Hans Christian Andersen Museum

- zawsze jest nadzieja, że nie wypatrzyłabym cię na widowni, wśród tych wszystkich starszych pań- mrugnęła do niego, zakładając za ucho kosmyk włosów, który i tak zaraz wracał na swoje poprzednie miejsce, zakrywając jej policzek. według madison jej baletowa sukienka miała brzydki, biały kolor, który z pewnością dodawał jej centymetrów tu i tam przez to wcale nie wyglądała w niej jak to marcus określił, uroczo.

- małe szanse, że byś mnie nie ujrzała, skoro byłbym jedynym mężczyzną i do tego siedzącym w pierwszym rzędzie. - powiedział, uśmiechając się dziarsko, po czym wygodniej usadowił się na ławeczce, zadzierając brodę, ku górze. - więc kiedy masz ten występ? - spytał z pełnym zaciekawieniem, a w jego oczach ukazał się błysk.

- nie powiem!- zaśmiała się unosząc głowę i patrząc na wędrujące po niebie, małe, białe chmurki. faktycznie, gdyby siedział w pierwszym rzędzie to ciężko byłoby go nie zobaczyć, ale mad. mimo wszystko miała nadzieję, że pierwszy rząd zajmą jednak wyżej wspomniane starsze panie, na które marcus zapewne użyłby swojego uroku osobistego i nagle miałby cały rząd dla siebie.

- no nie bądź taka, madison. - powiedział, wydąwszy dolną wargę. - powiedz mi, bardzo proszę. - dodał, spoglądając na nią smutnymi oczyma, aczkolwiek pełnymi nadzieji, że jego skruszona postawa coś wskura.

odetchnęła głośno, z dezaprobatą dla siebie samej, że jednak nie potrafi mu odmówić.
- w przyszły weekend. bodajże w sobotę- powiedziała z kącikowym uśmiechem. - boże, żebym tylko zdążyła na ten czas skręcić nogę i żebyś nie musiał mnie oglądać- odparła śmiejąc się. teatralnie złożyła dłonie, w geście modlitwy.

uśmiechnął się teatralnie, po czym cmoknał ją w policzek. - dziękuję. - mrugnał do niej, po czym roześmiał się widząc, jak słada dłonie w geście modlitwy do Boga, w którego chyba nie wierzyła, ale marcus nie był pewien i nie wnikał w to, prawda. - nie możesz zrobić mi tej przykrości. - dodał, uśmiechając się dziarsko i delikatnie szturchnął madison ramieniem o jej ramię.

- no, i pewnie też ci jej nie zrobię. nie wiesz jak to jest? zawsze gdy chcesz, aby coś ci się stało to jak na złość, nic się nie dzieje- zaśmiała się, po czym zrezygnowana oparła brodę na jego ramieniu, spoglądając na niego lekko z dołu. - chyba nie mam innego wyjścia jak tylko zatańczyć! no i postarać się przed toba nie skompromitować- dodała wyniośle z nikłym uśmieszkiem.

- nawet jeśli się skompromitujesz, obiecuję ! - rzekł, kładąc dłoń na piersi, gdzie znajdowało się jego zacne serce. - że nie będę się długo z ciebie nabijał. - powiedział poważnie, gładząc madison po głowie w geście dodania jej otuchy, po czym roześmiał się, bo owa obetnica raczej jej nie pomoże.

- nie będziesz się długo śmiał?- momentalnie podniosła głowę, po czym uważnie na niego spojrzała, wyraźnie niezadowolona. - to znaczy, że i tak będziesz się ze mnie nabijał!- powiedziała wbijając mu palec między żebra, bo to co powiedział wcale jej nie usatysfakcjonowało. - chyba na ciebie naskarżę do mojej sąsiadki!- zaśmiała się chytrze, przypominając sobie że po imprezie owa sąsiadka była u niej co najmniej sześć razy.

- o, nie ! - krzyknął, aczkolwiek niezbyt głośno, łapiąc się za gardło. - i pewnie powiesz jej, że ta impreza była moim pomysłem, a wtedy zacznie pluć do mnie z okna ! - powiedział przerazony, patrząc na nią równie przerażonymi oczyma, które błagalnie na nią spoglądały i prosiły, żeby tego nie robiły, a on zapewniał ją, że nawet się do niej nie uśmiechnie, jak tylko przy pochwale, całkiem uroczo.

- oczywiście. nie omieszkam pójść do niej zaraz po moim występie, albo nawet dzisiaj. ta kobieta jest naprawdę pamiętliwa- odparła, drażniąc się z nim. dla lepszego efektu wcale na niego nie spojrzała zdając sobie sprawę z jego błagającego wzroku. wyciągnęła przed siebie rękę, rozkładając palce, udając że teraz przejmuje się tylko i wyłącznie tym, jak prezentuje się jej pierścionek z oczkiem w kolorze indygo.

//zw.

oke.

nanou siedziała na ławce przed muzeum z towarzyszącym jej mega kacem. szczerze powiedziawszy nie pamiętała nic z poprzedniego wieczoru, dlatego też siedziała spokojnie, pokonując kaca starbaksową kawą i papierosem.

ona spojrzała tylko kątem oka na bastiena, a kiedy wyczuła jego dobrze znane perfumy, obróciła głowę nieco w bok, popijając chłodną już kawę. pewnie się zaciągnęła papierosem kilka razy, a kiedy wypuściła dym z ust, wyprostowała się. - cześć - rzuciła, może trochę cicho, ale mama uczyła ją, że tego właśnie wymaga kultura. mhm, chociaż może wczoraj tej kultury nie było widać, co załóżmy, że pamiętała jak za mgłą, teraz się starała. wciąż uparcie na niego nie patrzyła.

dzięki, ej xd nanou wczoraj stanowczo za dużo wypiła, co zaowocowało kilkoma siniakami i kacem, ale ogólnie myślę, że nie jest najgorsza. czuła się mało komfortowo, ale zdecydowanie to było lepsze niż wyzywanie się od najgorszych i pokazywanie środkowego palca. zgasiła papierosa o ławkę, a kiedy też wypiła kawę, spojrzała opuchniętymi i wołającymi o sen oczami na bastiena. - hm, właściwie w porządku. mam mega kaca, małe siniaki, ale zawsze mogło być gorzej - zaśmiała się, ni to gorzko, ni to w żartach. zmierzyła go od stóp do głów. - a u ciebie jak? widzę, że dotarłeś do domu.

