Kino

poprawiła swoją bluzkę i odgarnęła jakiś kosmyk włosów, po czym rozejrzała się w poszukiwaniu jakiegoś środka transportu.
- mhm, tak myślałam - powiedziała siląc się na uśmiech, żeby nie wyszło, że jest jej smutno, czy że jest zazdrosna, prawda. spojrzała na elyse, teraz się już całkiem pogubiła, nie wiedziała komu powinna uwierzyć.

wypuścił dłoń elyse z owego uścisku nic więcej już nie mówiąc, bo czuł się okropnie zdominowany, przez te dwie kobiety, z którymi, z każdą coś go łączyło, ale z elyse najbardziej, pomimo, że próbowała ukryć to jak tylko mogła. wstał, więc z ławeczki, strzepując niewidoczny kurz ze spodni i wyciągnął papierosy z kieszeni. zapalił, po czym odwrócił się z szelmowskim uśmiechem w ich stronę, mocno się zaciągając dymem i unosząc pytająco brwi, podsunął im ową paczkę.

pokręciła przecząco głową, na znak, że nie chce papierosa.
- za dużo palisz - stwierdziła. teraz to ona zachowywała się, jakby była jego starszą siostrą, hm. - chyba naprawdę będę się zbierała - wstała. czuła się jakoś tak niezręcznie.

pokręciła głową przecząco z grzecznym uśmiechem, poprawiła swą sukienkę i zastanawiała się, czy jej seans filmowy zaczął się, spojrzała z ciekawości na zegarek, w sumie, mogłaby jeszcze zdążyć.. wstała odgarniając włosy z ramion i poprawiła torebkę na ramieniu, - zaraz zaczyna się mój film, stąd będę się już zbierać - spojrzała na jonathana zupełnie poważnie, zastanawiając się, czy jej wyobrażenia o jego związku z nowo poznaną dziewczyną są słuszne, pocałowała go w policzek, a dokładniej ledwo dotknęła ustami jego policzek, po czym odsunęła się jak poparzona, uścisnęła przyjacielsko dłoń isabelli i skierowała się w stronę kina.

przewrócił oczyma, wypuszczając dym tytoniowy w górę. - jasne. - rzucił, sakrastycznie, przecierając oczy dłonią, w której trzymał papierosa. miał ochotę, jak tam stał, strzelić sobie z wiatrówki w głowę, bo ewidentnie było widać, że oby dwie były o siebie zazdrosne, co bawiło i trochę irytowało jonathana, który był jednakowoż bardziej zły na siebie, bo sam doprowadził do takiej sytuacji. - idźcie, nie zatrzymuję was. - rzucił, siadając na ławce z poirtyowaną miną i spoglądając w niebo, palił spokojnie papierosa, ignorując wcześniejszą uwagę isabelli.

kiedy elyse poszła na film, isabella usiadła sobie z powrotem obok jonathana, przyglądając mu się badawczo. miała wrażenie, że coś jest nie tak, ale chyba nie do końca wiedziała co. założyła nogę na nogę i oparła łokieć o kolano, po czym zaczęła masować się po karku.
- jonathan, co się stało? - zapytała w końcu, nadal mu się przyglądając.

jonathan spojrzał kątem oka na isabellę, nie spuszczając zadartej głowy w górę, wypuszczając wolno dym tytoniowy z ust. - nie wiem, a jak sądzisz? - rzekł, odwracając głowę w jej kierunku i unosząc lewą brew w górę, uśmiechnął się trochę ironicznie, kręcąc głową z dezaprobatą.

