molo

tak on się nie zmienił w sumie, może trochę uronął bo faceic rosną do 21 wieku podobno więc pewnie trochę urósł. -ach tak studia, ja w sumie powinnam sobie też coś znaleźć bo niedługo będę miała wizytę szanownych rodziców.- wywróciła oczami teatralnie tak jej rodzice byli upeirdliwi i uciążliwi w sumie zach ich znał i wedział jak ona to ciężko miała.

-a co masz na myśli jakieś konkretne miejsce?-spytała, tak ona nie miała jeszcze do chwili gdy tu przeszedł lepszego zajęcia niż opalanie się tutaj przecież w domu sama nie będzie siedzieć, cnie? uśmiechneła się ładnie, zebrała swoje rzeczy do torby swej. czekała na jego porozycje, bo w sumie sama nie miała jakiegoś specialnego pomysłu

przyszli na molo. na razie nie było tak źle, bo jeszcze się nie bała, że deski się zarwą, ale serio, to jest straszne, też tak mam. pewnie jakiś lęk wysokości, chociaż molo nie jest wysokie chyba, nie pamiętam! w każdym razie spacerowali sobie po molo, prawda.

- możesz być z siebie dumny, bo chyba całkiem nieźle - stwierdziła. faktycznie, może wyjazd z kopenhagi nie był najlepszym pomysłem. - chyba w końcu się przekonam - powiedziała, patrząc na jego uśmiech, pewnie jakiś uroczy, więc sama też się uśmiechnęła. tak, pewnie jednak tu zostanie.

- ale przecież powiedziałam 'chyba' - powiedziała, lekko rozbawiona jego entuzjazmem, ale w sumie to było całkiem miłe! - studia, pewnie tak. ale nowe życie? - zamyśliła się. - no nie wiem, chyba jeszcze nie mam na nie pomysłu - pokiwała głową, patrząc w wodę i założyła nogę na nogę.

- zmienisz moje życie, hm. brzmi ciekawie - swierdziła, odgarniając wlosy za ucho. - w każdym razie mam nadzieję, że na lepsze - spojrzała na niego uważnie, w razie gdyby chciał zamienić jej życie w piekło i takie inne straszne rzeczy, a potem się uśmiechnęła, przytulając się do niego, bo było jej zimno, prawda!

- och, co do mojego wyjazdu to długa i nudna historia - wzruszyła ramionami, wyraźnie unikając tematu. - taak - rozejrzała się. - całkiem tu przyjemnie - przytaknęła. w myślach jeszcze dodała sobie, że romantyczne, bo faktycznie pewnie tak było, ale postanowiła nie mówić tego na głos.

- no co ty - roześmiała się przyjemnie. - no dobra, niech będzie, że ci wierzę - pokiwała głową, bo nie miała się w czym przejrzeć, żeby zaprzeczyć. uśmiechnęła się, patrząc mu w oczy, pewnie też była romantyczką, o ile takie słowo istnieje i takie tam!

- przecież się nie boję - powiedziała, lekko zorientowana, kiedy pocałował ją w środek ust, pewnie się tego za bardzo nie spodziewała, ani nic takiego. - możemy iść, w sumie jest już chyba trochę chłodno - pokiwała głową i poszli pewnie, zacznij może. ;d

blanka siedziała nieopodal mola i wyciągała przed siebie swoje długie nogi. ubrana była w szorty i bluzeczkę na ramiączkach a na głowie miała kapelusz z szerokim rondem. jadła lody a na morze patrzyła zza wielkich okularów. ciepło. słońce. no milutko.

no to niech będzie bella, bo mi się nie chce przelogowywać. ;d
przyszła sobie na molo, bo kiedyś trzeba pokonać strach, że te deski pękną, bla bla bla. bawiła się swoimi okularami przeciwsłonecznymi i dojrzała blanche, dajmy na to, że się znają, bo nie chce mi się ich poznawać.
- blanche! - podbiegła do niej, żeby ją wyściskać. - jezu, jak ja cię dawno nie widziałam - usiadła obok. - opowiadaj, co słychać.

blanka właśnie zabierała się za kulkę o smaku cytrynowym, ostatnią z trzech zakupionych - hej bella - odwzajemniła uścisk, uważając by lody nie skończyły na włosach przyjaciółki - spokojnie. patrzę sobie na morze, uważam na mewy. a co u ciebie? - wiedziała że bella ma na pewno stosy historii, nowinek i ploteczek, którymi się chętnie podzieli.

