bruklinowe

przyszli, w każdym bądź razie aurelia - bądź jak wolisz brooklyn, jeśli jest dżentelmenem - tachała swój rower, zostawiając go przed drzwiami. czekała, aż brooklyn je otworzy, stojąc tuż obok niego. właściwie to była trochę oburzona, że jednak nie dał namówić się na drinka i że uznał ją za niepełnoletnią z taką tonacją głosu, nawet nie pomogły te jego mega zabójcze perfumy, które ją właśnie teraz rozpraszały.

wybacz, popłakałam się ze śmiechu xd wpuścił ją do środka i tylko zamknął za sobą drzwi, zapewne tylko zdjął swoją kurteczkę i jej też zdjął żeby nie było. uśmiechnął się do niej. - dzisiaj dostaniesz od starszego kolegi tylko kawę, jeszcze mi sie upijesz a potem nawet nie będę wiedział gdzie cię odstawc do domu, nie wiem przecież gdzie mieszkasz! - zaśmiał się i nastawił wodę na kawę, zapewne sam sobie zrobił jakiegoś drinka. był dzieciakiem, ale nie jak clyde, clyde jest słodszy razem z amandzią tworzą zajebistą parę! <3

ja się śmieje z ciebie xd w każdym bądź razie aurelia zdjęła też buty, miała pewnie jakieś botki całkiem kowbojskie myślę, coby pasowały do jej krótkich jeansowych szortów. w każdym bądź razie poszła do kuchni. - brooke, nawet nigdy nie widziałeś jak piję i ile piję, a już wyciągasz jakiegoś pochopne wnioski - rzekła od niechcenia, rozbrajał ją, ale nie wiedziała, czy raczej pozytywnie, czy negatywnie. pewnie negatywnie, ale korzystając z tego, że był zajęty robieniem herbaty, napiła się jego drinka. bezczelna!

to razem się śmiejemy xd - oddawaj mi drinka. za młoda jesteś. ja mam już 18 lat, daj spokój, ty masz kawę - powiedział i podał jej kubek i tylko zaciągnął się papierosem. uśmiechnął się do siebie i tylko oblizał usta. uśmiechnął się do niej i napił się swojego drinka. -kawa, drink, 17 lat, 18 lat. widzisz gdzieś różnicę? - zapytał się jej i tylko oparł się o blat swoim seksownym tyłkiem. jak chce to może go pocałowac, on sie bronił nie będzie. więc na razie tylko pił.

przyczłapała się gdzieś bliżej niego, w każdym bądź razie była jakaś taka poirytowana jego osobą. - i tak jesteś dzieciakiem, brooke - ucięła, mieszając od niechcenia w niezalanej kawie. - i nie widzę w tym żadnej różnicy. a ty widzisz, między osiemnastym września, a czternastym października? bo ja tak - zagaiła i nawet zbliżyła swoją twarz do jego. wydaje mi się, że była niższa, więc stanęła na palcach. - za miesiąc kończę osiemnaście, więc się tak nie podniecaj.

- naprawdę nie miałam zamiaru zawracać ci tyłka we wtorek o godzinie dwudziestej, brooklyn - powiedziała, kiedy stali pod jego drzwiami, a brooklyn starał się je otworzyć. uśmiechnęła się wdzięcznie, czyli myślę, że całkiem seksi i tylko zmierzyła go od stóp do głów, nie zatrzymując się zbytnio na jego twarzy; tak, jej wzrok ciągle gdzieś uciekał.

więc tylko pocałował ją w czoło. - wchodź, zrobimy jakiejś herbaty na rozgrzanie, wiesz o co chodzi. zmarzłaś pewnie - pokiwał głową i tylko oblizał usta. zdjął swój kardigan i buty też zdjął! więc na razie poszedł sobie do kuchni zrobić wody na herbatę. usiadł sobie na blacie i czekał na nią. - ależ nic nie szkodzi, martwiłem się o ciebie, wiesz, w sumie to wiadomo, jestem starszy, a tamta sytuacja była głupia - mruknął.

odwiesiła więc jego płaszcz, podążając za nim, zdjęła też buty swoje conversy, które wyjątkowo dzisiaj zawitały na jej stopach i poszła do kuchni. tam bez słowa oparła się o futrynę, skrzyżowała ręce na piersi i z przygryzioną dolną wargą, obserwowała go. okej, był w porządku, ale traktował ją jak dziecko, na dodatek pieprzył wszystko co się da. więc tylko kolega. pierwszy raz spojrzała chyba na jego twarz! - zmarzłam, acz szału nie ma - skomentowała tylko i uśmiechnęła się nieco. - okej brooklyn, sytuacja była głupia. ale sama pchałam ci się na kolana, tak? tylko mam nadzieję, że pół kopenhagi nie będzie o tym mówiło. tudzież pisało. to byłoby okropne! - stwierdziła, skrzywiła się też, już na niego nie patrząc.

