fajna, nowoczesna dzielnica.

no wiesz, wszystko jeszcze przed nami, <tu śmiech starego harleyowca w za ciasnych lateksowych gaciencjach>
okej, więc szkoda, owszem, szkoda, że go nie pogłaskała po tym policzku, ale z drugiej strony była taka urocza z tym swoim dystansem, rezerwą, kochamy niedokończone gesty, urwane, niedopowiedziane zdania i wszystko, co się składa na nasze ukochane melodramaty. machnął ręką, jakby to w ogóle była jakaś nieistotna bzdurka, całkiem nieważna, zresztą co ją mogą obchodzić jakieś tam klientki buldogi i klienci rottweilery, już miał takich milion, a będzie miał jeszcze więcej, taka praca, takie życie, TAKI LOS OCH.
- to nic - pokręcił nawet jeszcze do tego głową i pewnie w tej chwili już nabrałby starą, ślepą i zgrzybiałą babcię, że to nic, to znaczy, nie swoją babcię, jego była jeszcze całkiem żywotna i na chodzie. i teraz, uwaga, panie i panowie, popcorn na salę, albowiem zmęczoną twarzyczkę oskara rozjaśnił teraz odrobinę uśmiech, blady bo blady, nie wymagajcie cudów, nie jestem jezusem i nie chodzę po wodzie, ale jednak- u ś m i e c h.

- przecież widzę, oskar - mruknęła lotta, ciągle mu się przyglądając, z jeszcze większą chyba uwagą niż przed chwilą. - czy ty w ogóle... - zaczęła, a potem pomyślała, że jest chyba debilem, że chyba nie powinna i że to chyba generalnie wszystko nie jest jej sprawą, że najlepiej byłoby gdyby się zamknęła i poszła w cholerę, a nie wygłupiała z szybkimi psychoanalizami oskarka oraz z wypytywaniem go o życie prywatne, no pewnie, NIE JEJ SPRAWA - sypiasz? to znaczy, uhm. nie odzywałeś się. - fajnie, nie ma to w sumie jak zmiana tematu. nerwowo bawiła się paskiem swojego płaszcze i zastanawiała, jak wielką robi z siebie właśnie idiotkę. może powinna bawić się włosami raczej, to podobno czysty sygnał jeśli chce się seksu xd

o boże a ja się bawię włosami bezwiednie niezależnie od miejsca, huhuh.
wypuścił powietrze z płuc i uśmiechnął się dla odmiany teraz krzywo.
- hm, to ma właśnie związek z tym "niczym"- wyjaśnił cierpliwie. ale serio, nie chciał jej zanudzać. - trudna, skomplikowana i zawiła sprawa, w którą jest zamieszana chyba połowa kopenhagi, a wszyscy są uroczy i najchętniej wydłubaliby sobie oczy łyżeczkami - przewrócił oczami, co miało oznaczać, że to zupełnie nudne, nieprzyjemne, czasochłonne i męczące i w gruncie rzeczy dla nich w tej chwili całkowicie nieistotne, ot, trudniejszy okres w pracy, bywa. - ale nie martw się, sypiam, słowo harcerza - którym nigdy nie był, tak nawiasem. ale nie skłamał. sypiał, owszem. mniejsza o to, ile w ciągu doby, szczegóły. - i dlatego się nie odzywałem, przepraszam.
serio, wolałby sobie z nią posiedzieć i pogapić się na, nie wiem, cokolwiek, łabędzie w parku, albo w jej oczy, najchętniej. oskar, co-sie-z-tobą-dzieje.

okej, więc niech będzie, pogadali, pośpiewali, gdy rozstania nadszedł czas zaśpiewali jeszcze raz, a potem lotta zrobiła akcję przygarnij kropka i oskar przekonał się, że ma wygodną kanapę. to znaczy, że lotta ją ma.

buhahah! xd tak więc tyler wracał fajną, nowoczesną dzielnicą! gdyż miał jakieś załatwienia u prawnika w sprawie ostatniej bójki w jednym z klubów, za co został pozwany, przez tego kolesia, którego pobił, ale całkiem słusznie, bo dobierał się do jego koleżanki, która wcale nie była jakaś tam pierwszą, lepszą, a że tyler okazał się silniejszy i stłuk go na kwasne jabłko, jako superhiroł w lateksowych majtkach! xd to owy, żeby się zemścić pozwał tylera! no i własnie teraz wracał od prawnika z jedną ręką w kieszeni, bo w drugiej trzymał papierosa w dwóch palcach: wskazującym i kciuku! xd jak i pomiędzy wargami, wiesz o co mi chodzi? xd w każdym razie palił tego papierosa! xd

więc, szła sobie cherry z wódki i była kompletnie już nietrzeźwa, co u niej równało się prawie co z łatwością do niej dostępu. natknęła się na tylera, a że go uwielbiała, to ubuziała go na przywitanie. - mmm, smakujesz papierosami. ładnie! - powiedziała zadowolona, ona pewnie smakowała jakimiś fajnymi drinkami, czytaj pewnie wódka z colą. ale i tak była słodka. więc, na razie spojrzała się na niego i tylko przygryzła wargę na znak swojej domniemanej niewinności, zaprawdę powiadam wam!

