Teatr

właśnie wyszła z teatru, gdzie przy kasie biletowej kupiła dwa wcześniej wspomniane na jakiś spektakl, chyba 'draculę', bo liczyła na to, że będzie ciekawie. chociaż bardziej zależało jej na tym, że obejrzeć go z jakąś lepszą osobą do towarzystwa niż jej ojciec, choć on ostatecznie tez nie był zły, biorąc pod uwagę fakt jak mało czasu razem spędzali. stała przed teatrem chowając bilety do portfela.

- nie, na szczęście nie jestem ze szkła, że można mnie tak łatwo potłuc- odparła przyjaźnie, bo była dzisiaj w nadzwyczaj dobrym humorze i nie miała ochoty na nikogo się wydzierać. założyła kosmyk włosów za ucho, schylając się po bilety na jutrzejszy spektakl, które wypadły jej z rąk.

- madison- odparła jednocześnie dziękując mu za pomoc i chowając ten nieszczęsny portfel wraz z biletami do małej, czarnej torebki. - gdybym była ze szkła, byłabym przezroczysta- stwierdziła z kącikowym uśmieszkiem oglądając własne dłonie, czy aby na pewno nie widzi przez nie chodnika.

- hm, czemu nie. szczerze mówiąc chyba do pełni szczęścia brakuje mi tylko kubka gorącej kawy- uśmiechnęła się, znów. naprawdę, zachowywała się dzisiaj zupełnie jak nie ona, chyba sama nie wiedząc dlaczego. może po prostu dlatego, że bastien był najzwyczajniej w świecie miły.

siedziała, konkretnie pod teatrem, podziwiając wchodzących aktorów w przepięknych, według niej, maskach. w międzyczasie popijała sobie coś z piersiówki i na pewno nie był to soczek. dość mocno kropiło, ale jakoś jej to nie przeraziło, dopóki nie spostrzegła że gołe nogi nie zostały przykryte przez daszek i są całe mokre. zdjęła więc inteligentnie buty i rozglądała się.

pewnie siedział obok niej, tupiąc nogą w rytm uderzającego w daszek deszczu i mruczął, coś, że nie nawidzi takiej pogody. - w ogóle to, po co my tu siedzimy? - spytał, patrząc na swoje palce, zadbane, etc, po czym przeniósł wzrok na elyse, marszcząc łagodnie nos.

- pada, jest mokro, zimno i nieprzyjemnie, a że zdążyliśmy dojść tylko tu zanim się rozpadało to już nie moja wina - wzruszyła ramionami próbując znaleźć kilka kropli trunku w piersiówce, ale okazała się zupełnie pusta, stąd zmarszczyła i czoło wsadziła ją do torby. - a gdzie chciałbyś pójść ? - spytała zakładając kosmyk włosów za ucho.

- do jakiegokolwiek ciepłego miejsca. - wymruczał, chowając ręce do kieszeni spodni, bo zrobiło mu się strasznie zimno. miał ochotę na gorącą kawę, która, to by go rozgrzała i pobudziła wszelkie jego zmysly, nie tak jak mnie, jeszcze bardziej pogrązała w czarnej dziurze. pfpf. - chodźmy, elyse. - dodał prosząco, może nawet błagająco, patrząc na nią wzrokiem zbitego psa.

- no dobrze - westchnęła ciężko, udając że jest to dla niej wielki wysiłek i wielkie poświęcenie z jej strony, chociaż też było jej cholernie zimno, a nogi jej skostniały, - prowadź - wystawiła dłoń w jego kierunku gdy wstał, niczym pięcioletnie dziecko, które oczekuje żeby je zabrać na karuzelę.

ujął jej dłoń i pomógł wstać, po czym obejmując ramieniem, ażeby było jej cieplej, ruszyli wzdłuż długiej, wyrafinowanej ulicy z drogimi sklepami. nawet zacznę.

heather wychodziła właśnie z 'upiora w operze'. rozejrzała się za jakimś środkiem transportu, bo przez ostatnie dni trochę się rozleniwiła i nie chciało jej się iść do domu. usiadła sobie na schodach, które prowadziły do teatru i postanowiła poczekać, pewnie na jakiś cud.

odwróciła głowę, żeby zobaczyć, kto śmiał ją kopnąć, nawet, jeśli lekko.
- żyję - powiedziała, wyraźnie odrobinę naburmuszona. no i wyrwana z 'transu', bo właśnie myślała o spektaklu, który przed chwilą miała przyjemność obejrzeć.

