plaża

wprawdzie nie było pogody na opalanie i wiał dość silny wiatr, ale Mad. lubiła szum morza. siedziała na piasku, owinięta swoim swetrem i odganiając mewy.

przywlokła się prychając i odgarniając włosy w twarzy, na plażę, bo jeszcze nie widziała kopenhaskiego wybrzeża w taką pogodę. kiedy zobaczyła madison siedzącą nieopodal, podeszła do niej i usiadła obok - hej mad - powiedziała patrząc zaniepokojona na mewy.

- o, cześć blanko- uśmiechnęła się krzywo, dalej próbując odgonić te cholerne mewy. myślała, że chcą ją zjeść. - co słychać? jak po imprezie?- zapytała podkurczając nogi pod brodę i patrząc na blankę.

oderwała na chwilkę wzrok od herszta mewiej bandy, który na 200% chciał ją zadziobać (dziękuję panu, pani hitchcock) i popatrzyła na mad - myślałam że będę się czuła miliard razy gorzej, ale nie było tak źle, pomijając fakt, że zostałam odniesiona do domu - roześmiała się - ale to naprawdę tylko dlatego że zasnęłam. muszę powiedzieć, że impreza była bardzo udana - pokiwała głową jakby była niby to wielką znawczynią, hihi.

- cieszę się, że dobrze się bawiłaś- odparła bez wyrazu naciągając rękawy od swetra, bo miała zmarznięte dłonie, co pewnie było zasługą wiatru. szkoda, że madison nie mogła powiedzieć, iż to była udana impreza. bo dla niej był to jeden z gorszych dni w życiu, cóż. - bycie odniesioną do domu chyba nie jest takie złe!- stwierdziła nawet uśmiechając się pogodniej i chowając telefon do kieszeni.

- taaak, szkoda że nic się nie pamięta - przekrzywiła głowę na bok, udając że się bardzo nad tym namyśla - chociaż, to może być dobra metoda, całkiem. podryw na 'zasnęłam na jego ramieniu', pobudza instynkt opiekuńczy. facet się może wykazać - pokiwała głową z uśmiechem - bardzo szczwane. - nie wiedziała co się wydarzyło, więc nie była podejrzliwa, hrhr.

- hm, skoro tak mówisz to nie pozostaje mi nic innego jak kiedyś wypróbować ową metodę!- zaśmiała się, uświadamiając sobie, że najpierw musi znaleźć jakiegoś fajnego faceta, a dopiero potem zastanawiać się jak go podejść. ale sama metoda blanki brzmiała nieźle. w końcu facet nie mógłby tak zostawić biednej dziewuszki całkiem samej, no chyba że byłby kompletnym draniem.

nawet jest bezpieczna, sen się łatwo udaje, chyba że się naprawdę zaśnie, i bóg wie co się wtedy z człowiekiem dzieje - tylko się upewnij, że jest jakaś znajoma obok, bo możesz zostać porwana - w tym momencie mewa morderca usiadł blace na głowie, więc ona się zerwała zaczęła biegać dookoła mad i piszczeć, bynajmniej nie z radości. dobrze że ta mewa na nią nie narobiła ;>

dobrze, dobrze. bo na mnie kiedys narobił gołąb w parku przy szkole, na w-fie. fuuuj! xddd
spojrzała na blankę, próbując się nie śmiać, ale po prostu nie mogła. wybuchnęła śmiechem, kryjąc twarz w dłoniach. powinna, oczywiście, że powinna pomóc biednej blance, ale sama nie wiedziała jak. w końcu mewa uciekła, a mad się uspokoiła.
- przepraszam, ale wyglądało to zabawnie, choć pewnie było okropne!- odparła klepiąc miejsce koło siebie, na piasku, żeby blanka znów usiadła. była jej wdzięczna za poprawę humoru!

blanka stała pochylona i potrząsała głową, chcą pozbyć się wrażenia że mm nadal na niej siedzi - fleh, bleeeee , nie cierpię ptaków, boję się ich - powiedziała siadając obok madison - ale za to popatrz, wszystkie uciekły przez ten mój atak - roześmiała się, sama siebie umie rozbawić, dzielna dziewczyna.

- mhm! możesz śmiało zostać pogromcą mew i innych ptaków- stwierdziła mad, strzepując z blankowego ramienia małe, białe piórko, pozostałość po mewie. ale blanka z pewnością nei chciałaby takie pamiątki, dlatego też piórko pod wpływem podmuchu wiatru gdzieś sobie pofrunęło.

