Hard Rock Café

Wzruszył ramionami. Nie będzie naciskał na jaieś szczere wyznania. Skoro nie chciała o tym mówić to wolf potrafi to uszanować.
- Zdrady nie są miłe. Zdecydowanie - powiedział, bo sam coś o tym wiedział. Tak jak o grze na dwa fronty - Jakieś plany na wakacje? -zainteresowal sie gdy juz dopil herbate

przyszła do kawiarni heloł xdd

no to przyszli z tjem na kawę, tu chyba było najbliżej, poza tym to pierwsze, co kliknęłam. zamówiła sobie jakieś latte, czy coś równie fajnego.
- no, teraz możesz mi opowiedzieć, co takiego robiłeś w tej podróży - zmrużyła lekko oczy i zaczęła mu się przyglądać z zaciekawieniem.

- niemiłosiernie się wynudziłam - przyznała. - a poza tym, nie wiem, strasznie za tobą tęskniłam, serio - powiedziała znowu i napiła się swojej latte. - na razie chyba nigdzie się nie wybierasz, hm? - zapytała, może nawet z lekką nadzieją w głosie.

- cieszę się - powiedziała, wyraźnie się rozpromieniając i pocałowała go w policzek, zakładając, że siedzieli blisko siebie i takie tam. zabrała mu papierosa, żeby się nim zaciągnąć i zaraz oddała. w sumie bella nie paliła już chyba trzeci dzień, bo najzwyczajniej w świecie ją do tego nie ciągnęło, brawa dla niej, haha.

- i tak ja bardziej - stwierdziła i dokończyła swoją kawę, a potem wzięła go za rękę. - idziemy do mnie? albo do ciebie, jak wolisz - wzruszyła ramionkami. pod tą propozycją wcale nie kryły się żadne niecne plany, po prostu pewnie było tu coraz więcej ludzi, a co za tym idzie, ogromny hałas, który zaczynał jej działać na nerwy.

wbiegł do kawiarni zajmując pierwsze miejsce z brzegu. na twarzy miał wypieki i czuł, że jego ciało oblewa raz zimny raz gorący pot. pierwszy raz w życiu dziękował matce, że ma siostrę, musiał się pilnie wygadać i naradzić co ma robić dalej. wyprostował się na krześle odchylając głowę do tyłu i nabierając w płuca dużo powietrza żeby się uspokoić.

weszła wolnym krokiem, najwidoczniej wcale się nie spiesząc, i rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu brata, kiedy go zobaczyła, pomachała w jego stronę, jak mała dziewczynka i prostując się, podeszła z subtelnym uśmiechem. - cześć. - rzuciła, całując go w policzek, po czym usiadła na wprost niego, przywołując kelnera skinieniem ręki.

-cześć-powiedział cicho uśmiechając się jednokącikowo. przypatrzył się jej dobrze lekko mrużąc oczy i stwierdził, że dawno jej nie widział i, że się zmieniła. podrapał się po głowie przypominając sobie wspomnienia minionej nocy i o mało co nie dostał zawału.-co u ciebie, vianne?-przechylił głowę zamawiając jakąś mocną kawę.

spojrzała przenikliwie na davida, a kiedy kelner postawił już przed nią, zamówioną uprzednio wiśniową latte, zamoczyła w owej usta, po czym odstawiając filiżankę na spodek przemówiła. - albo mi się wydaje, albo przyszliśmy porozmawiać tutaj o tobie, więc? - spytała, uśmiechając się łagodnie, po czym poprawiła się na krześle, wygodniej się rozsiadając i spojrzała uważnie na brata w oczekiwaniu na jego jakże ciekawą, a przynajmniej na taką liczyła vianne, opowieść.

skrzywił się nieco, liczył, że vianne chociaż trochę powie co u niej słychać, czy kogoś nie zabiła albo chociaż czy zmądrzała. kaszlnął przygotowywując się na powiedzenie tej jakże strasznej prawdy-patty powiedziała, że mnie kocha-powiedział przez zęby dosyć cicho po czym rozejrzał się dookoła czy przypadkiem ktoś ich nie podsłuchuje. wypuścił powietrze z ust czując pewnego rodzaju ulgę.

vianne spojrzała z pełną powagą i wyrozumiałością na davida. oparła się o krzesło, trochę zrezygnowana, bo liczyła na jakąś krwawą masakrę pomiędzy dwoma kochankami brata, czy coś w tym rodzaju, a tu tylko zwykłe wyznanie miłości, które vianne doświadczała dość często. - a ty co czujesz? - spytała, spoglądając na niego bez żadnego wyrazu. właśnie nurtowało ją to pytanie, pewnie nawet od dawna, czy też jej brat był w stanie pokochać jakąś kobietę?

