Fishwife statue

jelka siedziała sobie na tym murku za rzeźbą (no bo to chyba nie pomnik? pomnik fiszłajfy) ze zwieszonymi swymi długimi nogami, którymi sobie machała. wiał chłodny wietrzyk i rozwiewał jej włosy, które wpadały do oczu, ust, w ogóle nie tam gdzie trzeba. tak czy owak siedziała i patrzyła na ludzi po drugiej stronie rzeki.

jelka podskoczyła na dźwięk głosu dylana i rzeczywiście omal nie wpadła do wody, omatkomoja co by to było? dylan musiałby po nią wskoczyć czy coś! - dylan! - krzyknęła z udawaną złością - chcesz mnie zabić, od zawsze wiedziałam że chcesz to zrobić - i pewnie w dowodzie swej głębokiej nienawiści dla niego, wstała i cmoknęła go w policzek, tak po przyjacielsku.

- no dobrze, tylko żartowałam, przecież wiesz - usiadła obok niego, blisko (bo to cole ;x) bo strasznie go lubiła, a poza tym było chłodnawo, a każda z nas z doświadczenia wie, że kardigany to nie to samo co kurtki narciarskie wbrew pozorom - i co u ciebie, tak w ogóle, pomijając fakt, że się czaisz za mną, w jakichś niecnych zamiarach?

- ha! - zakrzyknęła jelka - a jednak wiedziałam, mój drogi, że chcesz mnie wrzucić do tej zimnej, brudnej wody pełnej ryb. ble - otrząsnęła się w sposób wielce teatralny - ale jednak tego nie zrobiłeś co świadczy o twym dobrym sercu. - dodała po chwili patrząc na niego ze ślicznym uśmiechem i zapinając guziczki kardigana w kolorze awokado, ale środka, nie skórki.

zawsze mógłby dokuczać żonie rybaka, ona ma nerwy z kamienia ;x
jelka przysunęła się jeszcze bliżej do dylana, rzeczywiście pomogło jej to jeżeli chodzi o odczuwanie temperatury, było jej teraz znacznie cieplej. no i oczywiście, dylan jak to dylan pachniał jakimiś przyjemnymi perfumami, nie wiem jakimi, ja się nie znam. - zatem obiecuję, że pozwolę się kiedyś wepchnąć do basenu - roześmiała się cicho - tam nie ma ryb.

to ja i on mamy coś wspólnego - cholernie krótką pamięć xd
- okej, na rybki mogę się zgodzić w ostateczności - powiedziała opierając głowę na dylanowym ramieniu - spójrz jaki fajny pies tam biega - i pokazała na psa po drugiej stronie rzeki, szalejącego z dużą gałęzią w paszczy - podobnego miałam w skopje - powiedziała bardziej do siebie, niż do niego.

- nie wszystkie - powiedziała jelka - spójrz ten jest czysty całkiem i się śmieje - ona z kolei wolałą zwirzątka, z które da się pogłaskać, albo przytulić, taki żółw na przykład: zupełny brak kontaktu emocjonalnego - no ale to twoja sprawa - dodała, bo nie lubiła się z nim kłócić.

wieem, miałam jednego, nazywał się ludwik, ale zdechł ;< a czasami dawał się drapać po szyi, wiesz?
- o, to jest świetny pomysł! - aż klasnęła w łapki - tylko... jskoro on albo ona, będzie i twój i mój, czytaj nasz, to jak rozwiążemy problemy lokalowe? tydzień u ciebie i tydzień u mnie? - ona to w ogóle strasznie wrażliwa, taka mega wrażliwa, płacze jak ogląda na animal planet 'policję dla zwierząt z miami' czy czegoś tam.

<prztul> łączę się w bólu
- dobra, to ja biorę chłopca - i uwaga, tu ujawinił się zmysła praktyczny, który wbrew pozorom jelka ma! - z suczkami są problemy, bo mogą zajść w ciążę, a jakoś nie widzę się w roli opiekunki 12 szczeniąt.
a z mężczyzną, to sobie wyobrażał? ;d sori, wiem, że nie.

ja mojemu zrobiłam pogrzeb bardzo porządny, bo zmarł bidulek w łikend. nawet miał trumienkę ;c
popatrzyła na dylana, napisałabym że spode łba, ale nie ma łba, a dylan jest wyższy, trudno osiągnąć pełny efekt, 'podełbatowości' jak się jest niższym, więc tylko trochę sfrustrowana - no dobrze, wezmę suczkę, niech ci będzie - nagle sie rozpromieniła - to ja tobie wybiorę pieska, a ty mnie, okej? - co za genialny plan!
heeeej, ale ona nie jest suczką ;d

ale suczką nie ;>
jelka przez chwilę udała zastanowienie, patrząc z uśmiechem na dylana - no wieeeesz... może - a widząc, jego hm, sfrustrowaną minę - żartuuuję przecież - powiedziała i uśmiechnęła się słodko.
//będę za 20 minut, muszę iść na spacer z moim pchlarzem xd