spojrzał się na aurelię i tylko oblizał usta. - mhm, nie, aż tak to nie będę wszystkim rozpowiadał, że pchałaś mi się na kolana, potem mówiąc mi że jesteś dziewicą . na razie zachowam to dla siebie, ale wiesz, plotkara cię może nie oszczędzić, ona jest bardzo bardzo ironiczna, a co dopiero moim kumple w porównaniu z nią. - zaśmiał się tylko i napił się herbaty. - jak chcesz, prześpij się dzisiaj u mnie, ja już piłem, nie odwiozę cię, a nie puszczę cię samej do domu - wzruszył ramionami.

zamroziła go wzrokiem, podchodząc do blatu. pewnie oparła się o niego i popatrzyła na ich stopy. brooklyna i aurelii w sensie. - e tam, plotkara - wzruszyła ramionami i skupiła się na obserwowaniu swoich palców w skarpetkach. - znaczy, zaraz! zamierzasz powiedzieć to swoim kumplom? - spytała, wypowiadając każde słowo niezwykle powoli. parsknęła. - nie no, faktycznie masz się czym szczycić, że kolejna siedemnastolatka wpakowała ci się na kolana. wow! - ironizowała, acz nie krzyczała. była naprawdę spokojna, co było wręcz nieprawdopodobne; policzyła do pięciu, nim odezwała się na nowo. - hm, okej. obojętnie. ważne, byś miał wygodną kanapę.

zaśmiał się tylko i pocałował ją w nos. - mhm, powiem powiem. znaczy wiesz, żeby uważali na ciebie, bo to raczej nieprzyjemne mieć takie niespodzianki, szczególnie jak ma się ochotę na taką dziewczynę, jak ty. ładną. zaznaczmy - pokiwał głową i tylko uśmiechnął się do niej. napił się swojej herbaty i podał jej kubek. - śpisz u mnie, ja śpię na kanapie. takie jest prawo. znaczy u mnie, nie stanowe, żeby nie było, od razu mówię i nie próbuj mi się nawet pchać na niewygodną kanapę - powiedział odważnie całkiem.

ona owy nos wytarła w jego ramię, po czym je tak zostawiła i smyrnęła dłonią jego obojczyk. - zaznaczmy - zaśmiała się. - hm, może lepiej im nie mów, zamiast tego napiszę sobie na czole, że jestem dziewicą i po kłopocie, co? - zastanowiła się, po czym przypomniało jej się o herbatce i coś tam zaczęła robić. przyjrzała się brooklynowi, zacznijmy od tego, że w końcu miała odwagę. - nie znam się na prawie. szczególnie twoim, ale tak jest! kapitanie - mruknęła, tłumiąc swój śmiech po czym złapała za paczkę papierosów leżących obok.

- gdzie mi z tymi papierosami, jak nie masz swoich to wiesz, kup sobie. mogę ci dać, ale jednego! - powiedział zabierając jej papierosa i tylko zaciągając się już kolejnym swoim papierosem, jednego juz wcześniej wypalił, całego. spojrzał się na nią. - dla mnie możesz nawet to sobie wytatuować na oku, wszystko, byle by wiesz, raczej chłopcy wiedzieli, potem to będzie dla nich mniejszy szok do przeżycia - żartował sobie z niej, ale to tylko i wyłącznie jego wina, mhm,.

no właśnie, ona zabrała jednego i wsunęła go sobie między usta. rękoma pokazała, że ma dać jej ogień, a najlepiej go własnoręcznie krzesać xd - nie pytałeś - wytknęła mu, wyjmując ostatecznie papierosa z ust i tylko popatrzyła na niego bez wyrazu. - i nie żartuj sobie ze mnie, właściwie większość chłopaków jara się tym, kiedy dziewczyna jest jeszcze dziewicą - dodała, pewna siebie i powędrowała na drugi koniec kuchni. usiadła na jakimś kuchennym krześle i upiła herbatkę, którą wzięła ze sobą. - i ty niby ten szok przeżyłeś? no w sumie racja, tak szybko uciekłeś... - teraz ona sobie z niego żartowała, znad kubka herbaty! pysznej herbaty.

- pieprz się aurelio - powiedział poważnie i tylko spojrzał się na nią. - odwiozę cię do domu, albo zaraz wywalę cię za drzwi i będziesz spała na wycieraczce, jak się nie uspokoisz - powiedział rzucając jej zapalniczkę, tak, żeby złapała aby. spojrzał się na nią. - aha i oddaj mi zapalniczkę z łaski swojej, co? ma dla mnie bardzo dużą wartość - powiedział, bo nie był miły, znaczy za ten komentarz zachował się teraz jak małe dziecko, czyli nie dali mu cukierka, to się obraził i nie chce nic więcej!

