Deptak

Nie ma to jak szlajanie się w samotności po nocach. No właśnie, bo Fre wcale nie wracała z żadnego miejsca. Była już u ojca, była i w swoim mieszkaniu. Ale wszędzie było tak samo cholernie nudno. Więc blondynka postanowiła wybrać się nie wiadomo gdzie i to prawie w nocy. Tak, była tu około trzech dni, a zechciało jej się spacerować samemu. Pozazdrościć odwagi. Lub głupoty - jak kto woli. W każdym razie było tak ciemno, że nie zauważyła innego dziewczęcia samotnie wylegującego tyłek na ławeczce.

całe szczęście, że fre jej nie zauważyła, bo może tym sposobem nie widzieli jej też zboczeńcy, których zapewne o tej porze tu nie brakowało. też jej nie zauważyła, więc zaczęła się bawić telefonem. pomyślała, że niedługo powinna się zbierać, ale chciała iść na łatwiznę i zadzwonić po taksówkę, ale jak na złość rozładowała jej się komórka.

Nie, nie moja droga, nie ma tak łatwo. Zboczeńców może i tu trochę jest, ale Fre na pewno jednym z nich nie jest i nie po to tu przychodziła, żeby siedzieć jak ostatni głupek (mimo, iż poniekąd nim była, wybierając się o tej porze na jakieś uliczne zakątki, ale o tym już mowa była) i nie dawać znaków życia. Jak wiadomo, komórka bez jasnego wyświetlacza to nie komórka, a rozświetlona nim ciemność... to już nie ciemność. Fre obejrzała się za siebie, próbując dostrzec dziewczynę. Zboczeńcy w takim momentach raczej bawią się czymś innym, niż komórką, więc odetchnęła - Nie boisz się siedzieć tu sama ? - spytała, choć sama była w takiej samej sytuacji.

lekko się wystraszyła, słysząc fre. była przekonana, że jest tu sama.
- nie, jeszcze nigdy nic mi się tu nie stało - odparła, wrzucając do kieszeni rozładowany telefon. - a ty? - przesunęła się, żeby freja mogła swobodnie usiąść i spojrzała na nią pytająco.

Dosiadła się w takim razie i promiennie uśmiechnęła, choć w takich ciemnościach trudno było coś takiego zauważyć. Słysząc pytanie Belli, bez namysłu odparła - Mnie też nie. Jestem tu od trzech dni, więc byłoby to co najmniej dziwne - zaśmiała się - Jestem Fre. To znaczy Freja - cóż, wypadałoby się na wstępie przedstawić, zwłaszcza w takich warunkach.

- bella - odpowiedziała z uśmiechem. - od trzech dni? matko, dzisiaj spotykam tutaj samych przyjezdnych. zasługa wakacji? - spojrzała na nią, zaciekawiona, czy fre zamierza tu zostać na dłużej czy tylko na wakacje.

Pokręciła głową przecząco, opierając się dłonią o bok ławki - Nie, raczej zasługa rodziców. Nie wiem, ile będę tu jeszcze siedzieć, w każdym razie ojciec mnie tu zaciągnął, żebym we Francji nie gniła - powiedziała, ciężko wzdychając. Takie życie. A ona właśnie na odwrót, spotykała praktycznie samych zaznajomionych z Kopenhagą. Ale to dla niej dobrze, prawda ?

zaśmiała się.
- we francji? w takim razie druga osoba, którą dziś poznaję, jest z francji. francja jest świetna - powiedziała. - nie wiem czemu rodzice cię stamtąd wyciągnęli - załóżmy, że pogadały jeszcze chwilę i bella poszła, też muszę, sori, pa. ;*

Tak, Francja jest cudowna. Ja też nie mam pojęcia, dlaczego nie pozwolili mi tam zostać jeszcze trochę - skrzywiła się. Widząc, iż Isabella musi iść, Fre także pognała do domku i to szybko, żeby przypadkiem jej nie napadli czy coś, o, koniec.

;*

Okej, więc Matthew przechodził właśnie deptakiem, ze swoimi zajebistymi wayfarerami na nosie i rozglądał się dookoła. Wow, wakacje! Miał za sobą sesję i mógł teraz robić ze swoim wolnym czasem wszystko, co mu się podobało, a jakoś tak nagle zabrakło planów.

Więc masha spacerowała sobie z aparatem fotograficznym w ręku. Krajobraz po burzy był dobry pretekstem do robienia zdjęć. Zwłaszcza, że pojawiła się trójkolorowa tęcza.

Uwagę Matthew przykuł najpierw jej aparat, pewnie dlatego że był to jakiś Nikonek d90 czy coś w tym rodzaju, a przecież wszyscy je kochamy. Matt też kochał, ale spokojnie, kiedy trochę się zbliżył spojrzał na twarz właścicielki i stwierdził, że jest ona nawet lepsza niż aparat, po czym stanął przed nią i wsunął dłonie do tylnych kieszeni rurek, które nieco zsuwały się z jego chudego tyłka.
- Lubisz robić zdjęcia? - z serii inteligentne pytania, prawda.

