dom BABCI angusa, ahe.

ale nie taki zatęchły i pełen bibelotów, tylko w dobrym, czystym, skandynawskim stylu.
weszli na klatkę, a potem wbili się do mieszkania, babcia angusa mieszkała w budynku który był kiedyś spichlerzem, ale teraz nie było w nim żadnych ziaren ani myszy ani niczego, tylko ładne, nowoczesne rzeczy. otworzył drzwi zapasowym kluczem, który to mu babcia zostawiła i wpuścił ingrid do środka.
- rozgość się, ingrid. zrobię ci herbatki, czy czego tam chcesz - dziwił się, że nagle ma tą muminkową panienkę w domu i to jeszcze pod swoimi skrzydłami, ale to była w sumie całkiem miła świadomość, znaczy, że nagle z wrednego angusa gdzie-by-tu-jeszcze-włożyć zmieniał się teraz pod jej wpływem w jakąś reinkarnację cudownej matki teresy. super.

ona już chyba piąty raz gryzła się w język, żeby nie palnąć czegoś w stylu "czemu nie powiedziałeś, że masz brata bliźniaka", ale pogryziony język to nic, bo pewnie gdyby to naprawdę powiedziała, angus zrobiłby z niej poduszeczkę do szpilek, a to w sumie dość straszna perspektywa, poza tym to tez ważna część jej wieloletniego planu ćwiczenia woli i charakteru oraz "nie-zepsuj-tego-znowu-ty-mały-rozpierdalatorze-z-nosem-muminka". mieszkanie było miłe, rzeczywiście i ingrid rozglądała się trochę zaciekawiona po wnętrzu, zaraz zacznie przetrząsać szafki w amoku, opętana rządzą odnalezienia tych cholernych bibelotów, babcie zwykle mają bibeloty i pierdół mnóstwo, chociaż niekoniecznie, moja nie ma i chwała ci panie za to, amen.
- herbaaaaty - mruknęła i już czuła ten gorący, parujący kubek w dłoniach, mrr. cholera, czy on musiał być taki miły i uroczy i uczynny i się nią opiekować? to znaczy angus, nie kubek. zdecydowanie prościej by było, gdyby nie zmieniał taktyki z chwili na chwilę, ingrid jest konfjusd, a tego zdecydowanie nie lubimy, bo ciężko wtedy dojść ze sobą do ładu, a zmarznięte ręce i pewnie czerwony nos, którego posiadania miała bolesną świadomość, zdecydowanie utrudnia myślenie.

- ingrid? - krzyknął z kuchni, przetrząsając szafgki w poszukiwaniu puszki z cukrem, którą widział jeszcze tego ranka gdy robił sobie jakąś setną, a może nawet i tysięczną kawę - nie chcesz jakiegoś swetra czy czegoś? - miał tu przecież swoje ciuchy, skoro zapowiadało się, że jakiś czas będzie pilnował mieszkania, zanim staruszka szanowna nie postanowi jednak powrócić z radosnych wakacji spędzanych pod palmą z jakimiś emerytowanymi krolami nafty na pewnej pięknej tropikalnej wyspie z bielusieńkiego piasku. nie kazałby jej od razu popieprzać w babcinej piżamce, no co to to raczej nie. włączył czajnik, a potem zalał herbatę w dwóch kubeczkach z muminkami, właśnie swoją drogą zjadłam młesli z kubka z bobkiem i się jaram <3, ONA WYGLĄDA JAK BOBEK! chociaż pewnie nie jest taka wredna i kosmata, mam nadzieję. i nie ma takich zembuw. wziął w dłonie obydwa kubeczki, prawie rozlał, i ruszył do salonu, stawiając je na stoliku - proszę. przyniosę ciasteczka.
czyli teraz wersja angus-do-rany-przyłóż, nawet się prawie rymuje.