-nie!-pokręcił głową upijając łyk kawy i nachylając się nad stolikiem-nie wiedziałem, że tak wyjdzie-popatrzył się na nią dosyć poważnie-jestem jestem kompletnie rozbity, sfrustrowany, zagubiony, czuję, że zaraz mózg i żołądek wyjdą mi uchem. rozumiesz to vianne?-powiedział szybko, a gdy skończył złapał się za głowę poprawiając niesforną grzywkę, która cały czas opadała mu na oczy-nie wiem co robić!-podsumował i grzecznie czekał aż jego siostra wypowie się na ten temat i poda mu dokładny plan działania.

była przygotowana na taki obrót akcji, toteż napiła się latte, spoglądając znad filiżanki na brata. trochę zaczęła bawić ją ta sytuacja, ale nie miała zamiaru mu tego okazać, toteż przybierając całkiem poważny wyraz twarzy, odstawiła filiżankę na spodek i opierając ręce na blacie stolika, spojrzała na brata. - po pierwsze - zaoponowała, przewracając oczyma. - mógłbyś się trochę uspokoić, bo to wcale nie taka straszna rzecz. - powiedziała, spoglądając na jednego z panów, którzy siedzieli niedaleko nich. miała ochotę uśmiechnąć się do niego miło, ale spojrzała kątem oka na brata i jakoś jej się odechciało. wiedziała, że liczy na jej pomoc i jest jego ostatnią deską ratunku, toteż uśmiechnęła się pod nosem do siebie i skupiła całą swoją uwagę na davidzie. - kupisz jakiś ładny bukiet, choć to strasznie tandetne, ale działa. - zaczęła, uśmiechając się delikatnie i podpierając podbródkowo. - po czym pójdziesz do niej, oh - ucięła, uśmiechając się szeroko. - pomogę ci nawet wybrać bukiet. - powiedziała, unosząc w górę lewą brew z dziarskim uśmiechem, bo ta sytuacja coraz bardziej ją bawiła, po czym widząc minę brata, przybrała poważny wyraz twarzy. - więc kupisz ten bukiet, pójdziesz do niej, przeprosisz, biorąc całą winę na siebie - ponownie urwała, uderzając na przemian palcami, po brodzie w geście namysłu. - powiesz jej, że nie jesteś gotowy na związek i jest dla ciebie za dobra, czy coś w tym stylu. - wzruszyła ramionami. - a później wyjdziesz, nie czekając na jej odpowiedź, bo później będzie ci jeszcze trudniej. - stwierdziła, po czym napiła się kawy.

słuchał z dużą uwagą to co mówi jego siostra, w życiu nie przypuszczałby że kiedykolwiek jej posłucha, ba, nawet poprosi o pomoc. żałował, że nie wziął ze sobą jakiegoś notesu albo chociażby długopisu, mógłby wtedy pisać na serwetce niczym pieprzony poeta. jednak zdołał sobie to wszystko poukładać w głowie. ma kupić bukiet kwiatów razem z siostrą, zapewne też ładnie się ubrać, założyć jakiś wigilijny garnitur, pójśc do patty, przeprosić ją za wszystko, wziąć winę na siebie i wyjść. niby dziecinnie proste, ale chyba nie dla dejwida. -po pierwsze to: strasznie ją lubię i jak jej to powiem to nie będzie tak, że ją obrażę, ona mnie powyzywa, rzuci we mnie talerzem i znienawidzi mnie do końca życia?-uniósł brew do góry-czy to co mi zaproponowałaś nie przekreślało by naszej znajomości?-podparł głowę na nadgarstkach. już się nawet uspokoił. wiedział, że siostra ma pewno jeszcze z milion pomysłów i na pewno coś mu wymyśli. do trzech razy sztuka, chociaż nie, do miliona.

westchnęła, po czym przygryzła dolną wargę. stwierdziła, że david jest niemożliwy i sam nie wie czego chcę, ale to były jej osobiste przemyślenia, których mu nie przekazała. uśmiechnęła się natomiast całkiem przyjemnie i zaczęła główkować, co też mógłby innego zrobić, ale jasna cholera nic jej nie przychodziło do głowy. - zaproponuj jej, żebyście zostali tylko przyjaciółmi. - wybąkała w końcu, ale ten pomysł wydał jej się gorszy od poprzedniego, toteż skurczyła się na krześle i zaczęła skubać koszulkę. nie miała pojęcia, jak może pomóc bratu, bo nie znała patty i nie wiedziała jak ona zareaguje.

