Amager Strandpark

sarah siedziała sobie na tym piasku. o tej porze było tu niemal pusto. przesypywała sobie piasek między palcami, nucąc jakąś miłą piosenkę, pewnie placebo. była cholernie znudzona i postanowiła to zmienić, problem w tym, że nie wiedziała jak. była też zła na eliaha, który nie odbierał od niej telefonów!

przyszedł tutaj chyba dlatego, że chciał się utopić albo zabrać trochę wody do domu bo nigdy nie wiesz kiedy ci ją odłączą. tak więc czarli spacerował sobie brzegiem czegoś tam jakiejś kałuży pewno kopiąc piach po którym chodził. był boso i wyglądał strasznie pociągająco dzisiaj i miał rozwiane włosy i jakieś ciemne okulary i palił dwudziestego piątego papierosa dzisiaj. czuł się wspaniale, mógł nawet zaraz z miejsca odlecieć.

w sumie nie wiem, czy się znali, ale może niech się znają, bo nie chce mi się zapoznawać. xd sarah położyła się na piasku, nadal myśląc, że jest tu sama. patrzyła sobie w gwiazdy! a potem przymknęła oczy, wyglądając, jakby spała. ale nie spała, bo jeszcze jej dziecko podrzucą. :c w każdym razie leżała z zamkniętymi oczami, nadal nucąc sobie coś pod nosem.

menda czarli podbiegł do niej myśląc, że nie żyje.-sarah!-potrząsnął jej ręką i nogą chcąc sprawdzić czy oddycha. bo jakby nie oddychała to by musiał wrócić do czasów gimnazjum i przypomnieć sobie jak robiło się masaż serca i te inne bajery.-jezu, chcesz żebym umarł?-spytał się jej opadając na piasek, który wcale nie był taki ciepły.
/sori. ale chyba nie mam weny. ;ccc

/znaczy nie gramy? :c/
zaczęła wrzeszczeć, bo kiedy zamykała oczy, nikogo tu nie było. przeraziła się, że to jakiś złodziej, gwałciciel, czy bóg wie kto. podniosła się natychmiast.
- charlie, oszalałeś?! - krzyknęła. - dlaczego miałbyś umrzeć? - kiedy w końcu się uspokoiła, uśmiechnęła się. - i tak w ogóle to cześć - dodała jeszcze, otrzepując się z piasku.

-nie wiem-pokręcił głową otrzepując kolana z piachu.-a ty czemu udawałaś, że nie żyjesz, co?-odparł głosem pięcioletniego dziecka w dodatku z jakąś wrodzoną chorobą. zaśmiał sie pod nosem zapalając papierosa i przyglądając się sarze-tak nie wolno-wyciągnął w jej stronę palec-chcesz ciastko?-uniósł brwi podsuwając jej pod nos przezroczystą torebeczkę z jakimiś kruchymi ciasteczkami.

- nie udawałam, że nie żyję - powiedziała, kiedy skończyła się otrzepywać z piasku. - po prostu chyba zachciało mi się spać. a ty dlaczego udawałeś, że jesteś jakimś psychopatą? - zaśmiała się i pokręciła przecząco głową, na znak, że nie chce ciasteczka. cóż, sarah była na wiecznej diecie, zapewne.

czarli nie musiał udawać, że jest psychopatą, on po prostu nim był i w dodatku za dużo dzisiaj wypalił, stanowczo za dużo. pociągnął nosem chowając ciasteczka do kieszeni, w której zaraz mu się pewno zgniotą. -nie udawałem-szepnął poprawiając swoją różową chustę na głowie-co u ciebie? jak rodzina? jak kot czy tam pies, a może masz rybki, hę-powiedział szybko łapiąc na końcu oddech. zgasił papierosa i automatycznie zapalił następnego. miał ochotę dzisiaj pić, palić i oboże oglądać chyba jakieś chore pornosy. tak.

- będziesz miał raka - powiedziała i zabrała mu papierosa, którym się zaciągnęła i już mu go nie oddała. - nie wiem jak rodzina, nie interesuje mnie to - wzruszyła ramionami. - nawet eliah zaczął mnie olewać - skrzywiła się. jej ukochany, bo jedyny, braciszek nigdy nie miał dla niej czasu. zaciągnęła się jeszcze raz i wydmuchnęła dym przed siebie. - nie mam ani kota, ani psa, ani rybek. ale za to mam wszystkie sezony doktora house na dvd - rzuciła ni z gruszki ni z pietruszki i zaczęła się śmiać jak wariatka.

