Restaurant Copenhagen Corner

zastanowiła się chwilę. a więc o siostry chodziło. Z tego co pamięta były całkiem fajne chociaż i tak z tego całego towarzystwa najbardziej tolerowała phillipa. spojrzała na pudełeczko, które mu wręczyła i przytknęła palec do ust - tak, o. lubię sprawiać ludziom przyjemność - zaśmiała się zdając sobie sprawę, że może to mieć rożne kierunki xd

sorry, że długo ; d

nie szkodzi ; d
zaśmiał się całkiem łobuzerko, bo to co powiedziała o ludzkich przyjemnościach zabrzmiało wystarczająco dwuznacznie, aby w phillipowej głowie stworzyły się jakieś mniej lub bardziej nieprzyzwoite wizje.
- mhm. więc dziękuję za tę przyjemność- odparł po czym oparł się wygodnie o krzesło pytając jej czego się napije czy też co zje.

na pytanie odpowiedziała krótko, że kawa wystarczy no i może jakieś ciasteczko czy coś bo w końcu pora obiadowa tuż tuż, a chyba nie będą się tu pożywiać całym zestawem obiadowym. chyba, że sam phillip chciał - ależ nie ma sprawy - mruknęła zabawnie i przyjrzała się philipowi, który zapewne wyobraził sobie w tej chwili za wiele xd

ja lecę na razie dokończymy później ; d

okej xd
skinął ponownie na kelnerkę i złożył zamówienie składające się z dwóch kaw i podwójnych porcji szarlotki, bo sam phillip uważał, że mają tutaj najlepszą w całej kopenhadze.
- chyba powinienem jakoś ci się odwdzięczyć, co?- zapytał unosząc pytająco brwi, bo wyrażał zasadę przyjemność za przyjemność xd.

Przyszli do tej restauracji, kto się będzie przejmował kwiatkami, które i tak kiedyś zwiędną. zajęli stolik przy oknie.

no dobrze, więc sobie teraz coś zamówili i nawet wino też mieli. - ike, ike, powiedz mi co dzisiaj robiłaś kochanie? -zapytał się jej z uśmiechem i tylko spojrzał na nią z zaciekawieniem. pewnie miał dzisiaj dla niej cały wieczór i się z nikim nie spotka, mhm, znaczy mam nadzieję, wiadomo. więc na razie czekali na dania.

zazwyczaj nie uznawała wszelkich zwrotów typu kochanie, ale doszła do wniosku, ze woli być kochaniem, niz miśkiem, tudzież dziecinką. - byłam na zakupach, biegała, nic nadzwyczajnego - uśmiechnęła sie do niego - a ty? - zapytała z czystej ciekawości, wcale nie chciała go kontrolować, bo podobno zerwał juz z bellą, no nie.

- hm, nic ciekawego. jogging, trochę pracy nad studiami i takie tam różne głupoty. łaziłem po mieście, czekałem na spotkanie. czyli nudy. - powiedział z uśmiechem i napil się wina. spojrzał się na nią, pewnie myślała, że spotkał się z bellą i że pewnie coś robili, ale on już jej całkiem dawno nie widział, z resztą ona jest teraz z tj;em. wiadomo, mh,, no cóż cóż.

zjedli kolację i zatruli się sarmonellą.

więc ona tu siedzi i je bliny i patrzy na ten śnieg!, nie, w sierpniu raczej śniegu nie ma. kopenhaga nie jest aż tak na północ. no więc siedzi i je rosyjskie naleśniki. z dżemem.

zajęła miejsce tuż obok dylana i wygodnie sobie usiadła.miło uśmiechnęła się do kelnerki,która przyniosła im karty.otworzyła ową kartę menu i przygryzła dolną wargę-nie wiem co wybrać,wiesz,że jestem niezdecydowana-zmarszczyła nos.-coś polecasz?-spojrzała na dylana spod karty.

-okej w takim razie wezmę bezkofeinową kawę i croissanta-odłożyła kartę na stolik.-ja ostatnio wogóle,nie bywam a restauracjach moje danie dnia to zimna,bądź też jak mi się pofarci ciepła pizza-uśmiechnęła się.-starbucksa omijam szerokim łukiem,żeby nie kusił mnie zapach muffinek,sam rozumiesz-westchnęła cicho.nie żeby było jej jakoś specjalnie ciężko z tego powodu.uśmiechnęła się do kelnera,bo stwierdziła,że jest przystojny ale zaraz swój wzrok przeniosła na dylana.

popatrzyła się wrogo na dylana - musisz to robić?-po chwili cicho zachichotała.
-ale skoro masz ochotę to proszę bardzo,zadowolę się samym jej wyglądem-wytknęła mu język.-zresztą teraz przed tobą siedzi nowa bailey! która nie sięga a przynajmniej ogranicza swoje tzw 'nalogi'-wypięła dumnie pierś.bo nie wiem czy muffinki mogą być nałogiem,no ale bailey była wyjątkowa więc takowy nałóg musiał istnieć./okej.

-narazie z niczego,swoje wady zostawiam w spokoju bo i tak wiem,że nic nie wskóram-wzruszyła ramionami.-nie z seksu nie zrezygnowałam-pokręciła przecząco głową z uśmiechem na twarzy- i nie mam najmniejszego zamiaru-uśmiechnęła się figlarnie.kelnerka przyniosła już ich zamówienia,więc bailey upiła łyka kawy i stwierdziła,że bezkofeinowa to istne zło.przelotnie spojrzała na tyłek tej kelnerki,co również dylan wcześniej to uczynił i stwierdziła,że ma nawet zacny tyłek ale ona ma lepszy,wogóle to wolała męskie tyłki.

