Rosenborg Have

- jedyny. - uzupełniają się nawzajem, nie mogła sobie odmówić tej dawki sarkazmu w czystej postaci. uniosła się na łokciach, nie lubię leżeć jak inni siedzą, ona również. - brak planów na niedzielne popołudnie? - chwyciła swoją kawę, bez szpanerskiego znaczka na środku, jaki był na erikowym kubku. wielkie korporacje zabijają małych hindusów. bez ekologicznych wstawek. przyglądała mu się z zainteresowaniem, niektórych to irytuje.

- ależ niee - odparł i rozłożył się obok niej, wcześniej dopijając swoją szpanerską kawę. nie wiem ile jest starbaksów w kopenhadze, może musiał pojechać po ten cudowny nabytek aż na lotnisko, ha-ha. - mam plany. spotkanie z moimi wspaniałymi, fantastycznymi przyjaciółmi, w których istnienie zdajesz się wątpić! - rzucił, śmiejąc się w usłane szarymi i niespecjalnie przyjemnie wyglądającymi chmurkami.

- nic nic neguję, lepiej mi coś opowiedz. może niekoniecznie bajkę o dziewczynce w cudzej marynarce. - na openerze ukradłam koszulę jakiemuś mężczyźnie. spojrzala na niego trochę nieprzytomnie, wysilając się na uśmiech, chciała się do kogoś przytulić, ale może do kogoś bardziej poznanego niż erik.

mówiłaś! to nie była bluza? myśmy oddawały jedzenie obcym, było słodko.
- hm. ale o mnie? mogę ci opowiedzieć o ostatnich świętach i o tym, jak moja prawie stuletnia babcia, gertrude, otworzyła prezent, który był dla mojej ciotki, yeline. tak - mruknął - to były okropne, czerwone stringi, ale powiem ci, że moja babka całkiem się ucieszyła. pewnie pomyślała, że to jakaś ozdoba ścienna, czy coś takiego. - wzruszył ramionami. - nie wiem czy jestem opowiadaczem pasjonujących historii, nie wydaje mi się.

koszula, koszula.
- może zrobiła z nich firankę, na pewno coś wymyśliła. u mnie tylko przy przyciemnianiu światla pada komentarz, że 'świadkowie jehowy wolą półmrok' i tak naprawdę nie wiadomo, skąd przyszedł komuś do głowy tak irracjonalny komentarz. - uśmiechnęła się podnosiaście znowu, odczuwała jakiś wewnętrzny spokój i zdecydowanie mniejsze zmęczenie.

jego zmęczenie jakoś nie ustępowało, znaczy, że je czuł, ale był chyba trochę wyciszony, nawet się uśmiechał, ciągle z główką wspartą na wałku ze swojej bluzy ułożonym prosto na trawie, mniam. miał ochotę na jeszcze jedną kawę i węcej papierosów.
- świadkowie jehowy, powiadasz...? tych też uwielbiam. gertrude kiedyś wypędziła jednego, goniąc go z kosą przez pół podwórka!
jego babcia była mistrzem, tyle ci powiem.

siedział sobie grzecznie na ławeczce paląc i czekając na patty. bardzo się za nią stęsknił. nie widział jej chyba od kilku dni, a te kilka dni ciągnęły się bardzo długo i wydawały się być wiecznością w której on siedział sam, pisał książkę, mówił sam do siebie, prawie nic nie jadł i pił whisky. czuł się trochę wykończony i strasznie potrzebował tego spaceru, a raczej świerzego powietrza i po prostu pochodzenia sobie gdzieś z patty. miał nadzieję, że przyniesie mu do pokazania ten obraz, bardzo chciałby go obejrzeć i zobaczyć jaki jego dziewczyna ma talent bo niewątpliwie miała duzy.

miała ale nie tylko w malowaniu obrazów, we wszystkim innym także. włożyła na siebie jakieś legginsy, bluzeczkę spódniczkę i pasek, jakieś dodatki, i wzięła torebkę i szybko do niego przyszła. pewnie się za nim bardzo stęskniła, mhm, bo patty jest bardzo wrażliwa, przynajmniej tak, i bardzo czuła. więc, kiedy zauważyła na ławce siedzacego davida, podeszła do niego, z uśmiechem, pocałowała go namiętnie na przywitanie i się uśmiechnęła. - hej kochanie! - powiedziała całkiem zadowolona i wyciągnęła do niego ręce, żeby wstal, bo mieli pochodzic.

