spożywczak.

- o boże, nie mam rodzeństwa - roześmiał się, chyba nawet nie z tego jak to zabrzmiało, a z tego jak to wypowiedział w jego ustach te słowa brzmiały dosyć przesadnie, oja przesadnie to moje najulubieńsze słowo.

- szkoda. - powiedziała, unosząc w górę prawą brew, tak dla odmiany i uśmiechnęła się z przekąsem, nie podnosząc głowy z nad reklamówki, do puki nie strzepała ostatniej mrówki. - żartowałam. - dodała, uśmiechając się kokieteryjnie i spoglądając spod rzęs na coltona.

mrówki jednoznacznie kojarzą mi się z piknikiem i porywaniem jedzenia, kolton spojrzał na nią w pierwszym momencie trochę przerażony, gdyż może ona jest jakaś fanką dzieci, czy coś w tym rodzaju, po czym odetchnął dosyć głośno strzepując nieistniejący kurz z spodni.
- to dobrze - mruknął - zawsze zapraszasz nieznajomych na kolacje? - spojrzał na nią uśmiechając się nonszalancko.

spojrzała na niego lekko mrużąc oczy. - jesteś pierwszym. - powiedziała, po czym uśmiechnęła się łagodnie i wstała z murku, otrzepując swój tyłek. nachyliła się nad coltonem i przytrzymując dłonią swoje włosy, cmokneła go w policzek. - w takim razie do zobaczenia. - rzuciła, uśmiechajac się kokieteryjnie, po czym wzięła zakupy i poszła.

dobra zabawimy się w łamagę. merc wyszła ze sklepu bo po plaży trzeba zrobić zakupów do domu. ;d chyba pani ekspedientka dała beznadziejne siaty bo wszystkie zakupy jej powypadały i nikt nawet ze sklepu nie pofatygował się jej pomóc. przeklęła cicho i zaczęła zbierać pod nogami dylana, hyhy.

a może ona wolała nie przepłacać,a może miała uczulenie na eko torby, chociaż to niemożliwe ale okej. - dzięki. - powiedziała i usiadła obok niego. Zaczęła wyrabiać coś z tą siatą zamiast pójść do sklepu i poprosić o inną, idiotka no po prostu idiotka. ;d

- skąd wiesz czy jestem jedna ? - zapytała i popatrzyła na bułeczki, które wyleciały czy nie są brudne. jedną wyrzuciła bo guma się do niej przykleiła fee, w jednej sekundzie przy bułce znalazło się setki gołębi. - jaacie. - skomentowała całe zdarzenie jednym jęknięciem i wzięła do ręki gumę. - chcesz? - zapytała ni stąd ni zowąd, może chciała być fajna i poczęstować nieznajomego gumą?

- mieszkam z rodziną, ale to chwilowo, niedługo się od nich wyprowadzam. powiedzmy,że twoja intuicja przepowiada przyszłość. - uśmiechnęła się i popatrzyła na swoje super zakupy, westchnęła cicho. - jeju i muszę zapikać z tym, chyba wezwę taxi. - powiedziała swoje myśli na głos.

- to fajnie. - a ona nie miała zamiaru z nim zapikać gdzieś tam o! ;d - a tak w ogóle to jestem mercedes. - pomachała do niego, oj to podawanie ręki już jest nudne. - a tyyy ? - zapytała przeciągle, popatrzyła na niego kątem oka, ciekawa jakie imię zaraz padnie.

- no mi ciebie też. - tak czasem była nudna, przecież to pisałam! no ale o czym miała z nim gadać? hej uprawiałeś seks ? o jaa to by się pewnie działo. - kurcze, powiedz mi hm. - zastanowiła się chwilę. - pracujesz gdzieś albo coś ? - o zadała świetne pytanie. :d

ojej, więc stała sobie przed spożywczakiem, paląc papierosa. nie mogła zebrać się z zakupami wszystkimi, cóż, więc na razie tylko czekała na jakąś taksówkę do domu!

sid przechodził obok, właściwie w planach miał jakieś mini zakupy, ale kompletnie o nich zapomniał, a jego tok myślenia zawładnęła jakaś niemądra myśl o jakiejś niemoralnej czynności ;c w każdym bądź razie od tego wszystkiego dostał weny, dlatego idąc, śmiał się do wszystkich wkoło i palił camela. bez filtra. flirta. i znów nie zauważył katty!

tym razem nawet ona go nie zauważyła, pewnie miała go gdzieś, bo przecież ostatnio nie miała humorku. więc na razie tylko zabrała się za zakupy i wpadła na sida, napisałam disa. no ale nieważne. kiedy już na niego wpadła, odgarnęła swoje włosy do tyłu, żeby lepiej zobaczyc kogo uderzyła i westchnęła. - hej sidney - powiedziała cicho i tylko oblizała usta. uśmiechnęła się może z lekka.

on potknął się o wystający kamień i poległ jak długi. żartuję, acz prawie by tak było, gdyby nie złapał szybko równowagi. ma się ten refleks! no w każdym bądź razie obrócił się do tej nieszczęsnej ofiary, która chodzić nie umie i... zamarł. - o, hej, katt - mruknął, zrobiło mu się głupio, że tak o niej pomyślał, po czym uśmiechnął się. nawet nachylił się i pocałował ją płytko w kącik ust, ugh, teraz będą się zachowywać jak dzieci: ona powiedziała mu co czuje, poczuła się sparzona, on z lekka się wystraszył i się jej boi. nie wiem czy to prawda, ale mniejsza xd uśmiechnął się lekko i spojrzał na zakupy. - jesteś pewna, że ty to wszystko zjesz? - zapytał z poważną miną.

- hm, nie wiem, w końcu jestem bardzoo bardzo chudziutka, to nie żaden dla mnie problem. większośc mam na jutro i w ogóle! wyjeżdżam daaleeeko, to mi się przyda - powiedziała z uśmiechem i oblizała usta., pewnie tak po pocałunku. było jej nadal jakoś tak źle i w ogóle płakała bardzo często, wieczorami jej się tak ostatnio zdarzyło. więc na razie tylko westchnęła znowu. - pomożesz mi troszeczkę, bo się nie zabiorę, moja taksówka już sobie chyba pojechała, no cóż - powiedziała i wzruszyła ramionami

- jak bardzo daleko? - zapytał, z czystej ciekawości. przecież mogła sobie pojechać nawet na trzy miesiące, może by się w nim odkochała. aha, jasne. wcale tego nie chciał; jarało go to, że z kolei ona tak się nim jarała! przyjrzał jej się, przystając. pewnie wsunął swojego papierosa między usta i zaciągnął się. - ach, jasne, zapomniałem spytać, czy ci pomóc - mruknął, głupkowaty był dziś całkiem, może dlatego, że dis znów przyszedł do braciszka z zielonym :d w każdym bądź razie złapał za siatkę, a kat objął nieporadnie ramieniem. - idziemy do ciebie? znalazłaś już te klucze? - zapytał, ogólnie był jakiś taki małomówny znów, bo zapomniałam, że właśnie taki on jest.

- no, mam klucze. wylatuję do japonii, tam mam rodzinę - powiedziała cicho i pewnie spojrzała się na niego. westchnęła cicho. - to chodźmy - powiedziała i ruszyli i zaczniesz.