patrzeć jedynie na biankę. miał karuzelę przed oczami, toteż, schował gwałtownie twarz w dłoniach i westchnął jakoś żałośnie, a potem znów na nią spojrzał, ba nawet zbliżył się, ale spokojnie, nie miał zamiaru jej w tym stanie całować, po prostu uchwycił jej twarz w dłonie i tak skupił się na patrzeniu na nią, zupełnie jak mu kazała.

no lubię ją właśnie.
- chryste, czarls - powtórzyła po raz setny, naprawdę, jej mózg działał teraz na dziwnie szybkich obrotach, a jednak czuła się tak, jakby nie mogła wymówić słowa, jakby coś jej nagle odebrało głos. - czarli - głos jej sie łamał swoją drogą, mówiła cicho i czuła, że słowa ledwo przechodzą jej przez zaciśnięte przerażeniem gardło - czemu?
no właśnie. to było chyba jedyne pytanie na które mogła się zdobyć. pierwszy raz w życiu widziała go w takim stanie i chyba uświadomiła sobie, jak poważny jest jego problem. a co gorsza, uświadomiłą sobie też, że każda kolejna dawka może go zabić. w sumie. i że ona go może stracić w zasadzie zawsze, bo ryzyko pozostaje. poczuła, że pieką ją oczy trochę ;c

a jego z tego wszystkiego zaczęło wszystko boleć, ale nie będzie umierał, spokojnie. i do tego coraz bardziej kręciło mu się w głowie i zamiast poprawy było mu coraz gorzej! och. dalej trzymał jej twarz w swoich dłoniach i patrzył na nią. - spokojnie nic mi nie będzie, to minie. - wymamrotał w końcu coś innego niż przepraszam, może było jednak lepiej, bo skoro zaczął mówić, a nawet uspokajać bianką, hm, chyba jednak było lepiej. - jak to czemu? bo jest kurwa jebanym ćpunem. - uzasadnił ładnie i pewnie ułożył usta w podkówkę i wyglądał uroczo, ale zarazem smutnie i żałośnie, wszyscy mu współczujemy o tak.

- jezu, czarls - fajnie, że ona naprawdę brzmi jak debil, ale jak się tak zastanowię to sama bym w podobnej sytuacji nie była raczej w stanie wysilić się na wypowiadanie jakichś bardziej skomplikowanych i zaawansowanych intelektualnie kwestii. - kurwa, czarli - rzuciła jeszcze, a potem przylgnęła do niego mocno, jakby się bała, że on się rozpłynie, że go straci i nara. chciała, żeby wrócił. żeby wrócił ten czarls, który się twardo trzymał, ten czarls, który wczorajszego wieczora oglądał z nią film i ten, który jeszcze godzinę wcześniej robił jej jajecznicę. cholera. pachniał normalnie, świeżością. jakimś mydłem, trochę papierosami, wodą kolońską albo perfumami, cokolwiek to było. czuła, jakby z tego starego czarlsa został jej tylko zapach, a jednak przytulała się do niego ciągle. oczka jej zaszły łzami chyba trochę.
dramadrama!

o tak kochamy dramy!
zapewne gdy przytuliła go to odruchowo do niej przylgnął i mocno uchwycił ją, tak jakby nie chciał aby go puszczała, jakby bał się, że po tym wszystkim ją straci, czuł się jak małe, zagubione dziecko i gdyby bianka w tym momencie go zostawiła i wyszła to pewnie zaćpałby się na śmierć, o tak, kochamy samobójcze myśli. mam jeszcze niezły klimacik bo w głośnikach leci pidżama porno - nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości jak ty. ale wracając co czarlsa to było mu tak cholernie w ramionach bianki, że mógł tak sterczeć do rana/wieczora, nie pamiętam jaka to pora była. xd był cholernie przestraszony, pewnie nie było tego po nim widać, ale faktycznie bał się jak cholera, nie wiem czego, może tego, że kiedyś po prostu zaćpa sie na śmierć, a może tego, ze straci bianke przez swój nałóg, pewnie przez te obie rzeczy bał się. i hm, stwierdził nawet, że nie da rady wygrać z tym nałogiem, czyli miał pesymistyczne myśli, kiepsko.

no, raczej nienajlepiej. ja słucham setny raz w ciągu godziny 'good woman' cat power i ten tekst mnie zabija <3 i takie smutne to, też pasuje.
nie odzywała się słowem już, tylko przylgnęła do niego jak najmocniej mogła, wtulając twarz w jego szyję. nie miała pojęcia, co sobie teraz myślał, w sumie nigdy nie była naćpana więc nie mogła sobie tego nawet wyobrażać. chciała tylko, żeby ten koszmar się skończył, żeby ktoś cofnął czas do poranka, do śniadania w czarlsowej kuchni. tak strasznie była na siebie wściekła, że wyszła po te papierosy, może nie ćpałby gdyby została. chyba w końcu, przez tą myśl, zaczęła trochę szlochać, z dłonią na czarlsowym karku. oho, niedobrze.