wąska uliczka xd

pewnie tak szybko jak sie o nia potknal, tak ona wyciagnela z uszu biale sluchawki, papierosa zgasila, a ajfona wlozyla do czarnej torebki. otrzepujac swoj tylek, wstala, usmiechajac sie promiennie. - tanzie - przytaknela, dokanczajac za niego, pewnie tez zmierzyla go nieznacznie. - a ty jestes... edward? edwin? - znali sie, oczywiscie, ze sie znali, tylko nie mogla przypomniec sobie jego imienia zaczynajacego sie na e. moze to byl kolega theo, tudziez jej kolega, zapoznany na jakiejs imprezie, wiec teraz stala tak tylko i rozkminiala skad sie znaja!

tanzie jest wielozadaniowa.
- ethan - powiedział wesoło ethan, który wcześniej zmienił imię z thomasa - jesteś siostrą theo tak? widziałem się z nim ostatnio - powiedział rzucając papierosa na ziemię i przydeptując go jednym ze swoich konwersów, lewym chyba - gratuluję bycia prawie-że-już-ciocią - dodał szczerze z takimże uśmiechem.

jak? xd
- wlasnie, ethan! - zasmiala sie i zaczela szukac w torebce paczki papierosow, bo skoro juz palila, to wolala spalic troche wiecej i miec spokoj na kilka dni. bo ona tylko popalala! zaciagnela sie, uprzednio rozpalajac fajke. - tak? - zaciekawila sie, mruzac oczy. - ja nie. o jaka ciocie chodzi, co? - spytala, theo nic jej nie powiedzial, chociazby glupim esemesem, wiec nie zamierzala sie kryc, ze ma pojecie o jakiejs prawie-cioci. niach! xd

jak mikser xd
ethan zbladł - to on nic ci nie mówił? - spytał z niekrytym zdziwieniem - no wiesz, będziesz ciocią. podwójną. jego narzeczona jest w ciąży - no o tym że się zaręczyli to theo jej mówił! kiedyś tam, już nie komplikujmy aż tak jego aktualnej sytuacji xd - trochę mi głupio - powiedział drapiąc się po karku, bo to prawda, słyszeć o czymś takim od przelotnego* znajomego
* ja <3 to słowo

dzieki xd
zamrugala oczami, siadajac na chodniku. - hm, wlasciwie to nie - mruknela, przygryzajac warge. - nie, nic mi nie mowil. ale to chyba wspaniale? - zasmiala sie, badz co badz chyba sie cieszyla. poklepala tez miejsce obok siebie, beda siedziec na chodniku i komentowac przechodniow! kocham to robic w anglii :d - hej, przeciez ani ciebie, ani theo nie pobije za to, nie lamentuj, ethan - usmiechnela sie dziarsko, zaciagajac sie papierosem. co do tego, czy nie pobije theo nie bylabym taka pewna, ale co tam... xd

proszę ;*
usiadł prostując nogi na których miał mega martensy - całkiem fajnie - powiedział i wyraźnie ucieszył się że ich tanzie nie zabije - bądź co bądź on jest starszy, niekoniecznie mądrzejszy - zaśmiał się - ale starszy. spójrz jakie ta dziewczyna ma straszne nogi - pewnie zaczęli gadać w suahili albo po mandaryńsku xd

- niby tak - zasmiala sie tez i poprawila fale spadajacych na oczy wlosow. - madrzejszy moze nie bardzo, ale lepiej gra na gitarze i spiewa - wydela usta, pewnie tak bylo, jak nie to bedziemy sie bic ;d i zaraz usmiechnela sie, nie spuszczajac wzroku ze strasznych nog owej dziewczyny. - taaaak! a tamten ma okropne buty, zobacz - pewnie wskazala reka na tego faceta, ale co tam, to tylko tanzie. wyrzucila polowe papierosa przed siebie.

starsze straszne panie z pudelkami o imionach w stylu fufu i mimi popatrzyły na nich z wyraźnym zgorszeniem - mnie się i tak podoba tamta para - wskazał na dziadka ubranego w skórzane spodnie z żoną w wieku lat 20 w miniówie w zebrę opiętej na jej wielgachnym tyłku - a fee. ale ty ładnie śpiewasz - zaoponował - wtedy na stole jak śpiewałaś na urodzinach ethana szło ci całkiem nieźle, mimo że byłaś podpita - zachichotał .