zawsze lubiłam bobka, spierdalando od niego. wszyscy teraz twierdzą, że oh, nie nie, oni zawsze kochali bukę i nie rozumieją, ze inne dzieci się jej bały, a sami tak naprawdę srali w gatki na jej widok, no ale co z tego, skoro teraz wszyscy płyną na fali tego wybuchu sympatii do buki, a ja będę oryginalna i założę koło przyjaciół bobka.
- najpierw przynieś ten sweter. tonę swetrów - poprosiła, owszem tak dobrze widzisz poprosiła, z tym muminkowatym wyrazem twarzy, ale i tak była urocza, wszyscy to wiemy i usiadła na kanapie, po czym podkurczyła nogi pod brodę i oplotła je ramionami. właściwie, to może powinna udawać, że nie nie, jestem tytanem i wcale nie jest mi zimno, ale miała to gdzieś tak po przemyśleniu sprawy i zaraz zawinie się w jakiś gigantyczny sweter angusa (albo jego babci, haha) i straci przez to jedyną okazję na stanie się pociągającą. w sensie, o pociąganie nosem mi chodzi, bo jak się rozgrzeje, to już będzie po ptakach.

- okej - uśmiechnął się i zniknął na chwilę w swej sypialni, przerzucając stertę ciuchów. przy okazji trochę uprzątnął to wszystko w połochu, wrzucając jakiegoś plejboja pod łóżko i kilka par skarpetek do szafy, coby mu nie psuły zapachu xd. na koniec jeszcze przygładził pościel i parę razy psiknął po pokoju swoimi perfumami, miał jakieś fajne, dostał od jednej z byłych dziewczyn, nawet nie pamiętał do końca już od której. powąchał swoje cztery swetry i wybrał dwa, zielony i szary, które wyglądały i pachniały najmilej. i najbardziej świeżo oczywiście. - proszę, ingrid - rzekł, stając w drzwiach z owymi dwoma swetrami. - nie chcesz jakiejś aspiryny? naprawdę nie chciałbym, żebyś przeze mnie przeleżała w łóżku ostatnie dni wakacji - rzucił, podając jej swetry i sięgając po herbatkę - to znaczy, mówiąc szczerze, nie miał bym nic przeciwko gdybyś miała je spędzić w tym łóżku, ze mną - zaśmiał się pod nosem - ale nie z grypą. hm.
ja zawsze kochałam bukę. też mnie ten ruch na rzecz buki wkurza, tym bardziej, ża na ogół wszyscy mówili, że buka to głupia suka, a mi to łamało serce:C ale ja jej zawsze wierna będę. i hatifnatom. bobka nie lubiłam nigdy. i małej mi też!!!!

mała mi była wkurwiająca, a bobek był małym skurwysynkiem i dlatego go lubię xd
- jeśli to zmniejszy twoje poczucie winy, to mogę zrzucić na ciebie rachunek z apteki - oznajmiła, a potem zapakowała się w szary, a następnie zielony sweterek dochodzą do wniosku, ze w razie czego angus będzie się ratował sweterkami babci, nehehe. ale nie wyglądało, żeby było mu jakoś specjalnie zimno, więc jej wyrzuty sumienia właśnie zniknęły. może zostanie, zacznie udawać, że śpi i wykorzysta go jako darmowy kaloryfer, ha! miała je pewnie do połowy ud, bo przecież nie do kolan, bez przesady, ani ona taka mała, ani on taki wielki, chociaż bluzy jaśka takie są, noale. - boże, ciekawe co by powiedziała twoja babcia na to, że wnuk urządza jej w mieszkaniu jaskinię rozpusty - zaśmiała się.

- ingriiid - rzekł tonem wielkiego znawcy którym chyba w zasadzie był, bo miał za sobą już parę hardych imprezek i kilka a może nawet kilkanaście wizyt w prawdziwych jaskiniach rozpusty - do jaskini rozpusty to temu - machnął dłonią na mieszkanie - jeszcze daleko. - ale zawsze możemy ją z tego zrobić, maleńka, hhrhrhr. nie, tego nie powiedział, dzięki bogu. - nie chcesz jakiegoś koca? - zawsze mogą razem pod niego wleźć, on włączy jakiś film i będzie jej zasłaniał oczy przy scenie w której ktoś kogoś morduje albo zacznie się do niej dobierać akurat, kiedy główny bohater popełni samobójstwo albo zaciągnie główną bohaterkę do łóżka. tak, fajnie. poza tym trochę się martwił i nie chciał mieć potem wyrzutów sumienia, bo ona naprawdę wyglądała na zmarźniętą i biedną!

