Duńskie akwarium

- jak na przykład, moje mieszkanie? - spytał, unosząc w górę lewą brew z łobuzerskim uśmiechem, a jego dłonie znajdowały się tym razem na biodrach lauren, czyli trochę niżej niż wcześniej, ale spokojnie, jeszcze niżej nie miał zamiaru zejść - z rękoma oczywiście.

- dokładnie, a to ma być propozycja - pewnie triumfowała, bo pomyślała, że się przestraszy i ucieknie, chociaż pewnie równocześnie obraziła by się na niego i nawet afrykańskie plemię, ani intubowane sarny by mu nie pomogły.

- coś w ten deseń. - powiedział, uśmiechając się dziarsko i odrzucił włosy z ramienia lauren na jej plecy, po czym spojrzał na nią z pełną powagą, żeby później roześmiać się cicho i całkiem przyjemnie. - więc jak przyjmujesz ją? - spytał, unosząc w górę lewą brew. on chyba świetnie się bawił, bo cały czas uśmiechał się dziarsko pod nosem.

- czyli szukasz niani, która by się tobą zaopiekowała podczas zimnych wieczorów - roześmiała się całkiem przyjemnie i sympatycznie, miał wyjątkowo dobry humor, toteż lauren stanęła na palcach, pewnie w dzieciństwie była jakąśtam baletnicą w różowej sukience, a markus był wyższy więc wyszeptała mu do ucha - odważysz się, mnie przyjąć pod swój dach - nie spojrzała na niego, nadal trwała w tej samej pozycji, sytuacja zaczęła bawić również ją!

- rozgryzłaś mnie. - wymruczał do jej ucha, przysuwając się do niej. - a ty jako jedyna spełniasz moje wymagania, dlatego też bez wahania w tym momencie mam ochotę zabrać się do siebie. - dodał całkiem poważnym tonem, po czym uśmiechnął się dziarsko i trochę od niej odsunał, aczkolwiek jego dłonie nadal tkwiły na biodrach lauren.

przeczytałam w biodrach, ale to chyba wynika z wczesnej pory dnia ;x
- a jak zostanę tam na zawsze i nie będę chciała wyjść? - patrzała na niego przygryzając dolną wargę, czekała, aż zawoła swojego czarnego rumaka i uprowadzi ją do swojego mieszkania, okej, wcale nie wierzyła w rycerzy ;c

- nie będę miał nic przeciwko. - powiedział, uśmiechając się łobuzersko i cmoknął lauren przelotnie w kącik ust, po czym roześmiał się, biorąc ręce z jej bioder i włożył je do kieszeni spodni, z których wyciągnał papierosy i zapalił, podsuwając paczkę lauren.

wyciągnęła jednego papierosa mając nadzieje, że on ma zapalniczkę, albo chociaż zapałki, najlepiej co najmniej dwie ! przysiadła na jakiejś miłej ławce podciągając nogi pod brodę.
- i tak chwilowo nie mam mieszkania, chwilowo gości mnie jakaś staruszka, angielska landlejdi, która pewnie nie wpuści mnie już z powrotem domu - stwierdziła, przypominając sobie rozmowę, o tym co jej wolno, a raczej przede wszystkim o tym czego nie można.

usiadł obok niej, uprzednio zapalając jej papierosa, i zaciągnął się swoim trującym, świństwem. - w takim razie nie widzę innej opcji,jak tylko, żebyś u mnie przenocowała. - powiedział, kiwając głową z aprobatą i przyjacielskim uśmiechem, po czym wypuścił dym przed siebie.

- a pozwolisz mi spać w swoim łóżku? - podrapała się po policzku spoglądając na niego, ej bo ona pewnie ma wrodzony strach przed spaniem na kanapach, obawia się, że spadnie ;c

podrapał się po brodzie w geście namysłu. - okej. - rzucił, przewracając oczyma, po czym roześmiał się całkiem miło. - ale nie mów, że ja mam spać na kanapie. - dodał, mrużąc oczy i wydął dolną wargę, spoglądając na lauren niepewnie, aczkolwiek z rozbawieniem w oczach.

- nie zabrałam swojego misia, toteż muszę mieć kogo złapać za rękę jak przyśni mi się coś złego - próbowała zachować powagę, ale nie udało jej się ukryć rozbawienia, zaciągnęła się papierosem, zawsze chciała umieć tworzyć z dymu kółka jak gąsienica w Alicji w krainie czarów ;c

- świetnie, nie mam nic przeciwko. - powiedział, uśmiechając się szelmowsko. - chodźmy, więc do mnie. - zaoponował, wstając energicznie z ławki i wyrzucając niedopałek papierosa na zimię, który później przydeptał podeszwą convers'a. wyciągnął rękę w stronę lauren, żeby pomóc wstać jej z ławki i poszli?

więc naveen tu przyszła w celu oglądania rybek, i to właśnie robi. (i niech się znają!)

jamie przyszedł tu w nieznanym mu celu. pewnie tak się przechadzał rozmyślając nad czymś intensywnie.

naveen zobaczyła jakiegoś ładnego chłopaka, i stwierdziła w myślach że to jamie. powiedziała mu hej czy coś innego i się uśmiechnęła zwyczajowo, jak to newin.

odwrócił się, zastanawiając kto rozprasza go gdy on tak intensywnie myśli. jednak zauważył n. i uśmiechnął się milutko. w końcu znali się... no skąd się znali? powiedzmy, że z jakieś imprezy, na której zapewne się upił i dlatego pamięta wszystko jak przez mgłę.

roześmiała się krótko. jasne, że jej nie pamiętał, jak był spity i nie kontaktował.
- naveen. pamiętasz już? - i znowu uśmiech.

przechylił głowę, aby lepiej jej się przyjrzeć.
-naveen, tak!-odpowiedział optymistycznie, może nawet zbyt. przyjrzał się jednej rybi, która wyglądała jakby chciała go zjeść na drugie śniadanie i odsunął się krok od szyby.

- boisz się ryb za szybą? - powiedziała i popatrzyła na tę rybę od której uciekł. była wielka i tak otwierała paszczę, fajna ogólnie.

-tylko tej jednaj-zaśmiał się. był trochę zły na n., że tak z niego drwi. wcale się nie bał, po prostu wolał utrzymać odpowiednią odległość. pogadali jeszcze trochę dał jej swój numer i poszedł bo ja tez muszę. sori, ważna sprawa ;x