Najpierw dostrzegła go przez pryzmat obiektywu. Obraz był przybliżony więc widziała tylko czubek jego nosa pozbawiony niedoskonałości. Opuściłą dłonie z aparatem i spojzała na niego unosząc prawą brew ku górze.
- Nie. Nie lubie. Aparat jest tylko dodatkiem do nowych kolczyków - odpowiedziała z nieukrywaną ironią w głosie po czym dopiero teraz przyjrzała się go całkiem sympatycznej sylwetce

Matthew westchnął ciężko, zastanawiając się nad tym, dlaczego nie zadał jakiegoś mądrzejszego pytania. Pewnie powinien byl trzy razy przemyśleć to, co zamierza powiedzieć, zanim w ogóle wypadło z jego ust.
- Hm, przepraszam, tyo było głupie pytanie. W wolnych chwilach też zajmuję się fotografią. Co to za model? - skinął na aparat i wyciągnął Camele z kieszeni, by póki co przewracać paczkę w dłoniach. Nie miał przecież pewności, że nie będzie jej przeszkadzało, kiedy zapali.

- Nikon D90 - zrobiła w między czasie dwa zdjęcia babrającej się w kałuży dziewczynce w różowej sukience. Jej wzrok przykuła zaś paczką cameli. Nie wypadało zapytać czy może się poczęstować więc obeszła się jedynie smakiem. - Fotografia jest przyjemnym zajęciem. - potwierdziła i opuściła aparat przestępując z nogi na nogę.

Kk, już żyję, soraski.
- I jak się sprawuje? - w sensie aparat. Podrapał się po ramioniu i rozejrzał dookoła - palisz? - wysunął dłoń z paczką Cameli w jej stronę i uśmiechnął się nawet zachęcająco. Chciał rzucić to gówno, ale póki co mu się nie udawało, a już szczególnie podczas sesji kiedy się denerwował.

- Póki co ma się dobrze. Nie narzekam. - wyciągnęła dłoń i sięgnęła po papierosa - Co fotografujesz najczęściej? - zapytała, bo nawet ją to zainteresowało. Wsunęłą papierosa między wargi muśnięte bladą szminką i czekała aż M. podpali go.

Wyciągnął swoją zippo i podpalił jej papierosa, po czym zrobił to samo ze swoim. Przymrużył oczy, zaciągając się nikotynką i wypuścił dym za siebie.
- Najczęściej ludzi. Czasem znajomi pozują, a czasem po prostu przypadkowo, na mieście, sama rozumiesz. Interesuje mnie w szczególności ich ubiór, a niektórzy wyglądają naprawdę świetnie. Chcę być projektantem. A ty? Masz juz plany na przyszłość? Hm, chyba się nie przedstawiłem. Jestem Matthew.

- Masha - zaciagnela sie camelem i wypuscila powoli dym w gore - Milo mi Cie poznac Matthew. Nie mam planów na przyszłość. Nie wem co chce w zyciu robic poki co zrobilam sobie roczna przerwe od nauki. - wzruszyla ramionami i przez chwile zastanawiala sie czy aby na pewno nie ubrala sie zle soro ma do czynienia z obiecujacym projektantem. Spojrzała na swoje białe szorty i granatowy tiszert z pluto. - Wiekszosc projektantow to geje - powiedziala przygladajac mu sie z kacikowym usmiechem

Roześmiał się, bo wiedział, że Masha miała rację. Zaciągnął się po raz kolejny Camelem.
- Miło mi cię poznać, Masha. Tak, to prawda, większość projektantów jest homoseksualistami, ale ja akurat stuprocentowo jestem hetero. Podoba mi się twój tiszert - pochwalił ją i uśmiechnął się sympatycznie - dlaczego zrobiłaś przerwę?

- Dziękuję. - powiedziala z usmiechem chociaz wcale nie uwazala, ze jej koszulka jest ladna. Kupiła ją w disneylandzie rok temu a dzis przypadkowo wyciagnela ja z dna szafy, bo wiekszosc rzeczy byla w praniu - Przez ten rok mam zamiar zająć się kręceniem dokumentu w Indiach. Za jakiś miesiąc lub dwa wyjeżdżam. Poza tym taka przerwa dobrze mi zrobi. - przygryzła filtr papierosa patrzac sie gdzies w martwy punkt znajdujacy sie za plecami matta -Od dawna tu mieszkasz?

- Wow, Indie. Zawsze chciałem tam pojechać, ale nigdy nie było okazji - albo po prostu był tak leniwy, że mu się nie chciało wyjeżdżać z miasta - hm, od roku. Właśnie skończyłem sesję. Hej, może dasz zaprosić się na kawę? Jeszcze dziś nie piłem.
I zw.

- Mhm myślę, że przyda mi się spora dawka kofeiny. - zgodziła się no i poszli i zacznij jak wrocisz

albo powiedzmy, ze sobie pogadali ale ona nie miala czasu gdzies sie spiszyla, wymienili sie numerami i poszla, bo musze isc a i wena mi uciekla

biegała sobie na teptaku tak dla zdrowia. jaaasne. słuchała sobie muse bo miała na nich faze od pewnego czasu.