wywróciła oczami i zaśmiała się pod nosem. och, nie wątpiła, że to pikuś teraz no i pewnie, znając życie, jego babcia jest tak naprawdę niezłym hardkorem i w czasach szkolnych, kiedy angus przychodził z koleżankami, częstowała je fajkami, jak babcia mojego kolegi nas.
- i włączysz film, jakiś straszny, żebym mogła umierać ze strachu trzy tysiące dwieście razy na minutę i usiądziesz też obok, żebym mogła wbijać ci paznokcie w rękę za każdym razem, kiedy pojawi się zakrwawiona siekiera i charakterystyczna muzyka, albo róg korytarza, bo zza nich zawsze coś wyskakuje - w sumie mówiła pół żartem pół serio, ale czemu nie. - będziesz mógł dorobić jakąś smutną i chwytającą za serce historię do tej siateczki blizn po moich paznokciach, w końcu panuje ta powszechna opinia, że dziewczyny lubią rany wojenne - zażartowała, ale nie miałaby nic przeciwko tak w sumie. przeciwko kocykowi i filmowi i zasłanianiu oczu i to nic, że po tym zostałaby okrzyknięta największym tchórzem świata, z jakim kiedykolwiek angus miał okazję oglądać film.

omatko, babcia lowe!
- okej. mam jakieś - przyklęknął przed szafką, na której stała jakaś mega plazma, bo babcia była miłośnikiem nowinek technicznych i swą ogromną emeryturę wydawała na tego typu rzeczy, mniam, a potem przyjrzał się okładkom filmów, sam je jej przynosił i potem oglądał z nią między jedną a drugą sesyjką romantycznej i pasjonującej gry w bingo -hmhm, mordercze siekiery, zabójczy świt, krwawą trumnę, zakochanego prawnika (pozdro oskar xd), miłość na statku, miłość na promie, jeezu - jęknął, a potem zaśmiał się z tych tytułów, jednocześnie wpychając w głąb 'gorące noce z sekretarką', których oczywiście nie oglądał z babcią, a raczej ze swym małym przyjacielem, fuj, męskie wieczorki i raczej nie chciał, żeby ingrid się o tym teraz dowiedziała - więc? - spojrzał na nią z uśmiechem przez ramię, zastanawiając się, czy nie ma gdzieś jakichś pornosów, które mogłyby na niego wyskoczyć zza rogu. xd

ingrid właśnie zwijała sie na kanapie ze śmiechu z tych tyułów.
- boże... - jęknęła, trzymając się za brzuch, miała teraz takie ładne rumieńce na policzkach, angus zaraz wpadnie w przerażenie, że "to te niezdrowe, chorobliwe, omatkozcurko". - może darujmy sobie zakochanego prawnika - stwierdziła w końcu, bo jasne już to widzi, angus i komedia romantyczna, bo tytuł nie mógł wskazywać na inny gatunek, chociaż u angusa to raczej podpada pod prawdziwy horror. a jeśli o pornosy chodzi, to pewnie pod kanapą jest tego mnóstwo, oni wszyscy zawsze je upychają pod łóżkami i kanapami, to jakieś patologiczne. - hm.. - przygryzła wargę i spojrzała w sufit, bo to poważna kwestia i trzeba to przemyśleć, jak będzie zbyt straszne, to ingrid zamieni się w scooby'ego, a angusa potraktuje jako kudłatego i wskoczy mu na ręce. - zabójczy świt?

i wpierdoli taką wielką kanapkę albo skubi chrupki jego babci.
- okej - zaśmiał się i spojrzał na odwrót okładki - 'grupa niegrzecznych nastolatków wybiera się do letniego domku nad jeziorem. wszyscy są przekonani, że szykują im się świetne wakacje pełne imprez. nie przypuszczają nawet, że zombie z pobliskiego bagna również chcą poimprezować... - tak naprawdę z tyłu napisane było co innego, coś o psychopacie, siekierze i młodym małżeństwie, ale wizja zombie była wyjątkowo kusząca. angus się za to nieźle chichrał teraz, wiesz, tak seksi ale chłopięco bardzo. z tym, że jak chłopiec po mutacji, żadnych 'ahahhaiiiiiiiiiiiijjj'. - okej. włączam.
i włączył, a potem wlazł na kanapę obok niej i przykrył ją babcinym kocykiem szczelnie. to miłe!

