Deptak

zauważył i to, znaczy, że nie była płaska, ale szybko się skarcił w duchu, nie powinien patrzeć na jej biust, w końcu to jacqui, mała jacqui! - nigdy nie lubiłem mickiewicza, no ale nieważne. fajnie, że maja tu coś polskiego - uśmiechnął sie, cohć było mu to obojetne, bo oleg był zdolny i znał już duński, w ogóle wladał kilkoma językami, jak przystało na kogoś kto mieszkał w kilku krajach. - mysle, że niedlugo zmienisz zdanie i zaczniesz się go uczyć. a jak nie, to zawsze jest angielski - stwierdził tylko. - u mnie? hm, w porządku. właśnie skończyłem pracę - odparł, po chwili zastanowienia, bo nigdy nie wiedział jak odpowiedziec na pytanie, co u ciebie. czy powiedzieć zwykłe w porządku, czy dodać coś ekstra od siebie. jak widac jaqueline zasłużyła na 'coś ekstra' :d

wcale nie aż taka mała, w końcu ma te - rocznikowo - siedemnaście lat! - tak, też go nie lubię. mniejsza - wzruszyła ramionami i wyłożyła paczkę papierosów z torebki. pewnie zawahała się i szybko odłożyła ją na swoje miejsce! pokręciła głową, rozbawiona. śmiała się z siebie pod nosem. - i włoski też jest, chociaż nie wiem jak tutaj jest odbierany - przypomniała mu dyskretnie, po czym znów położyła dłoń na jego ramieniu, z troską. - och, to pewnie jesteś zmęczony? już mnie nie ma w takim razie! - muszę powiedzieć, że rzekła to zbyt seksownie jak na nią i na niego. w każdym bądź razie naprawiła to nieśmiałym uśmiechem!

- nie, co ty. poczekaj - chwycił ją za rękę szybko, ale po chwili ją puścił, uświadamiając sobie w jak niezręczną sytuację sie wpakował. - nie jestem zmęczony. a poza tym, nie pozwole ci się włóczyć samej o tej porze. niebezpiecznie tutaj - powiedział, ratując się tym samym z opresji, nie chciał żeby wyglądało to jakby koniecznie chciał aby została. posłal jej jeszcze całkiem przyjemny uśmiech i zmierzwił swoje włosy.

pewnie spojrzała na ich dłonie, po czym zrobiło się niezręcznie, a jacqui odpłynęła gdzieś. po chwili jednak powróciła i znów poprawiła - tym razem nerwowo - swoje włosy. - hm - zaczęła tak, by wszystko wyglądało okej. - w sumie masz rację, tato oleg - zachichotała i poprawiła torebkę na ramieniu, idąc w kierunku jej mieszkania. - pewnie gdyby nie ty, w końcu złapałabym taksówkę, albo zaczepiła kogoś, by mnie odprowadził! - pokiwała głową, w sensie takim, że wcale nie żartowała i tylko poczekała, aż oleg dorówna jej kroku.

spokojnie dorównał jej kroku, bo był mężczyzną i stwiał większe kroki niz kobiety, proste. - w takim razie cię odprowadzę. ty w tym czasie mozesz mi opowiedzieć, co u ciebie, zaadaptowałaś się już tu? - zapytał, kładąc ręce w kieszenie znoszonych diesli. spoglądał kątem oka na nią, stwierdzając w duchu, że chyba wyrosła od ich ostatniego czasu i stała sie nieco bardziej kobieca, a moze tylko mu sie wydawało przez to, że nie było w pobliżu dominique. zwykle głównie skupial sie na tej ostatniej.

diesli? czyli w końcu wiem jak się odmienia diesel? xd
- dzięki - rzuciła, patrząc na niego kątem oka. a uśmiech zdecydowanie należał do tych seksownych. rozglądnęła się po bokach i westchnęła. - tak wiesz. nie do końca. jest ciężko - oblizała swoje usta i zacisnęła je zaraz. pewnie zamilkła, skupiona na tym, jak mało komfortowo, a zarazem dziwnie czuje się w jego towarzystwie. - hej, gdzie pracujesz? - zagaiła w końcu, żeby oderwać ich obu od jakichkolwiek większych rozmyślań. uśmiechnęła się do siebie nawet.

no ja tak odmieniam, dizel ~ dizli xd tylko tak ma sens.
Pewnie kusiła go tymi seksownymi uśmieszkami, ale starał się nie zwracać na to większej uwagii karcił sie w myślach, wmawiając sobie, że jacqueline nie robi tego celowo, tylko on sobie cos ubzdurał. z tego wszystkiego aż zacisnął piąstki, starając się skupić i przywołać się do porządku. chciał zapytac dlaczego ciężko, ale nie zrobił tego, bo nawet nie wiedzial o czym dokładnie mówiła. - uhm, roznoszę ulotki i czasami sprzedaję w sklepie muzycznym, tak żeby dorobić sobie do studiów - wyjasnił szybko. w sumie fajnie, że odciążał rodziców i sam na siebie zarabiał.

a jacqui szła obok niego, rozglądając się na boki, jak gdyby nigdy nic. sama nie wiedziała, dlaczego tak się zachowuje, ale to chyba było już u niej normalne; każdemu chciała pokazać, że już jest prawie dorosła i dobrze jej to wychodzi. - jestem z ciebie dumna, oli - mruknęła, posyłając mu swój kolejny czarujący już uśmiech. - niezależny, zarabiający na siebie sam. genialne - pochwaliła go, ona pewnie też pójdzie do pracy jak będzie już pełnoletnia!

