glyptoteke.

- cześć duży. nie zauważyłeś mnie! tak nie można, wiesz? olałeś mnie olałeś! - wytknęła mu to i wcisnęła mu palec między żebra. napiła się już zimnej kawki i zaczęła znowu śpiewać od nowa piosenkę, która jej się podobała. spojrzała się na niego, potem pewnie jeszcze na przechodnia, który miał całkiem zajebisty tyłeczek, ale nie był w jej typie. uśmiechnęła się do siebie i podrapała po policzku. - mhm, okej, więc musisz mi to jakoś wynagrodzić duży! staraj się staraj mój przyjacielu - powiedziała poważnie.

- kat - skarcił ją wzrokiem i usiadł obok, sięgając po łyk jej kawy. pewnie się skrzywił, nie lubił zimnej i to jeszcze jakiejś wyjątkowo słabej... objął ją niedbale i pogłaskał po plecach. - jezu, wiesz, że nie jestem dobry w wynagradzaniu, nagradzaniu i w ogóle - szepnął do jej ucha, zaraz przejeżdżając po nim koniuszkiem swojego języka. weźmie ją na listość, czy raczej na czułość, on doskonale wiedział, że kobiety pod wpływem męskiego dotyku szybko się poddają.

przygryzła wargę i tylko odchrząknęła. nawet nie wiedziała kiedy, ale jej się to zaczęło podobać, pewnie zaczęła mięknąć ale szybko jej przeszło i otrząsnęła się. - ej, nie ma tak! zabierz mnie gdzieś ze sobą. nie wiem, gdziekolwiek czy coś - powiedziała, spoglądając na niego, zapewne spod kurtyny swoich długich rzęs. spojrzała się na niego i tylko oblizała swoje usta. - trochę więcej musisz zrobić, żebym mogła ci to wybaczyć. coś jeszcze - powiedziała z uśmiechem i przygryzła wargi.

wziął swoją rękę, którą ją obejmował i desperacko podrapał się po brodzie. popatrzył pewnie na nią i zastanawiał się o co może jej chodzić? nie był za bardzo kreatywny, jeżeli chodziło o kobiety. - oj, ty - mruknął tylko i wyrzucił swojego papierosa gdzieś na schody. - chyba nie masz na myśli jakiejś kolacji przy świecach? to denne... - przyznał otwarcie, nie należał do jakiś bohaterów romantycznych i w ogóle. był daleki nawet od szaleńczej miłości. zaśmiał się. - pomóż mi i powiedz, gdzie mam cię zabrać!

- tak tak, też cię kocham sidney! jak przychodzi co do czego, to nie umiecie nic wymyślić a teraz my same zawsze musimy coś wykminić. no ale skoro naprawdę nie wiesz co i jak, zabierze mnie do siebie na kakao, na gorącą czekoladę albo na truskawki w bitej śmietanie, jak wolisz - wzruszyła ramionami i spojrzała się na niego. zgasiła papierosa i teraz do ust wzięła sobie arbuzową gumę i zrobiła wielki balonik. uśmiechnęła się do siebie i pocałowała go w nos. smakowała arbuzem, si. więc na razie tylko żuła tą gumę.

- ależ jesteś wymagająca! - prychnął i uśmiechnął się ironicznie. pewnie znów ją objął, bo dlaczego nie miałby tego robić? - jej, no katty, następnym razem zafunduję nam jakąś podróż w kosmos, może nawet i w czasie, okej? - nachylił się, to pewnie przez tą gumę, tak ładnie pachniała... w każdym bądź razie pocałował ją po francusku, zabierając jej ową gumę! - ha! - skomentował tylko swój wyczyn i żuł gumę. wstał, podając jej swoją dłoń. - okej, chodźmy do mnie na truskawki z szampanem i na bitą śmietanę też - okej, już sobie wyobrażał jak zlizuje ową śmietanę z ciała katty...

si si, zaczniesz bo poszli <3