łorner bros hejka hej.
jeśli jej nakłamał na temat fabuły, to niech się strzeże, bo ona urządzi mu krwawą zemstę za pomocą poduszek babci. zaczęło się w sumie dość niewinnie, MAM NA MYŚLI FILM, jak to zwykle bywa, ale hej, gdzie impreza, młodzi skacowani i zombie, przecież wszyscy kochajo zombie! ale robiło się co raz straszniej, ucinane kończyny i krew sikająca z tych paskudnych kikutów i to tak, że było słychać zainstalowane w tych atrapach pompki. to nic, to wszystko nic, bo ingrid postanowiła być dzielna, to brzmi jak tytuł jakiejś książki czy coś, jak rejczel wychodzi za mąż, no ale nic. miarka przebrała się dopiero, kiedy nagle ekran zrobił się czarny, a potem było słychać zawodzący strasznie wiatr, jak samotna dusza potępieńca błąkająca się po wrzosowiskach i ta charakterystyczna dla momentów mających budować napięcie muzyka i nagle błyskawica, twarz przerażonej kobiety i cień psychopaty z uniesioną siekierą i zacinający deszcz. głowa ingrid właśnie znalazła się w zagłębieniu obojczyka angusa i pewnie ścisnęła mu rekę tak, że blizna po paznokciu zostanie mu do końca świata, chociaż ona miała krótkie paznokcie, a babcia przypala wnuki patelnią.

- AŁAŁAŁAŁA! - wrzasnął, bo go zraniła strasznie. żartuję. ale musiałam.
skrzywił się trochę tylko, bo jednak długie czy krótkie, paznokcie jakiekolwiek wbijające się w rękę to nic fajnego, jeszcze w takich scenach, kiedy jemu i tak serce stanęło, ale nie podskoczył na szczęście, chyba by się spalił ze wstydu gdyby ją na przykład zrzucił z kanapy, w każdym razie on też postanowił być dzielny, bardzo bardzo dzielny, jaasne. więc udawał tego męskiego mężczyznę i z tego wszystkiego jakoś ją przytulił, aż dziw, że z dzikich dzieci kłócących się na pomoście i tylko czekających na głód jakiegoś wkurwionego krakena, który postanowiłby się posilić i potraktować ich jako przystawkę zmienili się w takim tempie w dzieci radości siedzące sobie razem na kanapie i w ogóle, zachowywali się trochę jak para ale na razie mu to nie przeszkadzało, jeszcze nie. jutro się zacznie zastanawiać, ah biedny angus, starzał się.
- teraz będzie najgorsze, mówię ci - szepnął jej do ucha, to był tylko pretekst, bo teraz jego usta były tak blisko tego miejsca za uchem, że musiała to czuć i na pewno miała dreszcze, ale przeciez jej nie dotykał więc wszystko było w najlepszym porządku, no jasne - więc nie patrz, ingrid!
patrz na mnie, łuhuhuh!