- to nic wielkiego - powiedział tylko, bo naprawdę nie iwdział w tym nic nadzwyczajnego. zresztą musiał zarabiać, bo jego rodziców nie było stać na taki wydatek jak studia za granicą, cóż bywa. oleg pewnei miał też jakieś stypendium, bo był mądry :d - nie jest ci zimno? - zapytał, bo zrobiło sie chłodno i nawet on to odczuł. nie chciał żeby sie przeziębiła, chociaż pewnie do domu jacqui zostało niedaleko.
edit: odprowadził ją do domu zapewne.

spacerował sobie tędy, tudzież palił papierosa i ogólnie miał dobry humor mimo wczorajszej kłótni z amandą. i na razie tyle, spokojnie, rozkręcę się. :d

jak to miał dobry humor po kłótni xddd no dobra, nie wnikam, wniknie to amanda bardziej xd no dobra, więc szedł sobie disney, natknął się na swojego młodszego kolegę, nie wiem skąd go znał! ale znał. wpadł na niego. - jezu, przepraszam. o clyde! - zaśmiał się i poprawił na nosie swoje okulary, pewnie z ust mu wypadł papieros, ale to nic przecież, nic a nic, ma nowego papierosa.

klajd mógł go poczęstować fajeczką, miał ich dużo! i w sumie mogli razem zapalić, dawno nie palił ze swoim kumplem, przyda mu się. - o, disney, cześć stary. - powiedział ściskając jego dłoń, jak to w zwyczaju witają się prawdziwi mężczyźni. :d - dawno cię nie widziałem. czyżbyś zaszył się z jakąś dziewczyną w mieszkaniu? - zapytał z uśmieszkiem.

- raczej wiesz, z dwoma ślicznymi bliźniaczkami - poprawił swój kołnierzyk i tylko zaciągnął się swoim papierosem, on palił tylko i wyłącznie swoje. spojrzał się na niego i tylko poklepał go po plecach. - a ty co, właśnie, gdzie się stary podziewasz? nie ma cię w klubach, dawno cię nie widziałem, czyżbyś przeniósł się w domowy styl życia, czy po prostu masz jakąś nową dziewczynę i się nią zajmujesz? - zaśmiał się i pewnie usiadł na ławce, rozsiadając się na niej całkiem wygodnie.

- bliźniaczkami? gratuluje ci witalności, pewnie nieźle musiałeś się napracować, żeby je zaspokoić. - wymamrotał i poklepał go z podziwem po ramieniu. po czym wyrzucił swój niedopałek gdzieś na ulicę, śmieciuch, ale i tak wszyscy go kochamy. - fakt, mam nową dziewczynę i się nią zajmuje. - powiedział z dumą. - już nie potrzebuje przygód na jedną noc. - no bo przecież amandzia go zawsze i wszędzie mogła zaspokoić. :d

- no proszę proszę, clyde pryde dorośleje, gratuluję - zaśmiał się tylko i spojrzał na niego. zaciągnął się papierosem. - nie sztuką było je zaspokoić, sztuką było je poderwać. nawet nie wiesz ile musiałem się nagadać, to dopiero coś. każda chciała coś innego, a to jedna wódkę, druga zaś mnie, chłopie, na prawdę, trudna sztuka do opanowania - powiedział mu i westchnął. - a więc, imię szczęśliwej dziewczyny? - zapytał się go, pewnie ją kiedyś przeleciał xd

- hej! - strzelił mu muke prosto w ramię. - zawsze byłem dojrzały i dorosły. - ehe, jasne, ZAWSZE. xdd - ale poderwałeś je, przeleciałeś i masz kolejne trofea do kompletu a to już coś. - powiedział dumnie, szkoda, że on zakończył swoje łowy, czasem żałował, że już nie może podrywać dziewczyn, ale amanda była ważniejsza. - hm, amanda. - a on miał nadzieje, że disney jednak jej nie przeleciał.

