Port

pokiwała głową twierdząco, nie rozumiejąc ani słowa, nawet nie próbowała sobie wyobrazić jak mogłoby to wyglądać. miała ochotę spytać czy zawsze był z niego taki poeta, czy dopiero po wczorajszym seksie się taki zrobił, ale powstrzymała się i usiadła na murku, kilka kroków od niego i zaciągnęła się dymem dopiero co zapalonego papierosa.

odwrócił głowę w jej stronę.
- jestem daniel - nie przedstawiał się jej wcześniej, toteż ona nie mogła znac jego imienia. nie wiedział, czy ją w ogóle obchodzi jak on ma na imię, liczył się z tym. zaciągnął się papierosem, po czym wyrzucił niedopałek gdzieś przed siebie.

- ładnie - pokiwała głową twierdząco, wypuszczając dym w górę, w sumie jego imię nie miało dla niej jakość szczególnego znaczenia, ale w końcu lepiej jest wiedzieć więcej, niż mniej, odgarnęła włosy z ramion, spieczonych przez słońce na kolor czerwony.

wystawił twarz do słońca, kątem oka obserwując elyse, z ledwie widocznym złośliwym uśmiechem malującym się na ustach. znowu jego uwagę zwróciły głównie jej włosy. w słońcu wyglądały jeszcze rudziej.
- myślę, że za długo siedzisz na słońcu - wskazał ręką na jej spieczone ramiona.

w głowie ułożyło jej się zdanie, że myślenie nie jest jego najlepszą stroną, ale nie wyrzuciła tego z siebie, tylko grzecznie stłumiła, - przeżyję - zamknęła oczy wystawiając twarz do słońca, a jej piegi były coraz to bardziej widoczne.

głośno westchnął, uśmiechając się. oczywiste dla niego było to, że ona nie pałała do niego sympatią. ba, odniósł takie wrażenie, że nie lubi go ani trochę i najlepiej wolałaby go unikać.
- powiedz mi jedną rzecz, elyse - mówił wolno i wyraźnie - dlaczego wczoraj się ze mną przespałaś, skoro od samego początku naszej znajomości wiadomo było, że czujesz do mnie jedynie pogardę? - uniósł brew.

- mam ochotę zadać ci to samo pytanie, z resztą, seks nie ma dla mnie dużego znaczenia, a jeśli boli cię to, że nie przerwałam ci wczorajszej zabawy, to wybacz - wrzuciła końcówkę papierosa do wody i zeskoczyła z murka.

uśmiechnął się, ale tym razem całkiem przyjemnie.
- podobają mi się twoje włosy - skoro chciała zadać mu to samo pytanie, to ma odpowiedź. daniel był lekko rozbawiony jej bulwersem, zwłaszcza, że nie powiedział nic, co jego zdaniem mogłoby urazić elyse.

- fajnie, jak pójdę do fryzjera to wyślę ci je w paczce, może być ?- uśmiechnęła się sztucznie, zakładając torbę na ramię, w sumie miała zamiar już iść, ale oparzenie na ramieniu zabolało tak, że torebka wylądowała w dłoni, a oczy zmrużyły się.

- niczego mi do szczęścia nie trzeba - rzekł ironicznie unosząc brwi, po czym znowu westchnął. rozsiadł się wygodniej, wyciągnął skądśtam jakąś książkę i zaczął wertować kartki
- nie wiem co jeszcze cię tu trzyma, skoro nie odpowiada ci moje towarzystwo - zerknął na nią znad książki.

nie słuchała go od kilku minut, uniosła fragment bluzki na barku, spojrzała na wielkiego bąbla, a że jej ojciec siedzi w medycynie od lat, wiedziała co to znaczy, - rak.. -powiedziała cicho przerażonym dość głosem, miała tendencję do paniki, musi jej to wybaczyć, wyciągnęła telefon i biegła w stronę domu, w międzyczasie wybrała numer ojca, ten nie odbierał.

dokończył czytanie książki. potem pewnie sobie poszedł.

chodziła sobie pewnie tymi uliczkami, bo co będzie przy wodzie siedzieć. jakoś pod pachną mocno trzymała swoją torbę, nie wiadomo czemu sobie ubzdurała, że zaraz znajdzie się jakiś złodziej, który będzie chciał rozciąć jej nową zdobycz od marca jacobsa, ale to nieważne. tak więc rozglądała się wszędzie gdzie można, to z tego wrodzonego ciekawstwa.

pewnie nawet napaleńcy i gwałciciele nie przyszli jak na myśl, jakoś nie była do tego przyzwyczajona, najwidoczniej nie oglądała wieczornych wiadomości. również z owego wrodzonego wścibstwa podeszła bliżej jakieś barierki, chodząc sprawdzić czy woda jest głęboka. nawet nie wiem skąd jej się to wzięło, ale mniejsza o to. obróciła się jakoś szybko, pewnie z tego wszystkiego zawróciło jej się w głowie, no tak, głęboko dość musi być.
- wyglądasz jak czarny typ spod latarni - rzuciła, głośno myśląc. przystanęła koło niego, nie wpadło jej do główki, że owym może być, ale cicho. machnęła ręką - a więc teraz poratujesz mnie papierosem, prawda? - uśmiechnęła się uroczo, krzyżując ręce na piersiach.

zmierzyła go wzrokiem, tak od stóp do ostatniego włoska, przekrzywiając lekko głowę w lewą stronę.
- to jak gangster - zachichotała, po czym podpaliła papierosa zapalniczką, którą wygrzebała gdzieś z płytkiej kieszeni swojego sweterka. - przepraszam i wybacz mam dziwne skojarzenia - stwierdziła, zaciągając się, wcale nie mocno. kobietą była, więc to może ją usprawiedliwić. oparła się tyłkiem o jakąś barierkę, nie wiem co tam było.

aż sama bym sobie poszła do jakiegoś portu.