-może kiedyś się złamie i zjem muffinke,a raczej stado muffinek,nie wiem -wzruszyła ramionami.- na razie się tym nie przejmuje,na chwile obecną nie mam zamiaru ich jeść ale napewno kiedyś się skuszę,może na łożu śmierci zjem to pierwszą od tego momentu i już ostatnią-ułamała kawałek croissanta i wsadziła go sobie do ust,następnie upiła łyka kawy i przęłknęła.-kiedy ostatnio rozmawiałeś z mashą?-uniosła do góry brew.może to był drażliwy temat,ale nie zdawało jej się,że drażliwy dla dylana.po prostu chciała wiedzieć,czy oficjalnie ze sobą zerwali,ot co.nie była wścibska.

no to bailey go zaskoczy-narazie nikogo,ale z pewnością znajdę sobie w najbliższym czasie jakiegoś kandydata,raczej szczęściarza-uniosła wskazujący palec ku górze.przez chwilę nawet pomyślała o marcusie i o tym jak głupio z nim postąpiła,lecz,żeby o tym nie myśleć zaczęła bawić się serwetką-a ty masz jakąś laske na oku,hm?-zapytała nie spoglądając na niego.

-okej,okej-uśmiechnęła się miło.dojadła croissanta i dopiła kawę.po czym posiedziała jeszcze chwilę i również poszła.okejko,pa :*

przyszli tutaj, a właściwie przyjechali, bo marcel uparł się, że nie będzie szedł taki kawaaał pieszo :) w każdym bądź razie miły pan zaprowadził ich do stolika dla dwojga, pomógł usiąść cinnamon, podając też menu. od niechcenia zajrzała do środka. - nie mam za dużo czasu - rzuciła, lustrując dania główne. - właściwie dobrze się składa, jestem cholernie głodna.

- to dobrze. znaczy, że przyszliśmy. chciałem ci w ten sposób wszystko wynagrodzic. wiesz, możesz znowu zamieszkac ze mną, nie zamierzam cię dalej przetrzymywac w jakimś ciaasnym hotelu, u nas w domu będzie ci znacznie lepiej. jakby nie było, w papierach to nadal jest nasz dom, do którego mamy takie same prawa, znaczy jak ja i tak ty, wiesz o co mi chodzi, nieprawdaż? - zapytał się jej.

wyciągnęła z torebki paczkę papierosów i choć pewnie nie było można palić, cinn miała to w dupie i najzwyczajniej w świecie odpaliła slima swoją zippo. zaciągnęła się. - myślałam już o tym. wrócę, w hotelu mają niedobre jedzenie - nie, żeby oni kiedykolwiek gotowali! ;d w każdym bądź razie spojrzała na niego bez wyrazu. - ale skoro już nie jesteśmy małżeństwem to wiesz, tylko znajomi. nic więcej.

- mhm, tak, wiem, znaczy, doskonale rozumiem twoją decyzję i wiesz, rozumiem chyba twoją i szanuję ją! - powiedział z uśmiechem i tylko oblizał usta. zamówił pewnie tylko jakąś sałatkę i wino, zapewne. spojrzał się na nią i tylko zapalił papierosa. - dobra, okej, będziemy mieszkali ze sobą, a jak będzie tylko coś nie tak, oczywiście któreś z nasz odstępuje całe mieszkanie dla drugiego - pokiwał głową.

ona zamówiła sałatkę z kurczakiem i arbuzowego breezera. standradzik. zaciągnęła się, no tak restauracja nie pozwalała palić, ale oni jak to oni. - wspaniale. z resztą między nami i tak do niczego nie doszło. wciąż cię nie znam - wzruszyła ramionkami, niby od niechcenia. dlaczego on nie zna jej na tyle, żeby dostrzegł, że kłamie? xd w każdym bądź razie przynieśli sałatki i alkohol. - no okej. właśnie tak. jedz, marcel.

przyprowadził ją tutaj na kawkę. usiedli sobie gdzieś z boku, wiadomo. zamówił im dwie kawy, siriosly. więc na razie tylko założył nogę na nogę jak prawdziwy facet, i przyglądał się kris. - a więc, moja droga kochana kristen, może mi w końcu powiesz co u ciebie jest, znaczy czy masz kogoś, czy nie masz kogoś, czy coś? - zapytał się jej i tylko napił się kawy, którą dostał właśnie teraz.

powiesiłą kulturalnie torebkę i usiadła uprzednio obciągając swoja sukienkę, jak już mówiłam, w kwiatuszki. podziękowała za kawkę i oparła się na dłoni przyglądając się disneyowi!
-hm ,od kiedy cię to tak interesuje, kotku?-podniosła brwi uśmiechając się łagodnie. -jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, nie, nie mam nikogo. zadowolony?

- idealnie, jak dla mnie. wszyscy moi przyjaciele, włącznie z przyjaciółkami już dawno kogoś mają, ale widzisz jesteś chyba jedyna! - zaśmiał się tylko i oblizał usta. spojrzał się na jej nogi i na nogi kelnerki, miała bardzo długie nogi. kris też. uśmiechnął się sam do siebie i napił się kawy, smakowała mu nawet. - mhm, myślisz, że też powinienem mieć kogoś? nawet młodszym kumplom się coś trafiło - zaśmiał się znowu i oblizał usta.