Amalien-borg

- Wiesz może która godzina? - wymyślił na poczekaniu by nie wnikała w to dlaczego się tak na nią gapił. Sam nie wiedział więc się speszył. Schował rękę, a którym widniał spory zegarek, którego nie można było nie dostrzec aczkolwiek wolfi miał nadzieję, że blanka go nie zauważy

blanka rzeczywiście zobaczyła ten zegarek, ale w swoim optymizmie udała że wcale tak nie było. pogrzebała w torebce, wyciągnęła swoje blackberry, bo sama nie nosiła zegarków, wolała bransoletki - jedenasta dziesięć - powiedziała patrząc na ekranik i przenosząc spojrzenie na wolfiego.

- Dziękuję. - oparł się łokciami o schodek wyżej i strzepnął popiół z papierosa po swojej prawej stronie czyli tam gdzie nie siedziała blanka - Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci to, ze pale? - zapytal ale odpowiedz malo go obchodzila, bo gdyby nawet jej to przeszkadzalo nie mial zamiaru bez potrzeby gasic swojego ostatniego papierosa

wzruszyła ramionami - niespecjalnie - gdyby jej to przeszkadzało musiałaby się zamknąć w domu i mieć jakaś śluzę, bo w sumie strasznie dużo osób tu paliło i cały czas się czuło dym - słyszałeś coś może o ej imprezie dzisiejszej? - spytała, głównie po to żeby nawiązać namiastkę bardziej ożywionej rozmowy.

- Jasne. W końcu organizuje ją moja przyjaciółka. Obecność obowiązkowa. - powiedział patrząc przed siebie na ludzie kręcących się wokół fontanny z życzeniami - Czyli Ty również tam będziesz? - zapytał gasząc niedopałek na schodku obok swojego buta

-tak - odpowiedziała i nie wiedzieć czemu kiwnęła głową, przecież jak powiedziała to nie musi już kiwać, a może to był taki tik nerwowy czy coś. wskazała głową na fontannę - myślisz że naprawdę spełnia życzenia?

- Nie - zaprzeczył pewnie - Dwa tygodnie temu zażyczyłem sobie by wywiało z kopenhagi wszystkich turystów. Nie udało się. - uśmiechnął się kącikowo pierwszy raz od początki ich rozmowy - Ale może tobie się uda. Zażycz sobie czegoś - spojrzał na jej profil jakby chciał dopowiedziec ; ale koniecznie powiedz mi co sobie zyczylas

- okej, poczekaj - znowu pogrzebała w torebce, z której wyjęła portmonetkę, oczywiście pełną rachunków, biletów, znaczków pocztowych i golnie podobnych szpargałów, jakie ja też ze sobą tacham, o ile nie zapomnę o portmonetce. wyjęła z niej jakąś monetę, nie wiem, może to był funt, albo euro, i poszła ją wrzucić do fontanny. po chwili wróciła bardzo zadowolona z siebie - jak ci powiem, to się pewnie nie spełni, co?

- Hm. Ta fontanna jest wyjątkowa. Nie jest przesądna. Więc może mi zdradzić swoje życzenie - uśmiechnął się i nadstawił ucha. Chociaż nie wiem po co, bo przecież i tak mu tego życzenia nie wyszepce na ucho.

zastanowiła się przez chwilę, patrząc na niego podejrzliwie, zastanawiając się czy wyjawić mu swoje prawdziwe życzenie czy też nie - chciałabym jednorożca, ale to się nie uda więc mam drugie życzenie: chciałabym czuć się jak w domu

- Więc nie jesteś stąd? - to jedno z tych inteligentnych pytań, bo przecież te stwierdzenie wynikało z życzenia. Uniósł brew ku górze. I nie mam weny ;c

- niee-e, zresztą pewnie gdybym była tutejsza to byśmy się znali, czyż nie? - nasunęła na nosek okulary przeciwsłoneczne - czy tutaj latem zawsze jest taki skwar? zawsze myślałam że jest raczej chłodnawo.
bu, nie martw się, może wróci ;>

- Nawet kopenhaga posiada swoje małe anomalie pogodowe - stwierdził wystawiając twarz do słońca i mrużac oczy. Potem kichnął. Typowy odruch gdy patrzy na słońce. Nie wiem czym to jest spowodowane ale też tak mam. - WIęc ską jesteś... - spojrzał na nią wymownie, bo nie wiedział jak ma się do niej zwracać

- na zdrowie - powiedziała, ona nie kichała bo sama zamykała oczy, nawet kiedy miała na nosie okulary - jestem blanche. urodziłam się we francji, na południu. lazurowe wybrzeże, ale mój dom było położony jakoś tak pomiędzy jakąkolwiek konkretną miejscowością. a ty masz na imię...? - odwróciła twarz od słońca i spojrzała na profil chłopaka.

- Wolfgang. I jestem kopenhaskim chłopcem. Od urodzenia. - i on odwrócił twarz do słońca by spojrzeć na blanke - Byłem kilka razy na lazurowym wybrzeżu. Doprawdy dziwi mnie dlaczego przeniosłaś się do zimnej, szarej kopenhagi z tak słonecznego miesjca. - zrobił minę naprawdę zdziwionego człowieka ale nie jakoś przesadnie.