- no przecież wiem! jeteś bardzo męski - pokiwałą głową, na znak że to prawda - chciałbyś może jakiegoś owczarka? albo może dobermana? bo one wcale nie są groźne, wiesz?
po czym popatrzyła na zegarek, pocałowała dylana w policzek i powiedziała że niestety, ale musi juz lecieć.

stała, trzymając się ręką za biodro i przyglądała się rzeźbie dość uważnie, krzywiąc usta. wydawała jej się ohydną, starą babą i zastanawiała się, co za idiota mógł coś takiego wyrzeźbić, a inni debile postawić to "coś" tutaj. niech się znają. ;x

jamie szedł wolnym krokiem paląc papierosa, co było już u niego w zwyczaju . zauważył rzeźbę i usiadł na jednej z pobliskich, drewnianych ławek. oparł się wygodniej i wyglądał znajomych twarzy wśród tych wszystkich chińczyków z małymi aparacikami fotograficznymi.

pewnie oderwała na chwilę wzrok od tej rzeźby, stwierdzając, że nie może juz na nią patrzeć, bo w nocy będzie mieć koszmary i ujrzała siedzącego na ławeczce jamie'go. poprawiła swoją koszulkę, wygładzając na okropnie płaskim brzuchu i podeszła do niego bujając seksownie biodrami, na co pozwoliły jej szpilki, które miała na nogach. - cześć. - powiedziała, siadając obok niego i pocałowała go przelotnie w policzek. - jamie, jamie. - zaoponowała, uśmiechając się przyjaźnie. - jakże dawno się nie widzieliśmy, co u ciebie? - spytała, mrugając kilkakrotnie rzęsami.

spojrzał zdezorientowany na vianne, której na początku nie poznał. pomyślał, że jest jakimś pedofilem i zastanawiał się skąd zna jego imię, jednak po chwili rozpoznał v. i uśmiechnął się seksownie.
-vianne, cześć-odpowiedział robiąc v. miejsce.

uśmiechnęła się słodko, zakładając za ucho, niesforny kosmyk włosów i przysunęła się ku jamie'mu. - więc, co u ciebie, hm? - powtórzyła, przyglądając mu się spod rzęs z uśmiechem zaciekawionego dziecka, po czym założyła nogę na nogę i czekała na jego opowieść całego dotychczasowego życia.

-przyjechałem niedawno za kristen. pamiętasz moją siostrę,hm?-uniósł jedną brew patrząc na vianne. nie wiedział czy opowiadał v. o siostrze. uśmiechnął się widząc jej zaloty i zapalił następnego papierosa.

podrapała się po brodzie, spoglądając przed siebie i próbując przypomnieć sobie twarz kristen z racji, iż była wzrokowcem. - nie, nie pamiętam. - powiedziała, mrużąc oczy. - nie mówiłeś mi o niej. - dodała, uśmiechając się łagodnie, uprzednio wbijając palec w żebro jamie'go.

-no może. w każdym razie miałem dość rodziców.-odpowiedział i uśmiechnął się miło do vianne. -a ty? mieszkasz tu czy przyjechałaś jak ci tam-wskazał głową na japończyków w kolorowych czapeczkach. znał odpowiedź, ale nie wiedział o co ją zapytać.

spojrzała na japończyków i roześmiała się. - nie. - pokręciła przecząco głową. - mieszkam tu. - dodała, uśmiechając się promiennie i odwróciła głowę w stronę jamie, bo wydawało jej się, że jeśli spojrzy choćby chwilę dłużej na owych japończyków nie powstrzyma gromkiego śmiechu. - a twoja siostra przyjechała tutaj na studia? - spytała, unosząc pytająco brew. jamie był trudnym rozmówcą, jak i osobą, toteż vianne, żeby nawiązać z nim kontakt zawsze musiała pytać o takie rzeczy, które wcale jej nie interesowały, ale nie dawała tego odczuć jamie'mu, chowając niechęć pod uśmiechem zaciekawionego dziecka.

-nie wiem-wzruszył ramionami-myślę, że z tego samego powodu co ja-widział że vianne zaczyna to nudzić, zresztą dla niego siostra nie była najlepszym tematem do rozmów. -a co u ciebie vianne?-oparł się wygodnie i przyjrzał v.

kiwnęła głową z aprobatą, uśmiechając się łagodnie. - wszystko w porządku. - skwitowała, mrugając kilkakrotnie rzęsami, bo tym razem, coś wpadło jej do oka, po czym kiedy udało jej się tego czegoś pozbyć, uśmiechnęła się kącikowo w stronę jamie.

zakręcił się wokół tej pięknej żony rybaka po czym usiadł na podeście zapalając papierosa. w kieszeni starej marynarki chował małą piersiówkę, którą dostał na osiemnaste urodziny. chciał się dzisiaj upić i to koniecznie, miał cholerną chcicę na czystą wódkę. mógłby go nawet później przejechać samochód albo traktor, w niczym to by mu nie przeszkadzało. pokręcił głową unosząc ręce do góry, spał dzisiaj całe pięć godzin, to i tak więcej niż zwykle. zmrużył oczy patrząc przed siebie. nie widział żadnych przeszkód co do picia w postaci zdarzeń i osób. zamoczył usta w alkoholu opierając głowę o rzeźbę.