chwycił ją za rękę wstając i pewno też dał jej buziaka na dzień dobry, ba, dał jej nawet dwa i to takie długie i pewno ręce zawiesił na jej talii. przytulił się do niej przez chwilę nic nie mówiąc po czym się od niej oderwał-cześć. tęskniłem, wiesz?-miał wzrok porzuconego psa, który czeka na swojego pana od kilku dni. zmrużył oczy przyglądając jej się. powiedział sobie w duchu, że jest śliczna-ładnie dzisiaj wyglądasz-uśmiechnął się dosyć szeroko. miał nadzieję, że patty pocieszy go i powie, że też tęskniła albo coś. albo zaprosi go na lody! taktak, miał teraz ochotę na lody i na nocne gananie się wśród drzew. jak miał naście lat zawsze lubił wieczorami spacery, zawsze podkładał jakieś minibomby pod garaż swojego matematyka. no tak, złe dziecko z niego było, ale na szczęście już mu minęło i na przestrzeni lat david sie bardzo zmienił.

- ja też bardzo się za tobą stęskniłam - powiedziała w jego usta i się do niego uśmiechnęła, bardzo tęskniła za nim, jakby nie widzieli sie jakieś paręnaście dni, a to było raptem jakieś 3. a co dopiero jak on wyjedzie, to dopiero on będzie za nią, a ona za nim tęsknił. uśmiechnęła się znowu. - dziękuję, ty też jesteś niczego sobie, david. to jak, idziemy gdzieś, mój chłopcze? - powiedziała z uśmiechem, była dzisiaj nieźle zmęczona, ale dawała rade. przyjrzała się mu i tylko pogłaskała go po policzku, bardzo lubiła się do niego przytulac, bo był taki duży i fajny i w ogóle super. czuła się z nim bezpiecznie, bardzo.

-jasne-kiwnął głową i wziął ja pod rękę i pewno szli między jakimiś krzaczkami gdzie sikają żule i gwałcą niewinne istoty! na szczęście nie było nikogo w tym parku czy czymś tam oprócz nich, więc mogli czuć się bezpiecznie. głowę przechylił w stronę patty na prawo. chciał się oprzeć o jej ramię niestety była za niska. szedł tak spokojnie przez chwilę w milczeniu rozglądając się na boki, może chciał złapać wiewiórkę i upiec ją na kolację albo po prostu dodać ją do swojej kolekcji wypchanych zwierząt, którą miał w głowie. jeszcze raz się rozejrzał sprawdzając czy teren jest czysty i czy za chwilę nie podbiegnie do nich jakiś bandyta i nie ukradnie patty torebki, a dejwidowi buty. no tak, wtedy dejw na pewno nie mógł by go gonić. sprytne. może kiedyś komuś zabierze buty. zaśmiał się w duchu z tego co roi się w jego umyśle po czym pocałował patty w czubek głowy.-będę codzienie do ciebie dzwonił-zwolnił chwilę unosząc brwi-no i pisał oczywiście. jeśli chcesz mogę przesłać ci pocztówkę. taką fajną z wieżą eiffla. na pewno by ci się spodobała-kiwnął głową zagryzając policzki. a, to już chyba było jego natręctwo.-przez telefon będę ci opowiadał jaka to uporczywa jest moja babcia-zaśmiał się pod nosem. jego babcia często chciała żeby biedny małey dejwidek podcierał jej ślinkę, a dziadka razem z wózkiem musiał znosić ze schodów. no i te ich straszne rybki, które kiedyś chciały ogryźć mu palec. mieszkały w jakimś sto litrowym akwarium i oczywiście dejwid musiał czyścić to, kiedyś prawie tam wpadł-będę strasznie za tobą tęsknił. ale to strasznie, strasznie-przytaknął zagryzając dolną wargę i strając w miejscu. pocałował patty w górną wargę-kocham cię.

