eliah!

- wiem, że nie mam - powiedział, całkiem pewny swego. - ale przecież nie dasz sobie sama rady. może usuniesz? - zaproponował nieśmiało, patrząc na nią badawczo. co byłby z niego za ojciec, który pali, ćpa, nie stroni od alkoholu i praktycznie co noc ma inną panienkę. :< biedna jelka. :< - a zresztą... nie bierzesz żadnych tabletek? - był na siebie wściekły, że się nie zabezpieczył. ;c

odsunęła się od niego - nie usunę. to ostatnie, co zrobię. a tabletek nie mogę brać- powiedziała tonem znaczacym tylko tyle ze nie chce o tym mowić - poza tym, zawsze mogę wyjechać do ciotki i wuja, pomogą mi. tylko ty się nie obwiniaj - dodała, bo, no nie wiem, pewnie go kochała czy coś ;c
jaka ona biedna ;<

- jezu, jelka, przestań - jęknął tylko. - to będzie nasze dziecko, rozumiesz? to nic nie da, że wyjedziesz, co zrobisz, jak będzie pytało o ojca? - może nie był gotowy, żeby wychować dziecko, żeby związać się z kimś na dłużej, żeby się ustatkować, ale!

aż go nie poznaję ;o
- no dobrze, juz niec nie mówię. w sumie i tak nie miałabym sumienia wyjechać - dodała biorąc go za rękę - tak myślę, że ono będzie straszne. mieszanka nas. przerażające.
o jak słodko! pojawił się juz czas przyszły xd

cicho, on tylko stwarza pozory ;d
- na pewno będzie takie śliczne jak ty - uśmiechnął się, chociaż w myślach klął na wszystkich i wszystko, no tak!

hihi. ale będzie zabawnie.
- oby nie miało twojego charakteru - zaśmiała się mocno na siłę jelka błądząc po twarzy eliaha i powstrzymując się przed wykrzyczeniem mu w twarz że go kocha, ale cholera nagła, on nie kocha nikogo, poza sobą!
ROAR!

no tak, eliah nie kocha nikogo poza sobą, pięknie to ujęłaś. <3 - dlaczego? - powiedział z udawanym oburzeniem. - poradzi sobie w życiu przynajmniej i nie będzie jakąś ciapą - stwierdził. gdyby mu to powiedziała, to chyba nie mógłby powiedzieć 'ja ciebie też'. :<

i tutaj już zapewne nie wytrzymała, tylko zerwała się z łóżka i zaczęła się ubierać, nie zwracając uwagi na to że eliah cos do niej mówi i rozczochrana i bynajmniej nie spokojna, wypadła z jego mieszkania, łykając łzy wściekłości. wymijając jego sąsiadkę stojącą na schodach, cofnęła się i poprosiła ją siląc się na spokojny ton - niech pani mu powie, że nigdy, przenigdy, nie chcę go widzieć na oczy i że jest okrutnym, zimnym idiotą - i poszła, postukując obcasami, do domu.
ooo. ciekawe co eliah zrobi!

eliah był kompletnie zdezorientowany. nie wiedział o co chodzi jelce, więc wstał z łóżka, ubierając się bez pośpiechu, bo wiedział, że na obcasach zbyt daleko nie zajdzie. potem wypadł z domu, doganiając ją gdzieś na ulicy i łapiąc za nadgarstek, całkiem mocno, może nawet nieco boleśnie. ;c - możesz nie robić scen? - syknął. - o co ci znowu chodzi?

mam ochotę napisać że walneła go torebką. xdd
-tak. mogę. tak, kocham cię, ale ty jesteś za bardzo zajęty sobą żeby to zauważyć - stała tupiąc nogą i przekrzywiając głowę - nie obchodzi cie nikt inny, oprócz ciebie samego, nie będę cię prosić, żebys to przyznał, bo ty o tym wiesz, lepiej niż ktokolwiek inny - i roześmiała się gorzko.
jojki, ale się nie lubia ;c całe szczęscie że to się nie przekłada na nas <3

no ofc, że nie ;d ;*
poluzował lekko uścisk na jej nadgarstku, bo zdał sobie sprawę, że to może ją boleć. przyglądał się, zastanawiając się, co teraz powinien jej powiedzieć. po myślach chodziło mu tylko 'chyba cię pojebało', ale nie jest aż takim chamem i jej tego nie powie. bez słowa tylko pociągnął ją w stronę swojego mieszkania, a kiedy lekko ochłonął, wciągnął ją do środka. - też cię kocham - powiedział cicho, mając nadzieję, że uwierzy w to kłamstwo. ;c

uniosła jedną brew, trochę kpiąco, trochę z nadzieją, niesamowite ile mowi jedna brew!
- chciałabym ci móc uwierzyć, ale ty chyba wiesz, że to nie możliwe. - powiedziala w końcu smutno i poszła, bo ja tez idę ;<
papa :* {boże, ale nam się akcja zagęszcza xd}

a eliah poszedł się upić!
pa:*