jezu chryste dobry boże, miała dreszcze jak jasna cholera, przez ten film to nawet nie, ten film to nic, cholera, ona zawsze miała dreszcze, kiedy ktoś jej tak mruczał do ucha i zawsze miała to specyficzne uczucie, cholerka, no a wiesz, w sumie to niekoniecznie często jej się zdarzało, że duńscy chłopcy mruczeli jej do ucha, no więc w i e s z, huh. i to nie ważne, że sytuacja zmieniła się diametralnie cholernie szybko i to nic, że ona podświadomie wiedziała, że właśnie jej masohizm wspina się na wyżyny i że będzie tego wszystkiego pewnie żałować, zawsze żałuje, bo zawsze dostaje kopa, bo jest głupia i nie ma instynktu samozachowawczego za grosz, ale co z tego.
- nie mam zamiaru - mruknęła mu w ten cholerny obojczyk, w którym już była na wpół świadomie zakochana, och to tylko i ja i moje skrzywienie w stronę obojczyków, no nieważne. nie zamierzała patrzeć, ani trochę, jeszcze czego, w sumie to prawie jak ty i ja w kinie, tylko, że ty patrzyłaś przez palce, a ja się chichrałam, a krew sikała po ekranie xd. nieważne, wszystko nieważne, cholera, bo on był taki ciepły, miły i tak ładnie pachniał, w ogóle ten zapach ją teraz otaczał zewsząd i wciskał się jej do zaciśniętych oczu, do płuc, do nosa, do mózgu, do mózgu zwłaszcza, wszędzie i to już chyba jest sprawa beznadziejna. wtuliła się w niego tylko bardziej, żeby nie kusiło jej podglądanie ekranu.

ja myślałam że tam kurwa umrę, uważaj bo ci będę wrzeszczała w obojczyk następnym razem.
- i dobrze - rzekł, bardziej niż psychopatą i armią zombiaków ganiających po ekranie zaaferowany obecnością ingrid, hej, tak bliską obecnością jej, tutaj przy nim i w końcu się nie mógł powstrzymać, więc jakoś ją pogładził po włosach, ale bynajmniej nie gestem pielęgniarsko-ojcowskim, raczej tak seksownie i po męsku, jakby mówił 'nie martw się maleńka, przy mnie żaden psychol cię nie skrzywdzi, arhrh' chociaż w sumie to nie wiem które z nich by szybciej uciekało po spotkaniu z jakimś mordercą czy innym potworem. ale teraz nie musiał się nad tym zastanawiać, więc tylko ją objął jakoś w talii, wiesz, przyciskając do siebie i trochę żałował, że dał jej dwa swetry, bo nic nie czuł, znaczy wiesz, żadnej seksownie gładkiej chłodnej skóry, krągłości jej biodra i takich tam. trudno, jeszcze poczuje - dobra, zaraz się skończy - chociaż nie, żeby chciał.pewnie nawet musiała usłyszeć nutkę żalu w jego głosie, kiedy to mówił, zawsze im jednak pozostawał cały repertuar dalszy!

jasne, horrory- najlepszy patent i najszybsza droga do przelecenia dziewczyny z twarzą muminka, ja pierdole.
chryste, pomyślała sobie słuchając jęków agonii kolejnej ofiary tego psychopaty z siekierą, czemu w horrorach nie mogą jakoś humanitarnej zabijać wszystkich bohaterów, zaraz umrze, naprawdę się bała. dlatego nigdy nie oglądała sama horrorów, bo potem sikała przez pół nocy po nogach i spała z całym asortymentem noży kuchennych z tasakiem włącznie. niestety, jęki zaczynały cichnąć, a co za tym idzie ingrid traciła powód do wywiercania głową dziury w barku angusa i wcale jej to nie cieszyło. powoli podniosła głowę i cholernie niechętnie spróbowała się odsunąć, to znaczy, nie to, żeby miała ochotę, ani trochę, najchętniej by się wcale nie ruszała, no ale dbajmy o jakieś pozory prawda, ingrid i tak wydawała się sama sobie tak żałośnie oczywista, ze to aż przykre. i teraz desyżyn iz jors, udało jej się odsunąć, czy też nie, hm hm HM? pewnie nie, pewnie ta nutka żalu w jego głosie ją zatrzymała w połowie drogi i jakoś tak wyszło, że teraz patrzyła na niego jakoś tak niepewnie, on wciąż ją obejmował, a z telewizora właśnie dochodził odgłos dzikiego pościgu faceta z siekierą za ofiarą numer 9734857867985.