- dobra, niech ci będzie, że nie chciałeś - wzruszyła ramionami, po czym się roześmiała. oczywiście, że go nie kopnie, chyba czułaby się winna do końca życia. - ale nie mam pojęcia, jak mogłeś mnie nie zauważyć - dodała ze zdziwieniem.

zmrużyła oczy, starając się wyglądać groźnie. jej też skojarzyło się to z tym, że dylan pomyślał, że jest wielka i gruba. zawsze myślała, że jest w sam raz, ale przez ten incydent pewnie dostanie jakiejś obsesji na punkcie swojej wagi i ogólnie!
- masz rację, nie jestem - prychnęła tylko i wzruszyła ramionami.

- przestań już, nie tłumacz się - machnęła ręką. w zasadzie nie była na niego jakoś przesadnie zła, może nawet nie będzie potrzebowała pomocy psychoanalityka, haha. ściągnęła jakieś fajne, duże okulary i spojrzała na dylana. - tak w zasadzie - wyciągnęła w jego stronę rękę, bo zdała sobie sprawę, że jeszcze się chyba nie przedstawiła. - jestem heather.

heather wprawdzie nigdy nie przepadała za teatrem, toteż przyszła tu ze zwyczajnej nudy.
- byłam na upiorze w operze, całkiem fajne - oparła łokieć o kolano i brodę o rękę, oglądając się za siebie, w stronę teatru, z którego wylewały się tłumy ludzi, a kolejne tyle właśnie tam podążało. zastanawiała się, czy ktoś zaraz znowu jej nie stratuje na tych schodach.

- nie lubisz spacerować w deszczu? - spojrzała na niego ze zdziwieniem. tak, heather należała do tych osób, które lubiły przechadzać się w deszczowe dni, a potem czekać na słońce, żeby wyschnąć. ewentualnie wracać do domu, pod warunkiem, że ulewa nie była coraz to większa. chyba nie była do końca normalna, a może po prostu była szalona, jak to kiedyś jej ktoś powiedział. też spojrzała na starszą kobietę, która mruczała coś pod nosem i z niechęcią wstała, przesuwając się gdzieś na bok, obok dylana.

- ale właśnie bez parasola jest fajnie - stwierdziła, siadając sobie na poręczy, ale nie tak całym ciężarem, bo nie chciała spaść. - można zmoknąć i takie tam. to nawet przyjemne, zwłaszcza, jeśli to tylko ciepły, letni deszcz - wzruszyła ramionami, uśmiechając się do niego miło.

- herbata z miodem jest okropna, na szczęście rzadko choruję, chociaż przy moim trybie życia to w sumie dziwne - zamyśliła się. - nie, bez przesady, po zimnym deszczu staram się nie spacerować - dodała po chwili, odgarniając sobie włosy z oczu.

siedziała na schodkach teatru zastanawiając się cy jest sens iść do teatru. w rękau trzymała repertuar dnia dzisiejszego i nic szczególnie do niej nie przemawiało. kupiła, więc watę cukrową od miłego pana w kapeluszu.

przechodził tędy w niewiadomym celu. pewnie szedł do sklepu czy z jakiegoś równie głupiego powodu. miał szczęście że spotkał kristen bo pewnie by się zanudził. kiedy tylko ją zobaczył pod teatrem odrazu do niej podszedł i przywitał się.

uśmiechnęła się na widok santiago i pocałowała go w policzek, a następnie usiadła ponownie na schodach opierając się plecami o murek.poklepała miejsce koło siebie i wzięła do ust kawałek różowo-niebieskiej waty.

wybacz ale długo nei odpisywałaś to pomyślałam ze sobie poszlaś.
usiadł obok niej i wziął odrobinę waty. dopiero później spytał czy może- przyszłaś obejrzeć spektakl czy po prostu siedzisz tu bo nei masz nic do roboty?- spytał i spojrzał na nia uważnie a później ukradł jej jeszcze odrobinę waty.

tak samo jak ja.
-chciałam iść na jakiś spektakl, ale nic mnie nie zainteresowało-pomachała ulotką z kina, a po chwili zwinęła ją w kulkę i wrzuciła do kosza. -więc w sumie można powiedzieć, że siedzę i czekam na ciebie-uśmiechnęła się patrząc s. w oczy. podsunęła mu watę dając do zrozumienia, że może brać.