- nie wiem, podejrzewam, że chodzi o elyse. jezu, cieszę się, że wam się układa i w ogóle, życzę wam szczęścia, serio. nie jestem zazdrosna, w końcu sam powiedziałeś, że nic nas nie łączy, więc jeśli chodziło tylko o to to nie masz się czym martwić - machnęła ręką, odwracając głowę gdzieś w drugą stronę, żeby przypadkiem nie zauważył w jej oczach kłamstwa, czy czegoś takiego.

jonathan znał już trochę isabellę, więc domyślił się, że kłamie, bo zazwyczaj nigdy nie macha ręką, kiedy coś jest jej obojętne, czy coś. ; d - spójrz na mnie, isabello. - powiedział najczulej jak potrafił, popierając swoje policzko na dłoni, w której trzymał papierosa, a którą zaś wsparł o kolano. dym tytoniowy wydobywający się z papierosa owijał jego twarz białą, gestą owłoczką.

popatrzyła na niego niechętnie i oparła się o ławkę.
- mhm, patrzę i co? - zapytała. miała wrażenie, że niestety ją rozgryzł i wiedział, że nie do końca było jej to obojętne, więc nie bardzo wiedziała, co powinna teraz zrobić i powiedzieć.

patrzył na nią badawczo, nieprzeniknionym wzrokiem, nie zmieniając pozycji. - nie wiem, o co ci chodzi, myślałem, że to wszystko sobie wyjaśniliśmy. - powiedział jednym tchem, a teraz urwał i wziął głęboki, i ciężki wdech. - przepraszam, jeśli w jakiś sposób cię uraziłem, nigdy nie miałem takiego zamiaru, ale przecież już na starcie uznaliźmy, to za przelotną przygodę, więc nie rozumiem. - wzruszył ramionami obojętnie, patrząc na nią ze smutkiem w oczach, ale nie było w nich żadnego wyżutu. chciał jeszcze dodać, że on nie robił żadnych scen zazdrości, wiedząc podświadomie, że ona spotyka się z kimś, bo nie przeszkadzało mu to ze względu na owy układ, który zawarli, ale powstrzymał się, ponieważ stwierdził, że może ją tym zranić, jakby już tego nie robił.

- przecież wiem - wzruszyła ramionami i odwróciła głowę znowu w przeciwną stronę. - już ci powiedziałam, że mam nadzieję, że wam się ułoży i takie tam. naprawdę, nie jestem zazdrosna, ani nic takiego, jonathan. tym bardziej, że nigdy nic sobie nie obiecywaliśmy, mhm.

wstał z ławki poirytowany. - isabella, przecież do cholery widzę ! - krzyknął, a kiedy wystraszona tą reakcją bella podskoczyła, przeprosił ledwo dosłyszalnie, za to, że się tak uniósł. zdeptał nerwowo połowę niewypalonego papierosa i krzyżując ręce na torsie spojrzał na nią poważnie, po czym przykucnął, przy niej. - skarbie, nie jestem w stanie zmienić tego, że nie angażowałem się ze względu na nasz układ, wiemwiem. - wymruczał, łagodnie łapiąc ją za dłoń i kciukiem zataczał na niej elipsy. - kobiety są dużo bardziej uczuciowe, dlatego przepraszam i proszę, żebyś mi wybaczyła, że zgodziłem się na taki bieg wydarzeń. - westchnął, bo nie miał pojęcia, co jeszcze ma jej powiedzieć, więc uniósł się trochę i cmoknął ją w kącik ust, po czym wstał i spuszcając dłonie wzdłóż tłowia, patrzyl na nią z góry, odsunąwszy się o krok w tył.

pomyślała sobie, że w ogóle nie ma szczęścia do facetów, no cóż, w sumie szkoda jej, prawda. popatrzyła na niego ze zrozumieniem właściwie, ale nie mogła się powstrzymać i łezka spłynęła jej po policzku. szybko ją wytarła.
- mhm, wiem - powiedziała tylko. - przepraszam.

dojrzał ową łzę, bo przecież cały czas patrzył na nią, a sms'y pisał z elyse telepatycznie. ; d
zacisnął pięści, przy spuszczonych, nadal, wzdłóż tłowia dłoniach i przygryzając mocno dolną wargę, spojrzał ze smutkiem na bellę. - przestań mnie przepraszać i zapewniać, że wiesz. - warknął, zaciskając powieki. - nie możesz się wściec, uderzyć mnie w twarz i wykrzyczeć tego wszystkiego, co myślisz? - spytał, mocniej zaciskając pięści, nie dlatego, że bał się, iż ze złości uderzy isabelle, ale dlatego, że nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić. - to było, by lepsze, niż udawanie, że cię to nie obchodzi. - dodał, po czym wzdychając skierował się w stronę ławki, gdzie usiadł, chowając głowę w kolanach.

