Øresund Bridge

stała na owym moście, gdzie jeździło 3749345 samochodów na minutę, i które podwiewały cały czas jej zwiewną sukienkę, toteż podtrzymując ją, gdzieś na udach, wychylała się za barierkę, ale delikatnie i patrzyła na wodę, która była bardzobardzo miła i przeźroczysto - niebieska.

załóżmy, że tony stał sobie gdzieś obok niej, ale się nie wychylał. przyglądał się za to vianne, której imię kocham. <3 nie wiem, czy się znali, czy nie, tak czy siak miał dziwne wrażenie, że zaraz ów dziewczyna straci równowagę i wpadnie do wody, a tego by chyba nikt nie chciał. chyba, że jakiś psychopatyczny morderca.

znali się, bo poznawanie się jest gupie. ;c
spojrzała kątem oka na tony'ego, który jej się przyglądał i uśmiechnęłą się pod nosem, po czym stwierdziła, że skądś go zna, no tak to ten stary pierdoła, który zawsze troszczy się o cały świat, a nie o swoje problemy, ale vianne i tak go bardzo lubiła. podeszła więc do niego, uśmiechając się łagodnie. - cześć, tony. - powiedziła, całując go w kącik ust. - tyle lat, co u ciebie? - spytała, unosząc pytająco lewą brew, po czym odwróciła się do barierki plecamy i oparła o nią tyłek, nadal trzymając dłońmi sukienkę. odwróciła twarz w stronę tony'ego i patrzyła na niego wyczekująco.

- cześć, cześć - uśmiechnął się. w zasadzie nie był pewny, czy to ona, ale kiedy się z nim przywitała, to pewnie przestał mieć wątpliwości. - wszystko w jak najlepszym porządku - odparł, bo faktycznie tak było. - lepiej powiedz co u ciebie, oprócz tego, że chcesz popełnić samobójstwo i wpaść do tej wody - roześmiał się.

- oh, nie. - zaprzeczyła, kręcąc głową. - życie jest mi bardzo przychylne i nie mam zamiaru skakać, poczekam aż mi powiesz, że masz dziewczynę. - powiedziała, uśmiechając się z przekąsem i zatrzepotała zalotnie rzęsami, spoglądając na niego spod owych. - ah, a u mnie? - zaoponowała, przygryzając dolną wargę. - również wszystko w jak najlepszym porządku. - dodała, uśmiechając się łagodnie w jego stronę.

- mam dziewczynę - przytaknął. - teraz możesz już skakać - objął ją ramieniem, w razie, gdyby wzięła to sobie za bardzo do serca. - żartuję, oczywiście - powiedział zaraz. - w jak najlepszym porządku? myślałem, że coś się stało, że nie odzywałaś się tyle czasu. w takim razie nie wybaczę ci tego - przestał ją obejmować i powiedział to nawet całkiem poważnym tonem, chociaż nie umiałby się chyba na nią gniewać, więc zapewne żartował.

pewnie zrobiła smutną minę, kiedy powiedział, że ma dziewczynę i gdyby jej nie objął, to skoczyła by z tego mostu, ukazując wszystkim swoje miłe, damskie bokserki z helouł kitty ! - hm, - zaczęła próbując wymyślić, jakiś dobry plan usprawiedliwienia swoich cichych dni względem niego, pomim iż wiedziała, że tak naprawdę nie jest na nią zły. - bo wiesz, szkoła bardzo, ale to bardzo mnie pochłonęła, a ty i tak pewnie nie miałbyś dla mnie czasu, bo przecież masz dziewczynę. - powiedziała z lekkim oburzeniem, po czym uśmiechnęła się słodko i cmokneła tony'ego przelotnie w policzek, tak na zgodę.

popatrzył na nią uważnie, mając wrażenie, że jest zazdrosna, ale nie powiedział tego na głos, bo pewnie by się ciężko obraziła.
- vianne, vianne. dla ciebie zawsze mam czas, przecież chyba o tym wiesz? i wkręcasz mnie, nie wierzę, że CIEBIE mogła pochłonąć szkoła - roześmiał się pod nosem.

całkiem możliwe, że była zazdrosna, bo z racji, iż lubiła tony'ego, jako nielicznego z wielu mężczyzn, to nie złapała go w swoje sidła, a kto wie może miała taki plan, mimo wszystko, a teraz nie będzie mogła, bo nie miała ochoty konkurować z jego panną i łamać mu serca, oh. - ależ owszem. - zaczęła, uśmiechając się szelmowsko. - szkoła bardzo mnie pochłoneła, bo nawet nie wiesz ilu przystojnych chłopców tam chodzi. - dodała, uśmiechając się łobuzersko, po czym wbiła mu palec w udo, uśmiechając się słodko i niewinnie.

- przystojnych chłopców? - uniósł brwi. - myślałem, że to nauka cię tak zafascynowała, że będziesz jakimś naukowcem światowej sławy. a ty możesz co najwyżej zostać światowej sławy łamaczką serc - powiedział, puszczając jej oczko, żeby się nie obraziła, prawda. w sumie chyba traktował ją trochę jak młodszą siostrę.

