mieszko ianka.

to przyszli tutaj z kristen, oczywiście ian zachowywał się jak dżentelmen, no ba! mało tego.:d zaprowadził do pokoju głównego dziewczynę i usadził ją na wygodnej kanapie, zapytał czy chce coś do picia i czy nie przeszkadza jej nieogar panujący w domu!

wcale jej nie przeszkadzał nieogar, zreszta sama miała nie gorszy! usiadła sobie wygodnie rozglądając się dookoła i szukając czegoś fajnego, a może dziwnego, whatever. i poprosiła coś do picia, ale wybór pozostawiła ianowi, a co! sori za zapłon, byłam u koleżanki.

- może chcesz coś do picia? - zaproponował i podniósł ręce w takim geście pytającym czy coś w ten deseń. właściwie to zapytał ją o to po raz setny ale mniejsza o to.

zaśmiała się po czym po raz setny powiedziała mu, że tak i żeby coś wybrał i, że liczy na jego gust. oparła się o oparcie na kanapie i przymknęła oczy ciesząc się ciszą i no nie wiem... ianem? mniejsza o to, miała kompletny chillout.

poszedł do kuchni, zaczął robić drinki. mógł przecież wrzucić pigułkę gwałtu czy coś podobnego i zrobić coś złego kristen, jednak nie! to nie ian tak robi tylko źli ludzie, oh! kris zrobił cosmo a sobie jakiegoś adwokata diabła, hyhy. poszedł do salonu i usiadł obok kristen - proszę cię bardzo. - podał jej i popatrzył na nią tak seksy.

no jasne, bo ian przecież jest dobry! i kristen mu wierzy chyba! podziękowała skinieniem głowy nie otwierając oczu. jezu, mogłaby tak siedzieć godzinami. pewnie jeszcze włączyła jakąś fajną muzyczkę i przyciemniła oświetlenie, mru. po dzisiejszym polskim uzależniłam się od słowa "chillout"! ;d

bardzo miłe słowo i było w ogóle miło. - hm, o czym by tu pogawędzić. - postukał palcem po brodzie, bueheheh. popatrzył na nią, na jej malinki, potem na nóżki, junoł.

otworzyła powoli oczy uśmiechając się figlarnie. po chwili napiła się drinka spoglądając na wielkie okno z widokiem na miasto.
-hm, naprawdę nie wiem.-wzruszyła ramionami siadając na kanapie, tym razem bliżej iana. założyła nogę na nogę wdychając zapach perfum.

oh zaraz się na nią rzuci, zedrze jej tą szmatkę za 9038748 dolarów i przejdzie do sedna sprawy. jest taka pociągająca, nie można się jej oprzeć, jak muffince.

a ona siedziała ciągle bez ruchu z zamkniętymi oczami. lubiła się droczyć z ianem i zastanawiała się ile jeszcze wytrzyma, czuła na sobie jego wzrok. przejechała pazurkami po jego klacie mrucząc coś cicho.

chyba namiocik mu nie stanął z prędkością światła, jednak uderzyło go mega gorąco. pocałował ją miło w ramię, później w szyję. oczywiście zsunął ramiączko&drugieramiączko! - jeśli pozwolisz. - wymruczał jej do ucha, które musnął usteczkami swoimi seksy.

zaśmiała się cicho obejmując go i całując w usteczka. obróciła się tak aby teraz na nim siedzieć i mruczała coś cicho. zet wu, mama coś chce.

okej! badał czubkami palców jej plecy, gorące plecy. całował ją delikatnie, nie chciał być łapczywy! chciał zrobić dobre pierwsze wrażenie. ja też zw. bo idę mamie pomóc rozpakować zakupy ze stokrotki z samochodu.xdddd

hm, kristen nagle pomyślała o kimś, nie wiem o kim, może o kevinie, nie wiem. mniejsza z tym, odsunęła się i założyła swoją koszulkę mamrocząc jakieś "przepraszam, nie mogę" i wpatrując się tępo w podłogę. i może niech się o to pokłócą, czy coś. xd

- hej co jest ? - łyso mu się trochę zrobiło, przecież było tak miło! a ona tak nagle się oderwała, jego serce się rozpada na kawałki, oh. - czy coś zrobiłem nie tak? powiedz. - ponaglił ją i położył jej rękę na ramieniu. - jeśli nie chcesz nie ma sprawy, zrozumiem. - właściwie to chłop i nie mógł zrozumieć, tak mu się podobało i w ogóle, a ona tak nagle.

strąciła jego rękę wstając i podchodząc do okna balkonowego.
-hm, nie o to chodzi...-zaczęła przyglądając się parom spacerującym po ulicy. -ja po prostu..

