Gammeltorv Square

uniosła brwi i spojrzała na santiago z dołu. na początku w ogóle go nie poznała. -siedze i czekam na jakiś seksownych brunetów co mi postawią kawę bo zimno-powiedziała wkładając zmarzięte dłonie do kieszeni. nie liczyła, że s. postawi jej kawę czy coś w tym stylu.

seksownych brunetów? to jak jego aw xdd
nie był pewien czy go rozpoznała od razu ale później wydawało się że już sobie przypomniała- to jakaś aluzja co?-spytał i uniósł jedną brew. no ale żeby nie było że jest niemiły to jeszcze się uśmiechnął zachęcająco żeby nie było że jest przeciwko.

-no co ty.-powiedziała wypuszczając dym nad jego głową. przyjrzała mu się dokładniej i stwierdziła, że jest jeszcze ładniejszy od czasu tamtej imprezy, kiedy to upili się i siedzieli razem w wannie.

-szkoda. już myślałem ze spędze sobie miło popołudnie, ale jak nie to idę dalej- uśmiechnął się i udał że zbiera sie do pójścia sobie

-no doobra, skoro nalegasz-udała, że robi to niewiadomo z jakiej łaski, choć naprawdę chciała z nim spędzić trochę czasu. złapała go za rekę, ot tak po przyjacielsku i poszli, nie wiem gdzie, zacznij. xd

przyszła na miejsce. i czekała na rainera. spojrzała na ekran telefonu bo był taki fajny że zamieniał się w lusterko jak się wygasił xd

z racji, że miał niedaleko, to niezbyt się spieszył, tym bardziej, że próbował jakoś ogarnąć cały nieład, który padnował w mnieszkaniu, od kąd blanche wyjechała na wakację do rodziców. szzedł z ręką w kieszeni, bo w drugiej trzymał papierosa, którego palił, kiedy zobaczył natalie, wyrzucił niedopałek i podszedł do niej, uśmiechając się łagodnie. - cześć. - powiedział, całując ją w policzek i położył dłoń na jej biodrze.

-hej- uśmiechnęła się delikatnie i pocałowała go w policzek- tyle kazałeś mi czekać?- spytała lekko. wiadomo było że się nie gniewała. w końcu to ona była taka głupia że wyskoczyła z domu w sekundę i przybiegła tu najszybciej jak umiała.

- przepraszam. - wymruczał do jej ucha, uśmiechając się łagodnie, po czym objął ją ramieniem i powiedział, że skoro tyle czekała, to zaprowadzi ją teraz do mieszkania i jakoś spróbuje to wynagrodzić, a mówiąc to miał łobuzerski uśmiech. nie wiem, co mu chodziło po głowie. ;c poszli i zacznij. ;x

pheobe paliła sobie silk cuta i cały czas poprawiała sobie okulary na głowie, idąc w swoich nowych szpilkach, które były cholernie niewygodne, natomiast fakt ten był wynagrodzony przez ich piękny wygląd oraz prezencję na jej nóżkach. zobaczyła tj'a i pomachała do niego podchodząc - cześć tj - powiedziała wesoło.

dygnęła, bo to akurat było bardzo adekwatne - wiem, bardzo długo bym rzekła - powiedziała zgodnie z prawdą - wszystko w porządku, jak najlepszym. kupiłam sobie kota. jest ładny i biały - nazywa się kot. poza tym pheobe nigdy nie przejawiała zdolności w kierunku opisywania ludzi i przedmiotów. i zwierząt i roślin też. ani zjawisk i pejzaży etc.

okej więc, nie wiem co carly mogła robić o tej porze na tej ulicy, hm, może wracała z jakieś klubu czy coś w tym stylu, była po jednym drinku, także była prawie że trzeźwa, jednakże kilkanaście metrów od niej, na jej drodze stał jakiś podejrzany pan, toteż postanowiła poczekać aż zniknie i ulokowała się na jakimś miłym krawężniku.