pewnie na początku nie skojarzył, kto rzuca mu się tak na szyję, bo nie widział się z cherry, jakiś czas, dość długi. - cherry. - rzekł w nagłym olśnieniu i uśmiechnął się ujmująco, wyciągając rękę z kieszeni, jak i gasząc niedopałek papierosa, podeszwą conversa. - ty równie ładnie pachniesz. - powiedział, nachylając się nad nią i wochając jej szyję, która wcale nie pachniała męskimi perfumami, po czym odsunął się, uśmiechając seksownie i podrapał po ramieniu. - skąd wracasz? - zapytał, patrząc na butelkę wódki, którą niosła w ręce i już chyba nie potrzebował odpowiedzi, ale cherry i tak mu ją udzieli. ;x

- z imprezy. chodź ze mną do domu. pokażesz mi co nowego potrafisz. wykaż się chociaż, co! - powiedziała z uśmiechem i pocałowała go znowu prosto w usta. zrzuciła mu się na szyję i tylko spojrzała mu prosto w oczka, miała ładne oczka, takie seksowne oczka. na razie tylko sobie tak stała przy nim, trochę stając na palcach. nie wiedziała czy idzie z nią, ale skoro ona go zaprasza, no to powinien z nią pójsc. więc, czekała na jego decyzję. z resztą miała na niego ochotę. xd

położył dłonie na jej biodrach, ażeby zachować jakąś równowagę, bo nie chciał przewrócić się razem z nią na ziemię, przy czym ona miała by jeszcze jako takie miękkie lądowanie na tylerze, ale on wylądowałby na ziemi, a chyba nie chciał jak na razie mieć bliższego kontaktu z chodnikiem. - dobrze, pójdę z tobą. - odpowiedział, uśmiechając się ujmująco, po czym objął ją w talii, jednocześnie podtrzymując i poszli. zacznij. ;x

biedny, samotny eliah siedział sobie na jakimś murku, paląc kolejnego już papierosa. właściwie przez trzy godziny zdążył wypalić już prawie pół paczki. siedział więc tak i myślał, co w sumie było u niego rzadko spotykane. nudził się też pewnie.

a to taryn miała tu matkę, bo jej rodzice byli rozwiedzeni i tak sobie jeździła od matko do ojca w szwecji, teraz była u rodzicielki, u której spędzała ostatnie dni wakacji i udawała, że świetnie się bawi jedząc rodzinne kolacje z jej nową wspaniałą rodziną, co w sumie z tego, że generalnie czuła się jak społeczny wyrzutek przy nich, zbyt blond, zbyt koścista i zbyt aspołeczna. wyszła z klatki bloku mamy, z dłońmi wbitymi głęboko w kieszenie dżinsów i kapturem lekkiej fioletowej bluzy na głowie, zapaliła papierosa i ruszyła przed siebie, czyli pewnie prosto w stronę eliahowego murka, nawet nie wiedząc, że ku niemu zmierza. oho, mam wenę xd.

no tak, eliah pewnie zauważył taryn. nie wiem czy się znali, czy też nie, ale zapewne przez dłuższą chwilę się za nią obejrzał, jak to on. zgasił papierosa i odwrócił wzrok w drugą stronę, gdzie właśnie jakieś dwie trzynastolatki zawzięcie się kłóciły, co eliah uznał za dobrą rozrywkę, toteż zaczął się im przysłuchiwać.

a taryn, nie wiem, czy zawdzięczała to jakiemuś wieczornemu skrętowi albo po prostu totalenmu niezrównoważeniu psychicznemu, wpakowała się na murek koło niego i zaczęła przysłuchiwać się im również, pewnie kłóciły się o eliaha, na przykład o to, która podejdzie, żeby się przedstawić i poprosić go o numer telefonu.
zaśmiała się do swoich myśli, a taryn miała ładny śmiech, taki chichotliwy jak jakiś elf, czy coś xd.
- to słodkie - rzuciła, co miało być komentarzem na temat owych nastolatek.

kiedy zdał sobie sprawę, że dziewczyna mówi do niego, odwrócił wzrok w jej stronę i uśmiechnął się. - czy ja wiem, czy słodkie? zachowują się jak rozpieszczone małolaty, którymi pewnie są - wzruszył ramionami, nie uraczając już biednych dziewcząt spojrzeniem. zamiast tego przyjrzał się taryn, kalkulując sobie w myślach, że jest całkiem ładna. - eliah - przedstawił się, wyciągając rękę w jej stronę, z uroczym uśmiechem.