- po prostu? - zapytał. - no powiedz! nie owijaj w bawełnę. - zmarszczył brwi. - przecież zrozumiem, wszystko. - smutno mu się zrobiło, oh. sori mama zgania, uczyć się mam jeszcze. ;c pa11111

-tu nie chodzi o ciebie!-krzyknęła, może odrobinę za głośno spoglądając na niego. -nie wiem, nic nie wiem,-powiedziała trzymając rękę na skroni. -przepraszam-dodała, tym razem o wiele ciszej gapiąc się głupio w okno. okej, pa ;j

- boże dobra. - pokręcił głową. nie mógł jej zrozumieć. - to po co mnie kusiłaś, po co? żebyś teraz mnie odrzucała? weź możesz sobie iść. - usiadł na kanapie i patrzył wkurzony przed siebie, no po prostu nie mógł tego pojąć! no boże, to przecież facet, no to wiadomo,że pojebało mu się we łbie. xdddddddd - dobra, możesz wyjść. -się powtórzył! miał powiedzieć wypierdalaj ale szkoda mu się jej zrobiło.

-ian, proszę!-powiedziała cicho opierając się o ścianę. wzięła głęboki wdech. -ja po prostu nie chcę już prowadzić takiego życia!-wykrzytusiła w końcu biorąc z podłogi swój kardigan i kierując się do wyjścia, bo w końcu chciał, aby wyszła. przy drzwiach stanęła i jeszcze raz popatrzyła na niego, pewnie w duchu liczyła na to, że ją zatrzyma, ju noł.

popatrzył na nią. - jakiego życia? myślisz,że chciałem cię wykorzystać na tę jedną noc? - krzyknął tak,że pewnie taksówkarz usłyszał, którego było widać przez okno jak jedzie po ulicy. - miałem nadzieję,że zaczniemy się spotykać, wiesz nie wszystko musi być od razu! nie wszystko musi się zajebiście skończyć jak w bajce. mogłaś najpierw zapytać czy coś z tego będzie, ja ot tak nie wykorzystuję dziewczyn, mnie można o wszystko pytać. - poszedł do kuchni, nalał sobie wody mineralnej i jednym haustem ją wypił. wrócił do salonu - jeszcze tu jesteś ? - zapytał z drwiącym uśmiechem i usiadł na kanapie, schował twarz w dłoniach. - przepraszam. - wycedził nagle. dziewczyna chyba odbierała mu umysł.

hm, pewnie nie usłyszała to jego "przepraszam", a może nie chciała słyszeć, anyway. ciągle stała czując na policzkach swoje łzy. po chwili odwróciła się i wybiegła jak najszybciej mogła. nie chciała jechać windą, wybrała wyjście awaryjne. wybiegła z budynku wybrała w pośpiechu numer jakieś taksówki siadając na murku. spojrzała w lusterko jak wygląda. szczęść boże, miała wodoodporny makijaż! xd

fajnie piszemy, w piątek będę na pewno.
oczywiście po jakiś pięciu sekundach zrozumiał,że musi za nią wybiec. no tak on też nie wybrał windy, bo właśnie ludzie czekali, wobec tego zaczął biec po schodach na samiutki dół. wybiegł na ulicę, właściwie na ulicach było dużo ludzi, nie była to późna godzina. biegł przed siebie szukając jej, zrezygnował, zmęczył się. spróbował do niej zadzwonić, nie odbierała. poczuł się jak ostatni dupek&szmaciarz. usiadł na ławce i patrzył przed siebie, chyba wypisał jej 98498589 esemesuf.

noo, to samo chciałam napisać! ja też będę w piątek i w sobotę!
uprzejma pani, do której kristen zadzwoniła w sprawie taksówki, powiedziała, że ktoś przyjedzie dopiero za 15 minut. tak więc, usiadła na chodniku przed jego bramą kuląc się z zimna. krótka sukienka nie była najlepsza na tę porę roku, wiadomo. przetarła policzki od łez i zaczęła się gapić nieobecnym wzrokiem na przechodniów.

siedział i czekał na zbawienie. nawet nie odpisała na smsy, których wypisał milion pięćset sto dziewięćset. strasznie był tym strapiony&smutny, nie wiedział co ma robić i tak jej nie znajdzie, oh.