śmiał się razem z nią bo wydawało mu się to być śmieszne. walnął się w udo krusząc wszystkie ciasteczka po czym wyjął reklamówkę i rzucił na piach-ptaszki będą miały co jeść-oblizał usta drapiąc się po karku-powiedz eliahowi, że jak się tobą nie zainteresuje to dostanie wpierdol-tak, czarli martwił się o innych i chciał dla nich jak najlepiej. wzruszył ramionkami robiąc głupią minę małego dzieciaczka-musimy kiedyś wyskoczyć na drinka-powiedział całkiem poważnie.

- biedny eliah - westchnęła. - jak coś mu zrobisz, to będziesz miał ze mną do czynienia! - spojrzała na niego groźnym wzrokiem. starała się, żeby to zabrzmiało strasznie, ale zważając na to, że sarah jest drobniutka i wygląda na osobę, która nie skrzywdziłaby nawet muchy (chociaż pozory mylą), to musiało zabrzmieć raczej zabawnie. - na drinka? rozpijasz nieletnich - pokręciła z udawaną dezaprobatą głową i zaśmiała się. - ale okej, chętnie - pokiwała głową. - jak tylko będziesz miał czas - dodała. ona miała aż zanadto wolnego czasu.

zmrużył oczy przyglądając się sarze, nie wiedział, że jest nieletnia, nawet nie wyglądała. zmartwił go trochę ten fakt, ale tylko troszkę, pewno szybko o nim zapomni, to tylko czarli-rozumiem, rozumiem. jesteś biedną, nieletnią osobą i chcesz się na kimś wyżyć i w dodatku tym nieszczęśnikiem jestem ja!-podniósł rękę do góry wymachując nią przez chwilę-boże, zbaw jej duszę-wymamrotał wyjmując z kieszeni piersiówkę-oto jesteśmy na drinku!-pomachał jej przed buzią piersióweczką-mam nadzieję, że żadne z nas nie utopi się w morzu.

- ty chyba naprawdę masz nie po kolei w głowie. wcale nie chcę się na nikim wyżyć, a tym bardziej nie na tobie. nic złego mi nie zrobiłeś - wzruszyła ramionami, gasząc papierosa, którego skończyła palić. oparła się na łokciach, na piasku. - zawsze nosisz przy sobie alkohol? - uniosła lekko brew. chyba nie chciała być nie miła, więc nie powiedziała, że według niej to podchodzi pod uzależnienie.

-nie-zagryzł dolną wargę-noszę go tylko dla bezpieczeństwa-skłamała.-wyobraź sobie taką sytuację, ktoś do mnie strzela i ta oto piersiówka chroni mnie przed śmiercią bo pocisk w niej zostaje, fajne, nie?-uśmiechnął się do niej pociągając nosem i dając sarze się napić. chciał jej też powiedzieć, że jak będzie w jego wieku to pewno będzie nosiła butelkę wódki w rękawie bluzy, tak jak moja sąsiadka! xdd

masz fajną sąsiadkę xdd
usiadła po turecku i wzięła od niego piersiówkę. napiła się łyka, ale wzdrygnęła się i oddała mu alkohol, z lekko skrzywioną miną.
- oglądasz za dużo filmów - stwierdziła. - myślisz, że zabójcy chodzą po ulicach i strzelają do takich przysto... - w porę ugryzła się w język. - ...osób jak ty - dokończyła. nawet się nie zmieszała. w końcu to tylko sarah.

no. ma 60 lat xd.
-nie oglądam strzelanin-pokręcił głową. czarli oglądał tylko jakieś pornosy albo kreskówki. nie wyrósł jeszcze z czasów gimnazjum. ułułu.-oni do wszystkich strzelają. to przecież zabójcy!-zaśmiał się pod nosem pociągając duży łyk jakiejś łiski czy co tam on miał. usiadł obok niej bo przez ten cały czas stał i czuł, że zaraz upadnie albo się utopi. dla swojego i sary bezpieczeństwa usiadł podkulając nogi pod brodę. wyglądał jakby medytował albo się modlił do jakiś swoich stworzonych bożków.