- raany - uśmiechnął się szeroko - ty się naprawdę boisz. - a potem, a to chujek z niego, patrząc jej w oczy zupełnie głęboko, jakby robił jej badanie wzroku za darmo, czy coś takiego, może to było jego ukryte marzenie i od zawsze chciał być okulistą, who knows, patrzył i patrzył jej w te oczy i zbliżał się, powinna mu towarzyszyć ta muzyka jak ze szczęk, a potem, kiedy znajdowali się już zupełnie blisko a nawet bardzo, bardzo blisko przymknął oczy i, celowo rzecz jasna, bo przecież nie był aż taką sierotą żeby nie trafić, ucałował ją w kącik ust, zupełnie delikatnie, bez żadnego ślinienia i zachowywania się jak muchy, które wszystko badają tą swoją tutką. głupek, chciał się na nią rzucić, ale cóż, przecież się z nią podrażni trochę zanim to uczyni, co? i tak było wiadome, że prędzej czy później i po mniejszych czy większych emocjach pójdą do łóżka. albo do łazienki jak ver z timem, czy kto to tam był. w każdym razie powiem ci, że nie wiem czy to romantyczne czy nie, ale nie przeszkadzał mu nawet warkot piły mechanicznej dobiegający z ekranu.

ona już tej piły nie słyszała, odleciała na kasjopeję i była właśnie w okolicach plutona, zaraz zacznie machać do nila armstronga. kiedy musnął jej kącik ust wargami, które były aż nienaturalnie miękkie, ale może to tylko jakieś wyolbrzymione wrażenie spotęgowane tym wszystkim, ale jednak, ingrid zamknęła oczy i bardziej instynktownie niż świadomie po krótkiej chwili nachyliła się powoli do przodu i teraz dla odmiany to ona musnęła jego wargi, jak na wszystko działo się jak na zwolnionym tempie, percepcja na najwyższych obrotach, jedno nastawione na odczuwanie drugiego, to stąd ta sloł ekszyn. może źle zrobiła, może nie powinna, może powinna uciekać jak jakaś rozhisteryzowana psychopatka, z pewnością wtedy lepiej by się to dla niej skończyło, ale co z tego wszystkiego, skoro ona nie chciała już wcale tracić kontaktu z jego ustami, zapachem, ramionami, które ją obejmowały i do diabła z tym, że może właśnie popełnia błąd swojego życia, a angus robi jedno z większych skurwysyństw w swoim życiu, wszystko nieważne. musnęła dłonią jego policzek i położyła mu dłoń na karku, niech psychopaci opanują świat, tylko niech jej nie puszcza.

no, ingridka nie wie biedna mała co czyni chyba, uwolniła bestię, czy coś w tym stylu, bo angus przyciągnął ją do siebie bliżej teraz, jedną dłoń kładąc na jej policzku a drugą na biodrze i wpił się w jej usta całując ją zupełnie namiętnie i w sumie z pasją, rzadko tak kogoś całował, na ogół robił to bardziej mechanicznie, myśląc głównie o efekcie końcowym jakim miał być, co tu dużo mówić, s e k s. no ale, może nie tym razem, a nawet jeśli tym, to za bardzo się z nią namęczył i naużerał, żeby teraz nie cieszyć i nie chełpić się gdzieś w głębi swej rogater duszy z tej zwycięskiej chwili, napisałam szyi, poproszę fanfary i radosne okrzyki tłumu. angus się tak trochę czuł, jakby jakiś radosny tłum skandował w nim jej imię, to na pewno euforyczne komórki jego zmarźniętego jeszcze przed chwilą ciała wykonywały taniec zwycięzcy.
a on ją całował, cóż miał robić innego, dłoń wsuwając najpierw pod jeden sweter na biodrze/brzuchu, a potem pod całą resztę warstw jej ubrania.