- oh. - zasępiła się trochę, przypominając sobie, ile musiała się napracować, żeby wrócić do domu z dobrymi ocenami na świadectwie, bo w roku szkolnym strasznie się opuściła. - ale jak będę światowej sławy łamaczką serc, to i tak będziesz mnie lubił, co? - spytała, trochę się rozweselwając i spojrzała na tony'ego z łagodnym i dziecięcym uśmiechem, pełnym nadzieji. faktycznie ona przy nim czuła się jak młodsza siostra i pewnie dlatego go tak lubiła, bo zawsze starał się ją zrozumieć.

- oczywiście, że będę. pod warunkiem, że nie stanę się jedną z twoich ofiar - popatrzył na nią z udawanym strachem, a potem poczochrał jej włosy. zawsze to robił, kiedy chciał ją zdenerwować, ale stwierdził, że to niebezpieczne, bo może go teraz zrzucić z mostu!

- tony ! - syknęła, przytupnąwszy nogą, jak zezłoszczona pięciolatka i ciężko wzdychając, zaczęła sie poprawiać z nadzieją, że wszyscy kierowcy nie widzą jej tyłka, jednocześnie mrucząc coś, że jak jeszcze raz to zrobi, to nie ręczy za siebie i zrzuci go z tego mostu. posłała mu złowrogie spojrzenie, żeby jej groźba wydała się bardziej realna, po czym kiedy stwierdziła, że wygląda dość przyzwoicie, na instynkt jej rąk, złapała sukienkę, bo zaczęła podwijać jej się co raz wyżej. - teraz to będę musiałą się zastanowić, czy nie włączyć cię do kółeczka moich ofiar. - zaoponowała, uśmiechając się łobuzersko.

- nie dam się! - powiedział wojowniczym tonem, po czym odruchowo poprawił jej tą sukienkę. - jesteś nienormalna, żeby w taki wiatr zakładać taką sukienkę - zmarszczył brwi.

- nie będziesz w stanie oprzeć się mojemu urokowi osobistemu. - powiedziała, kokieteryjnie się uśmiechając i trzepocząc ponętnie rzęsami. pewnie nawet podziękowała mu, że poprawił jej tą sukienkę i uratował życie temu panu na motorze, który własnie wjechałby w barierkę, po zapatrzył się na tyłek vianne. - wiatr zerwał się dopiero teraz, wcześniej była naprawdę przyjemna pogoda. - powiedziała, uśmiechając się łagodnie.

- po prostu nie będę na ciebie patrzył - uśmiechnął się. pogadali jeszcze i poszedł, bo nie mam na niego weny <3

oke ! <3

więc stała sobie na tym moście i paliła sobie papierosa, i czekała na nie wiadomo co, pewnie na jakiś cud, czy coś, i tak tylko patrzyła się na wodę, cokolwiek.

a eliah też szedł sobie tędy, ogólnie zadowolony dzisiaj z życia, miał jakiś mega dobry humor, w sumie bez powodu. a może powodem było tych kilka skrętów, które dzisiaj wypalił, nie wiem. w każdym razie zauważył cherry i zakładam, że się znali, bo nie lubię poznawać. :c
- cześć... - próbował sobie przypomnieć jej imię. - cherry! cześć cherry, co słychać? - uśmiechnął się uroczo, jak to eliah!

uh, spojrzała na niego i się do niego uśmiechnęła. dawno się nie widzieli, i pewnie sporo się za nim stęskniła. pocałowała go w policzek i się uśmiechnęła. - mhm, heej, eliah! a wszystko w porządku, a co u ciebie, co? - zapytała się z uśmiechem i przysunęła się do niego, chyba nie chciała spasc, bo jednak była młoda, i jednak nie chciała się jeszcze zabic. a siostra pewnie by płakała!

w sumie miałam napisać, że eliah też bał się, że spadnie, ale nie, bo on jest odważny i takie bajery! może tylko mu się wydawało, że woda coraz bardziej się przybliża, ale to pewnie po jakimś przyjemnym skręcie, czy coś w tym stylu.
- w zasadzie nic nowego - wzruszył ramionami. pewnie zauważył, że cherry się bała, więc objął ją ramieniem, żeby już się nie bała, haha, nie umiem dzisiaj ubrać myśli w słowa. - strasznie dawno cię nie widziałem - pokręcił z niedowierzaniem głową. - a co u nique?

- nique? a żyje jakoś, ma teraz sporo zajęc, wiesz, zajmuje się małą, wszystko z nimi okej, bracia też żyją jakoś. czyli normalka. masz ochotę na wino u mnie w mieszkaniu, co? - zapytała, pewnie że miała ochotę na niego, no cóż, to tylko cherry, i nie przejmowała się niczym, w ogóle niczym, nawet tym, że proponowała właśnie eliahowi, żeby wpakował się jej do łóżka, no cóż, westchnęła tylko.

- no tak, coś mi się obiło o uszy, że ma dziecko - zmarszczył brwi. eliah bał się dzieci i nie wyobrażał sobie, że kiedyś mógłby mieć własne. - jasne, że mam ochotę. z tobą zawsze! - pewnie mówił tak co drugiej dziewczynie, cały eliah. i zacznij.

na boga, co za most. madison maszerowała po nim patrząc tylko na przejeżdżające po jej prawej stronie samochody. jak na złość nie było żadnej taksówki, z której mogłaby skorzystać i wrócić gdzieś w okolice centrum miasta. stawiała ciężkie kroki i wyglądała na bardzo wycieńczoną i zrezygnowaną, ale może z owego mostu się nie rzuci!