tesco

ależ kristen była miłym, przytulnym misiem uszatkiem. no dobra, przyznaje się. była wampirem. wciągnęła i wypuściła powietrze.
-to było działanie z czystego serca, nieprawdaż ?-spojrzała mu w oczy i ponownie wciągnęła powietrze. tym razem dlatego, że tylan wciąż był mega przystojny i w tej chwili miała się ochotę na niego rzucić, ale w zupełnie innym znaczeniu.

no to przyszli do tesco, po jakieś tam zakupy pewnie. bella nie bardzo się na tym znała w sumie, zazwyczaj jej lodówka świeciła pustkami, a ona żywiła się jogurtami, owocami i takimi innymi, co nawet było po niej widać, bo była dość szczupła.
- co właściwie mamy kupić? - zapytała, rozglądając się.

- okej - przytaknęła, chociaż nie bardzo wiedziała jak to się robi, ale najwyraźniej tj wiedział, więc może nawet się nie otrują. w sumie nawet nie wiedziała jakie jeszcze składniki są do tego potrzebne, domyślała się, że pewnie kurczak, ha. więc zaczęła się za takim rozglądać. znaczy za kurczakiem.

- więc uczyłeś się gotować jako dziecko - pokiwała głową. - w sumie fajnie, ja chyba w życiu się nie nauczę - mruknęła. - marna by ze mnie była żona i matka, któregoś pięknego dnia otrułabym całą rodzinę - stwierdziła, patrząc z niechęcią na kolejkę przy jednej z kas.

- to chyba dobrze - stwierdziła i popatrzyła na ową dziewczynę ze zdziwieniem, kompletnie nie wiedząc o co jej chodzi, bo przecież zapewne nie wiedziała, że to była dziewczyna tja. ale domyślała się, że pewnie jej zazdrości, więc tylko uśmiechnęła się sama do siebie, ha!

stał przy dziale ze słodyczami i zastanawiał się na jakie żelki ma ochotę, bo on lubił żelki tak samo jak ja! no i właśnie stał tam! xd

ostatnio sama zauważyła, że sporo schudła, nawet wystawały jej pewnie jakieś kości, co nie bardzo jej się podobało, a że lubiła słodycze, to postanowiła to nadrobić. przeglądała czekolady i różne takie inne, zastanawiając się co wybrać. najchętniej wykupiłaby chyba cały ten dział. i niech się znają może, co? xd

zjadło mi posta, grrr. -.-
przyglądał się żelką, grzebiąc w nich i kiedy w koncu wybrał haribowe miśki, ruszył przed siebie, wpatrując się w paczkę i rozmyślając nad tym, jakie owe są dobre, i jak to będzie ze smakiem się nimi zajadał, kiedy uda mu się jakimś cudem przedrzeć przez kolejkę, bo cooper nie miał do owych szcześcia i zawsze były gigantyczne. szedł tak własnie, wpatrujac się w ową paczkę z dziecinnym wyrazem twarzy, kiedy potknął się o jakiś koszyk stojący na ziemi. pewnie był to koszyk sarah, który specjalnie tam postawiła, żeby robić przystojnym chłopca krzywdę, a później udawać niewiniątko i im pomagać! złapał równowagę, jednocześnie łapiąc się za stopę i rozejrzał się do okoła, coby odnaleźć winowajcę jego bólu i okrzyczeć go w napadzie furii!

obejrzała się przez ramię, przy okazji strącając z półki jakieś tam słodycze. zauważyła coopera i to, że potknął się o jej koszyk. przesunęła go trochę, a potem zerknęła na biednego chłopaka, któremu przecież wcale nie chciała zrobić krzywdy! - cooper! - zauważyła. - nic ci nie jest? - uśmiechnęła się, kładąc mu rękę na ramieniu. no tak, pewnie teraz na nią nawrzeszczy a sarah, jak to sarah, obrazi się a niego śmiertelnie i będzie musiał się napracować, żeby mu wybaczyła. :<