pontus szedł sobie lekkim krokiem, bo on był już po dwóch, ale skrętach, nie kieliszkach i miał z tego powodu zupełnie niezły humor. wracał do domu od jakichś znajomych, albo może przenosił się po prostu z imprezy na imprezę bo przecież noc młoda jeszcze!
i powiedzmy, że się znali, bo nie mam specjalnej weny na rozpoczynanie znajomości, w każdym razie tak sobie myślę, że nie znali się za dobrze, ale na pewno z widzenia.
- o, carly - rzekł, nadchodząc jej z naprzeciwka.

o tak to zdecydowanie lepiej, że się znali niż mieliby się zapoznawać. więc hm, carly nerwowo wyglądała czy podejrzany pan już sobie poszedł, cóż bała się, że zaciągnie ją w ciemny zaułek i zgwałci lub coś w tym stylu! hm, w sumie lubiła seks, ale nie w takiej postaci. :d i cóż, podchodzący do niej pontus napewno nieco ją wystaraszył. - a to ty. - odparła z ulgą i uśmiechem. - nie powinieneś podrywać jakiś dziewczyn? - zapytała, czytałam wizytówkę i wiem, ze podrywa laski na poezję, więc hm, byli podobni tzn on i carly, ona też lubiła podrywać, tyle, że facetów.

- a może właśnie zamierzam to uczynić, hm, car? - już się przyjęło, będzie do niej napierdalał per 'car', nawet, jeśli tego nie lubiła. trudno. słowo pontusa to jak słowo boże. uniósł jedną brew i wywalił papierosa, tak nim fajnie pstryknął w bok, włażąc na krawężnik koło niej - w ogóle co cię napadło, żeby sobie spacerować w samotności o tej porze? trzeba bgyło zadzwonić do mnie - posłał jej uśmiech numer sześćdziesiąt dziewięć - bo w końcu co, jeśli ten facet - wskazał na tegoż dziwnego pana - to nowy kuba rozpruwacz, co?

- zamierzasz to uczynić, tak? - spojrzała na niego uważnie, z uniesioną jedną brwią, wręcz zlustrowała go wzrokiem, tak jakby chciała zobaczyć jakie ma zamiary, a znając pontusa to raczej jakieś nieczyste. - więc skoro zamierzasz pobawić się w podrywanie to musisz znaleźć jakieś głupiutkie i mega naiwne dziewczyny, bo chyba nie myśisz, że ja ulegnę twojego urokowi osobistemu? - o nie, nie była łatwa i znała te sztuczki, w końcu sama je stosowała wobec facetów. - właściwie to wracałam z klubu, ale zrobiłam sobie mały przystanek. - no przecież nie przyzna się, że bała się jakiegoś gościa, to nie w stylu carly, nienienie. i cóż, po chwili zwróciła wzrok ku owemu, nieznajmomemu mężczyźnie. - jeśli okazałby się nowym kubą rozpruwaczem to zostałabym jego pierwszą ofiarą...wtedy napewno stałabym się sławna zawsze marzyłam o artykule na mój temat na pierwszych stronach gazet. - wymamrotała i dodała do tego słodki, milusi uśmieszek.

- na to są też inne sposoby, carly - rzucił z uśmiechem, bo przecież pontusek był znany dość dobrze we wszelkich kronikach towarzyskich, nie wiem już co wypisałam w jego wizytówce, ale miał bogatych starych i od dziecka się obracał w doborowym towarzystwie, co oznacza mniej więcej tyle, że brał najlepsze prochy i spał z dziewczynami co do których mógł być pewien, że nie są zarażone hivem. cudownie. - poza tym nie mówiłem wcae, że mam zamiar podrywać ciebie - posłał jej kolejny uśmiech piękny i wzruszył ramionkami, ukrytymi pod jego super fajną ramoneską, taką jak na awku.