- taryn - odparła, potrząsając jego dłonią w taki fajny sposób, w jaki na ogół robią to mężczyźni. jej ojciec tak robił, to się nauczyła. w ogóle wiadomo, że można człowieka poznać już po uścisku dłoni. ciekawe, czego się dowiedział, hu-hu. - miło mi cię poznać, eliah. - uśmiechnęła się i zgasiła papierosa na brzegu murku, w myślach dodając ze śmiechem, ze niejedna z tych małolat pewnie zabiła by którąś ze swych koleżanek by być na jej miejscu. biedna taryn, przywykła - mieszkasz tu? jakoś, hm, nigdy cię nie widziałam.

no cóż, on nie umiał wyczytać nic z uścisku dłoni, a może po prostu miał zbyt wielkiego kaca, tudzież niepotrzebnie zapalił skręta zaraz po wstaniu z łóżka. - taak, mieszkam - pokiwał głową, kompletnie ignorując to, że chyba powinien powiedzieć coś w stylu 'mi również miło cię poznać' i takie inne. - znaczy nie na tym osiedlu - dodał po chwili, bo może o to właśnie chodziło taryn, kto wie!

- a. - pokiwała głową. w sumie to miała nadzieję, że on będzie właśnie stąd, może nawet z jej klatki albo piętra, zawsze lepsze to niż nic, czyli samotne umieranie z nudów i frustracji w towarzystwie ludzi, którzy są naprawdę szczęśliwi i ciągle dają jej do zrozumienia, że ona jedna jest jedynym elementem im to szaczęście psującym, czyli jej rodziny. świetnie - aha. no okej. to znaczy, nie wiem nawet czy cię to interesuje, ale jestem tu u matki i w sumie to jest straszne... - ale zaraz urwała i sięgnęła tylko po kolejnego papierosa, dochodząc do wniosku, że nie ma sensu chyba w streszczaniu mu swej tragicznej rodzinnej sagi.

na ogół eliaha nie interesowały takie historie, wręcz przeciwnie. w każdym razie nie chciał pewnie być niemiły, zresztą sam nie wiedział co powinien mówić, a chciał sobie jeszcze popatrzeć na taryn! - dlaczego straszne? - zachęcił ją więc, by mówiła dalej i wyciągnął z kieszeni telefon, żeby sprawdzić, która godzina i czy przypadkiem nie ma żadnych wiadomości od jelki, ale najwidoczniej była na niego obrażona dożywotnio. ;c

- uhm, nieważne - nie była aż tak głupia, żeby się nie orientować, kiedy facet, na przykład taki eliah dziecko buntu, jest nią dość znudzony. poza tym za sesje u psychologa powinno się płacić, więc w sumie nie miała prawa uzewnętrzniać mu się tutaj na tym nagrzanym słońcem murku - po prostu. - w każdym razie znalazła w paczce fajek skręta i właśnie go wyciągnęła, coby sobie może poprawić depresyjny nastrój. uhuuh.

eliah wcale nie miał zamiaru jej namawiać na to, żeby mu się spowiadała, skoro nie miała na to ochoty, więc tylko wzruszył ramionami. - jak chcesz - mruknął, rozglądając się, bo właśnie nadjechała jakaś taksówka, przez chwilę rozważał, czy do niej nie wsiąść, ale doszedł do wniosku, że to byłoby głupie, bo chciał się dostać do domu, gdzie ma w sumie całkiem niedaleko i nie musi płacić jakiemuś wąsatemu facetowi słuchającemu lady gagi w aucie za to, żeby go dostarczył do mieszkania. ;c jezu, chyba tracę na niego wenę i nie wiem co piszę, wybacz. xd

no to luz, to może ona spieprzyła do domu, bo ja chyba też właśnie straciłam wenę na nią, jednak chyba nie umiem grać na 5 xdd.

siedział sobie na krawężniku, ale wcale nie wyglądał jak jakiś menel, w końcu to nowoczesna dzielnica, prawda. pił jacobsena vintage no 1 bodajże, bo po pierwsze jesteśmy w kopenhadze, a po drugie mógł sobie na tę przyjemność pozwolić, bo nigdy nie narzekał na brak funduszy.

znają się? xd
bella więc wracała pewnie z jakiejś mało udanej imprezy. może nie tyle mało udanej, co najwyraźniej nie miała ochoty na zabawę, dlatego też wyszła tak szybko. wracała tędy, bo pewnie mieszkała gdzieś w tych okolicach. pewnie miała zamiar spędzić kolejny wieczór z rzędu na oglądaniu jakichś thrillerów i obżeraniu się ciastkami, czy chrupkami, ale była farciarą i nie szło jej w biodra ani w boczki. xdd

mogą sie znać!
Zajmował się właśnie piciem swojego piwa, kiedy dostrzegł bellę. miał szczęście, że zasiadł przy latarni, ale nie pod nią, bo inaczej by pewnie jej nie rozpoznał, a i ona mogłaby zrobić sobie krzywdę potykając się o jego nogi w ciemnościach, czy coś. - cześć bells! - uśmiechnął się zupełnie przyjemnie, mając nadzieje, że poświęci mu chwilę. bo wyglądała jakby sie spieszyła.

rozejrzała się, próbując zlokalizować kto też ją o tej porze woła. zauważyła pewnie eddiego, więc podeszła bliżej, usiłując się uśmiechnąć, chociaż najwyraźniej nie miała na to humoru. - cześć. co ty tu robisz o tej porze? - zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów, zastanawiając się, czy nie miał lepszych propozycji na sobotni wieczór, niż picie piwa na ulicy.