to ona powinna się napracować, żeby kuper jej wypaczył! ;c
- niestety, kuper. - syknął, puszczając swoją stopę, po czym wygładził koszulkę, prostując się. - na litość boską sarah, uważaj gdzie kładziesz koszyk. - powiedział oburzony, po czym zaczął rozglądać się po podłodze, bo z tego wszystkiego wypadła mu paczka żelek z ręki! ;c o njeeeeeeeeeeeeeeeeeeee. kucnął, coby sprawdzić pod półką, ale nie było ich tam, toteż marszcząc nos, z powrotem ruszył w stronę żelek i zabrał te same, które miał uprzednio, pewnie wyrywając je z ręki jakiemuś dziecku, bo była to ostatnia paczka i wymruczał, wskazując na inne, że tamte są lepsze. ;d

jasne, jeszcze czego ;c
- raczej ty powinieneś uważać jak chodzisz - powiedziała i schyliła się po swój koszyk, przy okazji podnosząc żelki, które wcześniej wypadły cooperowi i podając je temu rozwrzeszczanemu dziecku. sarah nie znosiła dzieci, zwłaszcza, kiedy płakały. posłała cooperowi spojrzenie w stylu "im-jesteś-starszy-tym-głupszy" i przewróciła oczami. pociągnęła go za rękę w stronę kas, bo skoro już go spotkała, to pewnie tak szybko go nie puści. - co słychać? - zapytała, stając w jedynej niewielkiej kolejce.

wzruszył tylko ramionami, kiedy napotkał owe spojrzenie sarah, które mówiło, że jest niemądry i zachowuje się, jak to dziecko, które właśnie przez niego płaczę, albo i gorzej, po czym poczłapał za nią posłusznie, mrużąc oczy i stanął przy kasie, obracając w dłoniach żelki. - nic specjalnego. - powiedział, spoglądając na drugą kasę, przy której była dużo dłuższa kolejka i kiedy zobaczył tam jakaś całkiem zgrabną dziewczynę, którą nie omieszkał zmierzyć wzrokiem, uśmiechnął się ironicznie, po czym przeniósł wzrok na sarah. - a u ciebie? - zapytał od niechcenia, unosząc w górę lewą brew i spojrzał na nią bez wyrazu.

też spojrzała na ową dziewczynę i tylko przewróciła oczami, bo pewnie była jakąś cycatą blondyną, która lubiła dodę xdd. wyłożyła na taśmę wszystkie słodycze, które kupiła, właściwie tylko dwa batoniki, bo później już zajęła się rozmową z cooperem. - właściwie nic się nie zmieniło - odparła, szukając po kieszeniach lekko obcisłych jeansów pieniędzy. w końcu je znalazła, więc uśmiechnęła się triumfalnie, zapłaciła i schowała swoje rzeczy do kieszeni, bo nie chciało jej się łazić przez całą kopenhagę z reklamówką z tesco, zwłaszcza, że to nie były jakieś mega wielkie zakupy. przyjrzała się cooperowi. - a jak wakacje? - zapytała, żeby jakoś podtrzymać rozmowę, bo miała wrażenie, że cooper wcale nie chce z nią rozmawiać. ;c

bo taki jest właśnie kuper! ;c
zapłacił za swoje żelki, oblizując wargi i uśmiechając się cynicznie do ekspedientki, która się do niego mizdrzyła. - wakacje, mijają zbyt szybko, sarah. - powiedział, po czym otworzył paczkę żelek i wziąwszy garść, podsunął paczkę sarze, bo kuper nie przestrzegał etykiety tak jak tyler! ;d po czym kiedy sara wzięła żelka, tudzież tego nie zrobiła, otworzył drzwi i przytrzymał je, przepuszczając ją przodem, po czym wyszedł za nią na zewnątrz, mrużąc oczy, bo pogoda była niefajna.

z rozbawieniem obserwowała kelnerkę, zastanawiając się, czy wytrzymałaby z cooperem chociaż tydzień. znaczy kelnerka, nie sarah. wzięła od niego żelka i pewnie wyszli, no tak. - za szybko, wiem. a poza tym? byłeś gdzieś, czy dopiero się wybierasz? - zapytała, rozglądając się za taksówką, ale takowej nie zauważyła, więc skrzywiła się, że będzie musiała wracać do domu piechotą, bo nie miała przy sobie telefonu.

