Gammeltorv Square

- zgniótłbym cię! patrz jakie mam muskuły! - odparł zbulwersowany tym, że lily nie wierzy że faktycznie mógłby ją zgnieść. napiął mięśnie i próbował udowodnić, że jest napakowany, niestety nic z tego nie wyszło, w sumie to wyszło to, że się zachwiał. - wracam z imprezy od ( tutaj imię jakiegoś kolegi klajda xd ) żałuj, że cię nie było, piliśmy absynt! - powiedział podjarany, musiała być faktycznie udana impreza. po za tym absynt jest mega. :d

- absynt jest niedobry, przecież to ziołowe - skrzywiła się na samą myśl. nie lubiła napoi ziołowych. co innego palić zioło, bo przecież palić zioło jest wesoło! :d - ale następnym razem mógłbyś mnie poinformować wcześniej, a nie po fakcie - powiedziała, chyba nawet lekko naburmuszona, och!

- absynt to najlepszy alkohol jaki ostatnio piłem, nie wiesz co tracisz nie pijąc tego, serio. - nie bez powodu nazywają absynt zieloną wróżką, nie żeby były po tym halucynacje, ale na pewno ma się mega fazę. - och, wybaaacz mi, następnym razem gdy będę szedł na imprezę to wcześniej cię o tym poinformuję i zabiorę ze sobą. - oznajmił i zamrugał z milion razy oczami, żeby się na niego nie fochała no.

- jasne, zobaczymy - powiedziała, bo pewnie rano nie będzie już pamiętał o tej obietnicy, no ale cóż! - chyba jednak wolę jakieś drinki - stwierdziła, poprawiając swój butelkowozielony kardigan. nie, żeby było jej zimno, w zasadzie wieczór był nawet dość ciepły, ale pewnie lily i tak była zmarzlakiem. - trafisz jakoś sam do domu? - upewniła się, tak na wszelki wypadek.

będzie pamiętał! nie urwał mu się film ani nie urwie, spokojnie, ma w zasadzie mocną głowę. - więc następnym razem jak pójdziemy razem na imprezę to będę stawiał ci tylko drinki. - obiecał, och. - w zasadzie to mam nadzieje, że trafię. najwyżej zasnę na jakieś ławce w parku, jest w miarę ciepło. - powiedział jak gdyby nigdy nic. - ale czy ty trafisz? - zapytał z wyrzutem, tak jakby to ona była pijana a on całkowicie trzeźwy.

- oczywiście, że trafię - oburzyła się, bo niby czemu miałaby nie trafić! - nie podoba mi się wizja, że miałbyś nocować w parku, wśród meneli. odprowadzić cię? - zaoferowała, bo akurat miała dobry humor, więc mogła go odprowadzić. pewnie się wyspała. jakby się nie wyspała, to do tej pory by się na niego darła, że śmiał na nią wpaść!

- ale przecież to ja powinienem cię odprowadzić! - przecież był facetem, jego obowiązkiem było odprowadzanie biednych i niewinnych niewiast pod drzwi domów/mieszkań. - po za tym nie potrzebuję odprowadzenia, jestem trzeźwa. - odparł i usilnie próbował zrobić jaskółkę, ażeby udowodnić, że jest trzeźwy, niestety nie udało mu się tego udowodnić.

- boże, clyde, ogarnij się - powiedziała i wstała z murku. - nie jesteś trzeźwy, a ja nie jestem ślepa. poradzę sobie, zamówię taksówkę, albo coś. chwała bogu, że nie mieszkasz daleko - zarzuciła sobie jego rękę na szyję, pewnie lekko jej się ugięły kolana, ale dzielnie szła w stronę jego mieszkania, żeby mieć pewność, że klajd bezpiecznie dotrze!

haha i pewnie poszli. zaczniiij tam u klajda.

aurelia stała gdzieś w jakimś najmniej niebezpiecznym miejscu, oparta o mur któregoś z budynku i obserwowała bacznie przechodniów. każdy wyglądał jej podejrzanie, a że było ciemniej niż przypuszczała, najzwyczajniej w świecie się bała. obciągnęła nieco swoją sukienkę i czekała na brooklyna.

przyszedł po nią, ale się nawet na szukał jej! więc kiedy już ją znalazł, podszedł do niej i założył na nią swój płaszcz. więc na razie tylko pocałował ją w czoło. - już lepiej? idziemy do ciebie, czy do mnie wolisz, nie wiem, twój w końcu wybór - zaśmiał się i tylko poprawił jej ładnie swoją kurtkę na jej ramionach, si, żeby jej nie było zimno. a jednak był z lekka odpowiedzialny.

no popatrz, a aurelia była nawet krucha, co nie łączyło się zbytnio z jej pewnością siebie... zobaczyła brooklyna i tylko uśmiechnęła się, może jej nieco ulżyło, że już nie będzie się czuć jak obiekt zainteresowań zalegających gdzieś żulów. w każdym bądź razie poprawiła jego płaszcz, który dla odmiany pachniał nim xd - cześć. sorry, to znaczy, ten, za kłopot - mruknęła, patrząc gdzieś na okolice jego obojczyków, jakoś nie miała tyle odwagi, by spojrzeć w jego oczy. - nie wiem gdzie wolisz. do ciebie?

i poszli gdziekolwiek, zaczniesz xd