heather

no to przyprowadziła tu marcusa.
- to czego się napijesz? - zapytała, kierując się w stronę kuchni. - tylko ostrożnie, sprzątałam dzisiaj! - ostrzegła.

ściągnął więc posłusznie buty, uśmiechając się pod nosem, bo heather rzadko sprzątała, a więc kiedy już to robiła, trzeba było zachowywać się jak pedant. - herbaty, bo kawa na noc szkodzi. - powiedział stanowczo, jednak uśmiechnął się z przekąsem, po czym skierował się w stronę salonu, gdzie usiadł na kanapie.

zrobiła więc dwie herbaty i przyniosła je do salonu. położyła na ławie i usiadła obok marcusa, podciągając kolana pod brodę.
- możesz mi opowiedzieć coś ciekawego, zanim usnę - zaproponowała.

- nie jestem dobry w opowiadaniu bajek. - powiedział, wzruszając bezradnie ramionami, po czym wziął herbatę ze stolika i przyglądając się ulatniającemu się z niej dymkowi, zastanawiał się chwilę, co też może jej powiedzieć, po czym przeniósł wzrok na heather, odwracając głowę w jej stronę z łagodnym uśmiechem.

- a czy ja mówiłam, że to ma być bajka? - wcisnęła się w róg sofy i wzięła swoją herbatę, upijając łyka. - powiedz mi lepiej dokąd się wybierasz na wakacje, pewnie będę tęsknić! - pociągnęła nosem, udając wzruszenie.

- pewnie nie dalej, niż przed telewizor do salonu. - powiedział, uśmiechając się łobuzersko, przy czym wzruszył ramionami. - nie mam większych planów. - dodał, przyglądając jej się łagodnie. - a ty na jak długo chcesz mnie opuścić? - spytał, uśmiechając się posępnie. - poza tym chyba ci nie wybaczę, że nie było cię na mojej ostatniej imprezie. - dodał pospiesznie, marszcząc lekko nos.

- na razie też nie mam nic w planach. ewentualnie wybiorę się do los angeles, ale to dopiero w sierpniu - odstawiła swój kubek. - przepraszam, nie mogłam przyjść, serio. źle się czułam. ale na następnej będę! - obiecała z uśmiechem.

- więc skoro już zdradziłaś mi swoje plany, to jadę z tobą. - powiedział, uśmiechając się szelmowsko, bo przecież wiadome było, że nie gniewał się na heather - nie umiał. - nie pozbędziesz się mnie. - dodał, uśmiechając się łobuzersko, po czym rzucił jeszcze, że wcale się nie gniewa i wszystko rozumie, tak jakby sobie z tego sprway nie zdawała, bo jej ton na to wskazywał, własnie.

- pewnie, możesz jechać. moi rodzice chyba cię lubią - pokiwała głową, przypominając sobie, ja jakieś pół roku temu jej matka próbowała namówić ją do związku z marcusem. bez rezultatu. na samą myśl się roześmiała, pewnie biedny marcus nie wiedział o co chodzi. :c

pewnie trochę się zasępił z tego faktu, iż nie wiedział z czego heather się śmieje, jak i również, że jedzie na owe wakacje z rodzicami, bo wtedy będą ich kontrolować i nie będą mogli spać w jednym pokoju, co i ma swoje plusy, bo marcus wkradał by się do jej pokoju i razem uciekali by przez okno, ale nie powiedział jej tylko, a napił się herbaty, uśmiechająć łagodnie. - w takim razie jeszcze się zastanowię. - stwierdził, uśmiechając się łobuzersko.

nie z rodzicami, tylko do rodziców ;d
- no wiesz co? teraz to już klamka zapadła, jedziesz ze mną, a jak nie, to zabiorę cię tam siłą. nie ma lekko, nie pozbędziesz się mnie - zmrużyła oczy, a potem się uśmiechnęła.

to jeszcze lepiej. xd jakby marcus sobie to uświadomił, to kaplica. ; d
- w takim razie, dobrze. - powiedział, po chwili ciszy, którą zarezerwował na czas do namysłu, którego wcale nie było, ale pozory zawsze trzeba sprawiać, prawda. uśmiechnał się dziarsko i wypiwszy do połowy herbatę, odstawił kubek na stolik.

- hej, ale zdajesz sobie sprawę z tego, że jedziemy tam do moich nadopiekuńczych rodziców, którzy za wszelką cenę będą chcieli nas zeswatać, jak zwykle? - uniosła brwi, po czym się roześmiała.

przygrył dolną wargę, po czym kiedy ta wiadomość do niego doszła, wzruszył ramionami. - powiesz im, że jestem twoim przyrodnim bratem i jak zrobi się afera, czyje to dziecko, będziemy mieli święty spokój. - skwitował, uśmiechając się szelmowsko, jak pięciolatek, który na złość mamie, stłukł jej najładniejszy wazon.

przyprowadziła jamiego tutaj, bo z racji, że zbierało się na deszcz, nie miała lepszego pomysłu.
- chcesz coś do picia? - zapytała, biorąc go za rękę i kierując się w stronę salonu.

zastanowił się i odmówił. wypił już dzisiaj 3 kawy, wystarczy.

no więc pewnie usiedli na sofie, czy coś takiego. nie wiem czemu zaczynam zdania od 'no więc'. :c
- co u kristen? - zapytała.

wzruszył bezradnie ramionami.
-nie mam pojęcia-powiedział lekko rozbawiony.-nadal jej nie złapałem. mamy sie jutro spotkać przy starbucksie-odpowiedział przeciętnym tonem. spotkania z jego siostra trwały 5 sekund w trakcie których ona nawijała a on probowal dojsc do slowa. mimo tego była chyba najlepszą osobą jaką znał, oprócz heather oczywiście.

- przynajmniej nie będziecie się chyba mieli za szybko dość - uśmiechnęła się. - w każdym razie pozdrów ją ode mnie - tak, heather była jej pewnie bardzo wdzięczna za to, że namówiła jamiego do przyjazdu tutaj.

-okej powiedział ponieważ wyczerpały mu się tematy do rozmów. popatrzył chwilę za okno i zaczął się przyglądać h. podparty na ręce.

- źle wyglądam? - zapytała, widząc, że tak jej się przygląda i zaraz zaczęła poprawiać włosy pewnie. myślała, że jest potargana, albo coś podobnego.

zaśmiał się i pocałował ją w usta. -ślicznie jak zawsze

- jasne - przewróciła oczami i się zaśmiała. a potem przysunęła się do niego i też go pocałowała.

-musisz mi uwierzyć-uśmiechnął się kącikowo i zaczął całować jej szyję.