- jak będziesz mnie straszył mordercami, to zabarykaduję się z domu, nie będę wcale z niego wychodzić i w końcu umrę z głodu - zaśmiała się. - a wszystkiemu będziesz winien ty, charlie! - dźgnęła go palcem w ramię. przypatrzyła mu się, zastanawiając się, czy nie zaczął się właśnie modlić do buddy, allaha, czy nie wiadomo kogo jeszcze. - ej, wszystko w porządku? - upewniła się, w razie gdyby coś było nie w porządku, prawda.

ale on wcale jej nie straszył, tylko stwierdzał druzgocące fakty, których ludzie mogli się bać, na przykład sarah. otworzył oczy mocząc usta w alkoholu po czym zakręcił piersiówkę i schował do kieszeni dla swojego bezpieczeństwa!-no dobra. w końcu kogoś będę miał na sumieniu-zażartował rysując na piasku jakieś kółka. pewno znaki dla kosmitów.-tak, wszystko w porządku-pokiwał głową-mam halucynacje-podrapał się po oku.

- to wcale nie jest śmieszne - zmroziła go wzrokiem. - jak będziesz miał mnie na sumieniu, to będę cię straszyć po nocach, zobaczysz! - zagroziła. - halucynacje? - przyjrzała mu się, czy zaraz przypadkiem się na nią nie rzuci i nie zabije, bo może będzie mu się wydawało, że jest jakimś groźnym zbiegiem, czy coś w tym stylu! - chyba powinieneś się położyć, czy coś - powiedziała niepewnie. - odprowadzić cię?

-okej-westchnął chowając papierosy do kieszeni rurek.-wiesz, w domu mam hinduską muzykę, brat mi przesłał z kanady-poprawił grzywkę odgarniając ją z włosów. czasami czarli tańczył do tej muzyki, ale tylko wtedy gdy był pijany lub dużo wypalił. miał też w domu całą kolekcję świerszczyków i jakiś składanych samochodzików i okularów przeciwsłonecznych!

/tak więc zacznę.

Przyjechała swoim wypasionym holenderskim rowerem. zatrzymała się w jakimś mniej zaludnionym miejscu, nie chciała kisić się między 123479 ludźmi, którzy są wysmarowani olejkami lub robią jakieś inne rzeczy typu jogging i są spoceni jak te ostatnie świnie. na jej szczęście znalazła jakieś idealne miejsce, w którym się rozłożyła, otworzyła książkę nie wiem jakąś nudę i zaczęła czytać bez żadnego entuzjazmu.

a eliah przechadzał się tędy akurat też. w sumie to dość niepodobne, bo jest piątkowy wieczór i chyba powinien spędzać czas w jakimś klubie, jak zawsze. umówił się tu jednak z siostrą, która właśnie napisała mu smsa, że nie może przyjść. tym razem to ona wystawiła go do wiatru. wkurzył się, że niepotrzebnie tu przyszedł. to idealne miejsce, w którym była mercedes, to pewnie jakaś ławeczka, więc przysiadł się do niej, mając nadzieję, że nie każe mu stąd iść. i zaczął obracać telefon w rękach.

podniosła głowę, ONA by się tak nie dosiadła do kogoś czytającego, ekhem. - cześć. - powiedziała no bo co, siedzi sobie obok niej i przewraca telefon jak gdyby nigdy nic, nie pomyślał,że właśnie przez niego ona nie może skupić się na czytaniu :d a to drań.

no popatrz, cały eliah, był zły i ogólnie, ale i tak wszyscy go kochali. zmierzył mercedes od stóp do głów, jak to miał w zwyczaju.
- cześć - rzucił w końcu, zastanawiając się, czy skądś się znają, że tak swobodnie się z nim wita, hm. może mają dziecko? takie to przerażające myśli mu chodziły po głowie. przyjrzał się jej jednak jeszcze raz i stwierdził, że chyba widzi ją pierwszy raz na oczy. chyba. wrócił do przewracania telefonu w rękach, jakież to irytujące!

nie! mercedes była po prostu miła i miło powiedziała cześć, dziękuję.;x dobra patrzyła na literki w jakże ciekawej książce, o jakimś panu co płynął i nie mógł dopłynąć, fascynujące. popatrzyła w górę i jej wzrok utkwił na poirytowanym chłopaku, matko boska ilu ludzi ma w tych czasach się wkurwia na jakieś błahe rzeczy, szok w trampach. wyprostowała się bo za bardzo była rozwalona na tej całej ławce.