okej, przeleciał, ale mu tego nie powie przecież, jeszcze go chłopak pobije i co jeszcze?! więc na razie tylko zaciągnął się papierosem i wydmuchał dym gdzieś nad jego głową. - ah, amanda, hm, nawet ładnie. to jak jedna z bliźniaczek - zaśmiał się i tylko oblizał usta, fajnie smakowały, alkoholem i jeszcze tymi jego papierosami.- ty zawsze byłeś dzieciakiem, clyde - zaśmiał się i poczochrał mu włosy. no cóż, ale pewnie jak to clyde, wymusi nad nim, zeznania xd

oczywiście, że wymusi. klajd jest mistrzem w wymuszaniu zeznań, a jak nic się nie dowie to i tak amandzia mu wszystko wyśpiewa! - znasz ją? znaczy amandę? - disney znał wielu ludzi, a klajd musiał wiedzieć wszystko. wszystko, wszystko, wszystko! <3 i będzie dramka. biedny dis, jou. - nie prawda! zawsze byłem nazbyt dojrzały jak na swój wiek. - odparł poprawiając dziarsko koszulę, którą miał na sobie, poprawił też rozczochrane włosy.

- oja, no clyde, znam ją. poznałem ją kiedyś przecież, w tym samym dniu co ty, już nie pamiętasz? a teraz z nią chodzisz, żaden problem. nic więcej - wzruszył ramionami i tylko zgasił papierosa o ławkę, a niedopałek rzucił gdzieś na bok. spojrzał się na niego. - clyde, jesteś dzieciakiem, ale nawet zajebistym. takim, hm, na swój sposób zwariowanym. nie żebym ja nie zachowywał się jak dzieciak. ale tylko czasami - zaśmiał się i zapalił kolejnego papierosa. a teraz się zacznie, biedny dis.

- to było dawno i nie, nie pamiętam. albo nie wróć... pamiętam, to było wtedy kiedy interesowała się bardziej tobą bo byłeś starszy tak? zrobiliście coś? - zaczął zadawać intymne pytania, dis mu pewnie nie powie!!! - i nie jestem dzieciakiem. to, że jestem młodszy nic nie znaczy, przestałem być dzieciakiem w wieku szesnastu lat, wtedy musiałem zacząć się golić. - powiedział dumnie. xdd i wyciągnął kolejnego papierosa, musiał z nerwów zapalić.

- chyba zgłupiałeś?! mam ci powiedzieć? nie ma mowy, to jest sprawa pomiędzy mną a amandą, nie uważasz, co? - spojrzał na niego i tylko zaciągnął się papierosem. wiadomo, że kilka razy się z nią przespał, nic więcej, w końcu był starszy, oboje mieli po jakieś 17 lat, dla nich clyde był po prostu małym chłystkiem, który nie wiedział jak poderwać amandę, wiec dis zgarnął mu ją sprzed nosa. cóż, wiadomo. spojrzał się na niego. - tak tak, oczywiście, jesteś dorosły. a masz dowód, znaczy przy sobie - zapytał się z uśmieszkiem i zmierzwił mu włosy.

- czyli przeleciałeś ją!? - a przypominam, że dla niego amanda była świętością, nawet wtedy kiedy z nią nie był! i twierdził, że amandy nie da się ot tak przelecieć, ją po postu trzeba kochać! więc zdenerwował się. i tak dokładnie pamiętał jak przy wszystkich znajomych disneya wyglądał jak dzieciak z kompleksami i trądzikiem, ah, stare dobre czasy. - wyobraź sobie, że już od dawna mam dowód i mogę legalnie kupować używki. - wyburczał.

bo dis to dis, zawsze miał dobre teksty, seksowny głos i wszystko co potrzeba xd więc spojrzał się na niego i tylko uśmiechnął. - widzę, że uraziłem dumę kolegi. kolega się nie martwi, to było kilka lat temu, nic kompletnie nic dla siebie nie znaczyliśmy, amanda to amanda, przeszło poszło. - wzruszył ramionami, nie myślał, że przecież amanda w końcu zakocha się w jego przyjacielu, który szczerze powiedziawszy kiedyś kompletnie jej nie interesował! no dobra. - clyde, wyluzuj. tylko żartuję - wzruszył ramionami.

a klajd był nerwowy i czepiał się o wszystko, dobrze o tym ola wiesz! i nie miał zamiaru wyluzować. hihihihi. ;d - przeszło poszło? amandy się tak po prostu nie przelatuje?! rozumiesz?! - zestresował się chłopak i aż poczerwieniał ze złości na twarzy, nic dziwnego, w końcu amanda to jego najcudowniejsza dziewczyna, a dis wyrażał się o niej źle. jou. :d

wiem wiem! clyde bywał nerwowy! xd więc spojrzał się na niego. - jezu, chłopie, ona nawet nie zamierzała się ze mną wiązać, co dopiero ja z nią? co w tym złego, spotkaliśmy się parę razy, nic wielkiego, a ty mi przeszłość wyrzucasz? zrobiłem to co zrobiłem, przeleciałem ją, tyle, koniec historii. - wzruszył ramionami i tylko spojrzał się w przestrzeń. zaciągnął się papierosem i rozejrzał dookoła.