- może to nawet lepiej, że nic nie pamiętasz - zaśmiała się, przez co zabolała ją głowa i tylko syknęła głośno, od razu poważniejąc. złapała za paczkę niebieskich l&m, bawiąc się nią. miała ochotę znów zapalić, ale pogubiła wczoraj pogubiła wszystkie zapalniczki, a idąc tu, poprosiła jakiegoś miłego chłopca o ogień. popatrzyła na bastienowy profil. postanowiła szybko zmienić temat! - możesz poczęstować nanou jednym ciastkiem.

ona delikatnie wyszukała w torebce ciastko i wzięła je, od razu gryząc kawałek. pewnie trochę potrwało, nim je przeżuła i cokolwiek powiedziała. - dzięki - przytaknęła głową nawet, co było zupełnie miłe myślę. - tak - ucięła szybko i raczej tak bez uczucia, szczerze powiedziawszy nie chciała do tego wracać, do swojego pijackiego stanu też nie. pomilczała chwilę, wpatrując się w jego profil, a dokładnie w policzek, który był lekko zaróżowiony i było widać jej palce. - hm, przepraszam - dotknęła ów znaczące miejsce delikatnie palcem, jakby bojąc się, że bastien gryzie i sama przygryzła tylko wargę.

popatrzyła na niego z tęsknotą właśnie i pewnym szokiem, a może raczej zdziwieniem, że nic nie pamięta. no, widocznie bastien był bardziej wstawiony od niej. teraz, pozwoliła sobie bardziej dotknąć jego policzka, takiego z dwudniowym zarostem, którego wprost kochała. - no bo... - zaczęła, uważnie patrząc na jego profil właśnie. - uderzyłam cię wczoraj. goddamn, przypadkiem spotkaliśmy się pod luux, oboje wrogo nastawieni... przepraszam, bastien - mruknęła, nie chciała raczej zdawać relacji z ich całego spotkania, ale wiedziała, że to pewnie nieuniknione. zacisnęła tylko usta.

- hm. tak - zaśmiała się cicho pod nosem, wciskając paczkę papierosów z powrotem do torebki, nie chciała znów go prosić o zapaliczkę. tak samo nie chciała też wracać do niego na tydzień przed jej kolejnym wyjazdem, to byłoby niemądre i raczej ciężko sprawdziło by się w praktyce, co udowodnił pod jej dwutygodniową nieobecność. ale co tam! machnęła niedbale chudą ręką. - nie przepraszaj mnie już, błagam - uśmiechnęła się, a jednak tak bardzo go kochała, że potrafiła być miła i nie robić awantury (już!), ani o zdradę ani o wieczorną wymianę zdań. mru.

- tak. nie. to znaczy nie wiem - zmrużyła oczy, kac jej dokuczał nieustannie. powinna wziąć jakąś aspirynę czy coś. pewnie chwilę pomyślała trochę nad odpowiednią odpowiedzią. - nie chcę ci przeszkadzać, zwalać na głowę, ogólnie zakłócać myślenia i ogarniania się - powiedziała w końcu, jednak wciąż miło. naprawdę ostatnią rzeczą jaką chciała, to kłótnia z bastienem. - znam cię, bastien - mruknęła, znała go doskonale, dlatego bała się z nim iść na kawę, choć w sumie chciała. bardzo?

siema, to nie wiem co konkretnie robiła i wprawiała tu denise, pewnie siedziała na jakiś schodkach czy tam krawężniku się odchamiała, paliła jakiegoś fajnego skręcika i słuchała reggae. :d

więc, przyszedł pan alan. pocałował ją w szyję i tylko usiadł sobie jak gdyby nigdy nic. zapalił papierosa i nawet nie patrzył co robi denise, tak tylko sobie obok niej siedział, pewnie czekał aż do niego zagada, tudzież da mu w twarz za to co w końcu bardzo bardzo złego zrobił. ona przecież jest niedostępna! więc siedział i czekał xd

nie dała mu w twarz! ale na pewno dostał mukę w ramię! bo jak mógł ją tak bezkarnie muskać w szyję co!? no ja nie wiem co on sobie wgl myślał. - hm, cześć? - przywitała się jakoś tak pytająco, a potem uśmiechnęła się. - widzę, że humor ci wyjątkowo dopisuje. - jej pewnie tak średnio dopisywał i dlatego jarała. xd

- hm, mam bardzo zajebisty humor! dzisiaj miałem bardzo bardzo dużo fajnych sytuacji, bardzo pozytywny dzień, pełen żartów i luzu - powiedział z uśmiechem i tylko spojrzał się na nią. zaciągnął się papierosem i tylko oblizał usta, smakowały papierosem i jeszcze jakimś błyszczykiem truskawkowym jakiejś miłej dziewczyny z którą właśnie się pieprzył. więc na razie tylko spojrzał się na nia. - a co u ciebie? - zapytał się.