uśmiechnęła się do niego, no cóż, nawet w obcasach nie dorównywała jego wzrostowi, bo jednak niższa od niego sporo była, ale dawała radę, prawda. spojrzała się na niego i przytuliła, lubiłą wieczory, wieczorne spacery i przytulanie do davida. rozejrzała się dookoła, i tylko pewnie tak sobie westchnęła. - ja ciebie bardziej. i będę bardziej tęskniła, wiesz? bo ja jestem bardzo bardzo do ciebie przywiązana. - powiedziała z uśmiechem i tylko przytuliła się do niego, i spojrzała w jego oczka, pewnie delektowała się każdym jego dotykiem czy pocałunkiem, jej, no wiadomo, cóż, wiadomo, nie wytrzyma aż tego miesiąca bez niego, chyba sama zwariuje bez niego. spojrzała się jeszcze raz w jego oczka i się sama do niego uśmiechnęła. będzie mu chyba całe dnie opowiadała jak się czuje bez niego.

jej przywiązanie do niego skojarzyło mu się z psem. jezu, właśnie, co będzie z jego stefanem. o nim to on nie pomyślał, znaczy przynajmniej nie teraz. momentalnie zrobiło mu się smutno bo był zmuszony poprosić patty żeby zajęła się jego pieskiem. nie zostawi go samego z siostrą bo ona była psychiczna, a zresztą dosyć często nie bywała w domu. biedny stefcio umarłby w domu, a później dejw razem z nim. zakaszlnął, robił tak gdy był zdenerwowany-patty. muszę cię poprosić o przyszługę-spojrzał na nią rodośniejszym wzrokiem-jesteś jedyną odpowiedzialną osobą, którą znam-odetchnął kilka razy. dobrze, że nie przypomniał sobie tego, że patty za nim go poznała dosyć często chodziła na imprezy i takie tam-kiedy wyjadę stefcio zostaje sam. może zechciałabyś się nim zaopiekować?-uniósł lewą brew lekko marszcząc czoło-on nie potrzebuje wiele. wystarczy go tylko raz dziennie nakarmić i wyjść z nim na krótki spacer-a teraz mina kota ze szreka!

kociaczek <3 więc, przekonał ją do tego, prawda, stefcia zabierze do siebie do domciu, matylda i tak pewnie już dawno zapomniała o niej, więc, miała wolną rękę, a poza tym, i tak była przecież od niej starsza i robiła do chciała. więc, uśmiechnęła się do niego i spojrzała na niego. dobrze, że miała tylko chomika i nic więcej. - mhm, jasne, pewnie że się nim zajmę. mam tylko chomika, zawsze chciałam miec i tak psa. kiedyś miałam, ale byłam mała, i tata go zabrał, bo matylda miała uczulenie na siersc. - powiedziała z uśmiechem i potarła nosem o jego nos. nie musiał się przecież denerwowac, przecież była jeszcze patty, jego mała kochana i wrażliwa patty, która będzie pewnie grzeczna, jak on pojedzie, mhm, mhm, na pewno, zadbam o to!

chomik<333 trochę się przestraszył, że może nigdy nie odzyska swojego psa, przecież patty powiedziała, że zawsze chciała mieć psa, a co będzie jak sie do niego przywiąże, pokocha go i tak jak kobieta z afryki wyjdzie za jego kochanego stefcia mówiąc, że jest on lepszy od wielu mężczyzn i adoptuje sobie kilkoro dzieci. przetarł oczy, o nie, to by się nie mogło stać.-no dobra. mam nadzieję, że się nim dobrze zaopiekujesz-pokiwał głową przyciągając patty do siebie-możemy kiedyś spróbować jakiegoś seksu przez telefon-bardzo go to podniecało. taki seks na odległośc. jak miał trzynaście albo czternaście lat to dzwonił pod 0700 albo jakiś sextelefon i taki miał pewnego rodzaju nałóg dopóki nie przyszedł rachunek za telefon, jakieś osiemset koron i dostał szlaban na milion lat. pewno nadal go ma. jej, biedny dejwidek.-co zamierzasz robić jak mnie nie będzie?-spytał z ciekawości. tak, chciał znać plan jej działania, godzinę i co będzie robiła w każdym dniuu.

