lizzy i theo <3

ona jest taka okrutna <3
uniósł tylko jedną brew, konkretnie to prawą i udał się do kuchni rozładować torby a potem do pokojów dzieci i u bree się zatrzymał na dłużej, czytaj usiadł przy jej łóżeczku i oparł się o ścianę patrząc jak mała śpi, to jednak prawda że córki są ulubienicami tatusiów.

spojrzała się na niego i tylko poszła sprawdzić co u małego, spał sobie grzecznie, mały taki słodki i cicho oddychał. kiedy już go otuliła kołderką dokładnie, poszła do bree. spojrzała się na nich i w duchu powiedziała sobie że on jest cudownym ojcem. uśmiechnęła się do siebie i nachyliła się nad łóżeczkiem małej, która od dawna słodko spała, oddychała równomiernie. usiadła sobie obok theo i nic nie mówiła, patrzyła tylko gdzieś w dal.

było mu bardzo głupio że się spóźnił ale to nie była jego wina i był tylko na zakupach a nie na dziko-rozpustnej-popijawie-z-kumplami-w-barze, więc w ramach przeprosin splótł swoje palce z jej palcami i tak sobie razem siedzieli patrząc w dal i słuchając jak dzieci oddychają i robią takie dziecięce 'hik' przez sen.

spojrzała się tylko na niego i westchnęła. - hm, śliczne dzieci nam wyszły, nie? takie słodkie małe dzieciaczki - powiedziała w końcu, przecież nie będą tak milczeć w nieskończoność. spojrzała się na małą i na małego. potem zaś spojrzała się na niego, ale nie uśmiechnęła się do niego, on musi dopiero sprawić że ona się uśmiechnie.

-śliczne po mamusi - powiedział zupełnie szczerze i popatrzył na nią smutno - błagam nie gniewaj się! przecież wszystko załatwiłem, nie możesz się tak na mnie gniewać okropnie - powiedział i objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie - a potem się okaże że podświadomie wyczuwały negatywne wibracje i będą miały problemy z psychiką!

- jestem dla ciebie bardzo bardzo okrutna, prawda? ale muszę chociaż trochę taka być, trochę troszeczkę, poozwól mi co? - powiedziała całkiem zabawnie i oblizała usta całkiem perwersyjnie. nie to że może i miała ochotę znowu na seks, ale tym razem brała już tabletki, żeby nie mieć więcej dzieciaków. no tak, ale nie żeby nie kochała już swoich xd

xd - przecież wiesz że ci pozwalam, prawda? - spytał retorycznie, inaczej nie siedziałby z nią na tej podłodze z dwojgiem dzieci na koncie i planowanym ślubem przecież - kocham cię taką jaka jesteś - dodał i pocałował ją w kącik ust. no on też chyba uważa że jak na razie dwoje wystarczy.

zaśmiała się tylko i oblizała usta. - chodź, bo jeszcze obudzimy te dwa aniołki, które teraz śpią - zaśmiała się znowu, ale cicho zupełnie żeby nie obudzić dzieciaki. pociągnęła go do siebie i teraz poszli do salonu, gdzie wylądowali na kanapie. - widziałam, że masz coś dla mnie, co tam ciekawego masz, co? - zapytała się go.

- nic szczególnego, od takie zalazłem. na wystawie, jak byłem spóźniony tylko 15 minut, ale stałem w kolejce przez 20. proszę - powiedział i dał jej pudełeczko, niech sobie lizzy otwiera i ma zabawę, aha - podobają ci się.
oo, a może to marc jacobs?

otworzyła pudełeczko, a zaraz na jej ustach pojawił się wielki uśmiech. - jej, śliczne, ale fajnie, dziękuję theo! - powiedziała z uśmiechem i pocałowała go prosto w usta. cieszyła się z perfum, dawno nic od niego nie dostała, no może tą dwójkę dzieci, które słodko spały w swoich łóżeczkach i nic nie robiły, tylko psociły. - to musiało być drogie - mruknęła.

- nic nie jest na tyle drogie, żeby ci tego nie kupić - powiedział i pocałował ją w szyję, a potem nie wiem, zdecyduj, co robili, bo mama na mnie wrzeszczy bo zalałam nowy pokrowiec na krzesło jedną kropelką herbaty.
idę na ścięcie, do zobaczenia c;