- tak, widac, ze sie kochaja - zgodzila sie z nim bez zadnego ale i tylko zasmiala. pewnie przy okazji zlapala za torebke i takie tam. klepnela go tez w ramie. - nie przypominaj mi tamtych urodzin, blagam - pokazala mu koniuszek jezyka, smiejac sie. - okej, ethan! wyglada na to, ze bede sie zbierac. a ty, trzymaj sie i do zobaczenia nastepnym razem, tak? - puscila mu oczko, po czym poszla! nie umiem jakos normalnie grac dzis.

a on poszedł dalej.

jamie przechodził jedną z tych wąskich uliczek i postanowił, że usiądzie na chwilę, a ponieważ uliczne ławki był obsiadane przez starsze panie karmiące gołębie wybrał niski murek. sięgnął do kieszeni sprawdzając czy pudełko jest na swoim miejscu i czy w ogóle je zabrał.

załóżmy, że byli tu umówieni! heather biegła na tyle, na ile pozwalały jej na to buty na obcasach, bo była prawie pewna, że się spóźniła. strasznie stęskniła się za jamiem, w końcu nie widziała go prawie miesiąc! uśmiechnęła się na jego widok, siadając obok. - cześć - powiedziała, przytulając się do niego mocno. - boże, nareszcie jesteś, strasznie za tobą tęskniłam - uśmiechnęła się uroczo.

zaśmiał się widząc tępo w jakim heather tu przyszła, a może raczej przybiegła. objął ją ramieniem całując w kącik ust i uśmiechając się. -ja bardziej-zaśmiał się przypominając sobie ich pierwsze spotkanie w kopenhadze. -i nawet mam coś dla ciebie-znów sięgnął do kieszeni po upominek chcąc się upewnić, iż go nie zgubił, ani nikt mu go nie ukradł. spojrzał na nią i znów pocałował.

- wcale nie, bo ja - powiedziała, opierając mu głowę na ramieniu. - przecież nie musiałeś - zauważyła. zawsze krępowało ją to, kiedy dostawała prezenty bez okazji. wiedziała jednak, że gdyby go nie przyjęła, jamie pewnie by się obraził. pozostało jej mieć tylko nadzieję, że nie był zbyt drogi. xd

-nie musiałem ale chciałem-zaśmiał się ze skromności heather. sięgnął po pudełko do kieszeni swojej kurtki. -hmm, ale najpierw zamknij oczy-dodał po chwili odsuwając się kawałek.

zastanawiała się co to za prezent, że aż kazał jej zamknąć oczy! nie wnikała jednak w szczegóły, tylko posłusznie zamknęła oczy, pewnie lekko się niecierpliwiąc, bo była ciekawa! ale tylko grzecznie czekała.

chwilę zmagał się ze skomplikowanym otwarciem pudełka, w końcu wyjął łańcuszek i przypiął go heather na szyi. -no i jak ci się podoba-powiedział uśmiechając się szeroko i dziękując siostrze w myślach za pomoc w wyborze. na łańcuszku wisiała literka J, pewnie wysadzana jakimiś brylancikami, ale mniejsza o to.

- śliczny! - powiedziała, kiedy już mu się przyjrzała, znaczy łańcuszkowi. - dziękuję - uśmiechnęła się, w ramach podziękowania całując jamiego. - jesteś kochany. teraz już nigdzie się nie wybierasz, prawda? - zapytała z nadzieją. pewnie nawet jakby chciał dokądś wyjechać, to heather by go nie puściła, bo się za bardzo stęskniła i musiała się nim nacieszyć, no tak!

zw

-nie ma mowy!-zaśmiał się całując heather. chwilę jej się przyglądał, a ż w końcu odgarnął kosmyk ciemnych włosów z jej twarzy.

ok ;d

- cieszę się - powiedziała, przytulając się do niego. teraz pewnie będzie się nim nacieszać aż do następnych wakacji! swoją drogą, oni są zbyt sielankowaci, trzeba zrobić jakąś dramę może? :d

uśmiechnął się obejmując ją w talii.

krócej się chyba nie dało, brak weny ;x
jestem za dramą, ale pomysłów brak ;c

- co robiłeś na tych karaibach, hm? - zapytała ze zwykłej ciekawości. pewnie ona wiernie na niego czekała. xdd

-to co się zwykle tam robi.-zaśmiał się odrobinę wymigując się od wyczerpującej odpowiedzi. -hm, może pójdziemy do mnie?-zapytał uśmiechając się i obejmując ją w talii, a heather pewnie się zgodziła, więc poszli i zacznij nawet.

wracała tędy, jeszcze nie wiem skąd, może z jakiejś nieudanej imprezy. nawet była całkiem trzeźwa, jak fajnie. co nie zmienia faktu, że było ciemno i miała wrażenie, że zaraz zabije się na swoich zabójczych obcasach.

o sori, zagapiłam się i nie widziałam, że już napisałaś :d
Szedł sobie ową wąską uliczką, paląc davidoffa, którego trzymał w jednej rączce, drugą zaś miał schowaną w kieszeni spodni. Wracał od jakiegoś kumpla, z którym wypalił skręcika, toteż humor mu dopisywał jak nigdy. i obawiam się, że mógł wpaść na lily, bo zagapił sie na jakąś długonogą lisiczkę, znaczy się rudą, ktora szła po przeciwnej stronie ulicy.