- nie mam z kim! - jęknęła, to odnośnie tego pieprzenia. okej, rozbawił ją swoją postawą, toteż w duchu śmiała się z niego, starając się, by owy śmiech nie wypłynął na zewnątrz... zapalniczkę złapała, odpaliła papierosa i odrzuciła brooklynowi. zaciągnęła się. - tylko pytałam, a ty od razu się burzysz, brooklynie - zauważyła, jeden zero dla aurelii, w sumie chciała znać odpowiedź na zadane przez nią uprzednio pytanie, ale skoro brooke się wkurzył ;c wzruszyła ramionami. - wycieraczkę masz małą, więc odpada. piłeś, więc nie będziesz prowadził. zostaje ewentualnie taksówka, ale zaraz się uspokoję... :d

- miejmy nadzieję, aurelio - wzruszył ramionami i poszedł do salonu. wymyśl coś dalej. pewnie on włączył telewizję, oglądał coś , czy coś tam. napił się herbaty. okej, teraz piszę krótkie posty, nie mam weny, zaraz odzyskam!

ola! xd
ona pokręciła głową i poszła za nim do salonu, usiadła na bocznym oparciu kanapy, po to, by zaraz nie utrzymać równowagi i zjechać na miejsce tuż obok niego. uśmiechnęła się. - no to nie wiem, skoro przeżyłeś taki szok, może jak przestanę być dziewicą się do ciebie odezwę, by ci to zrekompensować? - żartowała, oczywiście, że żartowała, drapiąc go po obojczyku, który tak miło wystawał! w każdym bądź razie już nic więcej nie mówiła.

moja wena poszła umrzeć xd
- mhm, może i tak. ale wiesz, pieprzyć to twoje dziewictwo. przecież nie będziesz wieczną dziewicą, zakochasz się i będziesz z nim szczęśliwa. będziecie małżeństwem, będziecie mieli gromadkę dzieciaków i jeszcze nie wiadomo co. także więc, cóż, może zgłoś się do mnie jak już będziesz miała swojego szczęśliwego wybranka, powiem ci, czy masz wybrać tego czy nie tego, inaczej dam po mordzie. jemu, nie tobie - powiedział ziewając.

zawsze jak twoje ziewają, zaraz kończysz xd
wstała i podeszła do okna, by tam się trochę pokręcić i spalić papierosa. - ja pierdole, dzięki brooklyn - warknęła, niezadowolona i tylko zaciągnęła się. - umiesz zepsuć moją wizję i wszystko inne. naprawdę. po prostu mistrzowsko. poza tym nie zamierzam mieć męża i dzieci - sprzeciwiła mu się, żarzącego papierosa wyrzuciła przez okno, może na nią nakrzyczeć xd - i dzięki za to danie po mordzie.

bo ja sama zaraz tutaj zasnę, pogram sobie przynajmniej jeszcze xd
- jesteś dzieckiem czy mi się wydaje? przecież, ej, na nic my się nie umawialiśmy, ja nie obiecywałem ci że z tobą będę, czy coś takiego, nie obiecywałem ci wszystkiego na raz, parą też nie będziemy, wybij to sobie z głowy. rozdziewiczanie 17nastek nie jest mi w smak, zostawiam to jakimś niedoświadczonym gogusiom, który w ogóle nie znają się na rzeczy. jak ci coś nie pasuje, proszę bardzo, podkochiwałaś się kiedyś we mnie? - zapytał się jej, z ciekawości.

popatrzyła na niego pytająco, uniosła też brwi ku górze, nie wiedząc o czym on do cholery mówi? - o czym ty do mnie mówisz? - zapytała, poirytowana maksymalnie i przeniosła się na środek salonu, by spokojnie móc gestykulować. - może w twoich oczach jestem dzieckiem, nie wiem, jebie mnie to. ale to chyba tu ty masz z dziecka, może umysł, skoro nie zrozumiałeś o czym ja mówiłam. chodziło mi o ogólną wizję jakiegokolwiek małżeństwa i stracenia dziewictwa, czy też pożal się boże dzieci, których nie zamierzam mieć! - uniosła głos, ale tylko trochę, kręcąc przecząco głową. popatrzyła obojętnie na brooklyna z lekkim rozczarowaniem. - nie wszystko kręci się wokół ciebie, brooklyn. i nie, nigdy, boże, nigdy, się w tobie nie podkochiwałam! proszę cię! - obróciła się do niego plecami, kłamała, jasne, że kłamała xd ale to było kiedyś, kiedy była dzieckiem naprawdę.

wena padła. totalnie.
- idę spać, tak? chyba że chcesz mi coś jeszcze powiedzieć? - zapytał się jej i tylko oblizał usta po papierosie.

obróciła się za nim.
- nie - pewnie pozwoliła mu odejść, po czym zatrzymała go. - brooklyn! mam nadzieję, że sobie wszystko wyjaśniliśmy? nie chcę być z tobą czy coś, nigdy nie chciałam. ku ścisłości.