- w porządku całkiem - pokiwała głową, wystawiając twarz do słońca. - zerwałam z maxxiem - dodała jeszcze, zerkając na blanche. - znaczy wiem, że zerwaliśmy pół roku temu, ale teraz znowu. myślałam, że nam się uda - wzruszyła ramionami. - ale nieważne - machnęła ręką, jakby w ogóle jej to nie interesowało. - jak ci się podoba kopenhaga?

dokończyła wafelek i lekko przytuliła bellę. tak żeby wiedziała że jej współczuje, i jest z nią duchem, ciałem etc. - całkiem. nadal się gubię, ale umiem znaleźć plażę, sklepy i niektóre place. i dom. to całkiem sporo jak na mnie - uśmiechnęła się lekko.

w zasadzie bella już prawie się pozbierała po tym rozstaniu, więc na szczęście nie rozryczała się, ani nic podobnego! przeciwnie, miała nadzwyczaj dobry humor.
- blanche, blanche, blanche - przewróciła oczami. - plaża, sklepy, place, dom. co to za rozrywka? - zaśmiała się. - idziesz jutro na tą całą imprezę? - zapytała, bo ona najchętniej by nie szła, ale obiecała tjowi, więc niefajnie by było, gdyby odmówiła!

blanka udała obruszoną - jak na mnie to naprawdę dużo, normalnie nigdy bym nie trafiła nigdzie. całymi godzinami chodzę po mieście tylko po to żeby umieć wrócić do domu. dzięki temu wiem w miarę co gdzie jest. a co do imprezy to raczej się wybieram. muszę zawrzeć więcej znajomości. a ty? - pewnie wiedziała że bella idzie.

- w końcu się tu rozeznasz - stwierdziła i zaczęła sobie machać nogami, kurczowo trzymając się czegoś tam. - idę - pokiwała głową. - zawrzeć znajomości? - spojrzała na nią. - no ale już chyba kogoś tu poznałaś, nie?

- no, ciebie - roześmiała się - i jeszcze wczoraj spotkałam chłopaka, na imię ma - tutaj zapadła krótka cisza, na zastanowienie - tony. tak tony. spotkałam go brzy bocianowej fontannie. miły całkiem, muszę powiedzieć - masę ludzi zna, rzeczywiście ;x

- tony - zamyśliła się. - ach, tak, chyba go kojarzę - pokiwała głową, no bo pewnie go kojarzyła skądś tam, nie wiem skąd. - pewnie też będzie na imprezie, tak myślę - zastanawiała się, czy sam, czy z kimś, ale znając tony'ego, to pewnie z kimś. - no ale jesteś tu niedługo, spokojnie. poznasz masę osób, chociażby na imprezie - uśmiechnęła się pocieszająco, a potem spojrzała w wodę i się rozmarzyła.

siedziały przez chwilkę w milczeniu. właśnie to blanka ceniła w belli (jedną z bardzo licznych rzeczy, ale to między innymi) można z nią było pomilczeć bez skrępowania - o czym myślisz? - spytała przyjaciółkę oderwawszy wzrok od pary emerytów spacerujących za rączkę jakieś osiem metrów od nich.

- o niczym - wyrwała się z transu. - serio, mhm! chyba będę się zbierała, zobaczymy się na jutrzejszej imprezie. na razie! - pocałowała ją w polik i poszła.

no to ona też wstała i poszła, tak jak przyszła, unikając zagubienia.

duncan przybył tutaj, jak to miał w zwyczaju od momentu kiedy tu zamieszkał. klapnął sobie i zwiesił nogi patrząc na swe odbicie w wodzie. nie żeby był narcyzem. po prostu lubił patrzeć jak małe fale rozmywają obraz.

więc przyszła znowu na molo, no cóż! bo akurat miała ochotę sobie pospacerować, ochłodziło się i takie tam, przyjemnie było. usiadła sobie gdzieś niedaleko duncana, mając wrażenie, że go skądś kojarzy, jak chcesz, to mogą się już znać w sumie.

okej, to niech się znają ;x
na chwilę oderwał wzrok od morza i rozejrzał się, w sumie sama nie wiem czemu, taki miał kaprys. po chwili zauważył że bella siedzi obok i jest zapatrzona w dal więc wstał, tak żeby go nie zauważyła podszedł do niej od tyłu (żadna perwersja) pochylił się i tuż do jej ucha powiedział- dobry wieczór, bello- mając nadzieję, że się wystraszy trochę, ale nie na tyle by wlecieć do wody. to by było straszne, ale mógłby ją uratować.