przygryzł poliki od środka wydając z siebie cichy jęk po którym klasnął w ręce.-chyba zostanę przy pierwszym wyjściu-odparł dopijając kawę. jeszcze tylko musiał się w sobie zebrać żeby to zrobić, zapewne wypije ze cztery kieliszki wódki i pójdzie do patty, będzie mu się lepiej mówiło i na pewno nie dopadnie go strach i tym samym nie ucieknie przed akcją zero. zacisnął pięści na stoliku uśmiechając się do siostry, która chyba pierwszy raz w życiu coś dla niego zrobiła-dzięki, vianne. bardzo mi pomogłaś-wymamrotał i miał nadzieję, że nie będzie musiał się jej odwdzięczać.

- tja. - burknęła, wcale nie zadowolona z siebie i spojrzała na davida, dopijając kawę. miała ochotę powiedzieć, żeby nie zapomniał zachowywać się, jakby naprawdę czuł się winny, ale stwierdziła, że nie musi, bo on już tak wygląda. - powodzenia i zadzwoń do mnie, kiedy już uporasz się z tym okropnie, wielkim problemem. - powiedziała, zabierając torebkę ze stolika i schodząc jednocześnie z krzesła. ucałowała davida w policzek, po czym pożegnała się, mrucząc coś, że trzyma kciuki i wyszła.

także wyszedł.

stanął w świetle jakieś latarni, niczego nie sugerując przysiadł na jakimś miłym murku paląc już drugiego dzisiaj papierosa oraz rozglądając się za vianne.

ona siedziała na ławeczce, paląc swojego wiśniowego djaluma i od razu ujrzała coltona, gdy tylko pojawił się w zasięgu jej wzroku, ale spokojnie dopaliła papierosa i niedopałek przydeptała obcasem swoich szpilek. wstała z ławki, poprawiając koszulkę i podeszła do coltona. - cześć. - powiedziała, nachylając się nad nim i przytrzymując swoje włosy, że nie wpadły nikomu do buzi, po czym cmoknęła go w policzek i odsunęła się o krok w tył. - całkiem miło, że po mnie przyszedłeś. - powiedziała, uśmiechając się łagodnie, uprzednio trochę boleśnie przygryzając się w język, przed dodaniem: " i równie miło się o mnie martwisz".

pewnie na początku trochę się wystraszył, nie co zaskoczony pojawiającą się znikąd vianne.
- heeej - mruknął całkiem sympatycznie, złażąc z murku, który wydał mu się teraz niebywale nie wygodny. - jeszcze ktoś by Cię porwał - uśmiechnął się do niej sympatycznie, pytając co u niej, gdyż wydała mu się trochę podenerwowana.

chciała powiedzieć, że umie radzić sobie sama, ale połechtały ją przyjemnie owe słowa, przez które biła troska, wcześniej nie spotykana jej u mężczyzn - no może jedynie u ojca. - uśmiechnęła się do coltona, po czym powiedziała, że wszystko w porządku, nie była dobra w zwierzeniach, a chyba nie bardzo, też, chciała opowiadać mu o bracie, bo uważała to za błahostkę, choć martwiła się, jak mu pójdzie. - a co u ciebie, supermenie ratujący dziewice w opałach? - spytała, mrugając kokieteryjnie rzęsami, uprzednio śmiejąc się całkiem miło.

colton pewnie był okropnie troskliwy, również dla swojego króliczka, którego w dzieciństwie zagłaskał na śmierć i teraz ma pewnie niebywale olbrzymią traumę, nawet był pewnie u jakiejś seksownej pani psycholog z tym właśnie problemem ;c
- nie uratowało dzisiaj nikogo - spochmuranił, nawet nie miał obcisłego lateksowego stroju, o czym też ją ponformował.

- hm - zaoponowała, przygryzając dolną wargę. - lateksowy strój, to nie podstawa, poza tym możemy powiedzieć, że uratowałeś mnie, bo zawsze mógł ktoś na mnie napaść. - powiedziała, chichocząc pod nosem i pomijając fakt, że nie jest już dziewicą od piętnastego roku życia. spojrzała na coltona z rozbawieniem w oczach i uśmiechnęła się słodko, gładząc go w geście pocieszenia, po policzku, po czym wygładziła kołnierzyk jego polówki.