napomknę więc tylko, że to dość wiekopomna chwila, bo tóż właśnie nasza mała bohaterka jest prawiczką i dziewicem w jednym, tak właśnie, ale nie sądzę, żeby miało to komukolwiek oprócz niej tak naprawdę sprawić różnicę, bo po nim i tak nikt chyba nie spodziewa się jakiegoś moralniaka, no przynajmniej ja nie, jak w mr brightside 'it łoz onli e kis, it łoz only seks bejbi', w efekcie doprowadzi to do długich i brzydkich ran ciętych i kłutych na jej duszy, psychice i sercu, ale to później w ramach dodatków specjalnych na kolejnej płycie dvd. wszystko to nie zmienia faktu, że ingrid... no, może nie zupełnie świadomie, ale raczej z pełną premedytacją usiadła mu teraz okrakiem na chudych nóżkach i całowała go z takim samym zaangażowaniem, jak on ją. smajl lajk ju min it leci, pozdro pozdro boj, łan dej... i tak dalej. i nie to, że jakaś lampka ostrzegawcza nie migała w ciemnym kącie jej świadomości i też nie to, że się nie bała, bo trochę się bała, tylko w tej chwili to od siebie odepchnęła, bo tego chciała. chciała, żeby on chciał jej, za to zupełnie nie miała ochoty myśleć, co będzie potem. zresztą, wyobraźnia jej bujna itak podsunie jej potem pewnie masę uroczych makabrycznych obrazków, huhuh.

na przykład angusa ganiającego ją z siekierą naokoło babcinego bloku od świtu do zmierzchu i do księżyca w nowiu też, hehehe?
on się naprawdę nie spodziewał, znaczy w sumie angus był typem chłopaka, który raczej nie myśli czy dziewczyna jest dziewicą zanim jej nie rozdziewiczy i czy przypadkiem się nie angażuje za bardzo zanim się nie angażuje, taki oto błękitny ptak albo inny wolny chłopiec jednym słowem w sumie. no ale, był słodki więc nie ma co się go czepiać, czyż nie? czyż tak. no ale przy tym był ładniutki i naprawdę dobrze całował, więc możemy mu NA RAZIE wybaczyć. na razie, potem się poznęcamy nad bidoczkiem owym. w każdym razie oswobodził ingrid z jednego swetra a potem z drugiego, wiesz, ściągając je jej tak seksi przez głowę, a przynajmniej pomógł ściągnąć, bo chyba nie była aż takim głupkiem żeby nie umieć, cicho to tylko ja, zaraz się wczuję.
serio.

mam nadzieję, bo jak nie, to przykuję cię różowymi puszystymi kajdankami do kaloryfera i zmuszę cię do ciągłego oglądania filmów łamiących serce i umrzesz na odwodnienie organizmu, chociaż prędzej raczej wypłyną ci oczy od płaczu. boże, nie, nie zrobię tego.
no, hm, jeśli myślisz, że ona się po sobie tego spodziewała, albo jeśli angus na przykład tak myśli, to wyprowadzam was z błędu- nie myślała tak. w ogóle teraz chyba nie myślała, ciasteczkowy potwór wpierdolił jej mózg. ale mimo wszystko jakoś sobie razem poradzili z tymi swetrami, to pewnie kwestia instynktu czy coś takiego. powiedz, że angus miał na sobie taką czarną koszulkę na długi rękaw, jak na awatarku, powiedz, że ona ma długi rękaw, bo ja takie kocham strasznie, właśnie objawiłam światu jedno z moich zboczeń i skrzywień mojej poskręcanej jak witki babci wierzby psychiki. nawet, jeśli nie miał (ale jeśli nie miał to wiedz, że ciężko to przeżyję), to ingrd właśnie wpakowała mu pod koszulkę raczki i organoleptycznie sprawdzała, czy oskar ma wszystkie kręgi w kręgosłupie, to przecież niezmiernie ważne. jezu, czemu on był taki ciepły, mimo wszystko miękki (nie wiem, jak to się stało, on jest chudy i kościsty, haha, no ale nieważne), i tak ładnie pachniał i dobrze całował i w ogóle ojezusku.