- chyba odwiedze parę koleżanek, nie wiem, rodziców, będę siedziała w kopenhadze i pilnowała stefanka! - zaśmiała się i pocałowała goo w nos, jakoś sięgnęła, nie musiała przynajmniej stac na palcach, jak rano to robiła zawsze jak nie miała na sobie tychh swoich wielkich obcasów. na razie nie miała żadnych planów na ten miesiąc, żadnych, pewnie będzie szykowała się na kolejny rok studiów, mhm, ale to już mniejsza. - seks przez telefon, hm, brzmi całkiem zachęcająco. - uśmiechnęła sie do niego i tylko przygryzła dolną warge, i poprawiła swoje rude włosy, miała miłe rude włosy, znaczy chyba tak. ale nie miała takiej fajnej kokardki jak na awku. więc spojrzała na niego i tylko się usmiechała. - a ty, co zamierzasz, co, stęskniony dejwidzie? - zapytała się go, bała się że ją jeszcze zdradzi ;c

zdradzi ją pewnie z jakimś zwierzęciem, on to lubi! zastanowił się chwilę sortując to co miał w planach. oczywiście nie powie jej wszystkiego co zamierza robić jak na przykład oglądanie pornosów albo kupowanie dla swojego nastoletniego kuzyna plejbojów, albo chociażby rozpijanie młodzieży!-no więc-podrapał się po brodzi-będę pomagał swoim dziadkom, doszkalał swój francuski, tu est tres belle-powiedział szybko i miał nadzieję, że nie popełnił w tak prostym zdaniu błędu, ale to był tylko dejwid, więc na co dużego liczyć, nie? pocałował ją w usta(czemu napisałam suta?) śmiejąc się.-mam nadzieję, że nie będzie tam imprez gdzie będą same piękne blondynki, a nawet jak będą to będę myślał o tobie-zapewnił ją.

- no ja oczywiście mam nadzieję. a zobaczysz, ja będę całkiem grzecznie, pójdę na klikanaście imprez, ale będe grzeczna, obiecuję. - powiedziała z uśmiechem i tylko pewnie spojrzała na niego. przyrzekła sobie że będzie miła, grzeczna i w ogóle całkiem ułożona. ale zobaczymy, jak z jej wiernościa będzie. bo patty będzie pewnie trudno w związku na odległosc, wynajmie sobie jeszcze jakiegoś faceta i co będzie. ale szczęście, że to ja piszę plo xd no ale. uśmiechnęła się do niego, do siebie, wszystko jedno. no dobra, ale z tymi blondynkami, to nie była pewna, prawda. a co do pornosów, każdy facet je ogląda, tym bardziej dejw xd

no tak. dejw może jest uzależniony od seksu, dziewczyn, dobrego alkoholu. zobaczymy czy wytrzyma. może wyobrazi sobie, że obok niego jest patty bo on czasami popada w takie psycho jazdy, w ogóle dziwny jest, ma dziwne włosy i dziwnie się zachowuje. westchnął głęboko łapiąc kilka razy oddech. może przez ten czas skupi się na książce i ją całą skończy albo nawet zacznie pisać drugą, może swoją biografię.-buu-krzyknął leciutko szarpiąc patty za ramiona. widocznie mu się nudziło i chciał ją nastraszyć. może nawet sam się trochę wystraszył-uważaj! wielka stopa idzie w naszą stronę-pomachał rękoma i zaczął naśladywać yeti. chciał po prostu rozbawić patty.

okej, zaśmiała się, ale pewnie nie wiedziała o co mu w ogóle chodzi, więc tylko patrzyła na niego. - dave? - uniosła jedną brew do góry i tylko spojrzała się za siebie a potem na niego, chyba stwierdziła, że albo coś cpał, albo cos jeszcze brał przed ich spotkaniem. nie przejęła się na razie tym, że coś mu odbiło, każdemu czasami coś bije. uśmiechnęła się do niego i wyjęła papierosa z torebki, i zapaliła go, i zaciągnęła się nim. tak stała, gapiąc się na niego, hm, właśnie, wyglądał dziwnie. a teraz wyobrazila sobie miesiąc bez niego. on sam, razem z jakąś dziewczyną, a ona sama. cholera, jak ją zdradzi, to ona mu tego nie wybaczy. ale pewnie i tak kiedyś wróci do niego xd znaczy wróciłaby.