- na przykład strusi. kupię sobie strusia i będę na nim jeździła po kopenhaskich ulicach, cudna wizja, na pewno wzbudzę furorę. - ja zawsze chciała pojeździć na strusiu, i pewnie dlatego jest to także marzeniem blanki - a tobie kupimy... tobie kupimy, hmm, jakim nietypowym środkiem transportu chcesz zadziwiać ludzi?

- hmmm. słoń odpada, bo zamiast furory wzbudziłabym raczej strach. może osioł? tak, uparty i głupi osioł z którym może jakoś dałabym sobie radę chyba do mnie pasuje- powiedziała patrząc przed siebie, z lekkim zadziwieniem, że jest tutaj dzisiaj tak mało turystów, mieszkańców. ogólnie ludzi.

- osły do ciebie nie pasują, poza tym wszystkie które znałam capiły jak stare kozy - wjeżdżała na takim jednym na jakąś górę, kiedy była z rodzinką w andach, pamięta, bo ją zrzucił - może coś bardziej wyrafinowanego, na przykład krokodyl z central parku, albo - zaświeciły jej się oczy - ... zebra!

- nie pasują- powtórzyła po niej, choć wydawało jej się, że w obecnej sytuacji osioł jest jedynym, który do niej pasuje. dobraliby się pod względem głupoty. - zebra? to jest to! ładnie wygląda, no i może aż tak od niej nie śmierdzi. lubię zebry, podobnie jak pantery. chyba wolę takie afrykańskie klimaty- przyznała uśmiechając się sympatycznie.

- a ja mam do wyboru, bo mogę wybrać albo emu albo strusia wersję tradycyjną, fajnie nie? - podniosła kamień, który leżał obok jej łydki gdzieś i puściła kaczkę, korzystając z faktu, że morze się trochę uspokoiło. raz, dwa, trzy... - ...cztery - dokończyła triumfalnie - nieźle jak na mnie. już sobie wyobrażam ciebie na zebrze - złączyła ręce na wysokości brody i rozłożyła je tak się rozkłada wachlarz - cudnie to wygląda.

zaśmiała się z jej wizji, bo pewnie samej ciężko było sobie to wyobrazić.
- ty na strusiu wyglądasz jeszcze lepiej. tylko uważaj, żebyś go nie udusiła i nie wyrwała mu wszystkich piór- uśmiechnęła się kącikowo unosząc do góry brew. skoro blanka tak bała się mew, to co dopiero musiałoby się dziać ze strusiem. chyba mad wolała już nie myśleć na ten temat xd.

przecież została pogromcą ptaków! teraz żaden jej nie przestraszy - będzie miał uzdę, miękką taką z siodłem do kompletu, to nic mu nie wyrwę. ty też pomyśl o wyposażeniu dla swojego i zebry bezpieczeństwa.

to sie jeszcze okaże! - pomyślę, na pewno!- uśmiechnęła się podnosząc z piasku i otrzepując szorty. - do zobaczenia blanko. i pozdrów swojego strusia pędziwiatra, oczywiście kiedy już znajdziesz odpowiedniego- mrugnęła do niej i ruszyła ku wyjściu z plaży, machając blance na pożegnanie. pa ; *

- paa - odmachała madison i też wstała, otrzepując sukienkę i udała się w stronę domu.

blanka przyszła na plażę i poruszając się zygzakiem pomiędzy turystami i fanatykami zimnej wody, zbierała muszelki.

Marta siedziała na swoim ulubionym kocyku w kucyki pony i spogladała na przystojnego ratownika, który pomachał do niej po czym wywalił się na twarz. W tym momencie Marta głośno parsknęła śmiechem.

a blanka razem z nią - co za niewybrażalna łamaga - powiedziała zataczając się ze śmiechu - i pomyśleć że nasze życia teoretycznie leżą w jego rękach - uśmiechnęła się do marty - jestem blanka. masz strasznie fajny kocyk, wiesz?

-dzięki- powiedziała -przypomina mi moje dzieciństwo. tak w ogóle to jestem marta. miło mi cie poznać, chcesz się przysiąść?

- chętnie - powiedziała i usiadła dokładnie na głowie kucyka pony - jejku, jaki on miękki, uwielbiam kucyki pony, wiesz? są takie misio-pysiaste. - uśmiechnęła się miło do marty, bo wyglądała na bardzo miłą osóbkę.