no bo on był stworzeniem boskim, takim czysto boskim jak ambrozja 99%. wyszedł z głowy zeusa jakiś czas temu i tak już pozostało, że był idealny. naprawdę idealny. i powiem ci, że jezu, tak, miał koszulkę z długimi rękawami, w końcu chłodno było tamtego wieczora czy coś, ja też je uwielbiam, a już najbardziej kocham tak wciągać rękawy na dłonie zaciśnięte w pięści, zdecydowanie. w każdym razie było mu teraz zaskakująco gorąco, ha ha ha ciekawe czemu, więc marzył, by się jak najszybciej tej seksownej koszulki, bluzki czy czegokolwiek, chociaż słowo 'bluzka' brzmi źle na facecie jeśli wiesz co mam na myśli pozbyć no i się pozbył właśnie, sori, musi w ten dramatyczny sposób pozbawić ingrid przyjemności padania jego plecków/brzuszka na oślep, teraz już sobie popatrzy. miał w kazdym razie pewnie zupełnie jasną skórę, ale nie tak obrzydliwie bladą jak u jakichś dziwnych ludzi przypominających takie białe żaby z krajów tropikalnych, bo wiesz, że bladość się dzieli zawsze na seksownie bladą i obrzydliwie bladą. i nie martw się, twoja jest seksowna basiu, tylko maluj usta na czerwono, kurwa! xd
nie zbaczając z tematu z którego i tak juz zboczyłam jak samochód taksówkarza porywacza z wcześniej ustalonej trasy chcę rzec tylko iż chyba właśnie pozbywał się ingridowej bluzki, całując ją jednocześnie w szyję.
ingrid. nie bluzkę. of korz.

to są albinosi, kochanie. hahaha, tak tak, moja jest elo, i cicho do cholery, opalenizna wychodzi z mody, ja przynajmniej w tym cholernym osiemnastym wieku nie musiałabym włazić codziennie rano do beczki z pudrem! xd
dobrze zrobił, dość pragmatyczne podejście, no ale jednak bardzo mądre posunięcie, tak właśnie, wiem, że użyłam tego słowa i wiem, ze ono jest niesamowicie STYMULUJĄCE dla wyobraźni, no cóż, dzieci boże, zsyłam na was światłość, nie potrzeba wam czupa czupsów, główka i tak pracuje, pracuje jak cholera. w każdym razie zmierzałam do tego, ze robiło się rzeczywiście gorąco, więc wszelkie zbędne rzeczy idą w odstawkę, może niekoniecznie po kolei, mniejsza o szczegóły, pedantyzm w życiu często przeszkadza. tak czy siak, ingrid rozpoczęła żmudny proces gmerania przy pasku angusa i bogu dzięki, poradziła sobie sama, a fakt ten powitała z uczuciem ulgi i samozadowolenia, albowiem gdzieś na dnie jej podświadomości właśnie powstawała projekcja miny angusa, kiedy zacząłby się z niej nabijać i drwić, że oto kolejna sierotka marysia tego świata, wersja skandynawska 1,0, jeszcze nie poprawiona. nieważne.

nie! albinosi bywają słodcy, jeśli nie mają czerwonych oczu xd. no ja właśnie jestem wiecznie opalona na przykład, su-per. a czasami wyglądam jak z solarium i mnie ludzie pytają czy chodzę, ahaaa.
o, wczoraj całą imprezę żarłam lizaki, ale mam ochotę teraz, o jaa. ucieszył się bardzo, że nie musi jej pomagać, trochę go rozleniwiało całe to pożądanie w sumie, znaczy nie, żeby chciał sobie tak leżeć i czekać na cud boski, bo zero w tym w sumie przyjemności jakby się zastanowić, ale był zbyt ogłupiony by się głowić nad skomplikowanymi mechanizmami wymyślonymi przez jakichś geniuszy, no właśnie klamrami pasków na przykład. uniósł biodra w taki super seksi sposób i pozbawił się spodni, a potem chyba zabrał za jej, znaczy je rozpiął tylko bo wiadomo, że raczej trudno byłoby mu je zdejmować skoro na nim siedziała. a potem zsunął te spodnie jej mniej więcej do połowy tyłka, za który ją złapał, w taki seksowny sposób, jednocześnie do siebie przyciągając i całując znowu. dalej niech sobie radzi sama.