to prawie jak to mydełko dove-dave.
-to miałobyć śmieszne-powiedział cicho, a raczej do niej mruknął zawiedziony. no tak, może miał małe poczucie humoru, przynamniej teraz albo za bardzo żyje swoją książką, ale to chyba całkiem normalne. zaśmiał się pod nosem-powinnaś się wystraszyć-pokręcił głową biorąc od niej papierosa i raz się zaciągając. ten, który palił przed ich spotkaniem był już ostatni, a kioski zamknięte i sklepy też. jak on wyżyje bez papierosów. ale szkoda mu było prosic patty o papierosa 'cześć patty. mógłbym sobie wziąć ze trzy bo wiesz, mam duże problemy z tym nałogiem i nie wytrzymam do jutra'. żałosne pomyślał. i szli dalej tak bo przecież przyszli na spacerek, na romantyczny spacerek.

wybiegła gdzies dalej, zabierając mu papierosa i tylko zakręciła się dookoła siebie, patrząc się w gwiazdy. miała bardziej ochotę patrzec w gwiazdy, paląc papierosy, i jedząc jakieś maliny, no cóż, razem z szampanem. rozejrzała się dookoła, nie było nikogo, aż tu znienacka wpadł jakiś pan żul, i złapał ją, i nie chciał puścic, na co patty zaczęła się drzec, jak głupia, waląc go po głowie jakąś swoją torebką, napisałam, że szampanem. no ale. darła się o pomoc, pan zul nie chciał jej puścic, papieros jej wypadł z ręki,a potem zatkał jej usta, żeby się nie darła, i przystawił jej nóż do szyi i zażądał od niej papierosów, pieniedzy i wszystkiego z torebki, prawda. i przestała się szarpac. bo musi się coś dziac.

co!
kiedy patty wybiegła gdzieś przed siebie david usiadł na ławce wyciągając nogi przed siebie i patrząc się na ładne niebo. usłyszał krzyk patty, myślał, że to w jego głowie albo, że siedzi w domu i ogląda z kolegami jakiś horror w którym porywają niewinne dziewice. przetarł oczy niedowierzając, że to sie dzieje bo to się nie dzieje zwykłym ludziom. podskoczył z ławki, a kiedy pan żul zobaczył, że dejwid biegnie w ich stronę wystraszył się i uciekł na jednej nodze chwiejąc się na prawo i lewo. dejwid nadal nie wierzył w prawdziwość tego zdarzenia. myślał, że patty wynajęła kogoś żeby odegrał taką niesamowitą scenę. sięgnął do kieszeni po papierosa, niestety już nie miał-i jak?-spojrzał na nią może trochę wystraszony.

kiedy upadła na kolana, była całkiem przerażona, płakała, nie wiedziała co się przed chwilą stało, cała drżała. niestety, nie była to odegrana scena, bardzo się teraz bała, płakała, nawet na niego nie patrzyła. klęczała tak, miała rozerwaną bluzkę, nie mogła znalezc torebki. drżącą ręką ją jakoś znalazła. tak siedziała, płacząc, nawet na niego nie patrzyła. pomyślała, że to jakiś pieprzony żart, że to wszystko się nie wydarzyło, że ten facet nie przystawił jej do szyi noża, i że nie przejechał nim po jej ręce, żeby pokazac jej, ze nie żartuje. więc, krwawiąc i płacząc, szukała torebki i drżała z przerażenia, nic nie mówiąc, biedna.

poderwał się do niej bo zobaczył, że ona krawi. co za pieprzony frajer. zdjął z siebie koszulkę i owinął nia rękę patty żeby jeszcze sie nie wykrwawiła chociaż na jego oko rana nie była na tyle poważna. chciał zadzwonić na policję, ale pewno i tak to nic by nie dało, nie znaleźli by gnojka. dejwid się strasznie wkurzył i trzęsł się. nigdy w życiu nie spotkały go takie przygody, czarnee przygody. obejrzał się za siebie sprawdzić czy nikogo nie ma i uklęknął na ziemi obok niej obejmując ją i głaskając po głowie. próbował ją uspokoić i mówić żeby przestała płakać, ale to nie skutkowało. podniósł ją-jezu, jak się czujesz? patty, uspokój się, ten skurwiel juz sobie poszedł, jesteś bezpieczna, jesteś ze mną, chodź zaprowadzę cię do domu-powiedział na jednym oddechu po czym przejechał ustami po jej włosach i twarzy