kuper pewnie miał hulajnogę! xd albo nie, nie miał jej. ;c
- byłem w rosji. - stwierdził, wzruszając ramionami z rozbawionym, acz ironicznym uśmiechem, bo kuper jest ironicznym chłoptasiem! ;d - a ty? - zapytał, również rozglądając się do okoła, bo pewnie szukał jakiegoś rowera, coby go zwinąć i szybciej być w domu, ale nie znalazł takowego, toteż spojrzał na sarę, wrzucając do buzi żelkę. ;x

ironiczny jak doktor house <3 xd
- byłam kilka dni we francji - pokiwała głową, przysiadając sobie na krawężniku, bo nie chciało jej się stać. - i wyjeżdżam, w niedzielę, do londynu - uśmiechnęła się na samą myśl, zerkając kątem oka na coopera, który wyglądał jakby chciał coś zmajstrować, no bo chciał ukraść komuś rower. ;c

jak rett z "przeminęło z wiatrem"! z tej książki jedynie on mi się podobał i kocham go ponad życie, bo ogólnie książka - wszystkie części - do kitu! ;c
pokiwał twierdząco głową, po czym westchnął zrezygnowany, bo pewnie kiedy sarah opowiadała o swoich wakacjach, on nadal próbował znaleźć jakiś rower, bo zapowiadał się deszcz, a on nie chciał zmoknąć. bo tak naprawdę, to on tylko pożyczył by ten rower, a jutro odstawił tam gdzie stał, na pewno! - chodźmy, bo zaczyna się chmurzyć. - stwierdził, patrząc w niebo, po czym wkladając całą garść żelek do ust, ruszył po schodkach w dół, nie czekajac na sarah. ;c

spojrzała za nim, zastanawiając się gdzie też zamierzał iść. potem zerknęła w niebo, faktycznie się chmurzyło, więc wstała. - dokąd? - zapytała, doganiając go. no i pewnie gdzieś poszli, ale nie wiem gdzie. ;c zaczniesz? ;*

no to zacznę!

wszedł razem ze swoją sonją i zakupił tyle trunków ile mogło mu się zmieścić w dwóch rękach i prezerwatywy prążkowane, a!, żeby urozmaicić trochę noc.

hej, stała przed tesko sobie i paliła papierosa. czekała na kogoś kto ją ze sobą zabierze na seks/kawę/drinka cokolwiek zwariowanego, bo jej się bardzo bardzo nudziło!

sidney akurat wyszedł z tesco, z jedną siatką pod ręką, wypełnioną po brzegi fast foodami. nawet nie zauważył katty, o ile się znają, tak bardzo zajęty był odpalaniem papierosa, pewnie camela bez filtra, którego wziął zza ucha. wczuwam się, chwilka.

nie znali się, bo niech tak będzie, nie znają się. akurat katty ruszyła w stronę sida i weszła prawie że na niego! kiedy się zorientowała że coś jest nie tak i kogoś popchnęła swoim małym i wątłym ciałkiem, pewnie uniosła wzrok do góry i tylko oblizała usta. - ojej, przepraszam przepraszam! - powiedziała z uśmiechem i tylko spojrzała się znowu na niego. - wszystko w porządku? - zapytała się, sid jest seksy!

kiedy tak na niego wpadła, z siatki wypadło mu opakowanie kondomów. nie, żartuję, chociaż dlaczego nie? ostatecznie wypadł mu z ust papieros, nim jednak sięgnął po niego, przyjrzał się katty. - ponoć w porządku. przeprosiny przyjęte! - uśmiechnął się do niej seksownie, po czym zapalił już podniesionego papierosa. - a tobie nic się nie stało? właściwie wyglądasz całkiem w porządku. wszystko na swoim miejscu, tylko trochę jesteś przestraszona.