- nie mogę - pokręciła głową. - nie mogę, bo tak nie umiem, po prostu - powiedziała cicho. - ale może raczej powinieneś to wytłumaczyć elyse, a nie mi, w końcu to nie twój obowiązek - oparła się o ławkę, zerkając na niego kątem oka.

miał ochotę uciec od tego wszystkiego i schować się w swoich matematycznych rachunkach. westchnął dość głośno i oparł się o ławkę, odwracając głowę w stronę isabelli, po czym poczuwszy wibracje w kieszeni, wyciągnął telefon i odczytawszy sms'a, rzucił nim z całej siły o ziemię z wściekłości, a owy roztrzaskał się na drobne kawałeczki. - elyse nie muszę już nic tłumaczyć, spoczko. - rzucił, całkiem opanowanym tonem, uśmiechając się subtelnie.

- okej, teraz się czuję winna, serio - stwierdziła, poprawiając ramiączko swojej bluzki. - boże, super. przepraszam, jonathan, naprawdę. chyba nie powinnam brać naszej znajomości tak bardzo do siebie, chyba się przywiązałam, czy coś - stwierdziła, że mówi strasznie nieskładnie. - dobra, nieważne już - mruknęła, patrząc w czubki swoich butów.

zawiesił wzrok na roztrzaskanym telefonie, wciągając ze świstem powietrze. - nie czuj się winna, ja też bardzo cię lubię, ale nic więcej, przepraszam. - wymruczał ledwo dosłyszalnie, jednym tchem i podrapał się niezgrabnie po policzku. - pójdę już, bo to nie ma sensu. - rzucił, wstajac z ławki i podchodząc do rozpieprzonego telefonu znalazł całą kartę, którą wrzucił do kieszeni. - pa. - dodał jeszcze i cmoknąwszy przelotnie isabellę w czoło, poszedł z rękoma wsadzonymi do kieszeni spodni.

pewnie ledwo się powstrzymała, żeby krzyknąć, że go nienawidzi. ostatnio często zdarzało jej się to mówić. wstała i weszła do kina, przy okazji nie omieszkała nadepnąć na jego telefon.

stała w mega długiej kolejce, tupiąc z niecierpliwością obcasem i mrucząc coś pod nosem, że był to kiepski pomysł, żeby przyjść o tej godzinie do kina.

rozglądała się do okoła, mrużąc oczy, po czym kolejka przesuneła się, a ona została popchnięta przez jakiegoś chłopaka. odwróciła się gwałtownie i rzuciła w jego stronę kilka ostrych słów, na które on równie soczyście odpowiedział. zaczęli się dość głośno kłócić i wszyscy zwrócili na nich swoje oczy. vianne uderzyła w twarz chłopaka, który gwałtownie złapał ją za rękę i chciał jej oddać.

vianne schowała się za kasperem, kładąc dłonie na jego ramionach i spoglądała niepewnie na chłopaka, który wcale się nie ruszał. zastanawiała się, czy uderzył by ją, gdyby nie kasper i aż zadrżała ze złości, mocno zaciskając dłonie na ramionach kaspera.

ona pewnie wtuliła się w kaspera i pełna złości opowiedziała mu całe zajście, po czym przytrzymała go za koszulkę i cmoknęła w policzek. - dziękuję. - wymruczała do niego i uśmiechnęła się subtelnie. - a byłam tak blisko kasy. - syknęła, rzucając spojrzenie na kolejkę, która ponownie zaczęła robić się kosmicznie długa.

- hm, - zaoponowała, wydąwszy dolną wargę i spojrzała na kaspera spod rzęs. - owszem, bo nie chciałam, zebyś widział jak płaczę na jakimś ckliwym romansidle. - powiedziała, wbijając mu palec w żebro i roześmiała się całkiem przyjemnie. - a ty, co tu robisz? - spytała, unosząc w górę głowę, żeby przyjrzeć mu się badawczo. dobrze wiedziała, że miał zamiar przyprowadzić wieczorem jakąś laskę, jak zawsze to robił, ale może jednak miał inne zamiary i była owych ciekawa.