cóż, posłała mu jeden ze swoich cynicznych uśmieszków. - skąd masz pewność, że chciałabym w inny sposób stać się znana? może chciałabym, żeby ludzie oglądali moje poćwiartowane ciało hm? - zakpiła, wcale tego by nie chciała, w sumie nie chciałaby w ogóle być znana, do szczęścia wystarczyło jej malibu, kilka mentolowych fajek, karta kredytowa i miętowe lody. - a nie masz zamiaru mnie podrywać? - zapytała, było jej obojętne jaką usłyszy odpowiedź, kierowała się zasadą ' tego kwiatu to pół światu ' i nie bardzo przejmowała się facetami.

- hm, to już brzmi jak niezłe zboczenie, car - odparł, uśmiechając się szeroko i sięgnął po kolejnego papierosa. nie miał mentolowych, szkoda, ale był grzeczny, więc ją poczęstował, tak należy w końcu - i nie wiem, w sumie jeszcze nie zdecydowałem. najpierw odprowadzę cię do domu - zdecydował - i nie obchodzi mnie co byś chciała, ale ja twoich poćwiartowanych zwłok nie chcę oglądać jutro przy porannej kawce w jakiejś gazecie. serio.

nie zwróciła nawet uwagi na jego słowa, denerwowało go to jak ją nazywał. - po pierwsze to przestań do mnie mówić car, to mnie irytyuje. - odparła i cóż, odmówiła, nie lubiła innych papierosów niż mentolowe, twierdziła, że najzwyklejsze fajki szybciej ją zabiją, głupota wiem, ale carly lubiła sobie wmawiać takie rzeczy. - po drugie widzę, że nie mam innego wyboru jak zgodzić się na odprowadzenie. - dodała po chwili, po czym na jej twarzy pojawił się uśmiech i w sumie już nie zwracała uwagi na tego podejrzanego faceta.

nie wiem co robiła tu lily o tej porze, ale znając ją, wracała z jakiejś fajnej imprezy. nie była jednak o dziwo ani pijana, ani naćpana. no, więc szła sobie tędy, nucąc coś pod nosem, bo miała fajny humor całkiem!

a klajd właśnie wracał z imprezy! nieco podpity i zjarany, ale nie było po tym tego widać, bynajmniej z daleka. :d i nie wiem czy się znali czy nie, zadecyduj, w sumie nie mam weny na poznawanie się, a i dodam, że klajd wpadł na lily, przypadkiem oczywiście!

no dobra, więc niech się już znają! xd
skoro na nią wpadł, to zaczęła wrzeszczeć jak opętana, wiadomo, ciemna ulica i nagle ktoś na nią wpada! to musiało być straszne. xd - clyde, ty idioto! - wrzasnęła, kiedy już ogarnęła, że to on. - wszystko okej? - zapytała już łagodniejszym tonem, zapewne zauważając, że klajd w najlepszym stanie nie był!

był w dobrym stanie, tylko nieco pijany, mógł się ostatecznie nieco chwiać to w lewo to w prawo. więc skoro się znali, to dopiero po głębszym przypatrzeniu się zauważył, ze to lily, którą pewnie znał z liceum! - wystarczy clyde, bez 'ty idioto' - wybaczmy mu, nie myślał trzeźwo. - oczywiście, że okej. a z tobą w porządku? mogłem cię zgnieść. - taa jasne, klajd był taką chudziną że mało kogo mógł zgnieść.

- tak, jasne, ty byś mnie zgniótł - roześmiała się, ciągnąc go w stronę jakiegoś murku, na którym zapewne usiedli, bo lily za bardzo się bała, że klajd znów straci równowagę. - skąd ty wracasz i dlaczego mnie tam nie było? - zmarszczyła lekko brwi, bo domyśliła się, że wraca z jakiejś całkiem udanej imprezy. no cóż, ta z której wracała lily nie była udana wcale a wcale, pewnie wszyscy się migdalili po kątach i tyle z fajnej imprezy!