- no pewnie tak, ale niecodziennie pewnie jesteś porównywany do gangstera, zresztą nie wiem, kto wie - uśmiechnęła się kącikowo, pewnie już zaczynała mieć mini słowotoki, które do niczego nie prowadziły. z reguły, czasem nawet pomagały. - nilsine - przedstawiła się z uśmiechem, ściskając lekko jego dłoń, no przecież nie była jakimś nie wiem, dziwnym człowiekiem w siłą stronman'a, bo to niefajne musi być. i ej, zaraz idę.

- szwedzkie, tak - pokiwała głową, zastanawiając się nad tym po co to powiedziała, ale mniejsza o to. - hej, będę się zbierać, potem do domu nie dojdę i będzie źle - stwierdziła, ni stąd ni zowąd może nawet wcisnęła mu swój numer, aj don nooł, - dzięki za papierosa - uniosła go do góry, bo jeszcze do końca nie wypaliła i poszła, bo ja zaraz odcisnę sobie klawisze na czole! : *

pogoda była średnia, ale to nie zniechęciło olivi do spacerku. założyła na głowę kaptur, żeby wiatr nie potargał jej włosów i chodząc wolnym krokiem wpatrywała się w wodę i w przechodniów.

siedziała, gdzieś, nie wiem, gdzie to było, ale nie widziała otaczającego jej świata, bo tak pochłonięta była medyczną książką, którą czytała. ktoś mógłby ukraść jej torbę, która leżala przed jej nogami i wcale by tego nie ujrzała. założyła pasmo wlosów, marszcząc nos, gdyś ktoś wylał sok na kartkę i nie było widać słów, toteż wytężała wzrok, żeby odczytać, a przynajmniej w połowie złożyć literki.

wystraszyła się, momentalnie odrywając od książki i nawet trochę odskakując gwałtownie, po czym kiedy zmrużyła oczy, bo dylan znowu siedzial pod słońce i zorientowała się, że to własnie on, uśmiechnęła się nikle. - cześć. - wymruczała, zamykając książkę, trochę gwałtownie, przez co, dość głośno huknęła.

- nic ciekawego, to znaczy zapewne dla ciebie. - wymamrotala dość szybko, placząc się we własnych slowach, jak i włosach, które weszły jej do oczu i buzi, kiedy to zawiał wiatr. próbujac opanować owe niesforne kosmyki, wypuściła nieświadomie książkę z pomiędzy nóg, gdzie wsadziła ją uprzednio. pewnie owa się trochę pobrudziła i pokiereszowała, ale darla zobaczyła to dopiero wtedy, kiedy udało jej się wyciągnąć z kieszeni gumkę i związać nią włosy. - cholera. - syknęła, podnosząc książkę i zaczęła wycierać ją nieznacznie dłonią.

zapewne była, bo darla dbała o książki, pomimo owego dzisiejszego incydentu, i nigdy, a nigdy nie wylała by czegoś na jakąkolwiek książkę. schowała dla pewności książkę do torby i popierając swój policzek na kolanie, odwróciła głowę w stronę dylana. - medycyna to jedyna rzecz, którą chcę robić w zyciu. - powiedziała, uśmiechając się z jakąś nutką zadumy i rozmarzenia, bo w sumie juz mogła by zdawać na studia medyczne, jakkolwiek się to odmienia, i zapewne by się dostała, bo w tych wszystkich ksiązkach siedzi od x lat !

- ojciec jest lekarzem. - rzuciła bez większego entuzjazmu, wzruszając ramionami, bo nie chciała iść na medycynę tylko ze względu na oczekiwania ojca, ale dlatego, że owa naprawdę ją interesowała. usmiechnęła się stronę dylana łagodnie.

przyszła prosto z tesco tutaj nad wodę, gorąco było, usiadła na tym porcie nad wodą samą, położyłasowją trobkę małą koło siebie i machała nózkami nad wodą, zapewnie przyszła się tu opalić bo podobno nad wodą się lepiej opala czy coś takiego. patrzyła przed siebie, pewnie jakiś statek dobijał do portu.

przyszła sobie tutaj, wywalając do kosza jakiś papierek po batoniku, którego nie mogła sobie odmówić, ale ona i tak jest szczupła, więc pewnie jej to nie zaszkodzi. usiadła sobie gdzieś niedaleko amelii, nie witając się, bo chyba się nie znały. wyciągnęła z kieszeni spodni jakiś mały aparat i zrobiła zdjęcie statkowi, który właśnie dopływał.