nique.

Przyszli do niej, oleg całą drogę sie śmiał, ale jako dżentelmen użyczyl jej swojego kardiganu, zeby było jej cieplej. teraz czekał, aż nique spokojnie wejdzie do środka. nie chciał sie wpraszać, bo go nie zaprosiła przecież.

wciągnęła go do środka i sama poszła najpierw do łazienki, ściągnąc swoje mokre ciuchy. założyła szlafroczek i tylko szlafroczek. więc kiedy się już ogarnęła, wysuszyła włosy i takie tam, poszła się jeszcze trochę bardziej ubrac. założyła spodenki i koszulkę. - masz na coś ochotę? piwo, czy herbatkę, kawkę, coś innego? dawno się nie widzieliśmy. dzisiaj cię nie wypuszczę nawet z domu, nie uciekniesz mi - zażartowała.

on w tym czasie rozgościł się, siadając gdzieś w salonie, znaczy nie gdzieś, a na wygodnej kanapie. - może być kawa - powiedział, bo nie chciał pić, ponieważ jutro z rana musiał wstać do pracy, bo oprócz roznoszenia ulotek, dorabiał w małym sklepie muzycznym, czyli całkiem fajnie! - będę musiał uciec, pracuję - przypomniał jej z uśmiechem.

- nie uciekaaaj. ojaaa. musisz? - zapytała się go ze smutnym uśmiechem i pewnie przyniosła mu coś zimnego do picia, usiadła sobie obok niego, zaraz się do niego przytulając. - panie przyjacielu, pan mnie dzisiaj chce na prawdę zostawic? - zapytała się i zrobiła usta w podkówkę, oczywiście żartowała, jak będzie chciał to sobie przecież pójdzie, prawda, nie zamierzała go wszędzie trzymac na siłę. więc na razie tylko pocałowała go w nos, miała fajny nos.

- spokojnie, jeszcze trochę posiedzę z tobą, mała - mruknął, zakładając pasmo jej włosów za ucho, uściślijmy: ucho też było jej. - i w sumie to nie chcę, ale muszę - jak powiedział kiedyś pan wałęsa, tyle że ot było chyba muszem, no ale nie ważne. oleg też zapewne posłyszał te jego słowa, toteż teraz go cytował. posłał jej jakiś przyjemny i seksi uśmiech, kiedy go ubuziała w nos, bo to było całkiem fajne.

uśmiechnęła się do niego i tylko napiła się swojej coli którą miała pod ręką. - mhm, no dobra, wypuszczę cię. ale w weekend jesteś mój? chociaż na jeden mały dzień? błagam, nie mów mi że w weekendy też pracujesz! - powiedziała z uśmiechem, miałą nadzieję że chociaż jeden dzień spędzi sobie z przyjacielem. spojrzała się na niego i tylko oblizała usta. - jej, mogę się tak bezkarnie do ciebie poprzytulac, jak robiłam to jak byłam trochę młodsza, co? mogę? - zapytała się jak mała dziewczynka, lubiła się drażnic z nim.

- tak, w weekend mogę być twój - powiedział, uśmiechając się nieznacznie, bo chyba stwierdził, że to całkiem dwuznacznie brzmi. faceci! - możesz, jasne - odparł i przygarnął ją do siebie, bawiąc sie jej włosami, a napisałam oczami.

poprzytulali się, pocałowali i poszedł do domu, znaczy oleg i umówili się na jutro ;d