- wolfgang. pasuje do ciebie - poprawiła się tak żeby mieć na niego lepszy widok - rodzice zabrali mnie i mojego brata w podróż, strasznie długą, i w połowie przeznaczonego na nią czasu miałam tak dość, że postanowiłam zamieszkać w następnym mieście do jakiego trafimy. no i padło tutaj - poprawiła opadające ramiączko sukienki - z resztą wcale nie jest taka szara i zimna.

- Mhm taak noce są tu wyjątkowo... gorące - powiedział patrząc i uśmiechając się do niej wymownie po czym znów wbił wzrok w fontanne wcześniej oczywiście nie umknęło uwadzę opadające ramiączko blanki. Zmrużył oczy i zapytał jak wielu ludzi zdążyła już poznać.

- być może, jeszcze ich nie doświadczyłam - i w podobnie wymowny sposób spojrzała się na niego, także przenosząc po chwili wzrok na fontannę - no chwilkę, zaraz policzę. ciebie, dylana, tony'ego i bellę, z nią się przyjaźnię. ale staram się nadrabiać braki i niedobory - poprawiła się na schodach, bo były śliskie, i trochę jej tyłek zjechał, tak jak mnie zwykł zjeżdżać, wkurzająca sprawa bardzo.

- Przeważająca ilość męskiej części - zaśmiał się i wócił do poprzedniego tematu - Skoro jeszcze ich nie doświadczyłaś to może w najlbiższym czasie powinnaś spróbować. Fajna zabawa. - spojrzał ponownie na nią spod przymrużonych powiek. Usiadł prosto na schodku i potarł łokcie, które zaczynały go boleć od nierównych schodków

- tak, uważam że ta przewaga jest przytłaczająca. sama nie wiem jak to się dzieje, że wszyscy których ostatnio spotykam są mężczyznami - wyciągnęła nogi, przez co ześlizgnęła się o stopień w dół - cholera - mruknęła i usiadła z powrotem na schodku wyżej i popatrzyła na zapewne chichoczącego wolfiego - to nie jest śmieszne - powiedziała z udawaną powagą.

- Jest! - zaśmiał się 0 Jakbyś się tak nie wierciła to byś nie spadła. - wstał ze schodka i wsunal dlnie w kieszenie - Jestem z kims umowiony i musze isc ale mam nadzieje, ze spotkamy sie wieczorem wiec do zobaczzenia - mrugnal do niej prawym oczkiem i poszedl. bo ja spadam a wena nie wrocila, paa!

no to skoro się umówili to amelia zjawiła się na umówione spotkanie prawie że punktualnie, no co musiała jeszcze dojść. nadal było gorąco, więc wiele jak ostatnio na sobie nie miała, tylko to co potrzebne, zjawiła się i rozejrzała szybko, ujrzała juliena z daleka więc podeszła predko do niego, spojrzała na walizki potem na niego uśmiechnęła się.- hej.- powiedziała na powitanie i pocałowała go w policzek.

-ah, dziękuję.- powiedziała, tak znali ją tak jak jego jej rodzice, choć jej rodzice zawsze myśleli że jest miłym kolegą i że grają na górze w coś lub rozmawiają. ale poznać go dośc poznali, w końcu nie znają się od wczoraj. wyprostowała się nieco i spojrzała na niego z delikatnym uśmiechałem.- właśnie gratuluję, tak dziecka oczywiście, będziesz za jakiś czas ojcem.- powiedziała patrząc na niego, nie wiedziała w końcu czy on wie że ona już wie.

-no tak wiesz trochę trochę trudno nie wiedzieć czytając gazety- zaczęła.- poza tym milej by było gdybym się dowiedziała od ciebie, ale trudno- wzruszyła lekko ramionami poza tym jak wczroaj jej pisał że coś narozrabiał to już domyślała się o co chodzi, że to dziecko było tym calym zamieszaniem, poza tym gdyby planowali dziecko to by raczej ze sobą byli a wted nie byli już.-ale wiesz? córki są fajniejsze, wiec dobrze że ją będziesz miał.- dodała po chwili.

spojrzała na niego, co jak co nigdy nie byla w takiej sytacji, nigdy nie miała czyli dziecka, ale wiedziała że dziecko to jest coś, wielkie coś.- ale dziecko to nie jest głupota- powiedziała, sama lubiła dzieci ale jak już jako swoich starszych kuzynek w roli ciotki i to na chyba króki czas, bo tak nie była gotowa na takie wyzwanie. - powiedziałam a raczej napisałam wczoraj że pójdę, więc tak.- bo tak głupio nawet by było odamaiwac chyba że by zrobił coś okropnego, no ale nei zorbił. choć dziewczyna co do tego wszytskiego miała mętlik w głowie. i w tym jest problem, bo ja jak pisze czy mówię po poznańsku to robię to nieświadomie i potem jak coś ktoś mi się pyta co to znaczy xd